Świeczka

1
"Babciu czemu idziemy na cmentarz?"
"Ponieważ dzisiaj jest święto zmarłych. Jedyny taki dzień w roku, w który należy odwiedzić groby bliskich ci osób, aby wspomnienie o nich było wciąż żywe."
"Jak to?"
"Jak sam zauważyłeś masz coś takiego jak pamięć. Pamiętasz, że trzeba odrobić pracę domową, którą zadała ci pani w szkole, złożyć mamie życzenia w dniu jej urodzin, czy oddać książkę do szkolnej biblioteki. Wszystko to przechowywane jest najczęściej gdzieś w twojej głowie, a tym samym jedynie od ciebie zależy czy będziesz o tym pamiętał, czy nie. Jest również coś takiego jak czas, który nieustannie przerzuca przez teraźniejszość tysiące nowych faktów. Spójrz ile się zdarzyło odkąd wysiedliśmy z autobusu. Pamiętasz jak kupowaliśmy ten czerwony znicz? Było to jakieś pięć minut temu, czyli w przeszłości, zdarzyło się i nie możemy się już do tego cofnąć. Jednak zanim go kupiliśmy, całe to zdarzenie było jedynie w sferze możliwości, było naszą przyszłością. Chcieliśmy kupić świeczkę, ale przez dłuższy czas nie mogliśmy się zdecydować czy weźmiemy, tą w czerwonym, czy tą w zielonym kloszu. Dopiero fakt zakupu ostatecznie przesądził, że dzisiaj na grobie odpalimy czerwony znicz. I tak jest ze wszystkim, nie tylko z wyborami. Widzisz tego chłopca z balonikiem, który idzie w nasza stronę? Możliwe jest, że zaraz gdzieś skręć i zniknie w gąszczu alejek, ale równie dobrze może iść wciąż na wprost nas i w końcu nas minąć. Jak sam widzisz, na razie to przejście koło nas jest cały czas w sferze możliwości, jeszcze się nie wydarzyło, nie wiesz czy w ogóle nastąpi. Ale patrz on jest wciąż coraz bliżej, dostrzegasz coraz więcej szczegółów, widzisz już nawet na baloniku rysunek Tygryska brykającego w Stumilowym Lesie. O patrz, odwraca się do pani, która idzie za nim. To pewnie jego mama. Co on powiedział...niestety nie słyszałam, ale są już tuż, tuż. O i wreszcie udało się im przejść koło nas. Minięcie, które jeszcze przed chwilą było jedynie niezrealizowaną możliwością, doszło do skutku. Przez mgnienie oka było teraźniejszością, a teraz spokojnie miarowo oddala się gdzieś w naszą przeszłość, w stronę zapomnienia. Zobaczysz jutro nie będziesz już pewien czy chłopiec miał niebieską, czy szarą kurtkę, za kilka dni rozmyje ci się obrazek na baloniku, a w przyszłym roku ledwie będziesz mógł sobie przypomnieć sam fakt, że ów brzdąc minął nas na tej cmentarnej alejce. Jest też możliwe, że znajdziemy się tu powtórnie za rok, i o ile jeszcze sama będę w stanie odtworzyć spotkanie z chłopcem, przypomnę ci je, a wtedy wspomnienie odżyje z dawną siłą i znowu będziesz miał przed oczami ów brykającego tygryska. Tak to właśnie jest z ludzką pamięcią, że z biegiem czasu blaknie, staje się niewyraźna i zaczyna przeświecać przez nią światło nicości. Po to też powstały cmentarze, miejsca pamięci, których zadaniem jest niejako przechowywanie wspomnień o ludziach bliskich twojemu sercu."
"Ale właściwie po co my tu idziemy? Nie przypominam sobie, abyśmy kiedykolwiek wcześniej odwiedzali to miejsce. Sama opowiadałaś, że twoi rodzice zaginęli podczas wojny, a ty wychowywałaś się w sierocińcu. Mama też mnie nigdy tu nie zabierała. To po co?"
Gdy wybrzmiało to pytanie, zatrzymali się przed jednym z grobów. W niczym nie przypominał on pozostałych, na których wokół strzelistych pomników piętrzyły się stosy kwiatów i zniczy. Była to lekko pochylona, płaska płyta marmurowa częściowo wkopana w ziemię, którą szczelnie okrywały zeschnięte liście. Babcia zgarnąwszy zaschnięte wspomnienia wiosny jednym ruchem rękawa, podpaliła świeczkę i ustawiła ją na środku nagrobka. Gdy się cofnęła oczom chłopca ukazał się wyryty w płycie napis.
"Czemu na tym grobie jest twoje imię i nazwisko?"
Ostatnio zmieniony sob 17 gru 2011, 13:22 przez witu, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Mam wrażenie, że urwałeś, nim doszedłeś do jakiejś konkluzji.
Pozwolę sobie wesprzeć się Yves Meynardem:
Zaskakujące zakończenie opowieści. Opowieści z nagłym zakończeniem, wbrew temu, co się sądzi, rzadko bywają udane, zwłaszcza w sf-f. bierze się to stąd, że czytelnik fantastyki spodziewa się zaskoczenia w całym tekście. Kiedy wytrawny czytelnik bierze do ręki opowiadanie zaczynające się od słów „Jacques włożył kapelusz”, nic dla niego nie jest pewne i oczywiste. Być może Jacques nie jest istotą ludzką, niekoniecznie żyje, kapelusz jest być może czapką niewidką, Jacques niekoniecznie wkłada go na głowę… Bardzo często, szczególnie w fantastyce, zdarza się, że zakończenie opowiadania „siada” że, ponieważ autor nie zrobił nic poza zaprezentowaniem swojego pomysłu przykład: Jacques spotyka Lindę, super dziewczynę, która mu się bardzo podoba. Ona jest trochę dziwna: blada, nigdy nie jest głodna i nie można jej widywać wieczorem. Ostatnie zdanie tekstu: „I wtedy Jacques zrozumiał, że Linda jest… wampirem!”
Efektowne, czy efekciarskie? Zakończenie otwarte czy brak zakończenia?
Skłaniam się ku drugiej opcji. Bo, że do czegoś takiego dojrze, podprowadziłeś mnie autorze wystarczająco mocno. Ale pytam - i co dalej?
Niepotrzebnie, IMHO, zastosowano zabieg typograficzny angielskojęzycznej edycji dialogu. Zwiększa wrażenie wyobcowania, tak, to było celem? A nie lepiej i bardziej zaskakująco byłoby, gdyby to byl normalny dialog?
I tłumaczenie pamiętania w związku z teoriami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nadmiernie rozbudowane, przegadane, cudem, rzekłbym, udało mi się wyłowić o co chodzi i jaki związek pytanie ma z odpowiedzią. Po co tak rozwlekłe tłumaczenia względem dziecka?
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

3
Przyszła babcia, przyszedł wnuczek i sobie pogadali. Sobie, ale nie do siebie. Biedny wnuczek zmuszony został do zadania jednego istotnego pytania, żeby paplanina babci nabrała sensu.
To taka bajka filozoficzna, ale nawet w tych które czytałem, chociaż nie przepadam było więcej życia. A tu wielki wywód o przemijaniu/zapominaniu i na koniec próba zaskoczenia czytelnika. Jakby pomieszały się dwie konwencje.
Prędzej by się nadało do publicystyki ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

4
Po to też powstały cmentarze, miejsca pamięci, których zadaniem jest niejako przechowywanie wspomnień o ludziach bliskich twojemu sercu.
A nie po to, by chować zmarłych? Wspomnienie to mi się bardziej ze zdjęciami kojarzą...
Gdy wybrzmiało to pytanie, zatrzymali się przed jednym z grobów.
Gdy przebrzmiało to pytanie...
W niczym nie przypominał on pozostałych, na których wokół strzelistych pomników piętrzyły się stosy kwiatów i zniczy.
Strzeliste sosny owszem. Pomniki nie bardzo. No i stosy zniczy i kwiatów zwykło się układać na grobach a nie wokoło grobów.
. Była to lekko pochylona, (1)płaska płyta marmurowa częściowo wkopana w ziemię, którą (2)szczelnie okrywały zeschnięte liście. Babcia zgarnąwszy zaschnięte wspomnienia wiosny(3) jednym ruchem rękawa, podpaliła świeczkę i ustawiła ją na środku nagrobka.
(1) Płyty są płaskie
(2) Liście okrywają płytę czy ziemię?
(3) Po drodze zgubiłeś lato.

Rozumiem, że miałeś gotowe przemyślenia na temat przemijania i chciałeś je jakoś ładnie opakować, a że czas był okołozaduszkowy, więc trafiło na scenkę cmentarną. Pytanie, czy wnuczek cokolwiek z tych filozoficznych rozważań zrozumiał? Bo odpowiedzi na swoje pytanie właściwie nie usłyszał, za to zobaczył nagrobek swojej babci, babci z którą na ten cmentarz przyszedł. No i tyle. Przesłanie jeśli jakieś ten tekst ma, to pewnie jest ono zawarte w odpowiedzi babci na pytanie wnuczka: "Czemu na tym grobie jest twoje imię i nazwisko?".
No i na koniec: piszemy po polsku, obowiązuje nas określony zapis dialogów.

5
Ble ble o przemijaniu. Ile ja się tego naczytałam. Nic odkrywczego, forma też nieciekawa (babcia nie umie jakoś prosto kochanemu wnusiowi rzeczy wyłożyć? Przecież on w połowie tej wypowiedzi musiał zasnąć), warsztatowo może nie jakoś źle, ale też sprawność nie powala. Zakończenie ma być tajemnicze, skłaniać do refleksji? Według mnie jest ni siłę dodane. Byleby zamknąć jakoś to kazanie o przemijaniu.

Zresztą dla mnie najprostsza interpretacja jest taka:
witu pisze:"Czemu na tym grobie jest twoje imię i nazwisko?"
"Bo wykupiłam już miejsce i przygotowałam dla siebie nagrobek. Jak umrę to mamusia już nie będzie musiała nic robić, tylko może zlecić wyrycie daty śmierci. Wiesz, wnusiu, usługi kamieniarskie są bardzo drogie".

Ogólnie: nie podobało mi się, znudziło.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
O! A ja myślałam, że w zakończeniu chodzi o to, że babcia jest duchem. Dlatego jest jej imię i nazwisko, ona sama sobie świeczkę pali i całą pogawędkę bohater odbył z duchem babci...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron