Naturszczyk pisze:Nie rozśmieszajcie mnie z tą kradzieżą tekstu lub pomysłu.
To dobrze, że masz poczucie humoru, ale uważam, że to wcale nie jest takie śmieszne. Słyszałem o takim przypadku (a nawet dwóch). I staram się tylko podzielić moim bardzo małym i krótkim doświadczeniem, z którego każdy będzie mógł skorzystać wedle własnego uznania. Ubolewam, że nie nie wszyscy mają takie podejście.
Po pierwsze to, co napisałem ma tylko 100 stron. Nie każdy stara sie pisać na ilość. Po drugie zależy co się pisze. Ja u notariusza zastrzegłem okazanie
dokumentu (bo tak to traktuje notariusz) z moim podpisem i datą okazania. W ten sposób w maksymalnie możliwy sposób zabezpieczyłem się przed kradzieżą. I wcale nie chodzi tu o wartości literackie (bo nie mnie to oceniać, a może ich tam nawet wcale nie być) ale o pewną koncepcję o charakterze naukowym, pewien pomysł dotyczący - powiedzmy wielkiego dzieła - który otwiera niepodejrzewane dotąd możliwości interpretacyjne. I uważam, iż takie rzeczy lepiej jest zastrzec notarialnie; koncepcje i ciekawe pomysły zbyt często się nie objawiają. Właściwie, to nie trzeba nawet brać pod uwagę całości, czasem wystarczy kilka czy kilkanaście kluczowych stron.
W kwestii informacyjnej: książka to nie tylko beletrystyka i poezja. Jeśli błądzę, to proszę o skorygowanie.
A teraz pomyślcie ile macie procent szansy abyście kiedyś do nich dołączyli.
Według przytoczonych przez Ciebie liczb, z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że mniej więcej 1 : 2500. Czyli ok 0,0004 %. A jeśli optymistycznie uwzględnimy jeszcze inne aspekty, to przecinek może sie przesunąć nawet o całe jedno miejsce! Warto spróbować!
[ Dodano: Czw 17 Lis, 2011 ]
B.A.Urbański pisze:
Teraz dzięki technice i uznawaniu przez polskie prawo wiadomości e-mail, można to zrobić dużo łatwiej. Po prostu sam przesyłasz sam do siebie wiadomość, a tam jest wszystko - data, zawartość, tekst.
Czy trzeba czegoś więcej?
Na pierwszy rzut oka to genialny pomysł. Szkoda, że nie wpadłem na niego wcześniej; dla mnie to już niestety musztarda po obiedzie - może na przyszłość. Ale czy konsultowałeś go z prawnikiem? Ja na wszelki wypadek bym tak jednak zrobił, gdyż prawo potrafi generować takie sytuacje, o których "nawet fizjologom się nie śniło."