Trzy dni…
- Kim ona jest? – zapytał wuja. – Jakaś niewolnica?
- Nie – kręci głową – nie niewolnica. Dawniej mieszkanka, teraz wygnana.
Chłopak dopytuje:
- Za co? I kto ją skazał?
- Aj – wujek wzrusza ramionami – jej wina, jej pokuta.
***
Lecz chłopak wciąż o niej myśli. Jest młody, dopiero wchodzi w męski wiek i wyraźnie czuje pociąg do tej blondwłosej, powiedzmy, niewiasty. Do jej boskiej figury i bosych stóp. Grzesznica, wyobraża sobie, ale nawrócona. Przygarnie ją i zmusi… nie, nie zmusi… przekona. Przekona do tego, że będzie jej z nim dobrze.
- Hej, zeskakuj! – słyszy. To woła go wuj. – Zabierz z domu coś ciężkiego, pan nas wzywa.
Pan nie był nikim więcej, jak jednym z nich, lecz ze względu na dawny majętny stan, wciąż go tak nazywano. – Pan woła – pogania chłopca, a ten krząta się, z umysłem zajętym obrazem dziewczyny.
- O co chodzi? – pyta, gdy zatrzymali się już przed domem Pana.
- Sam nie wiem, dopiero wszystko nam wyjaśni.
***
Żona Pana wprowadza ich do salonu, gdzie Pan rozkoszuje się winem. Nadchodzących wita uśmiechem. – Rozsiądźcie się – prosi. A kiedy zajmą już miejsca, wyjaśnia:
- Otóż, moi drodzy, znalazł się pewien artysta zza murów – popatrzył na nich, szukając zaskoczenia na ich przykurzonych twarzach. – Rzeźbiarz, bardzo utalentowany – popija. – I szuka muzy.
Na obliczu wuja pojawia się uśmiech. Najpierw taki lekki, znikomy. Lecz wkrótce powstaje z niego gorący śmiech.
- I my – chichocze – mamy mu ją przyprowadzić?
Pan kiwa głową.
Chłopak, jak dotąd niezainteresowany, wydusza z siebie stłumiony jęk.
- Coś nie tak? – pyta Pan.
- Widziałem ostatnio muzę.
- Gdzie?! – powstaje. – I jak do niej dotrzeć?
Wuj gasi ich entuzjazm. – Zza murów, zza murów…
- Ależ i on również! Chłopcze, przyprowadź mi ją, a przyrzekam ci, że nie wrócisz już do tej piaskowej roboty!
***
Wuj kiwa głową z niezadowoleniem. I z politowaniem. Przygląda się chłopakowi, podczas gdy ten zarzuca na plecy kołczan.
- Poszedłbym z tobą, ale…
-… ale dla bezpieczeństwa wuj nie pójdzie – przerywa chłopiec. – Do zobaczenia wieczorem, wuju!
***
Przyznał, strażnicy dziwnie na niego patrzyli. Jakby spode łbów. Ale nie mogli nic zrobić. – Idź – burknęli i zeszli z drogi.
Szedł wzdłuż murów. Był święcie przekonany, że dziewczyna osiedliła się tuż za nimi. Prosił bogów, by się wkrótce pojawiła. A później te prośby przybrały formę błagania.
- Oj, żebym ja ją tylko znalazł, żebym ją znalazł, wtedy byłoby łatwiej…
I znalazł. Grzebała w ziemi, gdy nadszedł. Chciał do niej podejść jak do nieoswojonego zwierzątka, delikatnie. Lecz kiedy za jej plecami spostrzegł tłustego mężczyznę w podniszczonym kożuchu, podniósł łuk. Mężczyzna, choć wyglądający groźnie, podniósł ręce i jęknął, by ten go puścił. – Odejdź! – pozwolił chłopiec. Potem skierował się do dziewczyny. I nawet nie zwrócił uwagi na jej przestrach.
Łuk! – domyślił się. Lecz nim zdążył zareagować, stała już przed nim naga. Wyuczona, rzekł w duchu. Albo taka cwana.
Ale nagle nachodzi go pewna myśl. Nie, nie chce jej krzywdzić. – Chodź – mówi i ciągnie ją za rękę. – Opowiem ci w domu, po co przyszedłem.
***
Wpierw zaprowadził ją do willi ludzi dobrze z nim zaznajomionych. Kazał usiąść i wysłuchać każdego słowa.
- Ja nie wiem, jak dziękować… - wyszeptała dziewczyna. –Ja…
Machnął ręką. – Odpręż się trochę. O, proszę, tam masz misę z wodą – i wskazał naczynie pod ścianą. Dziewczyna przyniosła je i położyła sobie pod nogi. Po chwili delikatnie podwinęła łachmany i zanurzyła brudne stopy w wodzie. Ścierała z nich brud, drążąc między palcami, gładząc. A chłopak przyglądał się jej jak urzeczony.
- Jesteś chyba najładniejszą z wygnanych – powiedział.
2
Według mnie byłoby ładnie, naprawdę ładnie, gdybyś... nie przekombinował...
Próbowałeś uczynić swój styl oryginalnym, ciekawym, wrażeniowym, niestety zabrakło Ci trochę sprawności. Chodzi mi przede wszystkim o zmiany czasów, które stosujesz bez ładu i składu i które robią w tekście niezły burdel.
Zerknijmy na początek:
Zupełnie nie rozumiem, czemu w pewnym momencie przeskakujesz zupełnie na czas przeszły. To coś ma podkreślać? Ta część różni się czymś od wcześniejszej?
Według mnie zabieg bez sensu, tylko utrudniający odbiór. Oczywiście konkretnie w tym przypadku, bo tak ogólnie to się da. Taki pierwszy przykład, który mi przychodzi do głowy to "Światłość w sierpniu" Faulknera - niesamowita książka, w której między innymi ten zabieg jest wykorzystany (a się go prawie... nie czuje). Może przeczytaj, przeanalizuj?
Jednak poza tym styl jest niezły. Nie ma jakiś znaczących błędów, może gdzieniegdzie trzeba by trochę coś upłynnić, nieco przebudować, ale właściwie czyta się ok. Dobrze budujesz zdania.
Tutaj dialogi wyszły mocno nienaturalnie, jest to raczej wpływ wybranej formy i stylistyki.
Mimo tak krótkiego tekstu mam też dwie uwagi takie bardziej fabularne (a może dotyczące logiki tekstu? - trudno określić).
Raz:
Dalej nie jest to pociągnięte, więc pytam: po co ma wziąć coś ciężkiego? Bo tak to nieźle wybija z klimatu.
Dwa:
I to chyba wszystkie uwagi, które mam do tej etiudki. Mniej kombinowania uczyniłoby ten tekst przyjemniejszym i bardziej czarującym, ale i tak jest nieźle.
Pozdrawiam,
Ada
Próbowałeś uczynić swój styl oryginalnym, ciekawym, wrażeniowym, niestety zabrakło Ci trochę sprawności. Chodzi mi przede wszystkim o zmiany czasów, które stosujesz bez ładu i składu i które robią w tekście niezły burdel.
Zerknijmy na początek:
Jedna rozmowa - odbywająca się w przeciągu kilku chwil. Po co dwa czasy? Sprawiły tylko, że najpierw nastawiłam się na to, że tekst będzie w "normalnej" narracji, a tu nagle wyskakuje mi czas teraźniejszy.Kim ona jest? – zapytał wuja. – Jakaś niewolnica?
- Nie – kręci głową – nie niewolnica. Dawniej mieszkanka, teraz wygnana.
Chłopak dopytuje:
Albo tutaj. Jedno krótkie zdanie - dookreślenie dialogu i taka mieszanka. Trzymaj się czegoś konkretnego, bo takie skakanie wychodzi Ci strasznie nienaturalnie i utrudnia odbiór. Wszystko jakoś odruchowo mój lektor w głowie próbował poprawiać, gubiłam się i męczyłam.- O co chodzi? – pyta, gdy zatrzymali się już przed domem Pana.
Zupełnie nie rozumiem, czemu w pewnym momencie przeskakujesz zupełnie na czas przeszły. To coś ma podkreślać? Ta część różni się czymś od wcześniejszej?
Według mnie zabieg bez sensu, tylko utrudniający odbiór. Oczywiście konkretnie w tym przypadku, bo tak ogólnie to się da. Taki pierwszy przykład, który mi przychodzi do głowy to "Światłość w sierpniu" Faulknera - niesamowita książka, w której między innymi ten zabieg jest wykorzystany (a się go prawie... nie czuje). Może przeczytaj, przeanalizuj?
Jednak poza tym styl jest niezły. Nie ma jakiś znaczących błędów, może gdzieniegdzie trzeba by trochę coś upłynnić, nieco przebudować, ale właściwie czyta się ok. Dobrze budujesz zdania.
Tutaj dialogi wyszły mocno nienaturalnie, jest to raczej wpływ wybranej formy i stylistyki.
Mimo tak krótkiego tekstu mam też dwie uwagi takie bardziej fabularne (a może dotyczące logiki tekstu? - trudno określić).
Raz:
Normalnie padłam ze śmiechu w pierwszej chwili. Pierwsza myśl: "chcą mu czymś przywalić?".To woła go wuj. – Zabierz z domu coś ciężkiego, pan nas wzywa.

Dwa:
No to jak zorientował się, że cośtam "łuk", to chyba jednak zauważył jej przestrach (nie byłoby ładniej po prostu strach czy lęk - to tak na marginesie)? Niby da się to rozdzielić, jakoś sobie wytłumaczyć, ale brzmi trochę, jakby narrator sobie zaprzeczał.I nawet nie zwrócił uwagi na jej przestrach.
Łuk! – domyślił się.
I to chyba wszystkie uwagi, które mam do tej etiudki. Mniej kombinowania uczyniłoby ten tekst przyjemniejszym i bardziej czarującym, ale i tak jest nieźle.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
3
Przyjrzyj się zapisowi dialogu:gabim pisze:- Nie – kręci głową – nie niewolnica. Dawniej mieszkanka, teraz wygnana.
- Nie. – Kręci głową. – Nie niewolnica. Dawniej mieszkanka, teraz wygnana.
Tak, jakbyś poddawał w wątpliwość to, że była niewiastą.gabim pisze:wyraźnie czuje pociąg do tej blondwłosej, powiedzmy, niewiasty.
Tak szczerze to troszkę za mało do oceny. Styl zaczyna być poważny, dostojny, ale ogólnie ciężko coś o nim powiedzieć, bo większość to dialogi. I do tego stosujesz taki minimalizm, że bardzo łatwo umykają informacje. Nie ma miejsca na nic więcej - maksimum treści w kilku zdaniach.
Bardzo znikoma ilość opisów, ale widać po nich, że trochę się gubisz, niby jest wszystko po kolei i dokładnie, ale mam wrażenie, że dużo więcej widzisz w swojej głowie, a przekazujesz tylko to, co Ci się pierwsze "rzuca w oczy".
Ale jakoś to wszystko w miarę zgodnie pracuje, jakiś tam nastrój jest wprowadzony, treść znajduje ujście.
Na koniec takie luźne wrażenia. Trochę senne to było, dużo niedopowiedzeń, mało obrazów, w brakujące miejsca można sobie wyobrazić cokolwiek. Nie wiem, czy to dobrze. Jak na etiudę jest przyzwoicie, ale spróbuj może jakiejś dłuższej formy.
Pozdrawiam.