Wśród nieprzebytych gąszczy lasów. Tam, gdzie panuje spokój i ład. Gdzie wiatr jest królem, a drzewa poddanymi jego, mieszkają istoty piękne, a ich wdzięk równych sobie na Ziemi nie nie ma. Są one ludem cichym i spokojnym, ceniącym sobie wolność, z bezgraniczną radością się wiążącą. Powiadają jedni, że człowiekowi umysł zamydlić tylko potrafią, aby potem, niczym zjawy, przejawiać się w ich nocnych koszmarach. Drudzy mówią, iż to człowiek popada w obłęd ich piękno ujrzawszy i hardość ducha zarazem. Jeszcze inni twierdzą, że jest to twór wybujałej ludzkiej wyobraźni, wrażliwej na rzeczy niedostępne. Przezywano je Driadami, gdyż tylko po lasach poruszać się mogły. Swoją obecność przejawiały w dni letniego przesilenia i zimowej przetni. Co z nimi, w okresie między bytem się dzieje, tegóż nikt nie wie i zgadnąć nie potrafi. Luboć na Ziemi jest jeden, który w lecie ową istotę zauważył. A byłem nim ja. Wyobraźcie sobie, iż pewnego ulewnego dnia, zatraciwszy widoczność (lało jak z cebra) na mych plecach poczułem dotyk czyichś rąk. Rąk równie ciepłych i delikatnych co pachnących. A pachniały one świeżym miodem i żywicą. Coś cudownego, rzec można. Nagle wokół mojego ciała wszędy było pełno tych istot. Wszystkie miały ciała smukłe i włosy złote, zaplecione w loki. Były nagie. Nic w tym dziwnego, gdyż dusze Driad nie były w żaden sposób przez zło skażone, więc wstydu przed sobą nie okazywały. Przyznam w szczerości, iż na widok tych ciał poczułem się niezręcznie. Lekki dreszczyk przebiegł po mym ciele. Ze względu na mój (bądź co bądź) młody wiek postanowiłem przymknąć powieki (czyniąc to z wielkim trudem i boleścią w sercu). I oddałem się ciepłu ich dłoni.
Kiedym się obudził, nie czułem już ociążałych, soczystych kropli deszczu na mym ciele. Odeszło w niepamięć również znużenie i zmęczenie. Niestety z tego bajecznego wątku mego życia zostałem niechętnie wyrwany.
- Brrrrruuummmm! - świsnął nad mym uchem samochód. Oto przyszedł pasterz po swą zagubioną owieczkę. Próbuję wstać, a tu co? Woda wszędy wkoło. Cóż uczynić? Nie potrafię pływać, o ja nieszczęsny! - mawiałem w myślach. Żaląc się usłyszałem cichą, słodką pieśń, bardzie przypominającą pojedyncze chichoty, niż całościowy otwór. Tylko tyle zeń zrozumiałem: " Ptaszek, hi, hi, hi, hi na jeziorku pływa. Agh, to nieszczęsna jego dola, że na Orlim gnieździe bywa"
- Podaj mi swą dłoń! - rzekł głos, skąd pochodzący nie wiedziałem, ale takie biło z niego piękno i szczerość, że nie w sposób tak po prostu było mu odmówić. Cóż zresztą lepszego mnie mogło sptkać? Podałem tedy rękę nicości, a ona ujęła ją i ku ogólnemu zdziwieniu przeprowadziła mnie bezpiecznie po martwej tafli jeziora, gdzie na brzegu przybrała widomą dla mych oczu postać, i przemówiła.
- Skończ, wędrowcze młody, z twoją nieufnością. Zaufaj pani naszej - Nicości. Ona w potrzebie nie opuści tonącego.- Spojrzałem w jej błękitne oczy, lecz zrazu upadłem, taki w nich bowiem sączył się blask.- Czegóż szukałeś w mojej duszy? Ona przed tobą, śmiertelniku, nie rozstąpi swych bram. Teraz, pozwól, zostawimy cię i ostrzegam, nie podążaj więcej wschodnimi krańcami Księżych Gór, ponieważ przyjdzie czas, kiedy smrody złych ludzi spenetrują tamte lasy i nie będzie tam bezpiecznie.
Lecz kimże jest podróżnik, żeglujący po rodzimej stronie życia? I czymże jest życie budowane na cudzych doświadczeniach?
4
równych sobie na Ziemi nie nie ma
Koleś młody, a na widok hordy nagich lasek zamyka oczy? Toż to sprzeczne z prawami natury!Ze względu na mój (bądź co bądź) młody wiek postanowiłem przymknąć powieki (czyniąc to z wielkim trudem i boleścią w sercu)
Żaląc się usłyszałem cichą, słodką pieśń, bardzie przypominającą pojedyncze chichoty, niż całościowy otwór
Łoboże. Stylizacja mnie niszczy. Nikt tak nie mówi! A jeżeli ktoś tak mówi, to nikt nie będzie chciał tego słuchać! Nie przesadzaj ze stylizacją, lepiej wszystko w zrozumiały sposób pokazać, a nie zmuszać czytelnika do zastanawiania się "o co, kuźwa, chodzi?"
Ja w tym nie widzę zamkniętej całości i chyba nie powinienem - w końcu to tylko kartka z dziennika. Ale wiesz co, Ollars? Wydaje mi się, że zaczynasz chwytać, o co chodzi. Powoli, jeszcze nie bardzo, ale wydaje mi się, że widzę postęp
Trzymaj się!
6
Właściwie pierwsze trzy zdanie mogłyby być jednym gdybyś zamiast kropek użył przecinków. Czytałoby się płynniej.
Co do całości - dużo błędów i te próby ni to staropolskiego, ni to baśniowego języka trochę Ci nie wyszłý. Wychodzi raczej zabawnie, jak nieudana rymowanka, ale możliwe, ze taki był Twój zamysł.
Na przyszłość Ci poradzę tak - nigdy nie śpiesz się z wklejeniem utworu. Poczekaj aż dojrzeje i kilka razy sprawdź, przeczytaj na głos, a wtedy sam usłyszysz jak to brzmi.
Powodzenia!
Co do całości - dużo błędów i te próby ni to staropolskiego, ni to baśniowego języka trochę Ci nie wyszłý. Wychodzi raczej zabawnie, jak nieudana rymowanka, ale możliwe, ze taki był Twój zamysł.
Na przyszłość Ci poradzę tak - nigdy nie śpiesz się z wklejeniem utworu. Poczekaj aż dojrzeje i kilka razy sprawdź, przeczytaj na głos, a wtedy sam usłyszysz jak to brzmi.
Powodzenia!
Optymista uważa, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.
7
Nieco wyrwane z kontekstu. ogólne zdziwienie? Jakie to? Czego dotyczył owy "ogólizm". Kto zdziwił się? W ogóle mi to nie pasuje...a ona ujęła ją i ku ogólnemu zdziwieniu przeprowadziła
Podoba mi się. Stylizacja na okres barokowy wyszła ci całkiem przyzwoicie i tylko w kilku momentach odczułem "niepełność" szyku przestawnego. Być może brakło tam odpowiednich wyrażeń, zwrotów, które przyozdobiły by tekst. Spójny, przyjemny tekst, w którym początek jest mocniejsza stroną. Na deser - zakończenie. Jakiś z niego piękny morał płynie - wie ten, co zobaczył, ale z kolei nie pasuje mi do całości. Że niby każdy musi wejść w las, doświadczyć tego na własnej skórze? Że przestroga, doświadczenie cudze są tylko pustymi słowami, a wspomina się je w chwili przeżycia ów doświadczenia? Jak to zestawić do Driad... nie mam zielonego pojęcia.
Poza tym, spodobało mi się (bardzo) sposób ukazania Driad i ich opis - skupiłeś sie na bohaterze, dając mojej fantazji sporo miejsca do popisu, dzięki czemu obraz stanął przed moimi oczami jak żywy - a to uważam, rzecz w pisaniu najważniejsza.