


- Jak ja sie bardzo denerwuje - mowiłam do mamy gdy szła ze mna do szkoly. Pomyślec by można, ze duza ze mnie dziewczyna 13-letnia, a boi się sama pójśc na rozpoczęcie roku szkolnego. Ja się boję pod tym względem, ze to pierwszy dzień w nowej szkole, wśród nieznanych ludzi.
Budynek przpominał muzeum. Jego kolor to ciemny szary. W końcu szkoła ma 375 lat, to sie nie dziwie że wygląda nowocześnie. Ma dwa wejscia położone od siebie o ok. 40m. Z jednej (lewej) jest wejscie do gimnazjum i liceum, z drugiej strony jest gastronomik.
Weszlyśmy do środka. Zaraz na prawo znajdowała sie szatnia. Na lewo były schody na pierwsze piętro. Na prosto drzwi na korytarz gdzie znajdowały sie sale lekcyjne. Tam własnie szłyśmy. Moja nowa klasa była na prawo na samym końcu. Miała nr 17. Miesciła sie zaraz okok sali gimnastycznej. Przed wejściem stało kilka osób. Wśród nich były dwie moje koleżanki z przedszkola Kaśka i Anita. Reszta klasy była już w środku. Na 31 osób 4 znałam z bylej szkoły, kilka z widzenia lub z przedszkola, reszte widziałam po raz pierwszy. Naszą wychowawczynią była profesor od biologi Jadwiga Sola. Wygłosiła na początku przemówienie :
- Witam was. Nazywam sie Jadwiga Soła i będę waszą wychowawczynia przez 3 kolejne lata w gimnazjum.
Przeczytała nam później regulamin szkoly i przeszła do podyktowania nam planu lekcji. Potemoprowadzila nas po szkole. [...]
Pierwszy tydzień był spokojny. Nikt nie dokuczał ani nie dogadywał nauczycielom. Dopiero później kilku chłopców zaczeło przeszkadza na lekcjach. Klasa zaczęła się lepiej poznawac. I jak w kazdej klasie były u nas 'ofiary' Lampa i Laluś. Chlopaki uwzieli sie na nich okropnie.
Jeśli chodzi o nauczycieli, to większośc była nawet fajna. Najbardziej lubieliśmy profesora z historii i profesorke z polskiego. Z tych przedmiotów szło mi najlepiej. Najgorzej jednak szła mi fizyka. Nie mogłam połapac sie o co chodzi w tych zadaniach. I nie tylko ja. Prawie połowie klasy ten przedmiot szedl najgorzej.
Na koniec pierwszego półrocza miałam jedną jedynkę, własnie z fizyki. Na szczescie pan profesor widząc, że sie staram poprawił mi na dwa. W drugim półroczu klasa była już rozkręcona. Chłopcy tak przeszkadzali, że czasem nawet dyrektorka schodziła nas uspokoic. Zostaliśmy nazwani najgorszą klasa w całej szkole. Niektórzy nauczyciele bali sie przychodzic do nas na lekcje. W podstawówce też należałam do najgorszej klasy.
W szkole mi sie jakos układa, w domu jest na odwrót. Ojciec kazdego wieczora awanturuje sie z matką. Nie pomaga interwencja babci. Z moim najstarszym bratem Rafałem, który jest teraz w 3 gimnazjum, tez sie kłuci. Chłopak wpadł w złe towarzystwo, Zaczął palic i pic alkohol. Czasami nawet przychodzil do domu podpity. Wtedy rodzice zamykali sie z nim w kuchni i rozmawiali lub krzyczeli na niego :
- Nie masz jeszcze 18 lat, zeby w tym stanie do domu przychodzic !! - krzyczał ojciec - a jak jeszcze raz przyjdziesz tak do domu to ręka, noga, mózg na scianie!
Podobnie bylo kazdego wieczoru. Tato też czasami przychodził do domu podpity i robił awantury o byle co. Miałam dośc słuchania tego. Ja z moim bratem dominikiem, który jest w 2 gimnazjum pozostawalismy w kłutniach neutralni. Chociaz czasem tez krzyczeli na nas jak było cos nieposprzątane.
Dominik jest skejciarzem. Mozan powiedziec, ze jazda na deskorolce to jego całe życie. Zapuszcza nawet dlugie włosy. Ma kilku skejtów w klasie i pewnie od nich wzią ten styl. Wczesniej ubierał sie normalnie.
Rafał ubiera sie na dresowo, czyli jest dresiarzem. Jak wiadomo dresiarze to cwaniacy. Moze własnie pod wplywem swoich kolegow stał sie bardziej zbuntowany?
Gdy Rafał dawał spróbowac Dominikowi papierosa to on wzią. Zaciągną sie raz później oddał. Chyba mu nie smakowalo. Mi też Rafał chciał dac. powiedziałam, że w zyciu nie zapale.On mi powiedział :
- Arleta zobaczysz, ze zmienisz zdanie. Ja też tak kiedyś mówiłem.
Ja taka nie jestem, ze tylko mowie. W takich sprawach raczej dotrzymuje słowa. Nie zadaje sie z kimś kto pali, więc marne szanse, że zaczne. [...]
Zaczyna się druga gimnazjum. Wszyscy po wakacjach wrócili bardziej leniwi. Ale po miesiącu energia wróciła. Znów zaczęły się śmieszne dogadywania nauczycielom. Najbardziej śmiesznie było na przerwach. Zawsze gnębili Lampe i Lalusia. Kiedyś przed plastyką zamknęli Lampeza oknem. Nikt sie nie chciał przyznac kto go tam zamkną. Innego dnia, tez przed plastyka, zamknęli go w szafie. Oczywiście do tego tez sie nikt nie przyznał. Zawsze mówili, że sam sie tam zamkną. Przez ich wygłupy traciliśmy polowe lekcji.
Niestety w domu piekne chwile minęły. Zaczeły sie znów awantury. Nawet Dominik wzią sie za alkohol. Do domu jednak nie przychodził podpity. Ojciec przylapał go gdzies jak pil z kolegami. Miał wtedy tak przerąbane. Przez tydzien nie mógł nigdzie wyjśc, oprócz szkoly. Nie tylko ja miałam rodzinne problemy. Weronika opowaidała mi, ze u niej w domu też nie jest najlepiej. Rodzice ciągle się kłucą. Zaczęli więcej pic.
Razem z Maryśką zaczęła wagarowac. Rodzice się nią wogóle nie przejmowali. Nauka od 1 gim. nie szła jej zbyt dobrze. Teraz jest jeszcze gorzej.
Też byłam kilka razy z Anitą i Kaśką na wagarach. Zdażało mi się nawet uciekac z ostatnich lekcji. Bo komu by sie chciało siedziec na nudnej plastyce czy technice ? No chyba, że tym wazeliniarzom. Niestety moje wagary i ucieczki wyszły na jaw. Mama gdy wróciła z wywiadówki do domu krzyczała na mnie. Zaraz miałam zakaz na komputer. Dobrze, że nie miałam kary na wychodzenie. Przez tydzień jednak gdy chciałam gdzieś wyjśc, rodzice sprawdzali czy odrobiłam lekcje i nauczyłam sie na następny dzień.
Zawsze jak mi się chciało, wychodziłam z Anita i Kaśką przejśc siepo mieście. Z Weroniką, mimo że siedzimy razem w ławce zadawałam sie tylko w szkole.
Kaśka była taka jak ja. Miałyśmy podobne zainteresowania i gusty. Anita była całkiem inna. Możnaby powiedziec, że nasze przeciwieństwo. Z kaśką wpadałysmy na różne głupie pomysły, ale Anicie sie one nie podobały dlatego często ich nie realizowałyśmy. Czasem wolałyśmy same, tylko we dwie połazic po mieście. I pewnego takiego wieczoru, gdy juz wracałyśmy do domu ok. godziny 21 zaczepiły nas dwie panienki. Krzyczały coś do nas, wyzywały. A Kaśka jak to Kaśka musiała im odpowiedziec. W końcu podeszły do nas. Chyba sie zdenerwowały.
- Macie cos do nas? - zapytała blondyna.
- Wy sie pierwsze zaczęłyście ! - powiedziała Kaśka
- Bo my możemy. Jestesmy na swojeje ulicy - powiedziała brunetka.
Czuc było od nich alkohol. Ledwo trzymałys ie na nogach. Dałabym im z 15 lat. Czyli mogły byc o rok starsze od nas. Pomalowane były jakby szły an jakąc dyskoteke, lub z niej wracały.
- Chodź Kaśka - powiedziałam, po czym zwróciłam sie do tamtych dziewczyn - dajcie nam spokój nie szukamy zaczepki.
- Ja mysle - odezwala sie blondyna.
- Nie pyskuj - oczywiście Kaśka nie przeżyłaby, jakby tego nie powiedziała.
Wtedy ta blondyna strzeliła jej w twarz. Kaśka ' miała świeczki w oczach', ale chciała pokazac, że tez jest kims i próbowała oddac. Zaczęły się szarpac. Z tą drugą, brunetką rozdzielałyśmy je. Wzięlam Kaśke za ramie chcąc się oddalic, ale blondynka krzykneła:
- Lepiej sie nie pokazujcie na tej ulicy!
- Nie bedziesz nam grozic - odkrzyknełam jej.
POdeszła do mnie i chciała mnie uderzyc, ale sie przewróciła. Pomróczała jeszcze cos pod nosem. Brunetka wydawała sie spokojniejsza. W szkole oczywiście opowiedziałaysmy o całej akcji. [...]
Weronika mówiła jak zwykle o jednym - o chłopakach. Wciąż próbuje znaleśc jakiegoś fajnego kolesia, ktory będzie z nią dłużej. Jej poprzednie związki nie trwały długo z tego co mówiła. Ona moze i ładna jes, ale charakter ma troche dziwny.
Kiedyś opowiadała mi, że jak była w pierwszej klasie podstawówki to nie przeszła. Trudno uwierzyc, ale to praeda. W drugim półroczu przeprowadziła się i zmieniła szkołe. Była z materiałem do tyłu, więc wychowawczyni ją nie przepuściła do nastepnej klasy.
Pod koniec roku bardziej zblizyłam sie do Weroniki i Maryśki, której nie za bardzo lubie.
Kaśka powiedziała, że przeprowadza sie do Wieliczki i nie będzie już chodziła z nami do 3 gimnazjum. Troche szkoda. Obiecała, że jeszcze przyjedzie do Przemyśla na tych wakacjach. [...]
Na tych wakacjach przez 2 tygodnie w lipcu byłam u ciotki na wsi. Robiłam rózne rzeczy. Przez cały sierpień wychodziłam z Maryską i Weroniką. Z Anita juz sie nie widywalam. Weronika powiedziała mi, że ona i maryśka zaczeły palic. Raz zaciągnełam sie jak Weronika dawała mi spróbowac, ale uznałam, że to nie dla mnie. Naszym ulubionym miejscem były betony za parkiem. Tam zawsze zbierała sie nasza ekipa. Nie chodzilo tam duzo ludzoi więc spokojnie mogliśmy robic co chcielismy. Raz urządziliśmy sobie tam ognisko na ktorym były napoje procentowe. Właśnie wtedy sie w to wciagnełam. Prawie kazdego dnia przesiadywałam z nimi. Nasz prowiant (jak to nazwalismy zeby sie nikt nie domyslił) nie piłam w duzych ilościach. Piłam tak by do domu dojśc w normalnym stanie, zeby rodzice noc nie podejrzewali.
Stałam sie bardziej wyluzowana. Mozana tez powiedziec, że pod wpływem Maryśki bardziej wredna. Ona własnie taka jest. Zachowywuje się jak chłopczyca. Niektórzy koledzy z naszej paczki bali sie jej.
Przyszedł w końcu ostatni rok w gimnazjum. Na poczatku roku chodziłam normalnie do skzoly. Pod koniec półrocza zaczełam wagarowac. Przychodziłam na lekcje kiedy mi się chciało, czyli 3 razy w ciągu dwóch tygodni. Niestety wychowawczyni zadzwoniła do moich rodziców. Przez pierwszy tydzien ferii niemoglam nigdzie wyjśc. Dopiero w drugim tygodniu rodzice sie zlitowali. Tato niestety wygłaszał mi długie kazania. Jednym uchem słuchałam drugim wypuszczałam.
On się chyba na mnie uwzią, bo zawsze gdy nie było posprzątane ja obrywałam. Miałam juz dośc takiego życcia. Czasami nawet myslałam, że Weronika lepiej ma. Zaraz zmieniłam zdanie, bo przeciez jej rodzice wogóle się nia nie zajmują. Jak sama mi mówiła ' wolą alkohol niż ją'. Czasami przepadała na cała noc. Jej rodzice nawet nie zauważali tego. Do szkoły chodziła rzadziej niz ja. Ale to do czasu. Zainteresowala się nią starsza siostra Baśka. Wzięła ja pod swoja opiekę, którą przyznał jej sąd. W drugim półroczu chodziła już normalnie do szkoły Wzięła się też troche za nauke. jak sie chce to się potrafi.
Ja też byłam kontrolowana przez rodziców. Zaczęłam chodzic do szkoły częściej. Za to spózniałam sie do domu. Czasem przychodziłam do domu na haju. afera była straszna.
- Jeszcze raz przyjdziesz do domu w tym stanie to pakuje twoje manele i pojdziesz sobie do kolezanek. A jak nie będzie cie do 22 to drzwi bedą zamkniete - mówił ojciec (...).
Gdzieś w połowie marcagdy siedziałam sama w domu robiąc zadzanie domowe z polskiego, usłyszałam hałas w kuchni. to był moj tato, upity. Podszedł do mnie i zrobił mi awanture.
- ja nie chce od obcych ludzi dowiadywac sie że pijesz alkohol zkolezankiami i kolegami, a później idziecie na miasto i krzyczycie cos do ludzi.
Mnie dosłownie zatkało. Próbowałam sie wytłumaczyc, ale nie dał mi dojśc do słowa.
- A jak zobacze,że palisz to bedzie z toba źle!!
- Przeciez ja nie pale.
- Mam świadków, którzy widzieli cie z koleżankami.
- Ja sobie moge palic, ale chyba pod piecem.
- Jak ty do mnie mówisz?
W tym momęcie chciał mnie uderzyc, ale sie odsunełam.
Później Sie jeszcze kłuciliśmy. kiedy chciałam wybiec z domu zatrzymywał mnie. pchał. Uratował mnie telefon, który zadzwonił do niego. Wtedy skorzystałam z okazji i wybiegłam. Poszłam na betony. Nie byo tam jeszcze nikogo, bo zawsze wszyscy zbierają się tu dopiero o 17. Usiadłam pod drzewem i użalałam się nad sobą. Myslałam o samobójśtwie. Nie miałam odwagi by to zrobic, choc powodów było mnustwo. I tak siedziałam samptnie przez prawie godzine. Po głowie chodziły mi slowa piosenki: 'Jednym okiem przyglądała się jakie to zycie brudne i złe, tak jak i inni miała nadzoieje, że kiedys wszystko poukłada się...'
Moje mysli przerwaly znajome glosy. Szli tu Weronika, Paweł i Jarek.
- Nikt o mnie nie pytał? - zapytałam.
- Twoj brat cie szuka - odpowiedziała Weronika.
- A co sie stalo? - zapytał Jarek.
- Uciekłam z domu, ale to długa historia.
- I co teraz zrobisz? - znów zapytał Jarek.
- Nie wiem jeszcze.
Wtedy przyszła Maryśka z moim bratem Rafałem.
- Chodź do domu - powiedział.
- Wole tu zostac.
- No chodż! - wziął mnie za ramie. Niestety musiałam wrócic do piekła. Myślałam sobie jak to będzie? Znowu tato sie na mnie wydrze. Trudno bedzie co musi byc.
Nie było jednak tak źle. Oczywiścierozmawaiłam z tatem na osobności. Ona jak zwykle wygłaszał długie kazanie. Wolałabym tu nie wracac, zostac tam niż to słuchac. Okropne (...).
Pewnego wieczoru ja, Weronika i Maryśka poszłyśmy przejśc sie po mieście. Długo chodziłyśmy bez celu. Gdy się troche sciemnilo, podzeszli do nas dwaj dilerzy narkotyków:
- Chcecie kupic bity? - zapytał jeden wyciągając działke.
- Tylko 10 zeta - dodał drugi.
Wzięłam do ręki, żeby pooglądac. chciałam im oddac ale zwiali. Okazało sie ze z drugiej strony ulicy idzie w naszym kierunku straz miejska.
- No fajnie - powiedzaiła Maryska.
Najpierw nas spisali, później wezwali policje.
- To nie nasze naprawde - próbowała tłumaczyc Weronika.
- Opowiecie o tym na komisariacie.
Przeszukali na s jeszcze, później zabrali na komisariat. Duzo ludzi sie tam zebrało i patrzylo na akcje. Tych dilerów tez złapali. Po Przesłuchaniu wyszły dwie wersje, nasza i ich. Przy nich nic nie znaleźli to wypuścili. Pewnie gdzies wyrzucili po drodze.
Wezwali naszych rodziców, tzn. moich i Maryski, bo weronika z siąstrą mieszka. Po rozmowie z nimi i pouczeniu nas, moglysmy wrócic do domu. Musiałam sie tłumaczyc rodzicom. Następnego dnia o całym zdarzeniu wiedzieli wszyscy nasi znajomi.
(...) Koło wieczora Poszłyśmy z Weroniką do jej rodziców. Powiedziała so nas rzebysmy poczekały przed kamienicą. Gdy wróciła do nas, Powiedziała, że jej ojciec pobił jej matke, a w domu jest pełno krwi. Od razu zadzwoniła do swojej siostry Darii, która mieszka za Przemyślem. Przyjechała po 30 min. Poszły do mieszkania. po chwili daria wróciła. Mówiła,ze jej ojciec chciał ja uderzyc. Była cała w nerwach.
Maryśka poszła pózniej po Weronike, która tam została.Bałyśmy sie, żeby jej nie uderzyl. Daria zadzwoniła po policję. Ta jak zwykle przyjechała po godzinie. Policjant podszedł do dari i zapytał kim jest sprawca pobicia.
- To mąż mojej zony - wszyscy w śmiech
- Co ty mówisz Daria? - poprawiła Weronika.
- Przepraszam to z nerwów, mąz mojej mamy.
- Prosze sie nie denerwowac i zaprowadzic do mieszkania
I poszli. Z Maryska siedziałysmy na schodach przed kamienicą.
- Chodź wsiadamy do kabaryny. przejedziemy sie po miescie - powiedziałam
- OK. Ja do przodu ty do tyłu.
- Yhy. Chciałoby sie.
Pózniej przyjechala karetka. Gdy sanitariusze i kierowca poszli do mieszkania rodziców Weroniki powiedziałam do Maryski.
- O! Karetką bedzie lepiej jeździc po miescie. Wsiadamy?
- Oczywiście. Zostawili specjalnie otwartą. Kluczyki w stacyjce.
Maryska chciała nawet zrobic mi fotke z komórki w srodku karetki, ale padła jej bateria.
Po chwili wyszli sanitariusze pogotowia z mama Weroniki. Jak ona strasznie wyglądała. Oczy podpuchniete, a pod nimi dwa since, które wyglądaly jakby sama je sobie namalowała. Ledwo szła. Musieli ją podtrzymac. (...)
Koniec kwietnia. Powoli zblizal sie koniec roku szkolnego. Chciałam poprawic oceny, by dostac sie pozniej do dobrej skzoly po gimnazjum. Zaczełam nawet prawie systematycznie chodzic na lekcje. Jak mi sie naprawde nie chciało to nie szłam.
Sobota, popoludnie. Mama poprosiła mnie bym posprzątała. Mi sie nie chciało, olewałam to do momentu gdy przyszedł tato. Najpierw zrobił mi awanture. Później czepiał sie mnie, ze jest nieposprzątane. Zaczełam sie z nim kłucic. Szarpał mna nawet. Powoli puszczały mi nerwy. Poźniej awanturowal sie o to, ze pije, ze jestem jeszcze za mloda itp.
- Jak coś sie nie podoba to sie wyprowadx!! - krzyczał
- Ale z ciebie ojciec. Wolałabym juz go nie miec.
- To sie wyprowadz!!
Krzyczał jeszcze coś do mnie, rzucal moimi ciuchami. Wybiegłam z domu. Poszłam na betony. Byla tam Weronika, Maryśka, Jarek, Paweł i łukasz.
- Co ci sie stało? - zapytala Weronika
- Uciekłam z domu - ledwo wydusiłam to z siebie. Opowoedzialam im poźniej dlaczego. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem.
- I gdzie ty teraz pójdziesz? - zapytala łukasz
- Albo do piekła albo do nieba. Ale chyba raczej do piekła bo do nieba samobojcow nie przyjmują.
- Weź nie żartuj - powiedziała Weronika.
Nie wzieli moich słow na poważnie. wiedzieli, ze zawsze jak miałam doła umiałam z niego wyjśc. Ale tym razem myslałam o tym powaznie.
- Chce byc sama -powiedziałam i odeszlam w strone parku. Pobłakałam sie troche. Usiadłam pod drzewem. Mysłałam jak to bedzie póxniej? Po głowie chodziły mi smutne piosenki happysadu. Moim ulubionym fragmentem i mottem stał sie '...chyba wiecej szczescia maja nie ci co sie rodzą lecz ci co umierają...'. łzy leciały mi cały czas. Nie miałam juz po co rzyc. Kazdy miał do mnie tylko pretensje. Takie zycie jak moje jest straszne. Zadawałam sobie pytanie: ' Po co stworzył mnie Bóg?? ' I znów po głowie przeszedł mi fragment piosenki: ' I nie wazne ze swiat na którym przyszło ci zyc lepszym wydawal sie byc...'
Usłyszałam z daleka głosy moich znajomych.
- Arleta nie rób tego!!
Nie chcialam by zdażyli mnie uratowac, bo boje sie zyc dalej, nie mam sily. Przylozyłam zyletke do pulsu lewej ręki : ' Teraz albo nigdy' - myslalam.
Patrzyłam jak krew kapała na moje spodnie, pózniej na ziemie.
- Arleta co ty zrobiłaś ?!! - krzyczała przerazona Weronika. Poleciały jej z oczu nawet łzy.
Widziałam jak moi przyjaciele stają nademna niewiedząc co robic.
Straciłam przytomnośc. karetka zjawiła sie po 20 min. Nie zdarzyli dojechac do szpitala. Było zapóźno na ratunek.
'... Teraz cieszy sie ze wszystko czego miała mniej nie jest potrzebne jej.
Teraz cieszy sie ze wszystko czego bała sie daleko od niej jest
Spij spokojnie piękna nananaj...'
happysad/ 'piękna'
P.s Zamierzam napisac to w innej wersji. Z narratorem, nie j/w w formie pamietnika bo mi sie za bardzo nie podoba i trochce pozmieniac. napiszcie czy ma to sens =] czy ksiazka sie przyjmie :wink: