Lament Absolutu

1
Odpoczywając na łóżku, odebrałem wewnętrzny głos. Nie wiem, czy były to moje słowa, czy los mnie kusił, niemniej jednak najgodniej mi przyjąć sprawiedliwość, która gdzieś pośród nas, ma odwagę powiedzieć, co myśli.

„Osiemnastoletnia dziewczyna przechodziła przez uliczne pasy, gdy właśnie w tym momencie zza zakrętu wyjeżdżał rozpędzony i ślepy prezydent o rządowo-kościelnym mózgu. Uderzył, a śmierć, cóż, nie można było jej dotknąć. Po drugiej stronie stał starszy mężczyzna, wiedział, że jej szanse są nikłe, a nieraz obserwował udane przejście, na czerwonym. Ona chciała w kolorze przyrody.”

Skojarzyłem. Polityka, archaiczna organizacja państwa, stawiająca swoje interesy za podstawę konstytucji. Zamiast zarządzać społeczeństwem na każdym szczeblu ludzkich potrzeb, ona drwi, kłamie i kradnie, zapominając o wymiarze wzajemnego szacunku z prawdziwą wolnością. Skoro możliwe jest, aby każdy człowiek na Ziemi dostał kromkę pełnowartościowego chleba, możliwe jest, aby wszyscy żyli jak rządowy polityk. Nie oszukujmy się, politycy „wykonują swój zawód” z własnej perspektywy, mało kto ma na uwadze, jak odbierze to przeciętny Polak. Do tego chamstwa przyczynia się również kościół, przecież pompujemy wspólne zasoby w średniowieczny system Bóg-człowiek, co automatycznie sprawia, że brakuje ich na sprawy najistotniejsze. Biskup lub inny przedstawiciel kościoła jest niezwykle bezczelny, zwracając swą uwagę na zapłodnienie in vitro, aborcję, czy seksualną sferę człowieka. Po pierwsze nie mają żadnych uzasadnionych podstaw, aby się w tej kwestii wypowiadać, po drugie ich rozumowanie jest oparte na wszechlogice, która pochodzi od wszechbytu, a to wszechbzdurne. Burdel chrześcijański powiązany z zabawą Watykanu (molestowania, beatyfikacje, sobory, święcenia, objawienia, konkordat, budowa domków), wysokie pensje polityków, promowanie ich kłamliwych ideologii, to realne? Dla kogo?

Mógłbym tak dłużej rozmyślać, szkoda, że czas musi w tym uczestniczyć, więc postanowiłem zakończyć. Moje nogi dostały rozkaz zgięcia i wyjścia poza ramy łóżka. Rozejrzałem się po pokoju, wszystko było tak jak przed odpoczynkiem, światło szybko dawało odpowiedź, a cały arsenał potencjalnego zainteresowania próbował rozszerzyć moją aktywność. Musiałem wybrać, to było nieuniknione, wybierz, działaj i zwieńcz swoją pracę. Tu pojawia się niespodzianka, cichy krok, zdziwienie z próbą ucieczki, to jej zmysłowe odwzorowanie – nie da się opisywać, nie barwiąc.

Postać przybiegła, nawet nie zauważyłem kiedy. Usiadła i zaczęła patrzeć mi w oczy, zmniejszając pozytywny charakter swojej twarzy. Z zapałem obserwowałem każdą zmianę, począwszy od lokalnych, do całościowych zmian. Przebyliśmy długą drogę, zbliżając do siebie swe emocji. Moje były raczej umiarkowane, bez nachyleń, które miałyby uwolnić negatywną energię, a on najwidoczniej był zmęczony, nie chwilą, lecz czasem. Percepcja została mi nagle wyostrzona, czyniąc mnie bardziej uważnym. Po co? Dla jednej łzy spływającej po policzku, wydając anielskie dźwięki. Wymiar tego wydarzenia okazał się kolosalny, załamanie się architektury emocji takiego tworu, to najbardziej monumentalna katedra, w której można by bywać. Wystarczyła jedna łza i zapytałem.

- Chciałbym zapytać, co się stało, że dałeś się ponieść ludzkiej słabości?
- Gdybym ci powiedział, pewnie byś nie zrozumiał. Gdybym pokazał, nie mógłbyś zobaczyć, więc będę musiał ci to wyjaśnić.

„Jak wiesz, jestem nieśmiertelny, wszechwiedzący, wszechmogący, wszechobecny, a to wszystko wszechnudne. Na dodatek wierzący myśli, że jestem ojcem, synem i duchem jednocześnie, tymczasem gdzie jestem ja, gdzie się zaczynam i w końcu kończę? Być idealnym, to znaczy nie być, i to właśnie czyni mnie bezwartościową ideą. Zastanówmy się, czy istnieje ktoś, kto mógłby mnie zrozumieć, rozumując za pomocą nieidealnych myśli i ułomnego języka? Dajmy na to, mówisz, że mnie nie ma – Bóg nie istnieje. Ale równie dobrze można powiedzieć – Bóg z całą pewnością jest. Jednakże co oznacza słowo jest i istnieje? Odpowiadam: to ludzkie słowa nie trafiające w moją rzeczywistość – kurczę, jak to nielogicznie brzmi! Zapewne chcielibyście mnie określać, czyż nie? Zwracać się do mnie, podczas gdy ja (nareszcie ja), używając waszego sposobu wymiany informacji, nie mogę (w ramach lingwistycznych praw waszego czasu) tego uczynić. Tak samo nie wychodzi mi to w boskim postępowaniu, dlaczego? Byłoby to nieidealne. Zwróć uwagę, że zaledwie odzwierciedlam ci moje myśli, jeśli myślę, rzecz jasna.”

- Co więc zamierzasz?
- Nie wiem, po raz pierwszy nie wiem!

„To może cierp, płacz, tęsknij i kochaj. Zasypiaj, kiedy jesteś zmęczony lub tańcz, upajając się ulubioną piosenką. Przeżywaj radość z uzyskanego sukcesu bądź wyciągaj wnioski – upadając. Mógłbyś wybrać zawód, tylko stroń od polityki, no chyba, że zarządzałbyś społeczeństwem. Z czasem zapragnąłbyś dzieciństwa, po szkole, pracy i niestabilnej codzienności. Czekaj! Zostań człowiekiem, zejdź na Ziemię!”

- Zabawne, ja człowiekiem? Przecież musiałbym przyjąć imię.
- Może Bogdan?
- A może Bogwiedz? Nie, kategorycznie nie!
- W takim razie jak chciałbyś mieć na imię?

Jego uciekające słowa brzmiały jak tata i mama. Wypowiadając je, zmniejszał się coraz bardziej, by w niedalekiej przyszłości mieć problem i go rozwiązać. Gdy na pościeli pozostało już tylko „dziękuję”, pomyślałem sobie: „rozdefinować Boga, wstępnie definiując człowieka – coś niesamowitego!” Odłożyłem oczy i zasnąłem.
Ostatnio zmieniony pn 05 gru 2011, 10:06 przez Yzxxx, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Podoba mi się to jak konstruujesz zdania...bardzo zbliżone do toku myślenia. Bóg Bogdan też mi się podoba...powinien mieszkać na osiedlu w Pisarzowicach nad spożywczakiem. Pomysł w dechę.

Natomiast to, że w ogóle nie panujesz nad językiem jest już inną kwestią. Też mam z tym problem i wiem, kiedy czytam coś co zostało napisane w odruchu i braku lepszych określeń a kiedy pisano coś z premedytacją dobierając te a nie inne słowa.
Taent jest, brakuje pracy ...tak sobie myślę przynajmniej.

A poza tym zmień podpis. Jeśli dobrze rozumiem, mężczyźnie nie wypada "ściskać za jaja" czegokolwiek, bo wtedy koledzy się z niego śmieją, tak?

3
Słowa, zawierają metaforyczne jaja, należy rozumieć przez to piękno – czyli jajeczka. Lecz tak, szkielet tej myśli troszeńkę mnie irytuje, jak sam zaznaczyłem, to trochę pedalskie. Jednak gdy sok wypłynie, zniweluje każdy rechot.

4
Odpoczywając na łóżku, odebrałem wewnętrzny głos.
Usłyszałem wewnętrzny głos.
Nie wiem, czy były to moje słowa, czy los mnie kusił, niemniej jednak najgodniej mi przyjąć sprawiedliwość, która gdzieś pośród nas, ma odwagę powiedzieć, co myśli.
A ja nie wiem, co autor miał na myśli. Wewnętrzny głos go kusił? Co ma do tego sprawiedliwość? I czemu sprawiedliwość ma odwagę powiedzieć coś?
Osiemnastoletnia dziewczyna przechodziła przez uliczne pasy, gdy właśnie w tym momencie zza zakrętu wyjeżdżał rozpędzony i ślepy prezydent o rządowo-kościelnym mózgu.
W momencie, gdy osiemnastowieczna dziewczyna przechodziła przez uliczne pasy, zza zakrętu wyjechał rozpędzony i ślepy prezydent o rządowo-kościelnym mózgu.
Uderzył, a śmierć, cóż, nie można było jej dotknąć.
Śmierci nie można było dotknąć?
Po drugiej stronie stał starszy mężczyzna, wiedział, że jej szanse są nikłe, a nieraz obserwował udane przejście, na czerwonym. Ona chciała w kolorze przyrody.
Czemu mężczyzna wiedział, że dziewczyna nie ma szans na udane przejście przez ulicę, skoro "nieraz obserwował udane przejście"? Kto chciał co w kolorze przyrody?
Zamiast zarządzać społeczeństwem na każdym szczeblu ludzkich potrzeb, ona drwi, kłamie i kradnie, zapominając o wymiarze wzajemnego szacunku z prawdziwą wolnością.
Polityka ma zarządzać społeczeństwem?
...zapominając o szacunku i znaczeniu prawdziwej wolności.
Skoro możliwe jest, aby każdy człowiek na Ziemi dostał kromkę pełnowartościowego chleba, możliwe jest, aby wszyscy żyli jak rządowy polityk.
A jak żyje rządowy polityk? No i kto to jest rządowy polityk?
Nie oszukujmy się, politycy „wykonują swój zawód” z własnej perspektywy, mało kto ma na uwadze, jak odbierze to przeciętny Polak. Do tego chamstwa przyczynia się również kościół, przecież pompujemy wspólne zasoby w średniowieczny system Bóg-człowiek, co automatycznie sprawia, że brakuje ich na sprawy najistotniejsze.
Kolejny zlepek słów. Jakie chamstwo? Kościół piszemy z dużej litery. Co to jest "średniowieczny system Bóg - Człowiek"?
Mógłbym tak dłużej rozmyślać, szkoda, że czas musi w tym uczestniczyć, więc postanowiłem zakończyć.
Czas musi w tym uczestniczyć?

Starałeś się napisać coś z charakterystycznym stylem, nie wyszło. Niezrozumiałe zdania, skróty myślowe, które trudno zrozumieć czytelnikowi. Wiele haseł poplątanych ze sobą. Rozmyślania o Bogu, kościele i polityce wepchnięte w rozmyślania bohatera, wizje potrąconej na przejściu dziewczyny. Co to znaczy: "nogi dostały rozkaz zgięcia"? "światło dawało odpowiedź"? "pozytywny charakter swojej twarzy"? "odłożyć oczy"??? Bardzo nieudana próba filozofowania.

5
Wybacz, ale jak dla mnie bełkot. Z myślą przewodnią, którą jeszcze da się wyłapać i zrozumieć (i nawet ewentualnie rozważyć), ale słownie... bełkot.

Momentami zestawiasz słowa już zupełnie losowo.
Einszton pisze: Zamiast zarządzać społeczeństwem na każdym szczeblu ludzkich potrzeb, ona drwi, kłamie i kradnie, zapominając o wymiarze wzajemnego szacunku z prawdziwą wolnością.
Podkreślenie może do dyskusji, ale jeszcze strawne, a potem dowalone dwa słowa (oczywiście "kluczowe") ni przypiął ni przyłatał.
Einszton pisze:Usiadła i zaczęła patrzeć mi w oczy, zmniejszając pozytywny charakter swojej twarzy.
Co to ma niby znaczyć? Oj tak, domyślić się można, ale brzmi komicznie.

I tak dalej.

Części, które słownie da się zrozumieć mają charakter felietonowatego biadolenia. Na politykę i Kościół. Nic mi do tych poglądów - za to forma absolutnie niestrawna. Utopiłeś wszystko w przemetaforyzowanych zdaniach - bez treści i bez estetyki.

Co do Boga znudzonego swoją wszechwałdzą... Gdyby to jakoś ciekawie rozwinąć, to czemu nie? Na razie wylałeś swoje myśli, wpychając je w pokrętne słowa i tyle. Tak naprawdę, ani Bóg Bogdan, ani nawet narrator nie byli temu potrzebni.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron