PODRÓŻ
Kielce
- Tu stacja Kielce, tu stacja Kielce! - nosowy głos próbował bezskutecznie zagłuszyć hałas na peronie. Stojący na torze pociąg, dotąd nieprzystępny i pusty, rozsunął drzwi, by wpuścić do środka zmarzniętych pasażerów. Czerwone, twarde ławeczki w wagonie zapełniały się powoli ludźmi.
Młoda dziewczyna rzuciła spiesznie torbę na miejsce obok okna. Zaraz za nią pojawił się chłopak.
- Tutaj? Będzie dobrze? - zapytał, a ona w odpowiedzi kiwnęła głową i przytuliła się do niego. - Będę tęsknić. Zadzwonisz?
Gdy usiedli naprzeciwko siebie, spletli dłonie w uścisku i przez chwilę trwali w porozumiewawczym milczeniu. Ona patrzyła na niego melancholijnie, a on nerwowo zerkał na zegarek. Wyglądali, jakby mieli rozstać się na całe wieki, ale zakochanym nie można wierzyć - czasem wyjazd na jeden dzień przeżywają równie mocno, jak długotrwałą rozłąkę.
- Idź już - powiedziała widząc jego zdenerwowanie. – Bo jeszcze nie zdążysz wysiąść i pojedziesz ze mną.
- Chciałbym… – szepnął, całując ją po raz ostatni.
Patrzyła za nim gdy wysiadał z pociągu, przesłała całusa przez szybę i machała jeszcze długo, dopóki jego sylwetka nie znikła jej z oczu. Potem usiadła na czerwonej ławeczce i wyjęła z torby grubą książkę. Nie potrafiła się jednak skupić na lekturze, po chwili westchnęła ze smutkiem i utkwiła wzrok w krajobrazie przesuwającym się za oknem. Przygasła. Zszarzała. Bez niego znowu stała się jedną z wielu.
Słowik
Drzwi pociągu rozsunęły się, a do środka wbiegła mała dziewczynka z wielkim, różowym tornistrem na plecach. Po niewygodnych stopniach wspinała się za nią gruba, starsza kobieta, o czerwonej twarzy i bardzo tłustych włosach. Gdy tylko weszła do wagonu, odszukała konduktora i poprosiła o wypisanie biletu.
- Do Potoku to będzie osiemnaście złotych.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem i nieśmiało wskazała na dziewczynkę.
- Ale jeszcze ona...
- To czemu pani nie mówi od razu? - Zdenerwowany konduktor podniósł głos. – Ile ma lat? Jest legitymacja?
- Ona to jeszcze do przedszkola chodzi, nie ma legitymacji!
Dziewczynka zdziwiła się i szybko poprawiła pomyłkę babci:
- Ja chodzę do szkoły!
W wagonie nastała cisza. Konduktor łypał wzrokiem to na jedną, to na drugą. Tymczasem babcia znacząco spojrzała na wnusię, przekonując, że ma jeszcze sześć lat i nie ma żadnej legitymacji.
- Niech się pani dobrze zastanowi, bo będzie pani żałować! Chodzisz do przedszkola, czy nie? - zwrócił się ostro do dziecka, które wobec takiej groźby postanowiło ratować honor babci.
- Nie. Chodzę do pierwszej klasy i mam prawie siedem lat – wyjaśniła roztropnie.
- Ale to dopiero za miesiąc, dziecko! I nie masz jeszcze legitymacji! No nie masz, no powiedz! - Babcia zaczerwieniła się na pulchnej twarzy, nie wiadomo czy bardziej ze wstydu, czy ze zdenerwowania.
Konduktor kręcąc głową z dezaprobatą wypisał drugi bilet, wziął pieniądze i wyszedł. Zdenerwowana kobieta posadziła zadowoloną wnuczkę na ławce. Skarciła ją wzrokiem, gdy mała chciała sięgnąć do plecaka i wyjąć pachnący nowością podręcznik, z którego była tak dumna.
- Mówiłam, że zabiorę cię ze sobą pod warunkiem, że będziesz grzeczna. Już więcej ze mną nie pojedziesz. Same z tobą problemy!
- Ale babciu, przecież ja jestem grzeczna.
Zdziwione oczy pierwszoklasistki wpatrywały się w staruszkę, która ostentacyjnie odwróciła się do niej plecami. Dziewczynka, znudzona bezczynnością i kołysana miarowym rytmem jazdy, powoli zapadała w sen. Zupełnie nie mogła pojąć co przed chwilą się wydarzyło i dlaczego babcia jest na nią zła.
Tunel
Stary człowiek niepewnie wszedł do wagonu. Wyglądał, jakby nie bardzo wiedział, co dalej zrobić. Pasażerowie odwracali wzrok, nagle zachwyceni mijanym widokiem, artykułem w gazecie, czy plamą na podłodze. Nikt nie chciał spotkać wodnistego spojrzenia mężczyzny, w obawie, że zatrzyma się i przysiądzie. Starzec miał na sobie zniszczone, ciemne ubranie, połatane i częściami nie pasujące do siebie, był jednak czysty i ogolony. Smutek bijący z jego oblicza mógł sugerować, że już od dawna nigdzie się nie wybierał. Co go skłoniło do podróży? Może to ostatnia wyprawa w jego życiu? Nikt jednak nie rozmyślał nad losem starca, widząc w nim żebraka lub nawet pijanego złomiarza. Pociąg wjechał nagle do tunelu i pogrążył się w półmroku, rozjaśnianym raz po raz błyskami mijanych lamp. Gdy po dłuższej chwili wagon znowu zalało dzienne światło, jego już nie było. Starzec odszedł, niczym senne przywidzenie.
Olkusz
Wesoła kobieta energicznie otworzyła drzwi wagonu i czym prędzej wypatrzyła wolne miejsce, tuż obok bladej trzydziestolatki.
- Och, to pani! Dzień dobry, znowu się spotykamy! - zawołała wesoło. - Wie pani, pogoda jest dziś okropna, wnuczki mówiły, żebym nigdzie się nie wybierała, ale ja tak nie lubię bezczynnie siedzieć w domu, więc zrobiłam trochę zakupów i jadę do siostry, tej co na Dańdówce mieszka, opowiadałam pani kiedyś...
Kobieta mówiła niemal jednym tchem, nie robiąc przerw i nie dając szansy swej słuchaczce, by wtrąciła choć słowo. Opowiadała o dorastających wnuczkach, kłopotach syna, dawnych zdradach zięcia, śmierci męża, dolegliwościach sąsiadki i o tym, że na cmentarzach bezczelnie kradną znicze i kwiaty. Przeskakiwała płynnie z tematu na temat, a przy okazji zachwycała się towarzyszką rozmowy, znajdując w niej prawdziwie bratnią duszę, z którą można o wszystkim porozmawiać. Gdy pożegnała się wylewnie i wysiadła z pociągu na swojej stacji, trzydziestolatka utkwiła smutny wzrok za oknem. Nie miała obrączki na palcu, ani zdjęć dzieci w portfelu, którymi można się pochwalić. Najgorsze jednak było to, że nawet nie oczekiwano od niej, by cokolwiek zechciała opowiedzieć.
Katowice
Pociąg osobowy wjechał z łoskotem na ostatnią stację i wypuścił pasażerów, którzy tłumnie rozproszyli się po peronie. Każdy ruszył w swoją stronę, by po chwili zapomnieć na zawsze o towarzyszach podróży. Czerwone, twarde ławeczki opustoszały, a wagony stały się nieprzystępne i puste.
- Pociąg osobowy do Kielc odjedzie z toru trzeciego przy peronie drugim. Pociąg osobowy do Kielc...
Podróż
1„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.