Słupnik

1
___Pomysł na opowiadanie narodził się w czasie kryzysu z matką. Kłóciliśmy się, ja miałem jakiś napad depresji w poniedziałek po Nowym Roku. W przypływie szaleństwa i ciekawości wlazłem na stojącą w pokoju wysoką lodówkę i przesiedziałem tam kilka godzin. Poprawiło mi to znacząco humor, przypomniało dziecięce eksploracje i przyprawiło o zastrzyk adrenaliny – z racji mojego lęku wysokości. Uświadomiłem sobie, że jeszcze żyję, życie czuję i może nawet jest mi na coś potrzebne.
___Potem nabazgroliłem poniższy tekst, zupełnie inny niż większość moich. Zapraszam.




___Na południowym-zachodzie żył pewien święty mąż. Mówi się, że w swej szczodrobliwości, Pan zesłał nań oświecenie, o jakim nie mogą marzyć najznamienitsi naszych czasów. Mąż ten mieszkał na słupie, kontemplował Naturę i pluł na ludzi w dole już od przeszło dwudziestu lat. Zarósł brodą i włosami tak bardzo, że mimo wrodzonej skromności nie musiał już nosić odzienia, a zimą owijał się we własne kłaki. Raz to siedział przygarbiony na skraju swojej pustelni i jałowym wzrokiem wodził po horyzoncie, innym razem zwinięty w pozie embrionalnej czuwał z przymkniętymi oczyma. Mało spał, mało jadł, a jeszcze mniej mówił.
___Nikt nie wiedział dlaczego tak długo pokutuje. Czy za jakieś nędzne występki czasów wczesnej młodości? Czy też niezbrukany grzechami dąży do zachowania czystości i osiągnięcia iluminacji?
Ludzie czasem przychodzili do niego i, w zależności od Bożej łaski, ten albo ich wysłuchiwał, kiwał głową i mruczał dziwne słowa, z których układało się potem radę, albo gromił dźwięcznymi sylabami, pluł i pokazywał zadek. Choć od czasu do czasu z pobliskiego, wielkiego miasta przychodzili tu obcokrajowcy, mówili doń po niemiecku, serbsku, po chińsku, hebrajsku, w łacinie i w jidysz, po angielsku i po węgiersku, i w wielu inny językach, których nazw nawet nie da się wymówić – dochodzili oni jedynie do wspólnego wniosku, że słupnik nie używał żadnego ludzkiego języka. Nikt więc z nim nie rozmawiał. Ludzie mieli czasem wrażenie, że święty mąż późno w nocy woła, tak, jakby chciał, żeby go ze słupa ściągnęli albo w czymś pomogli. Raz nawet ktoś poszedł do niego, ale na miejscu okazało się, że eremita twardo śpi.
Mówiono, że jest niezwykle mądry, że przekracza wiedzą filozofów i alchemików, bo poznał sens życia. Że bliższy jest Boga niż sam papież, a z obserwacji chmur, gwiazd, drzew i pól wyczytał wszystkie prawa rządzące światem i zdobył wiedzę godną wszystkich fizyków.
___Początki jego pokuty zginęły w mrokach przeszłości, tej którą nikt poważnie się nie przejmował. Jej koniec, czy jego śmierć stały na przeciwległym krańcu czasów – w przyszłości, którą wszyscy chcieliby znać, którą wszyscy sobie skrzętnie układali, aż przychodziła burza i piorunami niszczyła plany malutkich ludzi. Tylko pustelnik siedział wciąż, nieugięcie, na swoim słupie.
Aż pewnego razu ja, podróżujący po kraju i świecie od przeszło dwudziestu lat, zawitałem do pobliskiego miasta, a opowieści ludzi szybko przywiodły mnie do słupnika.
___Zbliżałem się do niego i kolejno widziałem wysoki pal wbity w ziemię, na jego szczycie lichą budkę, w której można co najwyżej siedzieć skulonym, a obok człowieczka o zniszczonej, ziemistej skórze, o brodzie wiszącej dalej niż sięgały jego stopy i włosach stojących na wszystkie strony. Podszedłem i tak oto mu powiedziałem:
___- Przychodzę do ciebie, o święty eremito słupniku, bo ludzie mi opowiedzieli o twej wielkiej przenikliwości! – odchrząknąłem lekko zmieszany, nabrałem powietrza, rozejrzałem się po okolicy. – O świętobliwy, Chciałem więc prosić cię o radę: gdzie szukać sensu życia, jeślim zwiedził już północ i południe, wschód i zachód?
___Pustelnik spuścił na mnie wzrok, złapał się mocno rękami krawędzi deski, na której siedział, podwinął nogi pod siebie i wysunął się do przodu. Wyszczerzył zęby jakby w złym uśmiechu i zlustrował mnie spojrzeniem. Trwało to około minuty, aż wreszcie, wciąż wpijając we mnie swoje przekrwione, wybałuszone oczyska wydał z siebie nieludzkie dźwięki:
___- Sssssss, agualla karakkaraj. SSS!!! Krr, krr! K! ARAKT...aaak. Ykrt! – wykrzykiwał plując na wszystkie strony i machając głową.
___- Powiedz mi coś, co zrozumiem! Wiem, żeś niemowa, ale mnie pojmujesz. Daj znak!
___- Kaaaarakt! – pustelnik wstał nagle, aż kolana mu zaskrzypiały. Jego wzburzenie narastało. Zaczął wymachiwać rękami. – Aguakkk! Kraaaktr, oaakograt! Krak! KRAK!!!
___- Nie pojmuję, święty mężu! Wiedz, że nie dam ci spokoju, póki nie wygłosisz zrozumiałej rady! A wiem, że nie składałeś ślubów milczenia, boś wygadany – stwierdziłem stanowczo, przekrzykując eremitę. Ten już poskakiwał i próbował mnie kilka razy opluć. A ja w ciągu wypowiadania swojego zdania utwierdziłem się w nim tak mocno, że byłem gotów stać tutaj przez kolejne dwadzieścia lat. Myślałem już, by wznieść lepiankę tuż obok jego słupa, tak, aby co rano on widział mój dom, a ja dom jego.
Powiedziałem mu to; to, że jego samotność zostanie zaprzepaszczona, jeśli nie odpowie. Tak bardzo chciałem poznać jego zdanie i nie chodziło już nawet o jego wartość, byłem po prostu pochłonięty swoją pasją, jak wcześniej pasja podróży. Sam nie wiem skąd wzięła się we mnie tak głęboka wiara, że ten oto człowieczek ze wsi, a nie naukowcy i filozofowie Wschodu czy Zachodu, odpowie mi na pytanie o sens życia.
Trwało to jeszcze z godzinę, próbowałem namówić go na różne sposoby, ale on nie wypowiedział nic artykułowanego, nie zrobił żadnego gestu szukającego porozumienia. Zebrałem więc stos suchych traw i, jako, że zapowiadał się ciepły wieczór, po prostu położyłem się na nich, w bezpiecznej odległości od słupnika, który już uspokoił się i tylko raz po raz, gdy nasz wzrok się zetknął rzucał jakimiś niezrozumiałymi przekleństwami. Wraz z zapadnięciem wieczoru, pogrążyłem się we śnie. Aż późno w nocy, czy też nad ranem, obudził mnie dławiący krzyk eremity.
___- Co się dzieje? Czemu krzyczysz?!
___- Bo wszyscy głupi jesteście! I ja nie mogę tego znieść! Bo ja jestem idiotą, ale wasza głupota się już w mojej głowie nie mieści! – krzyczał zupełnie zrozumiale, bez zająknięcia.
___- Święty eremito, nie każdy może oddać się pokucie jak i ty – rzekłem.
___- To wy pokutujecie, ja tu jestem wolny, głupki.
___- Wolny w oczach Boga, wolny duchem, boś odrzucił… - nie skończyłem, bo słupnik mi szybko przerwał:
___- Jakiego boga, co? Którego? Bogów jest zbyt wielu, a wszyscy są tak prawdziwi, jak wojny, które w ich imieniu wszczynają ludzie. Żaden bóg nie jest mi pretekstem do siedzenia tutaj.
___- Więc po co siedzisz? Dla samotności? Nie masz żadnych obowiązków?
___- A jakie człowiek ma obowiązki? Albo inaczej, może łatwiej będzie: jakie obowiązki ma zwierzę?.. Każdy człowiek jest zwierzęciem; no wiec jakie zwierzę ma obowiązki?
___Zbladłem. Nie spodziewałem się takich słów.
___- A pieniędzy nie chcesz?
___- Po co pieniądze? Co ma najbogatszy poza pieniędzmi?
___- A rodzina? Miłości czy igraszek nie potrzebujesz?
___- Po co rodzina? Żeby krew moja dalej po świecie chodziła? Miłości nie chcę, bom samotnik z natury. A igraszki to mam z ręką raz dwa..!
___- Ach… Ale przecież i rodzina, i pieniądze, i Bóg dla godnego życia!
___- Po co godne życie? Po co w ogóle życie?
___- Więc się zabij.
___- No a po co śmierć?
___- To spisz swoje przemyślenia, osobliwy. Tam na słupie miałbyś tyle czasu, żeby zebrać słowa i ułożyć doskonałe zdania.
___- A po co pisać?
___- Dla ludzi pisz. Żeby ich nauczać. Chociaż częściej z nimi rozmawiaj, pomożesz im bardzo.
___- A co mnie ludzie obchodzą? Zresztą nie znam żadnej mowy, która przekazałaby jakąkolwiek myśl z całą jej głębią. A uczyć się nowej nie mam już ochoty. Ja im tu pomruczę, gdy przychodzą po radę, a oni odchodzą szczęśliwi, że im pomogłem. To sam widzisz jaką wartość ma nasza mowa. Oni sami sobie pomagają.
___- To zrób coś dla siebie!
___- A po co dla siebie? Ja siebie nienawidzę.
___- Co takiego zrobiłeś, że siebie nienawidzisz?
___- Co ja miałem zrobić? Nic nie zrobiłem, zrozumiałem sens życia. Zobacz, jesteś jak ten bogaty, co ma wszystkie pieniądze; przemierzyłeś cały świat i co znalazłeś?
___Zamilkłem. Nic nie znalazłem, nic po co warto by żyć, nawet sama podróż mnie znudziła. Tylko historie, setki tysięcy historii które opowiadałem innym, a im więcej tych historii znałem, tym łatwiej było dostać się do nowych miejsc i poznać nowych ludzi. Nie znalazłem jednak żadnego miejsca, żadnego człowieka, żadnej idei ni wiary, żadnej pasji ni wiedzy, której warto poświęcić swoje wszystkie dni. Zamilkłem więc, wstrzymałem oddech… i wreszcie umarłem. A pustelnik zlazł ze słupa, splunął na mnie i goły poszedł w świat, przed siebie. Mówią, ze powziął postanowienie obejść ziemię od wschodu i do zachodu i od północy do południa i wrócić tutaj, na słup. Bo mu się zachciało. Oto była jego mądrość – poznał przecież sens życia.

2
Warto było zajrzeć, żeby to znaleźć.
Podoba mi się to o lodówce. Bez tego wstępu, brakowałoby mi czegoś.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

4
Trochę nie może się narrator zdecydować w jakim natężeniu filozoficznej ironii tworzy kreacje postaci, jakby badał legendę, mit... szukał końca nitki. Potem złapał i stworzył własną opowieść - opowieść o sobie. To mi się spodobało - żywa dusza wewnątrz przekazu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
bliższy jest Boga niż sam papież
- Jakiego boga, co? Którego? Bogów jest zbyt wielu, a wszyscy są tak prawdziwi, jak wojny, które w ich imieniu wszczynają ludzie. Żaden bóg nie jest mi pretekstem do siedzenia tutaj.
To chyba nie taki bliski Boga?
a z obserwacji chmur, gwiazd, drzew i pól wyczytał wszystkie prawa rządzące światem i zdobył wiedzę godną wszystkich fizyków.
W zasadzie to popisał się tylko mówieniem, że nic nie ma wartości.
dochodzili oni jedynie do wspólnego wniosku, że słupnik nie używał żadnego ludzkiego języka.
Później się okazuje, że wcale to nie był taki dziwny język.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

6
Dzięki za ocenę Matikala, ale masz dziwne uwagi. Na początku buduję legendę ("mówi się o nim, że..."), aby potem ją rozbić/skierować na inne tory. To chyba dość wyraźnie pokazane. Oczekiwałeś statycznego tekstu? Taka statyczna beletrystyka w ogóle istnieje?

7
Na początku buduję legendę ("mówi się o nim, że..."), aby potem ją rozbić/skierować na inne tory.
Hmm rozumiem, że to miało być coś takiego jak w "Lalce". Zanim poznajemy Wokulskiego, słyszymy rozmowę na jego temat. Rozmówcy charakteryzują bohatera. Ich różne perspektywy skonfrontowane zostają z rzeczywistością. I tam, i w twoim tekście zaczynamy, więc od plotki (lub wg twojej terminologii: "legendy"). W "Lalce" taki zabieg budzi ciekawość, szczególnie że Wokulski, nawet po powrocie, poznawany jest przez czytelnika "po kawałeczku" i powoli konfrontujemy jego postać z różnymi opiniami na jego temat. U ciebie jest inaczej - różne pogłoski na temat słupnika ukazują go jednoznacznie jako postać świętego. Konfrontacja z rzeczywistością równie jednoznacznie rozwiewa opinie wielu, wielu osób (brak koherencji). Ale niech ci będzie, że to był celowy i udany zabieg. Ja po początku spodziewałem się dużo ciekawszej postaci niż leniwego nihilisty (ciągłe to "po co?", "po co?").
Oczekiwałeś statycznego tekstu? Taka statyczna beletrystyka w ogóle istnieje?
Zależy o jakiej dynamice/statyce tekstu mówisz. Pewnie tak.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

8
Nie wiem na ile trafne jest porównanie obszernej powieści, w której autor mógł sobie pozwolić na taki opis postaci, z moim króciutkim opowiadaniem. Wystarczy powiedzieć, że "Lalka" ma kilkaset razy więcej stron niż "Słupnik". Poza tym na początku poznajemy obiegową opinię o moim Eremicie, a nie plotki. Więc nie, nie chodziło mi o taki zabieg jak u Prusa. Zresztą:
matikala pisze:zaczynamy, więc od plotki (lub wg twojej terminologii: "legendy")
Jeśli o kimś/czymś panuje ogólna opinia to nie jest to tylko plotka. Zdanie "Szekspir to wielki pisarz" jest raczej czymś więcej niż plotką, nawet jeśli nie zostało zweryfikowane przez połowę użytkowników tej frazy i może się mijać z prawdą (jeśli to całe gadanie o jego nieistnieniu jest prawdą). Przy czym słowo "mit" byłoby może lepsze i bardziej jednoznaczne niż "legenda". Słupnik w świecie przedstawionym był powszechnie uznawany za świętego i mądrego. Co nie znaczy, że jego obraz był jednoznaczny, jak piszesz. Tradycyjny święty pokazuje ludziom zadek?

Czy był to udany zabieg to już zależy od czytelników. Na razie mamy opinie jeden na jeden.
Czy celowy? Celowość w literaturze nie musi być wcale żadną wartością. Wspominałeś coś kiedyś o dekonstrukcjonizmie, hmm?
matikala pisze:Ja po początku spodziewałem się dużo ciekawszej postaci niż leniwego nihilisty (ciągłe to "po co?", "po co?").
To już ciągłe podawanie w wątpliwość wystarczy, aby być nihilistą? Przy tym wcale nie przeczę, że mój Słupnik nim nie jest. Zresztą dla jednego to może być ciekawa postać, dla innego nudna. Ja go lubię właśnie ze względu na ten brak koherencji, o którym doskonale wie i który wykorzystuje, a przy tym wcale nie martwi się tym, że "wszystko jest bez sensu". To wciąż trochę jak święty, ale w innym klimacie światopoglądowym.

A jakiej postaci się spodziewałeś, jeśli mogę spytać? Jeśli szukasz bardziej tradycyjnego literackiego słupnika, a przy tym naprawdę ciekawego, to polecam "Baudolino" Umberto Eco, tak na marginesie ;)

9
Nie wiem na ile trafne jest porównanie obszernej powieści, w której autor mógł sobie pozwolić na taki opis postaci, z moim króciutkim opowiadaniem.
Zauważ, że odniosłem się tylko do samiuśkiego początku powieści.
Poza tym na początku poznajemy obiegową opinię o moim Eremicie, a nie plotki.
Według internetowego PWN-u "plotka" to: «niesprawdzona lub kłamliwa wiadomość powtarzana z ust do ust, najczęściej szkodząca czyjejś opinii». Że wiadomość jest kłamliwa to już w pierwszym poście udowodniłem, bo nie zgadza się jego obraz z powtarzanymi o nim wiadomościami. A że niesprawdzona? Skoro powtarzano na jego temat nieprawdę to pewnie nie każdy go osobiście poznał. Zresztą, gdyby wszyscy go poznali, którzy przekazują sobie o nim informacje to nie zrodziłaby się żadna legenda.
Tak więc można tu mówić o plotce.
Zdanie "Szekspir to wielki pisarz" jest raczej czymś więcej niż plotką, nawet jeśli nie zostało zweryfikowane przez połowę użytkowników tej frazy i może się mijać z prawdą
No nie no, jak sto osób z których żadna nie przeczytała ani wersu Szekspira powtarza sobie informacje na jego temat to jest to plotka, chociaż może mieć ona potwierdzenie w rzeczywistości. Tak samo jak sto babć powtarza sobie, że X zaszła w ciążę. Niezależnie czy zaszła, czy nie - jest to plotka, jeśli jest niezweryfikowana. Przy czym plotki o dramaturgach są rzadkie, ale o kimś, kto mieszka w pobliżu (jak twój święty) częste.
Przy czym słowo "mit" byłoby może lepsze i bardziej jednoznaczne niż "legenda".
No nie no, mit jest o wiele trudniejszym słowem do zdefiniowania. Należałoby odwołać się do antropologii i wielu różnych prób opisania fenomenu "mitu". "Legenda" w zupełności wystarcza.
Co nie znaczy, że jego obraz był jednoznaczny, jak piszesz.
Jednoznaczny w tym sensie, że obiegowe opinie o nim wzajemnie sobie nie zaprzeczają. Jego społeczny wizerunek był koherentny.
Celowość w literaturze nie musi być wcale żadną wartością.
No nie no, nie musi, ale raczej jest. W "Buddenbrookach" znajdziesz postać kiepskiego poety, którego jeden utwór jest przytoczony i potwierdza, że jest to mierny poeta. Jako czytelnik mam wtedy dwa wyjścia: uznać, że utwór został napisany przez Manna celowo słabo, żeby potwierdzić brak talentu postaci albo uznać, że Mannowi przytrafił się kiepski fragment. Różnica nie jest niebotyczna, niemniej - jak dla mnie - dostrzegalna.
To już ciągłe podawanie w wątpliwość wystarczy, aby być nihilistą?
No to nihilistą i sceptykiem ;)
Nihilista to ktoś, kto odrzuca wszelkie wartości (przyjmijmy tę definicję).
Twój święty (zaraz Ci przypomnę) odrzuca następujące wartości:
- boga (bogów)
- szczególny charakter istoty ludzkiej
- obowiązki
- pieniądze
- miłość
- rodzina i potomstwo oraz seks z drugim człowiekiem
- godne życie, życie w ogóle, śmierć
- spisywanie wspomnień nie ma dla niego sensu
- robienie czegokolwiek dla ludzi też go nie ma
- robienie dla siebie czegoś też nie ma sensu (wartości)
- język (mowa) również
Spytaj 10 osób, jakie znają wartości i wymienią większość z nich. Skoro święty je odrzuca je wszystkie to chyba jest nihilistą, co? Podejrzewam, że będziesz się sprzeczał, ale chyba udowodniłem ci swoje racje. Z najważniejszych wartości nie wymieniłeś w tekście tylko zdrowia, ale podejrzewam, że wiem jak zareagowałby święty na to słowo: "Zdrowie? Po co?". I jeśli odpowiada tak bez przerwy to jest i sceptykiem, i nihilistą.
To już ciągłe podawanie w wątpliwość wystarczy, aby być nihilistą? Przy tym wcale nie przeczę, że mój Słupnik nim nie jest. Zresztą dla jednego to może być ciekawa postać, dla innego nudna. Ja go lubię właśnie ze względu na ten brak koherencji
Tss... no chyba, że kłamie to nie wystarczy. Ale jeśli przyznać, że jest szczery to chyba wystarcza ;) Jaki "ten brak koherencji"? "Brak koherencji" to gdy jednym wydaje się ciekawym, a innym nie? Bo zaimek wskazuje, że odnosisz się do swoich poprzednich słów.
To wciąż trochę jak święty, ale w innym klimacie światopoglądowym.
To ja też jestem święty.
A jakiej postaci się spodziewałeś, jeśli mogę spytać?
Lepiej zbudowanej, nawet jeśli chciałbyś pozostać przy wyrzekającym się wszystkiego ascecie. Bohater mógłby spytać pustelnika o przyczynę jego obecnych poglądów? Być może długie życie starca byłoby odpowiedzią na jego zniechęcenie? Taka opowieść mogłaby być nie tylko interesująca, ale uplastycznić postać słupnika i uczynić żywszą.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

10
Set Sorenquist pisze:pluł na ludzi w dole
rozumiem,że słupnik to ten na górze- ale czemu ludzi umieściłeś w dole? dół to chyba niezbyt dla nich miłe miejsce
Set Sorenquist pisze:Zarósł brodą i włosami
wyczyn nielada - tylko jak on to zrobił? broda rosła mu na szyi a na reszcie ciała włosy? czy też odwrotnie?
Set Sorenquist pisze:mimo wrodzonej skromności nie musiał już nosić odzienia, a zimą owijał się we własne kłaki.
po co mu skromność skoro i tak kłaki wszystko okryły?
Set Sorenquist pisze:_Początki jego pokuty zginęły w mrokach przeszłości, tej którą nikt poważnie się nie przejmował. Jej koniec, czy jego śmierć stały na przeciwległym krańcu czasów – w przyszłości, którą wszyscy chcieliby znać, którą wszyscy sobie skrzętnie układali, aż przychodziła burza i piorunami niszczyła plany malutkich ludzi. Tylko pustelnik siedział wciąż, nieugięcie, na swoim słupie.
filozofia tego zdania wypaczyła jego sens na samym początku, tak że do końca sensu nie odczytałam
Set Sorenquist pisze:Oto była jego mądrość – poznał przecież sens życia.
Mimo starań ja madrości w tym opku nie znalazłam
Konstrukcja słowna tego opowiadania dośc ciekawa, jednak wykonanie zepsuło cały urok zamysłu.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

11
Gebilis, dzięki za opinię. Choć nie mogę się zgodzić z paroma rzeczami.
gebilis pisze:rozumiem,że słupnik to ten na górze- ale czemu ludzi umieściłeś w dole? dół to chyba niezbyt dla nich miłe miejsce
Jako, że tekst jest pisany dość swoistym językiem sądzę, że mogę sobie pozwolić na taki kolokwializm. Chociaż możesz mieć rację, może to po prostu błąd.
gebilis pisze: Set Sorenquist napisał/a:
Zarósł brodą i włosami

wyczyn nielada - tylko jak on to zrobił? broda rosła mu na szyi a na reszcie ciała włosy? czy też odwrotnie?
No bez przesady: włosy na głowie, broda na brodzie. Mógł zarosnąć tylko kłakami, ale wtedy znowuż mogłoby to sugerować, że te na ciele jakieś kosmicznie długie.
gebilis pisze:po co mu skromność skoro i tak kłaki wszystko okryły?
Musiały najpierw urosnąć, prawda? Więc, gdy wlazł na słup, to najpierw miał okazję daj pokaz skromności. Jeśli chciałaś już znaleźć niekonsekwencję to już raczej trzeba bało napisać "jak on taki skromny, jeśli zadek pokazuje?" ;)




Matikala, cieszę się, że nie dajesz za wygraną, ale zdecyduj, proszę, czy zwracasz się do mnie z małej litery czy z wielkiej, bo nie wiem jak to odbierać.
matikala pisze:Zauważ, że odniosłem się tylko do samiuśkiego początku powieści.
...który wciąż jest wielokrotnie dłuższy od mojego opowiadania. I wciąż mamy u mnie inny zabieg, z innym natężeniem.
Wprawdzie muszę przyznać rację co do definicji plotki, jednak dalej sądzę, że to określenie nie jest najlepsze. Praktyka językowa pokazuje, że to wyrażenie raczej pejoratywne, a opinia o eremicie była przesadnie dobra, przynosiła mu korzyść.
matikala pisze:No nie no, jak sto osób z których żadna nie przeczytała ani wersu Szekspira powtarza sobie informacje na jego temat to jest to plotka, chociaż może mieć ona potwierdzenie w rzeczywistości.
Nie sto osób, a raczej miliony. Niemal każdy ma Szekspira za wielkiego, bez względu, czy go czytał czy też nie. Podobnie jest z moim pustelnikiem: właściwie nikt nie podawał w wątpliwość jego świętości.
matikala pisze:W "Buddenbrookach" znajdziesz postać kiepskiego poety, którego jeden utwór jest przytoczony i potwierdza, że jest to mierny poeta. Jako czytelnik mam wtedy dwa wyjścia: uznać, że utwór został napisany przez Manna celowo słabo, żeby potwierdzić brak talentu postaci albo uznać, że Mannowi przytrafił się kiepski fragment.
A to ciekawe. Czy w kontekście, w którym Mann umieścił ten utworek można w ogóle brać pod uwagę drugą możliwość? Chyba, że nie umiał pisać poezji, a tak bardzo chciał opublikować własny wiersz, że całą otoczkę i wątek z pisarczykiem stworzył tylko na te potrzeby... Ale, czekaj, czekaj, to już chyba gruba nadinterpretacja!
Powyższym nijak nie udowadniasz, że celowość ma wartość. Wolę sądzić, że masz na myśli poniższe.
Otóż Mann napisał kiepski wiersz mając szesnaście lat, a potem go po prostu wykorzystał w takim, a nie innym kontekście. Przypadek mało prawdopodobny, choć możliwy. A może nigdy nie umiał pisać wierszy? Tylko chwila, czy da się to w ogóle zweryfikować? I czy umiejętność napisania kiepskiego wiersza na życzenie jest jakimś peanem na cześć celowości w literaturze?
matikala pisze:leniwego nihilisty (ciągłe to "po co?", "po co?")
matikala pisze:Nihilista to ktoś, kto odrzuca wszelkie wartości (przyjmijmy tę definicję)
Nie musiałeś mi wcale udowadniać, że święty jest nihilistą, bo temu nie zaprzeczyłem. Chodziło mi tylko o to, że w poprzedniej wypowiedzi zasugerowałeś, iż wątpienie=nihilizm.
matikala pisze:Jaki "ten brak koherencji"? "Brak koherencji" to gdy jednym wydaje się ciekawym, a innym nie? Bo zaimek wskazuje, że odnosisz się do swoich poprzednich słów.
Faktycznie, można to tak odebrać, biję się w pierś. Chodziło mi o świat przedstawiony. Choć z drugiej strony fakt, że mój słupnik wywołuje skrajnie różne opinie też jest ciekawy.
matikala pisze:To ja też jestem święty.
Haha, no ciekawe. Widzisz, skoro mój słupnik całe swoje życie poświęca idei (choćby było nią nicnierobienie), to czemu nie może być "trochę jak święty"?
matikala pisze:Być może długie życie starca byłoby odpowiedzią na jego zniechęcenie? Taka opowieść mogłaby być nie tylko interesująca, ale uplastycznić postać słupnika i uczynić żywszą.
Rzecz w tym, że słupnik wcale nie musi być starcem. Czy gdzieś w opowiadaniu wspomniałem jego wiek? Określiłem go jakimkolwiek słowem sugerującym sędziwość? Wiemy tylko jak długo siedzi na górze. Brakuje wyjaśnień, bo to tekst osobisty, a klucz do niego znajdziesz we wstępie. Zresztą to parabola, a nie opis czyichś dziejów, więc sugerujesz mi zupełną zmianę zamysłu.
Wspomniałem dekonstrukcjonizm - widzisz - wykorzystałeś go w jednym tekście, a w moim już sobie darowałeś. Błąd.

14
Nieokreślony - nie.
Wyraźna stylizacja - nie.

Stylizacja jest na kilka epok naraz, co powoduje, że:
- czas nie jest uniwersalny, bo rzucasz tropy kierujące myśłi czytelnika na jakąś konkretna epokę
przez co
- stylizacja nie jest wyraźna. Jest jej dużo, ale to nie to samo.

Mnie to raziło i popsuło odbiór tekstu. Jeśli zamierzałeś tak napisać, to oczywiście nie ma problemu.

15
Też myślę, że stylizacja bardzo, bardzo niekonsekwentna. I to w najsłabszym punkcie - bo o ile świat opisywany może "migać", o tyle narrator nie powinien.
Dla przykładu: jeśli stylizacja na przypowieść taką "starożytną", to co tam robią język angielski (dosyć nowy), czy "budka", które to określenie na pewno nie pasuje do "starożytnościowej" wizji?
Takich sypek jest bardzo wiele.
A nawiasem, przypomniała mi się opowieść o słupniku z "Baudolino" Eco. Zajrzyj, jeśli nie znasz, warto porównać, Eco celował w tę sama tarczę, choć chyba lepiej ;p
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron