16

Latest post of the previous page:

Oszust dużo lepiej wyszedłby na tym, gdyby książkę wydał bez kombinowania, a potem po prostu autorowi nie zapłacił (i tacy kanciarze są plagą i realnym problemem, a nie rzekomi złodzieje maszynopisów).
I w tym jest dużo prawdy, niestety.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

18
Polecam notariusza; będzie się spać spokojniej. A opłatę 7,32 za stronę (dokladnie z taką też się spotkałem) można zmniejszyć czterokrotnie. Po prostu na formacie A4 umieszczamy cztery strony. Mój wielofunkcyjny Brother to potrafi; podejrzewam, że inne drukarki również. Literki są oczywiscie malutkie, ale czytelne, a przecież nikt tego do poduszki czytał nie będzie, a sędzia jakby co, może sie zaopatrzyć w lupę; powiększyć w razie potrzeby też można.

19
Nie rozśmieszajcie mnie z tą kradzieżą tekstu lub pomysłu. Najpierw coś wreszcie skończcie na tyle dobrego aby ktoś to chciał wydać, a te proponowane sposoby "cztery strony na jednym A4) są za... ste :mrgreen: Tylko najpierw sobie policz, czy to ma jakiś sens, Napisałeś np. 400 stron, więc do notariusza zaniesiesz 100 str, każda kosztuje 7,50 , więc wydasz na niego 750 zł. Jak chcesz tyle forsy wyrzucić w błoto, to zbierz jeszcze 2250 zł i spokojnie możesz wydrukować swoją książkę w nakładzie 500 egz.
Tak bardziej poważnie, piszę i wydaję od nastu lat i jeszcze nie słyszałem aby ktoś się połakomił na czyjś tekst - przestańcie fantazjować, weźcie się za jakąś pracę i nie liczcie, że po napisaniu książki spłyną na was miliony i uznanie. Piszących jest dziesiątki tysięcy, żyjących z pisanie książek w Polsce (tylko i wyłącznie) około 20 osób. A teraz pomyślcie ile macie procent szansy abyście kiedyś do nich dołączyli.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

20
Jest sposób z wysyłaniem do siebie tekstu w kopercie i nie otwieraniu jej.
Teraz dzięki technice i uznawaniu przez polskie prawo wiadomości e-mail, można to zrobić dużo łatwiej. Po prostu sam przesyłasz sam do siebie wiadomość, a tam jest wszystko - data, zawartość, tekst.
Czy trzeba czegoś więcej?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

21
Naturszczyk pisze:Nie rozśmieszajcie mnie z tą kradzieżą tekstu lub pomysłu.
To dobrze, że masz poczucie humoru, ale uważam, że to wcale nie jest takie śmieszne. Słyszałem o takim przypadku (a nawet dwóch). I staram się tylko podzielić moim bardzo małym i krótkim doświadczeniem, z którego każdy będzie mógł skorzystać wedle własnego uznania. Ubolewam, że nie nie wszyscy mają takie podejście.
Po pierwsze to, co napisałem ma tylko 100 stron. Nie każdy stara sie pisać na ilość. Po drugie zależy co się pisze. Ja u notariusza zastrzegłem okazanie dokumentu (bo tak to traktuje notariusz) z moim podpisem i datą okazania. W ten sposób w maksymalnie możliwy sposób zabezpieczyłem się przed kradzieżą. I wcale nie chodzi tu o wartości literackie (bo nie mnie to oceniać, a może ich tam nawet wcale nie być) ale o pewną koncepcję o charakterze naukowym, pewien pomysł dotyczący - powiedzmy wielkiego dzieła - który otwiera niepodejrzewane dotąd możliwości interpretacyjne. I uważam, iż takie rzeczy lepiej jest zastrzec notarialnie; koncepcje i ciekawe pomysły zbyt często się nie objawiają. Właściwie, to nie trzeba nawet brać pod uwagę całości, czasem wystarczy kilka czy kilkanaście kluczowych stron.
W kwestii informacyjnej: książka to nie tylko beletrystyka i poezja. Jeśli błądzę, to proszę o skorygowanie.
A teraz pomyślcie ile macie procent szansy abyście kiedyś do nich dołączyli.
Według przytoczonych przez Ciebie liczb, z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że mniej więcej 1 : 2500. Czyli ok 0,0004 %. A jeśli optymistycznie uwzględnimy jeszcze inne aspekty, to przecinek może sie przesunąć nawet o całe jedno miejsce! Warto spróbować!

[ Dodano: Czw 17 Lis, 2011 ]
B.A.Urbański pisze: Teraz dzięki technice i uznawaniu przez polskie prawo wiadomości e-mail, można to zrobić dużo łatwiej. Po prostu sam przesyłasz sam do siebie wiadomość, a tam jest wszystko - data, zawartość, tekst.
Czy trzeba czegoś więcej?
Na pierwszy rzut oka to genialny pomysł. Szkoda, że nie wpadłem na niego wcześniej; dla mnie to już niestety musztarda po obiedzie - może na przyszłość. Ale czy konsultowałeś go z prawnikiem? Ja na wszelki wypadek bym tak jednak zrobił, gdyż prawo potrafi generować takie sytuacje, o których "nawet fizjologom się nie śniło."

22
Nie orientuje się, jak to wygląda odnośnie książek ale kradzież pomysłu czy koncepcji jest dosyć łatwa do udowodnienia. Na przykład w badaniach naukowych wystarczy prowadzić dziennik z datami, który w odpowiednich odstępach czasu jest podpisywany przez szefa. Przenosząc to na grunt nienaukowy wydaje mi się, że wystarczy mieć świadków, lub dowody (pliki, e-maile, cokolwiek) że jest się autorem danego pomysłu i tyle. Nie potrzeba bawić się w notariusza.

23
Gorgiasz - aby wszystko było jasne. Znam osobiście 19 przypadków, że ktoś tak się obawiał o kradzież pomysłu na swój nowatorski tekst, że poleciał do notariusza i wydał u niego 500 złotych na wszelki wypadek. Żaden z wyżej wymienionych przypadków nie uzyskał takiego aplauzu u Wydawców aby się któryś z nich do tej pory pokazał na rynku. To tak abyś sobie przemyślał.
Jeśli chodzi ci o moje "pisanie na ilość" to najbardziej się cieszę, że mówią to osoby które nic mojego nie przeczytały. Tu masz drugą sprawę do przemyślenia.
Sprawa trzecia - aby Ci się udało, ale świetnymi pomysłami jest wybrukowany przedsionek piekła, co i w twoim przypadku może się tak samo zakończyć.
Procentami się nie przejmuj, bo równie dobrze możesz się przesunąć o jedno zero do tyłu a efekt będzie taki, że jak nikt o kimś nie usłyszał, tak i nie usłyszy.
Pozdrawiam i życzę więcej pokory. Choćby do momentu aż coś wydasz i podbijesz rynek.
Z poważaniem
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

24
Czasem mam wrażenie, że na tym forum zalęgała się sama dzieciarnia. Problemy jak w piaskownicy. Notariusze, e-maile... Jakaś paranoja.

Paranoikom proponuję prosty nic niekosztujący sposób na zabezpieczenie ewentualnych roszczeń. Wystarczy zwrócić się do do Biblioteki Narodowej o pakiet 10 numerów ISBN (może to zrobić każdy, są za darmo), wydać swoje wiekopomne dzieło w formie e-booka w 3 egzemplarzach, (czyli nagrać po prostu plik z tekstem opatrzony jednym numerów ISBN na płyty CD-R), jedną płytę zostawić sobie, a 2 jako egzemplarze obowiązkowe wysłać do Biblioteki Narodowej. Egzemplarze obowiązkowe wraz z opisem bibliograficznym zostaną włączone do katalogu BN, wejdą w skład naszego narodowego dziedzictwa, a data ich włączenia będzie najlepszym dowodem pierwszeństwa autorstwa w razie zamachu na dorobek autora. Ale oczywiście, jeśli ktoś w swoich urojeniach widzi spisek szerzej rozwinięty, w jego skład mogą wchodzić też przecież pracownicy BN, którzy np. podmienią egzemplarze autorskie na płytę z pornolami, to niech jednak da zarobić kilka stówek notariuszom. Choć musi pamiętać, że notariusze też nie są święci, robią przekręty, że ho, ho, gotowi są wyprzeć się własnych podpisów i pieczątek na poświadczeniach dokumentów i zarzucić posiadaczowi tak poświadczonych dokumentów fałszerstwo.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

25
Naturszczyk pisze:Gorgiasz - aby wszystko było jasne. Znam osobiście 19 przypadków, że ktoś tak się obawiał o kradzież pomysłu na swój nowatorski tekst, że poleciał do notariusza i wydał u niego 500 złotych na wszelki wypadek. Żaden z wyżej wymienionych przypadków nie uzyskał takiego aplauzu u Wydawców aby się któryś z nich do tej pory pokazał na rynku. To tak abyś sobie przemyślał.
Bardzo się ciesżę, że aż tyle osób myślało podobnie; przynajmniej jestem (w miarę) normalny. Inni potwierdzają mój tok myślenia. A że nie wejdę na rynek - oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę, ale muszę z pewnych powodów ryzykować. Trochę przeżyłem i z pewnych mechanizmów zdaje sobie sprawę. Jeszcze trzy tygodnie temu nie myślałem, że będę chciał wydawać cokolwiek. Wydawanie książek to dla mnie "terra incognita", więc niejako rozpaczliwie szukam informacji i rad.
Jeśli chodzi ci o moje "pisanie na ilość" to najbardziej się cieszę, że mówią to osoby które nic mojego nie przeczytały.

Absolutnie nie miałem Ciebie na myśli, bo jak słusznie zauważyłeś nic Twojego nie przeczytałem. Więcej: nie miałem pojęcia (wybacz), że jesteś pisarzem (teraz zerknąłem do sieci) i Twoje Nazwisko (jeszcze raz przepraszam) absolutnie nic mi nie mówi. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że ostatnimi współczesnymi pisarzami których czytałem byli Marek Oramus i Snerg-Wiśniewski i było to wiele lat temu. Od tamtej pory siedzę tylko w literaturze - w pewnym sensie fachowej - z interesujących mnie dziedzin. Dla odprężenia chyba po dwa razy powtórzyłem lekturę "Braci Karamazow" i "W poszukiwaniu Straconego czasu". Acha i coś Lema i Dicka.
Sprawa trzecia - aby Ci się udało, ale świetnymi pomysłami jest wybrukowany przedsionek piekła, co i w twoim przypadku może się tak samo zakończyć.
Zdaję sobie z tego sprawę.
Procentami się nie przejmuj, bo równie dobrze możesz się przesunąć o jedno zero do tyłu a efekt będzie taki, że jak nikt o kimś nie usłyszał, tak i nie usłyszy.
Trochę się jednak przejmuję. Trudno.
Pozdrawiam i życzę więcej pokory.
Dziękuję za szczere życzenia. Ale to chyba nie o to chodzi. Nie jestem pisarzem i nie mam zamiaru nim się stać. Chcę tylko w formie książki przedstawić pewną koncepcję (nie literacką), która może mieć daleko idące konsekwencje. Szukam techniczno - operacyjnych wskazówek w kwestiach wydawniczych.
Choćby do momentu aż coś wydasz i podbijesz rynek.
Wydać bym chciał, ale podbijanie rynku jest raczej poza moim zasięgiem.

Łączę Wyrazy Szacunku.

26
Dorzucę ze swojej strony kamyczek do tego ogródka. Najlepszą obroną przed kradzieżą tekstu, pomysłu, idei naukowej jest publikacja. Dla każdej dziedziny są odpowiednie czasopisma i wydawnictwa. Dodatkowo zwrócę uwagę na jedną rzecz w polskim prawie prawem autorskim nie są chronione pomysły, idee, algorytmy ani wzory matematyczne.

A w kwestii dowodzenia własnego tekstu to polecam zaznajomić się z tematem podpisu elektronicznego z funkcją znacznika czasu oraz zabezpieczeniem tekstu za pomocą kluczy prywatnych i publicznych.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

27
Gorgiasz pisze:Chcę tylko w formie książki przedstawić pewną koncepcję (nie literacką), która może mieć daleko idące konsekwencje. Szukam techniczno - operacyjnych wskazówek w kwestiach wydawniczych.
Jeżeli Twoja książka traktuje o sprawach, o których pisałeś w poście powitalnym, to wyślij ją do wydawnictwa "Nieznany świat" albo do "Czarnej owcy". Albo wypreparuj jakąś część w formie artykułu i zaproponuj go redakcji miesięcznika "Nieznany świat". "Czwarty wymiar" też byłby odpowiedni. Po reakcji na artykuł mógłbyś się zorientować, jakie byłyby szanse na wydanie książki.

Jeżeli ktoś jest owładnięty strachem przed kradzieżą, to pomysł arturaborata powinien go uspokoić. Dodam, że bibliotek, do których trafiają egzemplarze obowiązkowe każdej publikacji, jest w Polsce 17, można więc nawet pogrymasić i pozastanawiać się, kogo swym dziełem zaszczycić.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

28
Rubia, dziękuję za rady. Do Czarnej Owcy wysłałem chyba pięć dni temu. Nie odpowiedzieli. Z tym, że wysyłałem nie tekst, tylko jednostronicowy opis i zapytanie czy są zainteresowani. Nie wiem, czy słusznie postępowałem. Czasopisma rozważę.
Pozdrawiam

29
Opisem nikt nie będzie zainteresowany. Wyślij tekst. I bez obaw, wydawnictwa nie są od tego, żeby autorom kraść ich własność.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

30
@ Gorgiasz: "Napisałem coś troszkę nietypowego. Pierwotnie nie myślałem nawet o wydawaniu, co zresztą kładzie sie teraz cieniem na formie. Ma charakter - powiedzmy - popularnonaukowy. Jest to przedstawienie nowej i odkrywczej metody odczytania Biblii, głównie Starego Testamentu i tego, czego dzięki niej możemy się dowiedzieć. Aspekt beletrystyczno - narracyjny jest ograniczony. Przypomina Browna (nie pod względem literackim), Danikena (ale jest weryfikowalna i oparta na tekście Biblii traktowanym jako istniejący i bezdyskusyjny fakt) i Drosnina (całkowicie inna metoda i dotyczy przeszłości, a nie przyszłości). Podobieństwa są zresztą powierzchowne. Raczej niegruba; około 100 stron czcionką "13". To tak w skrócie. Będę wdzięczny za wszelkie sugestie co z tym zrobić dalej."
Metoda Browna-Danikena-Drosnina-Gorgiasza to nie w kij dmuchał. Mojżesz i spółka pewnie gryzą paznokcie. Ja trzymam kciuki za sukces. Jakbyś tam wyczytał, po ile za rok będą aukcję KGHM to daj znać na tym forum, bo nie wiem, czy trzymać, czy sprzedać.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”