obecność

1
nie wznosisz oczu do nieba
zbyt trudno jest już
dostrajać szerokość źrenic
tak czarnych przepastnych
boli cię ostrość niechcianych spojrzeń

nie chcesz zbyt mocno
pokaleczyć się światłem słońca
by nie odlecieć jak wędrowny sokół
autostopem pod namiot gdzieś w gwiazdy

wiesz przecież że to nie sen
że fizycznie trwasz całkowicie
niezaprzeczalnie w przeznaczonych
ci chwilach i miejscach

- - - - - -
czasami widujesz ją w mieście
podobno częściej jednak bywa
w tym promieniu słońca
wstążce samolotu
w porannej rosie na szybie
kruchej filiżance

ale nie odwiedza cię we śnie.

05.09.12
brzydki ćpun

2
Liwaj pisze:by nie odlecieć jak wędrowny sokół
autostopem pod namiot gdzieś w gwiazdy
Patetyczny wędrowny sokół + zgoła niepatetyczny autostop to złe połączenie. Kompletnie nie pasuje ten kontrast do całego wiersza, który w innych miejscach ładnie prześlizguje się poza pojęciem patosu i niskości.

Dla odmiany to jest świetne:
nie chcesz zbyt mocno
pokaleczyć się światłem słońca
Ogólnie: bardzo ładny, zapamiętam go, chociaż czuję chyba inspirację Herbertem. Niezła jesteś, cholera. :P Wysyłałaś coś gdzieś?
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”