Niedługi okres, w którym daleki byłem od sięgnięcia po pióro, wyrobił we mnie przekonanie, że, jak na swój wiek, piszę całkiem nieźle. Ale dzisiaj przeklinam ten dzień, kiedy zdecydowałem się zrobić przerwę. Całkowita rezygnacja z praktycznej strony pisarstwa zasiała w moim literackim gospodarstwie niemały zamęt. Ale za najgorszą stratę uważam uświadomiony dziś sobie fakt, że my, ludzie młodzi, o życiu nie powinniśmy pisać. Naturalnie nie jest to żaden zakaz, pisać może każdy i o czym tylko zechce. Mi jednakże rozchodzi się o to, że proza wychodząca spod piór młodych, świeżych, piór jeszcze niepewnych i chwiejących się, jest skazana na niepowodzenie. Cała bowiem esencja prozy tkwi w jej dojrzałości, nade wszystko w dojrzałości, w znajomości życia, nie natomiast w rozmaitości literackiego inwentarzu autora, w jego zasobie słownictwa lub znajomości pisarskich zasad.
Cóż to da, że opiszę bohatera w pracy, skoro sam nigdy z tą pracą do czynienia nie miałem? Naturalnie nie jest problemem gruntowne zagłębienie się w temat, traktujący o danym zawodzie, nie jest także problemem przyswojenie sobie profesjonalnej terminologii, której znajomość jest w tymże zawodzie nieodzowna bądź zapoznanie się dogłębne z zakresem obowiązków, obecnym w tym zawodzie, cóż to da jednak, skoro tej pracy nie czuję? Czy nie to powinien opisywać prozaik, co on sam czuje? Wyobraźcie sobie, że ktoś nigdy nie uprawiał seksu, nigdy nie widział kobiety nago, a ciąży nad nim przymus opisania kopulującej pary. Obejrzy trochę pornoli, poczyta o tym i przystąpi do pisania. Ale co to da, że precyzyjnie opisze seks oralny, skoro nigdy nie poczuł zapachu waginy.
Pragnę zapytać: jak ćwiczyć, jak pisać, skoro nieprzerwanie towarzyszy mi świadomość, że czegokolwiek nie ukończę, będzie to niesatysfakcjonujące. Czy w ogóle istnieje sens jakikolwiek podejmowania się aktywności literackiej dla kogoś, kto przejawia brak tych cech, których owa aktywność absolutnie wymaga?
Bo można poczekać i potem pisać. Ale przerwa też zrobi swoje, to znaczy nie będziemy pisać tak dobrze, jak pisalibyśmy, gdybyśmy nie zaprzestawali pracy.
2
Jeżeli mogę skomentować i nie być posadzona o protekcjonalizm - Twoje pytanie świadczy właśnie o dojrzałości, więc niepotrzebnie się tym martwisz.
Problem jest chyba w innym miejscu - czy możesz być wiarygodny, nie doświadczywszy tego, co przeżywa Twój bohater? Ten zaułek myślenia wskazuje, że pisarz byłby skazany jedynie na warianty własnej biografii. A tak nie jest: bohaterowie latają na Marsa, są krasnoludkami, pielęgniarkami lub fizykami teoretycznymi (tu jednak kwerenda mogłaby być żmudna
)
Pomyśl w ten sposób. Literatura nie jest zapisem empirycznych doznań pisarza. Jest mówieniem o przeżyciu świata, a wyobraźnia to przeżycie przekształca w reguły rzeczywistości fikcyjnej.
Podajesz przykład erotyki - jeżeli "przeżycie" to nie empiryczne, zmysłowe, fizjologiczne doznanie rozkoszy fizycznej, to wyobraźnia pozwoli Ci stworzyć piękny erotyk bez opisywania zapachu waginy.
Wiedzę można zdobywać - przeżycie - namysł, refleksja, którego źródłem jest zdumienie światem, niepokój, zachwyt - tworzy wiarygodność.
(zajrzyj do wątku licentia poetica)
Problem jest chyba w innym miejscu - czy możesz być wiarygodny, nie doświadczywszy tego, co przeżywa Twój bohater? Ten zaułek myślenia wskazuje, że pisarz byłby skazany jedynie na warianty własnej biografii. A tak nie jest: bohaterowie latają na Marsa, są krasnoludkami, pielęgniarkami lub fizykami teoretycznymi (tu jednak kwerenda mogłaby być żmudna

Pomyśl w ten sposób. Literatura nie jest zapisem empirycznych doznań pisarza. Jest mówieniem o przeżyciu świata, a wyobraźnia to przeżycie przekształca w reguły rzeczywistości fikcyjnej.
Podajesz przykład erotyki - jeżeli "przeżycie" to nie empiryczne, zmysłowe, fizjologiczne doznanie rozkoszy fizycznej, to wyobraźnia pozwoli Ci stworzyć piękny erotyk bez opisywania zapachu waginy.
Wiedzę można zdobywać - przeżycie - namysł, refleksja, którego źródłem jest zdumienie światem, niepokój, zachwyt - tworzy wiarygodność.
(zajrzyj do wątku licentia poetica)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
3
Zgadzam się z pierwszym zdaniem. Z drugim także, ale niezupełnie.Natasza pisze:Literatura nie jest zapisem empirycznych doznań pisarza. Jest mówieniem o przeżyciu świata, a wyobraźnia to przeżycie przekształca w reguły rzeczywistości fikcyjnej.
Może na przykładzie:
Dwa lata temu, miałem wtedy szesnaście lat, rodziłem nowelkę, w której opisywałem scenę współżycia seksualnego pomiędzy dwoma młodymi chłopakami. Przeczytałem to jakieś pół roku temu i nie mogłem przestać się śmiać. Tekst ten kipiał (niezamierzoną) groteską i sztubacką naiwnością.
Uważam, że życiowe doświadczenie modyfikuje w pewien sposób naszą wyobraźnię, która, wzbogacona autentycznymi przeżyciami, przekształca te wymyślone zdarzenia w sposób bardziej wiarygodny, bardziej, chcę przez to powiedzieć, dojrzały. W rezultacie lektura takiego tekstu nie nastręcza odbiorcy materiału do ewentualnych wątpliwości, dotyczących tego, czy autor wie, o czym pisze. Czytelnik po prostu daje się wciągnąć, ponieważ ta czy tamta sytuacja opisana została tak, jakby autor doznał jej rzeczywiście.
Czytałem polecony przez Ciebie wątek. Zgadzam się, że nie należy podążać śladem naturalistów i do rzetelności w kreowaniu świata przedstawionego podchodzić z nieznacznym dystansem. Ale mi chodzi o to, że ktoś, kto opisuje kopulację, a w rzeczywistości nigdy jej nie doświadczył, będzie odebrany przez kogoś, kto w odróżnieniu do niego ma to za sobą, no - subtelnie powiedzmy - nieprzychylnie. Myślę, że taki opis musi się wydać po prostu śmieszny. Że dyletanctwo autora musi być łatwo wyczuwalne.
Krzyż boli. Lecę i wrócę nazajutrz.
4
Tu masz racje, rzeczywiście tak jest. Czasem jest to kwestia bodźców podprogowych, sugestii, wreszcie reakcji które nie miały swojego logicznego ciągu ( ale jednak wystąpiły). Nie musisz uprawiać rozpusty z każdą napotkaną kobietą, ale jeśli jesteś dorosły, prędzej czy później, w takiej czy innej sytuacji, jakaś kobieta wyśle Ci sygnał, że nie miałaby nic przeciwko. Nie musisz skorzystać, ale sama sytuacja uruchamia mechanizm skojarzeniowy: zaczynasz się zastanawiać "co by było gdyby", analizować sam sygnał ( np. niby przypadkowy dotyk, spojrzenie, ton głosu itp.). Konkludując: nabierasz pewnego doświadczenia, niczego - w sensie literalnym - nie doświadczywszy. Przechodząc pod budką z piwem napotykasz wzrok pana Zenka, który ma akurat ochotę na mordobicie. I znowu - do niczego nie dochodzi, ale ma miejsce podobny do wyżej opisanego proces analizy/ odbierania bodźców. Jeśli jesteś nastolatkiem, to pomijając jakieś mało prawdopodobne wyjątki, nie będziesz miał do czynienia z podobnymi sytuacjami, albo ich nie zauważysz, co na jedno wyjdzie. Wreszcie doświadczenie życiowe skutkuje też przy opisach czy kreacji charakterów pogłębioną analizą, co ma bezpośredni wpływ na jakość tekstu. Np. opisując kobietę, wiesz już, że liczą się nie tylko rysy twarzy i rozmiar biustu, ale też kilka innych czynników, które choć nieanatomiczne, bezpośrednio wpływają na to jak otoczenie odbiera tę kobietę ( także w aspekcie erotycznym). Kreśląc obraz niebezpiecznego człowieka, wiesz, ze rozmiar bicepsów i groźna mina to niekoniecznie najważniejsze rzeczy. Bo np. gdzieś tam spotkałeś kogoś takiego i byłeś zdumiony jak "zwyczajnie" wygląda. A później, przeanalizowałeś i doszedłeś do wniosku, że jednak nie do końca zwyczajnie. To tylko najprostsze przykłady.Martin pisze:Uważam, że życiowe doświadczenie modyfikuje w pewien sposób naszą wyobraźnię, która, wzbogacona autentycznymi przeżyciami, przekształca te wymyślone zdarzenia w sposób bardziej wiarygodny, bardziej, chcę przez to powiedzieć, dojrzały. W rezultacie lektura takiego tekstu nie nastręcza odbiorcy materiału do ewentualnych wątpliwości, dotyczących tego, czy autor wie, o czym pisze. Czytelnik po prostu daje się wciągnąć, ponieważ ta czy tamta sytuacja opisana została tak, jakby autor doznał jej rzeczywiście.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
5
Rozumiem, że to tak, jakbym "przechwytywał myśli"? Czy chodzi o to, że ja sam podświadomie interpretuję te sygnały w pewien sposób, a następnie uruchamia się ciąg asocjacji?Nie musisz uprawiać rozpusty z każdą napotkaną kobietą, ale jeśli jesteś dorosły, prędzej czy później, w takiej czy innej sytuacji, jakaś kobieta wyśle Ci sygnał, że nie miałaby nic przeciwko. Nie musisz skorzystać, ale sama sytuacja uruchamia mechanizm skojarzeniowy: zaczynasz się zastanawiać "co by było gdyby", analizować sam sygnał ( np. niby przypadkowy dotyk, spojrzenie, ton głosu itp.). Konkludując: nabierasz pewnego doświadczenia, niczego - w sensie literalnym - nie doświadczywszy. Przechodząc pod budką z piwem napotykasz wzrok pana Zenka, który ma akurat ochotę na mordobicie. I znowu - do niczego nie dochodzi, ale ma miejsce podobny do wyżej opisanego proces analizy/ odbierania bodźców.
To tak z ciekawości już. Z resztą się zgadzam i nie mam więcej pytań. Dzięki za odpowiedzi.
6
Nie myśli, sygnały. Telepatia jest tu niepotrzebna
To w sumie prosta sprawa, choć wyjaśnić trudniej. Przykładowo: każdy ma wokół siebie coś w rodzaju przestrzeni osobistej. Obcych nie podpuszczamy bliżej niż na jakieś 40 centymetrów, bo czulibyśmy dyskomfort. Jeśli ktoś się do Ciebie przybliża, wpuszcza Cię w tę swoją przestrzeń, ( nawet jeśli robi to nieświadomie) to konkretny sygnał. Oznacza on, że Twoja obecność w tej "przestrzeni osobistej" nie stanowi dla niego/ niej problemu. Wiekszość z takich sygnałów odbieramy podświadomie ( ale nasze ciało doskonale wie co one oznaczają). Są one o tyle ważne, że trudno je "podrabiać". Np. nieco bardziej intensywny zapach perfum siedzącej niedaleko kobiety może świadczyć o zainteresowaniu ( przyspieszone tętno, ciut wyższa niż normalnie temperatura skóry). Konkrety są tu nieistotne ( albo mniej istotne), liczy się ów wspomniany przez Ciebie ciąg asocjacji i wrażenia jakie mu towarzyszą. Osoba dorosła, z pewnym doświadczeniem życiowym, przeżyła takich "ciągów" więcej niż nastolatek. A to już ma konkretne przełożenie na jakość pisania.

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
7
ło w mordę...
Masz 18 lat. To od Ciebie zależy czy jesteś dojrzały czy nie!!! I tylko od Ciebie.
Może brakować Ci doświadczenia w różnych dziedzinach lub możliwości finansowych by np zorganizować wyprawę na Grenlandię - ale to co masz w głowie to efekt Twoich przemyśleń.
Sam budujesz swoją dojrzałość albo ...nie budujesz.
Znałem dziewczynę która mając 16 lat wymyśliła i wzorowo zorganizowała dużą imprezę (pozyskanie sponsorów, zezwoleń, załatwienie lokalu, ochrony...)
Znałem też 40-letniego frajera na utrzymaniu mamusi.
*
Brak ci doświadczenia? namiot za 30 zł z marketu i w drogę
Masz 18 lat. To od Ciebie zależy czy jesteś dojrzały czy nie!!! I tylko od Ciebie.
Może brakować Ci doświadczenia w różnych dziedzinach lub możliwości finansowych by np zorganizować wyprawę na Grenlandię - ale to co masz w głowie to efekt Twoich przemyśleń.
Sam budujesz swoją dojrzałość albo ...nie budujesz.
Znałem dziewczynę która mając 16 lat wymyśliła i wzorowo zorganizowała dużą imprezę (pozyskanie sponsorów, zezwoleń, załatwienie lokalu, ochrony...)
Znałem też 40-letniego frajera na utrzymaniu mamusi.
*
Brak ci doświadczenia? namiot za 30 zł z marketu i w drogę
8
Andrzej pisze o dorosłości w kontekście zyciowym, ale wracając do literackiego - jasne, że z wiekiem człowiek nabywa doświadczeń i że to może się przekładać na sposób pisania. Jasne, że czasem, kiedy czyta się jakiś tekst, to aż się ciśnie na usta ocena "to takie... młodzieńcze i nastolatkowe". Ale nigdy tego autorowi nie piszę, bo to brzmi protekcjonalnie. Również dlatego, że młodzieńczość, świeżośc obserwacji nie musi być WADĄ tekstu. Może być jego główną siłą, to już zależy tylko od zdolności literackich. A jako że zakładamy (bo inaczej to forum nie miałoby sensu), że zdolności można podszlifować - no to i od pracy nad warsztatem.
W końcu 30-latek z punktu widzenia 80-latka to też nieopierzony zarozumiały kufniarz
Myślę, że w literaturze chodzi głównie o to, żeby przekonująco ściemniać. Żeby była prawda emocjonalna, nawet jeżeli ktoś się rąbnie i walnie błędy rzeczowe (choć oczywiście trzeba stanąć na uszach, żeby się nie rąbnąć).
W końcu 30-latek z punktu widzenia 80-latka to też nieopierzony zarozumiały kufniarz

Myślę, że w literaturze chodzi głównie o to, żeby przekonująco ściemniać. Żeby była prawda emocjonalna, nawet jeżeli ktoś się rąbnie i walnie błędy rzeczowe (choć oczywiście trzeba stanąć na uszach, żeby się nie rąbnąć).
10
doświadczenie się przydaje - ale to jest naprawdę do zdobycia.
ludziska kochane, gdy ja miałem 18 lat był rok 1993. Do większości krajów zachodnich nadal trzeba było mieć wizy. Różnice cen były wtedy kompletnie SZOKUJĄCE. Chiński namiot na włóczęgę który teraz kupujecie za 30 zł w tesco kosztował krocie (identyczny kupiłem w sklepie sportowym za 1'200'000 zł a brałem wtedy bodaj 30'000 zł za godzinę udzielanych korepetycji). (nie milion dwieście tysięcy nie da się porównać ze 120zł - bo inlacja galopowała a zarobki wzrosły znacząco ten namiot to była tak 1/4 ówczesnej pensji mojego Ojca.).
W tej chwili jest TANIO i na żadnej granicy celnikowi nie przyjdzie nawet do głowy żądać okazania zapasu walut i zrobić na podstawie tego cofki. (omal mi się to nie przytrafiło w Karlskronie w 1999 roku).
Od strony organizacyjnej wszystko można sprawdzić przez net, obejrzeć mapy każdego zakątka, przejrzeć zdjęcia, sprawdzić z domu rozkład jazdy pociągów w Norwegii!
Mamy tanie linie lotnicze.
można sobie za relatywnie niewielkie pieniądze popłynąć jachtem wokół Bałtyku.
Coraz więcej ludzi ma samochody.
Pokolenie dzisiejszych 18-latków po prostu zna angielski - a to lingua franca świata.
podróżowanie po kraju to dziś banał.
A rower w markecie można kupić już za 250 zł. (mam takowy i już z 1000 km na nim zrobiłem - jeszcze się trzyma).
ludziska kochane, gdy ja miałem 18 lat był rok 1993. Do większości krajów zachodnich nadal trzeba było mieć wizy. Różnice cen były wtedy kompletnie SZOKUJĄCE. Chiński namiot na włóczęgę który teraz kupujecie za 30 zł w tesco kosztował krocie (identyczny kupiłem w sklepie sportowym za 1'200'000 zł a brałem wtedy bodaj 30'000 zł za godzinę udzielanych korepetycji). (nie milion dwieście tysięcy nie da się porównać ze 120zł - bo inlacja galopowała a zarobki wzrosły znacząco ten namiot to była tak 1/4 ówczesnej pensji mojego Ojca.).
W tej chwili jest TANIO i na żadnej granicy celnikowi nie przyjdzie nawet do głowy żądać okazania zapasu walut i zrobić na podstawie tego cofki. (omal mi się to nie przytrafiło w Karlskronie w 1999 roku).
Od strony organizacyjnej wszystko można sprawdzić przez net, obejrzeć mapy każdego zakątka, przejrzeć zdjęcia, sprawdzić z domu rozkład jazdy pociągów w Norwegii!
Mamy tanie linie lotnicze.
można sobie za relatywnie niewielkie pieniądze popłynąć jachtem wokół Bałtyku.
Coraz więcej ludzi ma samochody.
Pokolenie dzisiejszych 18-latków po prostu zna angielski - a to lingua franca świata.
podróżowanie po kraju to dziś banał.
A rower w markecie można kupić już za 250 zł. (mam takowy i już z 1000 km na nim zrobiłem - jeszcze się trzyma).
11
ja miałam dwadzieścia 10 lat wcześniej, młody Panie.Andrzej Pilipiuk pisze:ludziska kochane, gdy ja miałem 18 lat był rok 1993.

Przygotowując się przedmiotowo - czyli rekompensując doświadczenie osobiste kwerendą warto wykorzystać tych, którzy pamiętają, filmu z tego okresu, literaturę, prasę - przede wszystkim prasę (jeżeli mam być uczciwa, to pisząc o latach osiemdziesiątych też korzystałam z prasy tamtego okresu - nie pamiętałam wielu rzeczy albo pamiętałam inaczej)
Zgadzam się, że "doświadczenie" jest przy inteligencji i wrażliwości "zastępowalne"
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
13
Otóż to. Obojętnie kto jak bystry i uwrażliwiony by nie był, pewne luki w doświadczeniu życiowym zawsze będą dostrzegalne. Co z tego, że barwnie i wiarygodnie opisałem zachwyt nad malowniczym krajobrazem, skoro za chwilę potknę się przy opisywaniu sytuacji, której nie obejmuje rejestr moich osobistych doświadczeń, a przez to koncentruję się na tych jedynie elementach tworzących scenę, które w moim, nie popartym doświadczeniem przekonaniu są w danym zdarzeniu najistotniejsze. Czyli, na przykładzie, opisując gwałt, wyprodukuję się na ujęciu w barwne i przekonujące zdania głośnych krzyków i sapania, a pominę całe mnóstwo wrażeń, jakich doznają uczestnicy tego brutalnego wydarzenia oraz nie będę w stanie przenieść na papier tych nieuchwytnych imponderabiliów, które kształtują atmosferę różnorakich sytuacji, ponieważ po prostu w tej sytuacji nigdy się jeszcze nie znalazłem.Navajero pisze:Do pewnego stopnia.Natasza pisze:Zgadzam się, że "doświadczenie" jest przy inteligencji i wrażliwości "zastępowalne"
I ktoś, czytając mój utwór, na pewno to zauważy. A wtedy powie sobie...
cranberry pisze:"to takie... młodzieńcze i nastolatkowe".
Masz rację. To zależy tylko ode mnie. Jednakże, żeby osiągnąć dojrzałość, muszę swoje dotychczasowe egzystencjalne przemyślenia poddać konfrontacji z samym życiem. Nie wystarczy wyjść z konkretnych założeń i pogładzić potem brodę, która właśnie wyrosła. No a na podróżowanie nie każdy ma kasę. Ja nie mam.Andrzej Pilipiuk pisze:ło w mordę...
[...]Masz 18 lat. To od Ciebie zależy czy jesteś dojrzały czy nie!!! I tylko od Ciebie.
Sam budujesz swoją dojrzałość albo ...nie budujesz.[...]
No to wtedy niezupełnie jest twórczy impas. Mogę ograniczyć się do własnej biografii. Ale niedosłownie. Nie chodzi mi o, jak Natasza to nazwała, zapis empirycznych doznań, tylko o to, aby te empiryczne doznania literacko przekształcać.cranberry pisze:Żeby była prawda emocjonalna
14
Nazywając rzecz po imieniu - w Twoich wątpliwościach wyraźnie dominuje pytanie, na ile literatura (tu: nastolatka) jest w stanie antycypować doświadczenie seksualne.Martin pisze:Czyli, na przykładzie, opisując gwałt, wyprodukuję się na ujęciu w barwne i przekonujące zdania głośnych krzyków i sapania, a pominę całe mnóstwo wrażeń, jakich doznają uczestnicy tego brutalnego wydarzenia oraz nie będę w stanie przenieść na papier tych nieuchwytnych imponderabiliów, które kształtują atmosferę różnorakich sytuacji, ponieważ po prostu w tej sytuacji nigdy się jeszcze nie znalazłem.
Nie wiem. Navajero napisał o roli drobnych doświadczeń seksualności, które budują wiedzę.
Myślę, że dobre, wrażliwe marzenie nastolatka byłoby dla mnie ciekawym lekturowym doświadczeniem. Bo tylko z tej perspektywy - nie zaznawszy fizyczności spełnienia - może zbudować wiarygodność. Tu kiedyś była dyskusja na temat erotyki literackiej. Poszukaj. Zdaje się, że tam szło ostro i na noże czasami.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
15
To znaczy mi nie idzie o sam seks. To jedynie przykład. I chyba zresztą nie za dobry, bo chodzi o te doświadczenia, których przeciętny nastolatek nigdy nie doświadczył.
Andrzeju, przemyślałem Twoje wskazówki i chyba wybiorę się na autostop. Może tak na dłużej. I może z namiotem.
Z tym się zgodzę. Bo może niekoniecznie trzeba pisać o różnych sytuacjach tak, jakby się je doświadczyło, można także w ten sposób, jakby się chciało je doświadczyć. Resztę zrobi szczerość. Nie brałem tego pod uwagę.Myślę, że dobre, wrażliwe marzenie nastolatka byłoby dla mnie ciekawym lekturowym doświadczeniem. Bo tylko z tej perspektywy - nie zaznawszy fizyczności spełnienia - może zbudować wiarygodność.
Andrzeju, przemyślałem Twoje wskazówki i chyba wybiorę się na autostop. Może tak na dłużej. I może z namiotem.