Witam.
Już gdzieś tam w powitaniu napisałem dużo o kobietach, a Thana skierowała mnie tu, chyba, żebym się wyżył we właściwym kąciku

)
Kobiety... Jakie inspirują, cieszą i podnoszą temperaturę? Jakie fascynują?
Najpierw najprostsza odpowiedź. Artystki:
Scarlett Johansson. I dziewczęca i seksowna, a jej intelekt, osobowość jest jak zamarznięte jezioro na przednówku. Idziesz ostrożnie rozglądając się gdzie by tu przysiąść i połowić. Pod pachą krzesełko, krótka wędka i obiecująco pojemna siatka. Gdzieś tam słyszysz ciche trzaski, pod lodem zauważasz bąbelki powietrza, jakieś smakowite cienie przemykają tuż pod powierzchnią. Uśmiechasz się, rozkładasz krzesełko i odruchowo przełykasz ślinę. Łapiesz wędkę i... trrrach, srrru, lód pęka, wpadasz natychmiast w otchłań, chcesz krzyknąć, coś złapać, ratować się, ale już jesteś głęboko, w lodowatym mroku, który... jest ciepły..., otwierasz usta i oddychasz, otwierasz zaciśnięte oczy, a mrok staje się łąką, miastem, lasem, potokiem, plażą, występem w nocnym klubie, smakiem ust... i już nie chcesz wracać na powierzchnię:)
Amanda Holden. Za jej udział w brytyjskim Got Talent. Taka zwyczajna, ludzka, niegrająca, przeciwieństwo obrzydliwie sztucznej Foremniak. Spontaniczna i zaangażowana. Szczera i otwarta. Empatyczna.
Taka po prostu - kobieca:)
Urzekła mnie tak, że kiedyś napisałem do niej list. A nigdy tego nie robię, do żadnej gwiazdy czy innej znanej osoby, nawet do Scarlett:). Napisałem, dałem do tłumaczenia, bo znam angielski trochę lepiej od węgierskiego, który jest dla mnie po prostu zestawem losowo złożonych dźwięków, głownie szelestów, brzęczenia i kląskania:)). Wysłałem i... nie otrzymałem odpowiedzi. Ale nie o to chodziło... No, trochę o to, nie powiem:), ale to byłby bonus. Wysłałem, bo teraz czuję się lepiej, bo powiedziałem. Nie padła przede mną na kolana z płaczem szczęścia i uwielbieniem, ale napisałem. Powiedziałem i czuję się lepiej. I dalej ją lubię.
To tak na szybko o artystkach.
A w kobietach lubię... Kobiety. W pubie, w sklepie czy na lotnisku najczęściej interesowały mnie kelnerki, barmanki, kasjerki... Ogólnie pracownice. Kiedy potrafiłem o 2 w nocy u takiej kelnerki spowodować uśmiech i zaciekawienie to było coś, wartość sama w sobie. Kiedy potem przychodząc uśmiechała się pierwsza do mnie to były super bonusy. Tak samo w jakimś Tesco - niech się uśmiechnie, niech zagadnie, zareaguje jakoś miło, ludzko, niech w tym tabunie beznadziejnych minut harówy poczuje krótkie muśnięcie wolnego czasu. Taki prezent od klienta. Bardzo sobie cenię taką życzliwość, takie kontakty i takie uśmiechy.
I takie kobiety najbardziej cenię. Prawdziwe. Czasem zmęczone, wkurzone, z pms'em jak stadem nabuzowanych dobermanów, czasem smutne, wyprane,. I wtedy sięgnąć w ten kurz, czy huragan, i uchwycić taki... zapach Kobiety:))... prawdziwą ją. Sukces i smak.
Inspiracja i fascynacja. To u nich znajduję wtedy własnie.
Często ludzie mówią - piękna kobieta. Ale mówiąc mają na myśli kobietę ATRAKCYJNĄ. A to wielka różnica. Piękno jest ... niegabarytowalne. Są oczywiście, można rzec, jakieś "normatywne" proporcje. Jednak to nie one określają piękno. One tylko wyznaczają tymczasowy standard kulturowy oraz, czasem, granice zdrowego organizmu.
Ale nie piekno. Piekno jest zastrzeżone dla zupełnie innych przestrzeni.
Mam trochę przyjaciół z jednej i drugiej płci (nie tylko na facebooku:)) i znam historie wielu par. Wiem, że najczęściej wybrany facet, czy dziewczyna nie byli "typem" wybierającego. Czasem trochę odbiegali od "typu", a czasem byli z zupełnie innej bajki. To własnie to piękno wyłaziło niedostrzegalnie jak pierze z wyświechtanej, starej kołdry. I wpadało otulonemu kołdrą do nosa, łaskotało skórę. Jeden był uczulony i nie wytrzymywał, a inny śmiał się i urzekały go te tajemnicze, nocne pieszczoty.
Piękna, wg mnie, była Matka Teresa. A Doda jest absolutnie niepiękna. Jest wręcz (dla mnie) odrażająca.
A największą inspiracją i fascynacją dla mnie jest (Jezu! co za banał!) moja żona. Ale nie dlatego, że to żona. Tylko dlatego, że jest generatorem moich snów. Jest jak maszyna do robienia dymu. Dzięki niej widzę w środku siebie mnóstwo różnych, ciekawych rzeczy, jakbym dostrzegał w kłębach wonnego dymu króliczki, słonie, falujący ocean, galaktyki. Ona jest osią symetrii moich dociekań dotyczących kobiet, moich przemyśleń i fascynacji tą płcią. Jest także wielkim silnikiem statku mojej rzeczywistości. Jest jak arras - patrząc na niezwykłe sceny, niesamowite krajobrazy, fantazyjne postacie z jednej strony wnikam w jakąś bajkową krainę, a z drugiej przecież wciąż patrzę po prostu na ten arras.
I jeszcze ma jedną cechę - wytrzymuje ze mną i jest wspaniałą matką moich dzieci... A to dużo. Taki wysiłek inspiruje i fascynuje. A tego przecież dotyczyło pytanie, nie?
:-))
Pozdrawiam