Ad vitam aeternam

1
Szłam chodnikiem, potrącana przez innych przechodniów, a obraz miasta zamazywały mi łzy mieszające się z deszczem. Nogi same zaprowadziły mnie na tamto osiedle. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam z kimś porozmawiać! Albo przynajmniej komuś się wypłakać…
- Tak? – usłyszałam w domofonie jego głos i zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno.
- Janek… Janek, to ja. Milena. Mogę?
Po drugiej stronie zapanowała dziwnie niepokojąca cisza, ale w końcu:
- Wejdź. – usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i mocno pchnęłam drzwi.
Nacisnęłam guzik windy i czekałam oparta o ścianę. Kręciło mi się w głowie i było mi już naprawdę niedobrze.
- No i co? – spojrzałam na wciąż zamknięte drzwi – ty też przeciwko mnie?
Chcąc nie chcąc nieco chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę schodów. W połowie drogi przestałam liczyć piętra i w pewnym momencie stanęłam na klatce kompletnie zdezorientowana.
- Przepraszam, czy pani się dobrze czuje? – po chwili minęła mnie starsza kobieta z psem – Pomóc pani?
- Nie. Nie, dziękuję.
- Na pewno?
- Na pewno. Przepraszam, które to piętro? – zapytałam, gdy już miała odchodzić
- Piąte, proszę pani. – odparła, mijając mnie z niechętnym już wyrazem twarzy.
Tak, wiedziałam, co sobie pomyślała. Pijaczka, może już nawet alkoholiczka, narkomanka albo jakieś inne zło. One wszystkie tak myślą. I poza tym kompletnie nie mają pojęcia, co czuje taka osoba. Co ją skłoniło do tego, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Ba, one nawet nie chcą tego wiedzieć. Nie obchodzą ich nasze historie. Historie ludzi, takich jak ja…
Oparłam się o ścianę i nacisnęłam dzwonek. Czekałam dłuższą chwilę i już przez moment zwątpiłam, że mi otworzy. Usłyszałam jednak chrzęst klucza i w drzwiach stanął Janek.
- Milena.
- Dobry wieczór.
- Dobry… No, nie powiedziałbym – przyjrzał mi się – Wejdź, nie stój tak.
Przekroczyłam próg i stanęłam w jego ciepłym korytarzu z jasnymi ścianami i ciemnoczerwonym dywanem. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszak. Buty ustawiłam pod lustrem i spojrzałam wyczekująco na gospodarza.
- Piłaś – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Wiesz, ja…
- Piłaś. Czuć na kilometr. Milena, czy ty możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
- Ależ nic takiego. Po prostu znów mi się wszystko wali na głowę…
Janek westchnął i zaprowadził mnie do dużego pokoju.
- Siadaj – wskazał na kanapę – Zrobię ci herbaty – skierował się w stronę kuchni.
- Jesteś aniołem… - ułożyłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Nie wiem, kiedy zasnęłam. Jednak sen miałam niespokojny, płytki. Prześladowały mnie wizje wydarzeń ostatnich dni i na końcu pojawiła się ta z firmowej imprezy.
- Jak rozumiesz, nasza umowa ulega… hmn… no jest po prostu nieaktualna…
- Ale szefie… czy nie moglibyśmy…
- Nie. Moja decyzja jest ostateczna.
- Milena. Mama miała rację. Ty nie nadajesz się do niczego.
- Nie, to nie tak. Marianna! Marianna!
- Marianna! – nagle rozgniewana twarz mojej siostry znikła. Pojawił się pokój wypełniony słonecznym blaskiem, który aż raził w oczy.
- Dzień dobry. Już myślałem, że zamierzasz przespać taki piękny dzień – z kuchni wychylił się Janek – Kawy?
- Tak, obowiązkowo. Która jest godzina?
- Minęła dziewiąta.
- O Boże! – gwałtownie usiadłam na łóżku, aż zakręciło mi się w głowie.
Janek stanął w drzwiach i popatrzył na mnie.
- Więc dlaczego ja nie jestem w biurze? – jęknęłam zrozpaczona.
- Nie wiem – wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś za okno – Nie wiem. Może dlatego, że dziś jest sobota?
Odetchnęłam głęboko i opadłam z powrotem na poduszkę. Zamknęłam oczy i próbowałam znowu zasnąć. Tym razem snem wolnym od tych wizji i wolnym od zmartwień.

2
Początek i już taka sztampa. Nie mogę, kiedy teksty zaczynają się od "szła/siedziała", "dzień/noc/pogoda była taka a taka" albo "obudził się..."
mique pisze:One wszystkie tak myślą. I poza tym kompletnie nie mają pojęcia, co czuje taka osoba.
One - kto konkretnie? Mieszkanki bloku? Czy starsze kobiety ogółem?

Opis snu nie trzyma się kupy. Jest jakiś dialog, w którym nie wiadomo, kto co mówi, a potem ni z gruchy, ni z pietruchy wzmianka o siostrze. Może gdyby został goły dialog, to ta niezrozumiałość pozostałaby tam z założenia, ale skoro już zaczęłaś wyjaśnienia, to przydałoby się ich więcej.
mique pisze:- Nie wiem – wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś za okno – Nie wiem. Może dlatego, że dziś jest sobota?
A gdyby był piątek, to czy Janek wyciągnąłby ją z łóżka i wyprawił do pracy? Powinien raczej odpowiedzieć: "może dlatego, że uwaliłaś się jak świnia?"

Dziewczyna ma ewidentnie kaca, i to moralnego, a poza tym jest nijaka. To dopiero fragment historii, ale w nim właśnie pasowałoby coś więcej, kim jest Janek albo jakiś opis szefa.
Dla mnie to takie sobie.
Pozdrawiam:)

3
mique pisze:Szłam chodnikiem, potrącana przez innych przechodniów, a obraz miasta zamazywały mi łzy mieszające się z deszczem. Nogi same zaprowadziły mnie na tamto osiedle. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam z kimś porozmawiać! Albo przynajmniej komuś się wypłakać…
Mi, mnie, miałam, musiałem.
Nie tak! Ostatnie zdanie niech będzie Ci wskazówką. Unikaj nadmiarów zaimków, bo przesadne stosowanie bardziej ucznia podstawówki nie pisarza z Ciebie czyni.
mique pisze:Po drugiej stronie zapanowała dziwnie niepokojąca cisza, ale w końcu:
Ale w końcu co? Uściślij.
mique pisze:- 1.Wejdź. – usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i mocno pchnęłam drzwi.
Nacisnęłam guzik windy i czekałam oparta o ścianę. Kręciło mi się w głowie i było mi już naprawdę niedobrze.
- No i co? 2.– spojrzałam na wciąż zamknięte drzwi – ty też przeciwko mnie?
Źle zapisujesz dialogi. Należy się grzywna. Przecież na forum jest wątek o tym, jak unikać schematycznych błędów.

"- Wejdź. - Usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i mocno pchnęłam drzwi".
"- No i co? - Spojrzałam na wciąż zamknięte drzwi. - Ty też... "
albo:
"- No i co - spojrzała na wciąż zamknięte drzwi - ty też..."
mique pisze:hcąc nie chcąc nieco chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę schodów. W połowie drogi przestałam liczyć piętra i w pewnym momencie stanęłam na klatce kompletnie zdezorientowana.
Das Interpunkcja!
mique pisze:Tak, wiedziałam, co sobie pomyślała. Pijaczka, może już nawet alkoholiczka, narkomanka albo jakieś inne zło. One wszystkie tak myślą. I poza tym kompletnie nie mają pojęcia, co czuje taka osoba. Co ją skłoniło do tego, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Ba, one nawet nie chcą tego wiedzieć. Nie obchodzą ich nasze historie. Historie ludzi, takich jak ja…
Oddziel myśli bohaterki od myśli tej przemiłej pani.
mique pisze:- Jesteś aniołem… - ułożyłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Nie wiem, kiedy zasnęłam. Jednak sen miałam niespokojny, płytki. Prześladowały mnie wizje wydarzeń ostatnich dni i na końcu pojawiła się ta z firmowej imprezy.
- Jak rozumiesz, nasza umowa ulega… hmn… no jest po prostu nieaktualna…
- Ale szefie… czy nie moglibyśmy…
- Nie. Moja decyzja jest ostateczna.
- Milena. Mama miała rację. Ty nie nadajesz się do niczego.
- Nie, to nie tak. Marianna! Marianna!
- Marianna! – nagle rozgniewana twarz mojej siostry znikła. Pojawił się pokój wypełniony słonecznym blaskiem, który aż raził w oczy.
- Dzień dobry. Już myślałem, że zamierzasz przespać taki piękny dzień – z kuchni wychylił się Janek – Kawy?
Zbyt krótki ten sen. Wiele do treści nie wniosłaś.
mique pisze:Szłam chodnikiem, potrącana przez innych przechodniów, a obraz miasta zamazywały mi łzy mieszające się z deszczem. Nogi same zaprowadziły mnie na tamto osiedle. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam z kimś porozmawiać! Albo przynajmniej komuś się wypłakać (...)
Odetchnęłam głęboko i opadłam z powrotem na poduszkę. Zamknęłam oczy i próbowałam znowu zasnąć. Tym razem snem wolnym od tych wizji i wolnym od zmartwień.
Roztargniona dziewuszka, latająca to na lewo, to na prawo, zupełnie bez celu, zmartwiona, otumaniona, przecinająca przedostatni sznurek kontaktu ze światem. Tylko to trzyma tekst. Reszta jest do bani. Oczywiście źle mówię. Jest to coś, ale to coś, to coś z niższej półki. Z tej prawie całkiem przy podłodze.

4
Przeczytałam uważnie, dwukrotnie, bo jestem zmęczona i myślałam, że coś zgubiłam, nie zrozumiałam. Muszę jednak przyznać, że za drugim razem wyszło na to samo. Nie wiem co się dzieje w tej opowieści.
Dziewczyna idzie nieco wstawiona ulicą i beczy. To jasne. Szuka pomocy u Janka. jasne.
Gubi się na klatce schodowej, no możliwe, jeśli się porządnie narąbała. Ale w tym pijanym zwidzie ma wiele głębokich myśli o niesprawiedliwości starszych pań, oskarżających wszystko i wszystkich o niemoralne prowadzenie. Nie pasuje mi. Zbyt mądre, jak na kogoś tak wstawionego, że za chwilę mu się film urwie. Ale co tam... Może ta panna tak ma, że nachodzi ją na rozważania moralno-filozof-nijakie po pijaku. Ok, połowa ludzkości tak ma. Niech będzie.
Wchodzi do gościa, słucha wymówek, siada i ...... co się dzieje dalej to już nie ogarniam. Sen? Film się urywa? Kto, co z kim i dlaczego? Kim jest Janek, skąd nagle siostra, szef jakiś... Rozwiń ten sen, dodaj parę obrazów, opisz je dokładniej, namaluj coś, choćby i nielogicznie, jak to bywa we śnie. Bo to jest porwane, za mało snu, żeby cokolwiek zrozumieć.

Wiem, że to fragment, więc nie sposób ogarnąć całości i znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. Wolę czytać dłuższe kawałki, a najlepiej całe rozdziały, bo wtedy dopiero widać, o co chodzi, czy to ma sens.

Zdecydowanie wyrzuciłabym te łzy i deszcz. Niech łzy mieszają się ze smarami, nie kroplami deszczu. To takie "romantyczne", a ona idzie narąbana jak szpadel. A taki stan pomroczności jasnej wcale nie jest romantyczny.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Kiedy widzę tytuł pisany nie po polsku, od razu otwiera się szuflada z dopiskiem "przerost formy nad treścią". Coś w tym jest, ponieważ i Twój tekst idealnie do niej pasuje. Wina leży po stronie emocji: te, które powinny wypłynąć przez kaca, łzy, utratę pracy i ogólną beznadziejność płynącą z rzeczywistości bohaterki, Ty usilnie chcesz ubrać w piękne słowa, niemalże romantycznie. Począwszy od pierwszej linijki do ostatniej, wieje sztucznością nie adekwatną do faktów. Dialogi za długie a mimo to niepełne (znikoma ilość przekazu samego w sobie), opisy, których w zasadzie nie powinno być, odciągają od stanu ducha bohaterki, sytuacja ze snem mało czytelna (acz pomysł tego miszmaszu ciekawy). Środkiem stylistycznym do przekazania emocji nie może być wielokropek – owszem, dobrze go użyć do czasu do czasu, Anie nie w każdym miejscu w ramach posiłkowania się prostym chwytem.

Mnie się nie podobało: przegadane, sztuczne i bez polotu. Naprawdę bohaterka była obojętna.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron