Vallach von Yegrison

1
Moje now opowiadanie mam nadzieje, że lepsze niż popszednie:) Znowu fantasty mi wyszło... Ale trudno sie mówi.



Vallach von Yegrison



Ze snu wyrwał mnie szelest liści. Kiedy otworzyłem oczy stwierdziłem, że znajduje się na małej polance, pośrodku, której znajdowała się studnia. Pamiętałem, że kładłem się spać w łóżku w moim domu i właściwie nic więcej. Powoli się podniosłem i stwierdziłem, że mam na sobie jeansy i skórzaną kurtkę a z tego, co pamiętałem kładłem się spać w piżamie. Rozejrzałem się uważnie po polance, i ujrzałem na ziemi żelazny wisiorek, na którym zawieszone było coś przypominające rybią twarz o wielkiej ilości macek. Kiedy dotknąłem wisiorka, wydawało mi się przez chwile, że poczułem ostry rybi smród. Podniosłem go i przyjrzałem się mu dokładniej. Twarz przedstawiona na zawieszce była bardzo dokładnie odwzorowana i wyglądało, na że wisiorek jest bardzo stary. Postanowiłem, że wezmę go ze sobą i schowałem do kieszeni. Pomyślałem, że warto by sprawdzić, co to za las i wszedłem miedzy drzewa otaczające polankę. Las nie był gęsty i bez problemów ruszyłem przez siebie.

Po paru godzinach marszu zmęczyłem się i chciało mi się pić. Kiedy miałem zamiar się zatrzymać z gęstwiny znajdującej się przede mną wybiegł dzik. Był wielki, miał strasznie długie kły a jego sierść była brudna i poplamiona krwią. Pędził wprost na mnie, a jego przekrwione ślepia wprawiały w przerażenie, niewiele myśląc rzuciłem się do ucieczki. Biegnąc, obejrzałem się za siebie i stwierdziłem, że dzika nie ma. Zaskoczony usiadłem na ziemi. Kiedy trochę odpocząłem, zacząłem przyglądać się wisiorkowi, który wyjąłem z kieszeni. Wtedy zacząłem sobie przypominać, co się działo zanim się tu znalazłem.

„ Wracam ze szkoły do domu, kiedy przechodzę koło lasu zza kępy krzaków na drogę wychodzi osobnik odziany w długi ciemno niebieski habit. Na głowie ma kaptur, który przysłania twarz, i widać tylko jego długą brodę. Po wyjściu na drogę stoi przez chwilę i mi się przygląda, nagle zaczyna coś szeptać. Niewiedząc czemu podchodzę do niego i przysłuchuję się temu, co do mnie mówi. Jego słowa wprawiają mnie w półsen… Następnie pamiętam jak mówię – Tak Panie. I ruszam do domu. Kiedy już tam jestem mówię mojej mamie, że bardzo źle się czuję. I zaraz kładę się do łóżka spać.”

Powoli zaczynałem się już domyślać jak się tutaj znalazłem, na pewno za sprawą człowieka w habicie. Zacząłem tęsknic za domem i rodziną. Powoli wstałem i ruszyłem dalej w las mając zamiar wyjść stąd jak najszybciej.

Po paru godzinach wędrówki natknąłem się na mały stawik, szybko podszedłem do niego i zacząłem pić wodę. Kiedy piłem zauważyłem, że na dnie błyszczy się jakiś podłużny kształt. Sięgnąłem po niego, i wyciągnąłem z wody krótki miecz. Był krótki, rękojeść nie była zdobiona i lekko zaśniedziała a na jego ostrzu widniał napis:

”Może ci się przydać. Pamiętaj bez naładowanego medalionu nie wrócisz do swojego świata. Pozdrawiam Vallach von Yegrison”

Kiedy czytałem ten napis po raz drugi zaczął , znikać. Po paru sekundach wogóle go nie było widać. Postanowiłem, że dzisiaj już nie będę wędrował, ponieważ byłem strasznie zmęczony. Położyłem się spać.

Następnego ranka wstałem bardzo wczesanie i za pomocą sznurka, który znalazłem w kieszeni, przymocowałem miecz przy pasie. I nie czekając długo wyruszyłem w dalszą wędrówkę przez las.

Kiedy tak przedzierałem się przez coraz gęstszy las, jedna z wielu dziwnych roślin, które znajdowały się w gęstwinie, otworzyła swój wielki kwiat (roślina mogła mieć około metra) i moim oczom ukazały się miliony małych ostrych zębów. Kwiat ten rzucił się na mnie i uderzył mnie łodygą, siła ciosu przewróciła mnie na ziemię. Kiedy wstałem roślina zaatakowała swoja straszną paszczą, i ugryzła mnie w rękę. śmiertelnie przerażony, wolną ręką wyciągnąłem miecz i rozciąłem nim łodygę rośliny przepoławiając ją. Po chwili zacząłem czuć skaleczenia na ręce, na całe szczęście nie były głębokie. Kiedy przedzierałem się przez krzaki spotkałem jeszcze kilka takich roślin i za każdym razem je zniszczyłem.

Po paru godzinach marszu przez chaszcze wyszedłem na bardzo dużą polanę, na której znajdował się staw. Podszedłem do wody i zauważyłem, że z środka jeziora zaczyna się wynurzać jakaś postać. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że postać wygląda tak jak ta na medalionie tylko jest dużo większa. Od postaci aż promieniowała dziwna moc, pod jej wpływem przyklękałem na jedno kolano i opuściłem głowę. Mój miecz momentalnie pokryła rdza i po paru sekundach rozpadł się w pył. Wsunąłem rękę do kieszeni i wyciągnąłem medalion. Poczułem jak moje usta zaczęły szeptać

- Mój pan błaga Ciebie O Wielki Nargholtepie abyś łaskawie naładował jego medalion cząstką swej mocy.

Zobaczyłem jak medalion zaczął się unosić w powietrzu a dokoła niego pojawiły dziwne kolorowe obłoczki, po chwili medalion opadł z powrotem na moją rękę. Włożyłem go do kieszeni i poczułem, że zaczynam zasypiać.

Obudziłem się w moim łóżku, z samego rana. Po sprawdzeniu na zegarku, że jest piata piętnaście, z ulgą stwierdziłem, że to musiał być tylko zły sen. Wiedziałem, że dzisiaj nie zasnę wiec podniosłem się z łóżka i w tedy z przerażeniem stwierdziłem, że mam na sobie jeansy i skórzaną kurtkę, a w ręce kurczowo ściskam medalion z rybia głową…





[/i]
Memento mori!

2
Sięgnąłem po niego, i wyciągnąłem z wody krótki miecz. Był krótki...


Ogólnie nawet fajne. :wink:
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

3
Brzmi to jak streszczenie jakiejś sesji RPG. Gdzie połębienie postaci? Niby narracja pierwszoosobowa, a bohater tylko streszcza swoje działania, kompletnie beznamiętnie. Gdzie emocje? Nic a nic mnie to nie rusza. Nawe najciekawsza fabuła, opowiedziana w ten nijaki sposób, nie ma prawa nikogo zainteresować. Skoncentruj się bardziej nad postaciami niż nad akcją, taka moja mała rada 8)
[img]http://server.jassmedia.net/tutona/baner7s.png[/img]

Re: Vallach von Yegrison

4
rybią twarz o wielkiej ilości macek.
Od kiedy rybki maja twarze?! I to do tego z mackami;)Czy moze chodzilo o jakas twarz, ktora wygladem przepominala rybe?albo jej pyszczek?




Zaskoczony usiadłem na ziemi.


Usiadl z zaskoczenia na ziemie?;) Po co?Czy ze zmeczenia>?






Po paru godzinach wędrówki
Powtarzasz sie,wczesniej bylo po kilku godzinach marszu...
Sięgnąłem po niego, i wyciągnąłem z wody krótki miecz. Był krótki,
Nie wspomnę o tym krotkim mieczu, bo juz ktos o tym napisal, ale chce sie spytac jak maly byl ten staw, ze na dnie lezal miecz, a on tak po prostu po niego siegnal,tak na metr na przyklad;)


otworzyła swój wielki kwiat (roślina mogła mieć około metra)
nie ,nie ,nie ,ale to moje prywatne odczucia, bledu brak




Kwiat ten rzucił się na mnie i uderzył mnie łodygą,
Kwiat teoretycznie mogl sie rzucic, ale nie mogl uderzyc lodyga, bo ona jest raczej nieruchoma,


rozciąłem nim łodygę rośliny przepoławiając ją.
Niepotrzebne powtarzanie, przepalawianie czegos to synonim rozcinania
Po chwili zacząłem czuć skaleczenia na ręce,






Hm.........Cos tu zgrzyta.




Po paru godzinach marszu przez chaszcze wyszedłem na bardzo dużą polanę, na której znajdował się staw
.

Nie dosc ,ze pojawia sie znowu kilkugodzinny marsz, to znwou bohater wychodzi na polane i widzi....staw. Co za niespodzianka!P





Wiecej, wiekszy bledow , nie znalazlam.Jesli chodzi o moja prywatna opinie w 100% zgadzam sie z przemówczynia.
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz

z moim bólem - jak boli

Ciebie Twój człowiek."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”