"Przerost formy nad treścią" [suspens/miniatura/sa

1
Niebo zdawało się trwać w letargu. Chmury rozpierzchły się równomiernie po stropie i zastygły w swych bajkowych formach. W powietrzu, czy na ziemi, nic nie wskazywało zbliżającego się fatum. A jednak coś czułem. Coś było nie tak. Dziewczyna stała obok mnie, rozglądając się niecierpliwie. Dziewczyna znajoma, o ślicznej, młodzieńczej twarzy, jakie zwykle goszczą na okładkach kolorowych gazet. Dziewczyna tragiczna, co czułem już wtedy, patrząc na płomienną czerwień jej szminki.

Wiatr zawiał gwałtownie, przeraźliwie. Odgarnął długie, ciemne włosy z delikatnego oblicza, odsłaniając przy tym zimne oczy. „Famme fatale”, cisnęło mi się na usta, wgryzało w mózg. Józia spod czwórki nieraz powtarzała mi: „z taką nie gadaj”. Zacisnąłem więc zęby, bo Józia wiedziała co mówi. Słowa były tu zbędne. Jej wzrok analizował okolicę, przesuwając się ku lewemu boku. Lodowate spojrzenie przebłysło tuż obok mojej głowy, niemal łamiąc mi żuchwę. Mordercza arytmetyka, jaka emanowała z tej optycznej uczty, przyprawiała mnie o dreszcze. Za czym ona się rozgląda? Czy ona chce...? Świat zdał się zamrzeć w bolesnym bezruchu, gdy zdałem sobie sprawę z jej zamiarów.

Spojrzałem przed siebie, z nieufnością i prozaiczną naiwnością zarazem. „Może to sen, może do końca się nie przebudziłem, lub nieświeża golonka zamroczyła mój umysł.”, łudziłem się sprawdzając raz jeszcze. Niestety, jednak się nie myliłem. Czerwony wartownik stał na baczność, prężąc swoje muskuły. Ona odwracając głowę na prawo, później znów na lewo, utwierdziła mnie w przekonaniu o swoich niecnych planach. A więc uczyni to, a czyniąc złamie wszelkie reguły. Zaburzy harmonię panującą w tym uniwersum. Szukałem chwili zawahania w jej ruchach, chwili wątpliwości. Nie było. Zadrżały mięśnie. Włosy zjeżyły się. Oderwała nogę od podłoża. Ruszyła...

Stopa zawisła w powietrzu zdawała się wędrować w nieskończoność. Świat pod nią zmieniał się niczym w dwubarwnym kalejdoskopie. Białe, czarne, białe i znów czarne. Wreszcie upadła. Spoczęła między dwoma białymi smugami namalowanymi na gruncie. Znów szukałem niepewności w jej ruchu. Liczyłem, jakże naiwnie, jakże dziecinnie, że zawróci. Bo przecież wartownik... Ale nic to nie dało, tak jak nic nie dały me błagalne myśli. Podjęła już decyzję, obrała ścieżkę. Przesunęła środek ciężkości, oderwała drugą stopę. Ruszyła, kolejny krok na przód. Dalej, wprost w otchłań nieprawości. Zmierzaj ku potępieniu. Spakowałaś już wszystkie grzechy na plecy i wędrujesz w stronę złudzeń, a sumienie zostawiłaś dawno w tyle.

Rozglądam się panicznie. Niemy krzyk przeszył powietrze. Czy nie słyszysz? To czerwony wartownik, choć nie ma ust, woła o porządek. Jego twarz, mimo że pozbawiona wyrazu, nakazuje się zatrzymać. Wokół było pusto. Ona uparcie wędrowała naprzód. Czerń, biel, czerń... Byleby jej ciała nie pożarła wina, byleby duszę nie wypalił występek.

Nim przekroczyła ostatni próg, me serce, rwące się do protestu, wreszcie zmusiło gardło do nieśmiałych słów.

- proszę pani...

Lecz nim skończyłem, jej już nie było. Zniknęła już za rogiem, oddaliła się ode mnie, od wartownika, od przeszłości. Wokoło było pusto. Żadnych ludzi, żadnych pojazdów. To jednak nie było w porządku. Przekroczyła to przejście, pomimo czerwonego światła.

- ...tak nie można...

2
Cha cha, a niech mnie. Komiczna sprawa, jeśli można tak to określić.
Przemiły fragmencik, w którym uderza przede wszystkim prostota sytuacji, pokazana w niesamowicie ciekawy sposób.

Jest taki moment, kiedy się zatrzymuję i pytam: autorze, o czym to jest?, ale wypiera go już następne zdanie. Świadczy to o tym, że musisz siąść i popracować nad detalami.

Ciekawy jest, czy nie nadjechał samochód?...

3
nic nie wskazywało zbliżającego się fatum
prawdą jest, że zegar wskazuje godzinę czwartą, a tak naprawdę robią to wskazówki zegara lub wyświetlacz cyfrowy, ale fatum... jak się wskazuje fatum? O! Popatrz! Tu!?
byleby duszę nie wypalił występek.
iskra wypala dziurę w drewnianej podłodze, ale nie wypala dziury w szybie żaroodpornej. Dopełniacz - biernik. Ukłon w stronę gramatyki.
Rozglądam się panicznie. Niemy krzyk przeszył powietrze. Czy nie słyszysz? To czerwony wartownik, choć nie ma ust, woła o porządek. Jego twarz, mimo że pozbawiona wyrazu, nakazuje się zatrzymać. Wokół było pusto. Ona uparcie wędrowała naprzód. Czerń, biel, czerń... Byleby jej ciała nie pożarła wina, byleby duszę nie wypalił występek.
w tak krótkim akapicie tak wiele czasowej niekonsekwencji, że nie wiadomo co, gdzie, kiedy i dlaczego.

Zdecydowanie najbardziej nie wiadomo dlaczego.

Nie podobało mi się.

4
Ach, racja. Nie skorygowałem tekstu (wrzuciłem zaraz po napisaniu) i stąd trochę błędów (jak widoczna tutaj niekonsekwencja czasu, czy "duszę zamiast duszy"). Przepraszam. Nie mniej jednak, nie jest to tutaj aż tak istotne.

W całym tekście nie ma "dlaczego?". Nawet "co?" jest tutaj trochę enigmatyczne i transcendentne. Sporo powtórzeń, trochę metafor. Spójrzcie na tytuł. Ten tekst to satyra i groteska, a jego głównym zadaniem jest wywołanie takiej
mountain_artist pisze:Cha cha, a niech mnie. Komiczna sprawa, jeśli można tak to określić.
reakcji. :) Z tego też powodu nie zakładam, że każdemu się spodoba. Ba, to wręcz wizja "jak nie należy pisać".
Miłego dnia

5
Sądziłem po tyule, że Twoim zamierzeniem była przesada, formalne rozpasanie, zalanie czytelnika nadmiarem środków stylistycznych. Samo w sobie nie jest to złe, o ile prowadzi do jakiegoś głębszego celu, jeśli w głębi barokowych zdobień kryje się jakaś prawda, odpowiedź na ważkie pytanie lub przewrotne objawienie. Niestety, nie znalazłem tu niczego takiego.
Zacisnąłem więc zęby, bo Józia wiedziała co mówi. Słowa były tu zbędne. Jej wzrok analizował okolicę, przesuwając się ku lewemu boku.
Można wnioskować, że chodzi o wzrok Józi.
Lodowate spojrzenie przebłysło tuż obok mojej głowy, niemal łamiąc mi żuchwę.
Dziwna niekonsekwencja. Rażąca niespójnością (światło - uderzenie), a hiperbola wręcz śmieszna, humorystyczna. Chyba nie chodziło Ci o to.
Spojrzałem przed siebie, z nieufnością i prozaiczną naiwnością zarazem.
Nad tym zastanowiłem się nieco dłużej. Nie uważam się za całkowitego głupola, lecz nie udało mi się rozgryźć prozaicznej naiwności.
prozaiczny
1. «zwykły i mało interesujący»
2. «pisany prozą»
Próbowałem rozmaitych tropów, ale w końcu poddałem się, stwierdzając, że zdanie to jest stylistycznie brzydkie, a semantycznie niezbyt nośne.

Dalej jest już tylko morze patosu. Co więcej, wrzucając wyjaśnienie na koniec (Przekroczyła to przejście, pomimo czerwonego światła.) odebrłeś czytelnikowi możliwość choćby krótkiego zastanowienia się nad tym, o co chodziło autorowi? Tekst stał się jeszcze bardziej trywialny, walnąłeś pięścią między oczy.

Ogólnie tekst wydał mi się niezbyt wyważony, zdecydowanie treść zbyt miałka w zestawieniu z formą. Nie spodobał mi się.
PS. Jeśli piszesz tak rozbuchane w formie rzeczy powinieneś bardzo wiele czasu i uwagi poświęcić korekcie. Przy tej formie granica między tekstem genialnym, a grafomańskim jest bardzo wąska.

6
Innymi słowy spodziewałeś się czegoś ambitnego? Jakże mylne nastawienie... Chodziło o przedstawienie jak najprostszej, błahej sytuacji sposobem bardziej nadającym się do wielkich rzeczy. Jak wspomniałem, natchnął mnie kącik złamanych piór Kresa, gdzie autor wyznaje, że forma jest znacznie ważniejsza od treści. To jest krzywe zwierciadło tych słów. Tekst w zamierzeniu miał być niewyważony, a treść miałka w zestawieniu z formą, a całość nieco groteskowo-satyryczna. :)

Hiperbola jak najbardziej miała być humorystyczna (no proszę Cię, tak głupi to ja nie jestem, żeby nieświadomie zestawiać światło z uderzeniem).

Z tą prozaitością faktycznie mnie poniosło. Już to poprawiłem. Inne błędy także poprawiłem. Dziękuję za ich wskazanie. Przyznam, że masz rację z ostatnim stwierdzeniem. Trzeba było siąść i wprowadzić korektę. Zawiniła jednak moja nadpobudliwość. Wybaczcie. Mogę wstawić jak coś tekst raz jeszcze.

A co do pisaniu o samym przejściu na końcu... Nie wiem, czy to tak naprawdę walenie pięścią... Cały tekst jest trochę dezorientujący, a chciałem na koniec rozwiać wszelkie wątpliwości. Muszę to przemyśleć bardziej.

Dziękuję wszystkim za rady i będę dalej pracował nad wszystkim.
Mam tylko dwa pytania. Do mountaina: co masz na myśli przez "siąść nad detalami"? Do wszystkich: Jak się czytało tekst?
Miłego dnia

7
Uważam, że na tym forum powinno się wprowadzić autorom ustawowy zakaz komentowania feedbacku tekstu. Gdy pozwala się na komentarze komentarzy, to tak naprawde do autora nie do końca docierają słowa weryfikatorów, bo zamiast skupić się na tym, jak ktoś inny widzi ich tekst, to skupiają się na tym, jak by tu wytłumaczyć weryfikatorom, co tak na prawdę autor miał na myśli. Tylko, że wtedy człowiek niewiele z tej weryfikacji wynosi. Zakaz komentowania jest stosowany często w innych sytuacjach. Np. trenerom umiejętności psycho społecznych nie pozwala się na komentowanie feedbacku usłyszanego od uczestników szkolenia. Maja go przyjąć i sie nad nim zastanowić. Komentowanie feedbacku spłyca cały przekaz i powoduje, że komentarz prześlizbuje się po autorze i nie zostaje na dłużej, nie daje mu nic do myślenia.

Przecież jeśli tekst wymaga odautorskiego komentarza, tzn. że najważniejsze treści nie zostały w nim przedstawione w taki sposób, w jaki autor chciał to zrobić, a więc tekst nie poszedł po myśli autora. Cel nie został osiągnięty, albo został - całkowicie odwrotny, jak w tym przypadku.

Jeśli kilka osób wzięła ten tekst na poważnie, a intencją autora było napisanie niepoważnego i przerysowanego opowiadania, tzn. że się mu nie udało. Koniec. Kropka. Przyjąć komentarz w ciuszy i spokoju, niech pracuje w psychice. Wtedy będzie działać.

To jest mój postulat na tym forum: Zabronić autorom komentowania feedbacku, jaki przeczytają pod swoim tekstem!

8
padaPada, to nie jest odpowiednie miejsce do składania takich propozycji.
W każdym bądź razie przyznam Ci rację, jeśli: a) komentowanie komentarzy będzie złośliwe; b) autor będzie natrętnym gburem; c) komentarze te nic nie wniosą.
Tymczasem wywiązuje nam się dyskusja na temat. Takie moje zdanie. Jasne - Maladrill może poczuć się nieswojo czytając o błędnej interpretacji, jaką podjął. Ale jeśli będzie to godziło w jego osobę, z całą pewnością napomknie.

Ujął bym to w krótkie zdanie: co dobre dla tekstu, dobre dla autora; a co dobre dla autora, dobre dla czytelnika.

Prawdę powiedziawszy ludzka złośliwość nie zna granic. Od zawsze.
Odchodząc, pozostawię przesłanie iście niepodległościowe (cokolwiek to znaczy).

"Jeśli dyskusja dotyczy konkretnego i wytyczonego tematu - dyskutujmy. Jeśli nie interpretujemy w sposób, jaki powinniśmy - pozwólmy autorowi sprowadzić nas na właściwe szlaki. To nie jest totalitaryzm. Poza tym, każdy ma prawo do obrony (w tym wypadku nikt nikogo nie atakuje, nikt nie jest złośliwy)".

Nie ma powodu do spięć. Ludzie miłujmy się! :D

9
"padaPada, to nie jest odpowiednie miejsce do składania takich propozycji. "

wiem, dlatego założyłem taki watek na innym panelu, a moderatów prosze o skasowanie mojego posta z tego temtu

10
przesuwając się ku lewemu boku
Bokowi
Stopa zawisła w powietrzu zdawała się wędrować w nieskończoność
Logika mówi mi: jak zawisła, to nie mogła wędrować
Rozglądam się panicznie. Niemy krzyk przeszył powietrze
Czas

Niezła rzecz. Obawiam się, że trochę hermetyczna, bo to jest raczej przestroga dla piszących - reszty może to nie śmieszyć. Ale ja mówię, że mi się podoba, tylko nie pisz tak więcej, bo mógłbym tego nie znieść
Właśnie taki jest problem, że często zdarza się, że czytam coś takiego, ale nie mam pojęcia za cholerę, co też autor opisuje. Inaczej jest w tym przypadku, bo tak można opisać wszystko, nawet przechodzenie na czerwonym świetle. NIE RÓBCIE TEGO

Dla mnie super

Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”