Był sobie świat, piękny jak mało który, wypieczony w piecu słońca, przyrumieniony popołudniowym żarem, chrupki od promieni-płomieni, na czerstwym gruncie usadowiony, że aż się żyć a śpiewać chciało. Mieszkał na tym świecie mały ludek, co nie z kości i muskułów, a z ciasta i skórki miał swoje ciało. Siedział on na swojej wiosce, śmiejąc się i bawiąc, trosk ani łez nie znając.
Były tam chleby-rodzice i chlebowe dzieci, pieczone domki i chrupkie dachówki, drzewa i mosty, trawa i huśtawki – wszystko jak i u nas, ale z ciasta i skórki (bo bez skórki chleba upiec się nie da, choćby się kto nie wiem jak wytężał). Żyła tak sobie wioska, w dzień śmiechem, wieczorem śpiewem, a w nocy chrapaniem dźwięcząc, aż miło.
Bawiły się chlebki w chrupanego, w czerstwego niedźwiedzia i w wiele innych zabaw, przy których tyle było skakania, że aż im się piętki przecierały.
Ale nie trwała wiecznie muzyka szczęśliwości w uszach mieszkańców, bo oto pewnego dnia coś łupnęło, coś chrupnęło i wioska zaczęła trzeszczeć. Skórki spękały, a niektórzy to i okruszki wokół siebie rozrzucali, pędząc po okrągłym placyku od chatki do chatki, aby sprawdzić, czy i sąsiadom się przypadkiem źle nie dzieje.
A źle się działo! Tu i ówdzie domy objęło trzeszczenie, dachówki się łamały, na głowy ludkom-chlebkom spadając. Ściany jęły się kruszyć, jak farba, gdy się ze swojego miejsca złośliwie złuszcza. Sam ludek też chrupał i twardniał, a babce Chałce jak z ręki robótka kruszonkowa wypadła, to w drobny maczek się zmieniła, co rozbiegł się po całej podłodze, między deski wlazł i ani myślał wrócić! Sama babka już się nawet schylić po niego nie mogła, zawołała więc małego Połóweczka, żeby jej choć druty podniósł.
Połóweczek wpadł do pokoju, a kiedy zobaczył, co się babce stało, krzyknął brzydko: „Do chrupnia!”, bo mu aż sezam na głowie dęba stanął. Oto stara Chałka siedziała na fotelu, sztywna całkiem, pod nią leżały połamane druty do dziergania, a robótka, ścieg po ściegu stająca się szaliczkiem, leżała na podłodze porozbijana na więcej części niż wielkie puzzle Taty liczyły kawałków. I byłby tak stał z otwartą buzią do wieczora, gdyby mu dachówka na głowę nie spadła. Podskoczył na miejscu jak ugryziony, babce do rąk druty zniszczone wcisnął, napiętce się obrócił i po rodziców pogonił, aż się za nim kruszyło.
Kiedy do Taty dotarł, okazało się, że ten już wiedział, co się święci – bo Tato zawsze wie – i był w trakcie zwoływania zebrania w Bardzo Ważnej Sprawie. Połóweczek wiedział, że takie Sprawy zwłoki nie cierpią, wszedł więc na drzewo, skąd miał wyśmienity widok na plac pośrodku wioski, gdzie powoli zbierali się dorośli.
Kiedy słonce ześliznęło się nad horyzont i dopiekało znad niego ostatnimi promykami-płomykami, plac był już pełen. Tato wstąpił na podwyższenie, z którego wyrastał totem Łopaty Piekarza, wziął głęboki wdech i powiedział:
- Chleby i chlebki! Spotkała nas wielka tragedia, co sami zauważyliście! Nasze domy się rozsypują, podłogi kruszą się nam pod stopami, drzewom łamią się gałęzie!
W tym momencie Połóweczek popatrzył niepewnie po sobie, a potem przeniósł wzrok na drzewo, na którym siedział. Nagle jego konary wydały mu się o wiele mniej pewnym schronieniem. Tato zaś nie przerywał.
- Najgorsze jednak jest to, co dzieje się z nami! Nie ruszamy się już tak sprężyście, pęka na nas skórka, odpryskuje sezam…
- I mak! – krzyknął Pan Okrągły, niski a szeroki, z nosem upstrzonym makowymi piegami.
- Tak, to prawda – kontynuował Tato, zerknąwszy na Pana Okrągłego. – Jest w nas coraz mniej miękkiego ciasta i boję się, że jest tak, jak przepowiadał Szaman!
Na dźwięk tych słów przez tłum przeszła fala szmeru. Chleby przeniknął strach. Tu i ówdzie dały się słyszeć głosy: „Nie, tak być nie może!”, „To tylko bajdy stare!”, „Biada nam, chleby!”. Tato jednak uciszył tłum mroźnym spojrzeniem i wykrzyknął to słowo, którego wszyscy trwożni byli zmienić z myśli mrocznej w dźwięk.
- Sczerstwiejemy!
Teraz dopiero zaczęły się lamenty i płacze, jęki i błagania, krzyki i złorzeczenia, wszystko, co najgorsze, a tak kręcili się, biegali, skakali ze złości a gotowali w sobie, że się zdawało, jakby cały plac nagle oszalał i miotać we wszystkie strony naraz zaczął. Połóweczek zaś tak się zapamiętał w obserwowaniu chlebów, że nie dosłyszał, jak zaczyna pod nim trzeszczeć gałąź.
Tłum wciąż burzył się i grzmiał po tym jednym słowie, a krzyki jego narastały, że wydawało się Tacie, że nie da się już go uciszyć, a tym bardziej rozwiązania problemu szukać. I tracił już nadzieję na spokój ostatnią, gdy spośród cieni między drzewami, z lasu za najdalszym skrajem wioski wynurzył się kształt mroczny jakiś i jął powoli zbliżać się do placu, jakby lekko kuśtykając.
Był to bowiem stary i czerstwy Precel, na którym nie było już widać żadnych oznak dawnej świeżości. Już ani kawałeczek jego nie lśnił tak, jak to błyszczą precle za młodu, powykruszały się też wszystkie jego ziarnka maku, a zasuszony był tak, że wystarczyło, by jakaś myśl przebiegła sploty jego głowy, a już coś chrupało, trzeszczało i kruszyło się. A że myślał Precel bardzo, bardzo dużo i często, cały był spękany i cudem chyba w jednym kawałku się trzymał.
Parł więc Precel do przodu, podpierając się na swej niezwykłej lasce, co ją podobno kiedyś z dalekiego kraju był przywiózł, z żytniej maki uczynionej a czarnej jak środek nocy. Jakimś sposobem niemożliwym posłyszeli ludzie jego skrzypiący chód, który żadną miarą nie mógł być głośniejszy od rwetesu na placu panującego. Mniejsza o to, grunt, że ucichli, i jak starzec w krąg wchodził, cisza trwała nad wioską jak makiem zasiał – tylko trzeszczały kolana Precla, zmęczone życiem długim.
Potoczył stary po obecnych wzrokiem, głową pokiwał, coś do siebie mamrocząc, laską na Tatę wskazał, który spod totemu zstąpił, sam jego miejsce zajął i rozkazał ognisko wzniecić, jako że słońce już niemal zaszło i pomroka świat ogarniała. Takoż płomienie zaraz zaczęły tańczyć i rozświetliły twarz Precla, który pogrzebał laską w płonących polanach, westchnął głęboko i rozpoczął swą opowieść.
Chleb (tytuł roboczy) - baśń
1(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.