Tu się nie gra, tu się nie hałasuje

1
„Przetrzyj oczy, Robercie.”
Wysoki meżczyzna w czarnym płaszczu i ciemnym kapeluszu przystanął w miejscu. Podniósł głowę wyżej, aby się rozejrzeć po zatłoczonej ulicy. Jesienny deszcz zagłuszał dzwięki rozmów w około, ale głos, który usłyszał wcale nie był własnością któregoś z przechodniów. Ten wybrzmiewał gdzieś głęboko w jego głowie, pojawiał się od wielu dni i wydawało się, że nie miał w planach przestać. Mimo iż brzmiał znajomo, Robert nie miał pojęcia do kogo należał, ani czego chciał. Głos po prostu za nim chodził i ujawniał się w momencie, gdy ten pozwalał sobie o nim zapomnieć.
Robert rozejrzał się w około i stwierdził, że kilka latarni, które przed chwilą jeszcze się paliły, pogrążone były teraz w mroku. Pod jedną z nich, stały dwie młode kobiety, patrzące sobie prosto w oczy. Wyglądały, jakby miały chęć schować się przed całym światem, a ten skrawek ciemnego chodnika, był najlepszym na to miejscem. Kilka kroków dalej, pod drugą zgaszoną latarnią, mały chłopiec patrzył się gniewnym wzrokiem na sporo wyższą od niego dziewczynę. Widać było na jej twarzy wypisany strach i tęsknotę. W jej oczach chłopiec umierał, odchodził gdzieś daleko. Ucałował jej ostatnią łzę i pobiegł skocznym krokiem, niknąc za rogiem krótkiej ulicy. Robert przetarł oczy i poszedł dalej. Musiał dotrzeć do teatru na czas, a jego zegarek informował go, że zostało mu ledwie 10 minut do wejścia.
Gdy obudził sie dziś rano, na stoliku przy lampce znalazł kopertę. Nie pamiętał poprzedniego wieczoru, wiedział tylko, że zaczął go od kilku samotnych chwil w barze, toteż spodziewał się, że wpadła w jego posiadanie w którymś zagubionym w pamięci momencie. Znalazł w niej dwa bilety na wieczorną sztukę w Teatrze Narodowym, oraz kawałek przypalonej z jednej strony kartki. Widniały na niej słowa: „Czas, byśmy ujrzeli swoją linię.”
Zastanawiając się nad pytaniem, jak koperta znalazła się w jego posiadaniu, Robert postanowił nie zawieść swojego przeczucia i udać się na miejsce. Nie wiedział skąd, jednak miał pewność, że to nie pomyłka, zaproszenie jest dla niego. Ta sztuka jest dla niego. Cokolwiek by to nie oznaczało.
Mimo iż tajemniczy gość w jego głowie milczał, Robert wyczuwał jego obecność. Był razem z nim od początku drogi do teatru, towarzyszył mu w każdej sekundzie od blisko godziny, a im bliżej byli celu, tym bardziej dało się wyczuć jego podekscytowanie. Kolejne kroki tylko pobudzały jego dzikość, jakby nie mógł dłużej ukrywać się w spokoju, ślinił się na poczucie bliskości z miejscem, do którego zmierzali. Robertowi wydawało się, że zaczyna nawet słyszeć przyspieszony oddech nieznajomego. Zapewne niektóre z tych emocji należały do Roberta, ale był też pewien, że większość z nich jest efektem wsłuchania się w niemy od kilku dłuższych chwil byt w jego głowie.
I oto jest. Cały wielki Teatr Narodowy, w swej najlepszej okazałości, oczekujący na dzisiejszych wyjątkowych gości. Na ceglanej ścianie wisiała zapowiedź sztuki, która niedługo miała się rozpocząć. Główny tytuł – „Idąc nigdzie” – przykrywał czarną przestrzeń, która opanowała cały plakat. Poniżej tego, krwistoczerwony, delikatny napis głosił: „Tu się nie gra, tu się nie hałasuje”.
Czytając te ostatnie słowa, Robert poczuł, jak dopada go uczucie kompletnego wyalienowania. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach, zdając się mówić: „Rusz się w końcu do cholery, nie chcesz chyba spędzić tu reszty życia?”. Posłuszny tej uwadze, ruszył w stronę drzwi wejściowych, przy których wciąż gromadził się dość liczny tłum. Kiedy udało mu się w końcu przecisnąć do środka, zdał sobie sprawę, że niczego nie słyszy. Grobowa cisza wypełniła pomieszczenie, w którym co najmniej setka ludzi czekała przed wejściem do sali ze sceną. Miękki czerwony dywan tłumił kroki, zaś specyficzna akustyka korytarzy uciszała nawet najmniejszy szmer. Również gość w głowie Roberta wydał się być dostojniejszy i spokojniejszy, jego obecność nie była już tak wyraźnie wyczuwalna, jak jeszcze przed wejściem.
Kilka chwil później, duże drewniane drzwi otworzyły się bezgłośnie i oparły o jasnoczerwone ściany. Stanął w nich otyły karzeł, z monoklem w oku i złotym zegarkiem w ręku. Całe pomieszczenie wypełnił jego niski, chropowaty głos.
- Panie... Panowie... Przedstawienie czas zacząć, zapraszamy w Pustkę. – karzeł odwrócił się i powędrował wgłąb otwartej sali, swoim chodem przypominającym bardziej kaczkę, niż człowieka.
Cały tłum podążył jego śladem, zajmując wyznaczone miejsca. Robert zaczął poważnie zastanawiać się, czy nie śni i czy przypadkiem nie lepiej byłoby pójść gdzieś, gdzie poczuje się bezpiecznie, jednak reszta jego głowy wyraźnie zbuntowała się przeciw temu pomysłowi, każąc mu się pospieszyć, zanim zamkną mu drzwi przed nosem. Kiedy przestąpił próg, jego oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, wypełnione setkami miejsc siedzących oraz kilkunastoma balkonami. Niemal wszystko było już zajęte, co wydało się Robertowi nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, że przejście, które właśnie przekroczył, było jedynym na ten poziom, a liczba ludzi wchodzących była co najmniej kilkukrotnie razy mniejsza w porównaniu do tej, którą zobaczył przy wejściu. Wiedziony instynktem, którego nie potrafił zrozumieć, zaczął przemieszczać się pomiędzy siedzeniami. Doszedł do pierwszego rzędu, gdzie zostały dwa miejsca wolne. Zatrzymując się przy jednym z nich, dostrzegł, że wszyscy obecni mają na twarzach białe maski.
„Ty też taką masz, nie przejmuj się tym i siadaj.” – usłyszał w końcu milczący do tej pory głos z głowy. „O czym ty mówisz?” – spytał Robert w myślach, ale odpowiedziała mu jedynie cisza. Zajął swoje miejsce i wpatrzył się przed siebie, w czerwoną kurtynę, ostatnią granicę pomiędzy jego oczami, a tym, co świat chciał mu pokazać. Światła na sali zgasły, kurtyna rozsunęła się, lecz nic nie oświetliło wielkiej sceny. Dało się z niej usłyszeć ciężkie kroki zbliżające się w stronę widowni. W końcu i one ucichły i pomieszczenie wypełniło się słowami:
- Kaikki on harhaa! Minä, Sinä, kaikki on. Se on unelma.
Wtedy na scene wkroczył drugi głos.
- Hiljaisuus! Hän kuuntelee.
- Tämä sielu on kuollut.
- Hän nukkuu, tyhmä!
„Nie rozumiesz ich, prawda?” - usłyszał w głowie.
„Nie” – odpowiedział mu i nagle cała sala wybuchła śmiechem.
„Przyjrzyj się więc uważniej, wsłuchaj w ich pieśń.”
Robert wychylił się delikatnie do przodu, lecz wciąż nic nie widział. Chciał wstać, podejść bliżej, pomyślał, że może nawet uda mu się wejść na scenę, zobaczyć, co się tam dzieje, ale... Nic z tego. Kiedy wstawał poczuł jak niewielka ręka chwyta jego ramię i pociąga do tyłu. Usłyszał w uchu głos znajomegu już karła, który widać siedział teraz na miejscu, które przed chwilą było puste.
- Tu się nie gra, tu się nie hałasuje. Porzuć granice tego co już wiesz, albo toń w tej pustce dalej.
„Zapomnij o nim.” – po raz kolejny odezwał się gość z głowy – „Nie ma nic strasznego we śnie.”
Zupełnie skołowany, bez cienia zrozumienia, Robert zamknął oczy. Ku jego zaskoczeniu, zobaczył światło. Widział reflektory skierowane na scenę, na aktorów, na wszystko, co było przed nim.
- Czyż tak nie jest lepiej? – usłyszał z siedzenia obok.
Jednak nie było już tam karła, jego miejsce zajmował człowiek z głosem, który do tej pory był obecny tylko w jego umyśle. Ze zdziwieniem zauważył, że ów postać jest od niego przynajmniej dwa razy młodsza. Mimo mroku panującego w tej części pomieszczenia, dało się zauważyć, że chłopiec ma na sobie żółtą kamizelkę, typową dla cyrkowych klaunów, a na niej przyszywkę z imieniem Frank.
- Kim jesteś? – zapytał szeptem Robert.
- Jestem głosem twojej niewinności, twoim wspomnieniem, a zarazem źródłem życia, całą prawdą jakiej poszukujesz, a którą zdajesz się właśnie gubić.
- Co więc tutaj robimy?
- Odnajdujemy ją.
Wtedy zapaliło się światło w całej sali, a na scenę wyszedł karzeł mówiąc:
- Mam nadzieję, że się państwo świetnie bawią. Nadszedł czas krótkiej przerwy, odpocznijcie od nas, a powrócimy, by nakarmić blaskiem wasze serca.
Po tych słowach, Robert wstał, odwrócił się plecami do mówiącego i spostrzegł, że cała sala jest pusta. Pozostał jedynie Frank, w swojej śmiesznej kamizelce. Teraz dopiero dało się dostrzec jego smutny uśmiech i rozmarzone oczy.
- Tylko będąc samotnym, możesz być silny. Słabości nie pozbędziesz się będąc z nimi. Siadaj, zaczyna się druga część. Tylko nie otwieraj oczu.
Światła po raz kolejny zgasły, zaczął się nowy akt. W milczeniu Robert obserwował, jak na scenie pojawiają się cztery postacie. Chłopiec, który żegnał starszą dziewczynę na jego oczach, gdy szedł w stronę teatru, leżał martwy. Owa dziewczyna nieco dalej oddawała się cielesnej pasji z kobietą, która stała w towarzystwie innej, nieopodal gasnącej latarni. Ta, która wtedy była z nią, opłakuje śmierć martwego chłopca, nie mogąc pogodzić się z jego stratą.
- Nigdy nie byłeś tak blisko prawdy, co? – zapytał niespodziewanie Frank.
- Nie, nie byłem. Ten niedbały realizm, o mało nie kosztował mnie życie.
- Mówiłem ci. Musisz iść dalej. Są inne sny, niż ten, w którym toniesz.
Robert otworzył oczy, scena pogrążyła się w mroku.. Karzeł, który siedział teraz obok niego, spojrzał mu w oczy i wskazał palcem na złoty zegarek w ręku. Pomachał palcem drugiej ręki, jakby ów palec miał być wahadłem i odliczał czas. Ze sceny dopłynęły głośniejsze niż dotychczas słowa, Robert spojrzał w jej kierunku i wychwycił donośne: „Hyvää yötä, lapset”, po czym sale znów wypełniło światło. Wszyscy bili brawo, sala znów była wypełniona widzami. Po chwili wiwatów i gwizdów, cała widownia ruszyła w stronę wyjścia. Robert zaczął podążać za nimi, chciał wydostać się stąd jak najszybciej i wrócić do domu. Gdy tylko udało mu się wyjść na świeże powietrze, poczuł ogromną ulgę, zechciał jedynie spać, brakowało mu sił, aby myśleć o tym, co właśnie zobaczył. Wtedy ktoś chwycił go za rękę i wyszeptał do ucha: „Tu się nie gra, tu się nie hałasuje”. Obrócił się, by spojrzeć po raz ostatni na Franka. W ostatniej chwili przed przebudzeniem.
Ostatnio zmieniony ndz 18 maja 2014, 21:34 przez Gicha, łącznie zmieniany 3 razy.
"Careless realism costs souls"

2
Ten wybrzmiewał gdzieś głęboko w jego głowie, pojawiał się od wielu dni i wydawało się, że nie miał w planach przestać.
To po co się rozglądał skoro wiedział, że to w jego głowie?
Głos po prostu za nim chodził i ujawniał się w momencie, gdy ten pozwalał sobie o nim zapomnieć.
Przebudowałbym.
Robert rozejrzał się w około i stwierdził, że kilka latarni, które przed chwilą jeszcze się paliły, pogrążone były teraz w mroku.
Może po prostu "latarnie"?
Wyglądały, jakby miały chęć schować się przed całym światem, a ten skrawek ciemnego chodnika, był najlepszym na to miejscem.
Ja jak widzę dwie osoby to mam wrażenie, że zapominają o istnieniu całego świata, a nie próbują się przed nim ukryć.
Kilka kroków dalej, pod drugą zgaszoną latarnią, mały chłopiec patrzył się gniewnym wzrokiem na sporo wyższą od niego dziewczynę. Widać było na jej twarzy wypisany strach i tęsknotę. W jej oczach chłopiec umierał, odchodził gdzieś daleko. Ucałował jej ostatnią łzę i pobiegł skocznym krokiem, niknąc za rogiem krótkiej ulicy.
Przemawia do kogoś?
a jego zegarek informował go, że zostało mu ledwie 10 minut do wejścia.
Czyli ma 10 minut drogi do teatru czy co?
Zastanawiając się nad pytaniem, jak koperta znalazła się w jego posiadaniu, Robert postanowił nie zawieść swojego przeczucia i udać się na miejsce. Nie wiedział skąd, jednak miał pewność, że to nie pomyłka, zaproszenie jest dla niego. Ta sztuka jest dla niego. Cokolwiek by to nie oznaczało.
Bez "nad pytaniem". Czyli zastanawiał się skąd ma kopertę i wymyślił że z teatru, więc do niego poszedł, tak? Nie miał wielkiego przeczucia... Skoro dostał zaproszenie to wiedział dokąd iść. Chyba że to zaproszenie bez adresu to wtedy musiał mieć przeczucie ;p Ale skoro nie wiedział czy to dla niego to musiało nie być też jego danych osobowych. ;] No i to uczucie, że jak dostał zaproszenie to cała sztuka jest dla niego... Większości byłoby po prostu miło i tyle.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

3
Już wyjaśniam, gwoli ścisłości.:)
a jego zegarek informował go, że zostało mu ledwie 10 minut do wejścia.
Czyli ma 10 minut drogi do teatru czy co?
10 minut do rozpoczęcia się sztuki. Niezbyt wiele czasu jak na kogoś, kto dopiero się zbliża do teatru, owszem, ale specjalnie nie kładłem nacisku na realizm, jako iż wiele rzeczy tutaj jest metaforą lub sugestią do ogólnego odbioru.
Zastanawiając się nad pytaniem, jak koperta znalazła się w jego posiadaniu, Robert postanowił nie zawieść swojego przeczucia i udać się na miejsce. Nie wiedział skąd, jednak miał pewność, że to nie pomyłka, zaproszenie jest dla niego. Ta sztuka jest dla niego. Cokolwiek by to nie oznaczało.
Bez "nad pytaniem". Czyli zastanawiał się skąd ma kopertę i wymyślił że z teatru, więc do niego poszedł, tak? Nie miał wielkiego przeczucia... Skoro dostał zaproszenie to wiedział dokąd iść. Chyba że to zaproszenie bez adresu to wtedy musiał mieć przeczucie ;p Ale skoro nie wiedział czy to dla niego to musiało nie być też jego danych osobowych. ;] No i to uczucie, że jak dostał zaproszenie to cała sztuka jest dla niego... Większości byłoby po prostu miło i tyle.
Zastanawiał się nad kopertą, bo nie wiedział, skąd ją ma, a w środku jak pisałem, znalazł bilet do owego teatru, stąd wiedział, że ma się tam udać. Jako, że nie było to bezpośrednio zaproszenie, a sam bilet. Tak więc, miał przeczucie, że to nie jest przypadek, iż jednak go posiadł, w jakiś niezrozumiały sposób. Prawdopodobnie większości byłoby miło, jednak gość, który słyszy głosy w głowie i widzi takie rzeczy, nie zalicza się zwykle do `większości`, czyż nie?

Nie ma co odbierać tego tekstu w sposób związany mocno z logiką świata fizycznego, albowiem nie jest to ukazanie sceny typowej z życia codziennego. To coś na poruszenie (przynajmniej w założeniu) szarych komórek i uruchomienie wyobraźni, coby zastanowić się nad znaczeniem takiego teatru dla bohatera. Ostatecznie, podobny teatr może odegrać się w głowie każdego, a ile ma wspólnego z realizmem, a ile ze snem, to już zależy wyłącznie od odbioru.:)
"Careless realism costs souls"

4
10 minut do rozpoczęcia się sztuki.
a jego zegarek informował go, że zostało mu ledwie 10 minut do wejścia.
Powinieneś napisać właśnie w ten sposób: "10 minut do rozpoczęcia sztuki" a nie "do wejścia".
Jak można nie wiedzieć skąd się coś ma? Mogłeś napisać, że znalazł bilet w kieszeni albo obok łóżka, ale że całkiem nie wie? Napisałeś, że zaproszenie a nie bilet, a to trochę co innego jak sam zauważasz trafnie ;] No nie no, skoro znajdując bilet uważa, że sztuka jest tylko dla niego to naprawdę coś z nim jest nie tak ;]
Nie ma co odbierać tego tekstu w sposób związany mocno z logiką świata fizycznego, albowiem nie jest to ukazanie sceny typowej z życia codziennego. To coś na poruszenie (przynajmniej w założeniu) szarych komórek i uruchomienie wyobraźni, coby zastanowić się nad znaczeniem takiego teatru dla bohatera. Ostatecznie, podobny teatr może odegrać się w głowie każdego, a ile ma wspólnego z realizmem, a ile ze snem, to już zależy wyłącznie od odbioru.:)
Gdybym nie czytał tekstu to nawet zabrzmiałby twój komentarz dobrze. Moje szare komórki to porusza Eco a wyobraźnię Gaiman. Zresztą wyłączam się już z dyskusji nad tym tekstem.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

5
Gicha pisze:Nie ma co odbierać tego tekstu w sposób związany mocno z logiką świata fizycznego, albowiem nie jest to ukazanie sceny typowej z życia codziennego. To coś na poruszenie (przynajmniej w założeniu) szarych komórek i uruchomienie wyobraźni, coby zastanowić się nad znaczeniem takiego teatru dla bohatera.
Powiem tak:może i nie musimy wszystkiego przekładać na fakty z realnego życia -ale logicznośc wypowiedzi musi zostać zachowana, by chociaż minimalnie czytelnik domyślał się, co autor miał na myśli.
Tu jednak wypowiedzi autora niezbyt jasno sugerują, o co w tym wszystkim chodzi.
Słowne błedy konstrukcyjne niech wyłapią inni - ja tylko powiem, że tekst niezbyt jasny, by móc o nim dyskutować.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

6
Gicha pisze:Wysoki meżczyzna w czarnym płaszczu i ciemnym kapeluszu przystanął w miejscu.
"w miejscu" niepotrzebne.
Gicha pisze:Robert rozejrzał się w około i stwierdził, że kilka latarni, które przed chwilą jeszcze się paliły, pogrążone były teraz w mroku.
kilka latarni ... pogrążonych było
Gicha pisze:Widać było na jej twarzy wypisany strach i tęsknotę. W jej oczach chłopiec umierał, odchodził gdzieś daleko. Ucałował jej ostatnią łzę i pobiegł skocznym krokiem,
jejejee...
Gicha pisze:Musiał dotrzeć do teatru na czas, a jego zegarek informował go, że zostało mu ledwie 10 minut do wejścia.
jegogogo...
zegarek poinformował go? Poinformować kogoś -> zrobić to czynnie, przemówić doń, napisać. Czy zegarek może być aktywną strona informowania kogoś o czymś?

Może: Spojrzał na zegarek i ruszył w stronę teatru. Do spektaklu zostało dziesięć minut.
Gicha pisze:toteż spodziewał się, że wpadła w jego posiadanie w którymś zagubionym w pamięci momencie.
wszedł w jej posiadanie
Gicha pisze:Zastanawiając się nad pytaniem, jak koperta znalazła się w jego posiadaniu, Robert postanowił nie zawieść swojego przeczucia i udać się na miejsce.
Gicha pisze:ale był też pewien, że większość z nich jest efektem wsłuchania się w niemy od kilku dłuższych chwil byt w jego głowie.
Prościej!
Gicha pisze:Cały wielki Teatr Narodowy, w swej najlepszej okazałości,
Co znaczy "najlepsza okazałość"?
Gicha pisze:Główny tytuł – „Idąc nigdzie” – przykrywał czarną przestrzeń, która opanowała cały plakat.
Tytuł przykrywał przestrzeń? Przestrzeń opanowała plakat? Spróbuj sobie to wyobrazić. Przestrzeń ma trzy wymiary - wysokość, szerokość, głębokość. Czy plakat to czarna dziura, którą przykrywa napis?
Gicha pisze:Grobowa cisza wypełniła pomieszczenie, w którym co najmniej setka ludzi czekała przed wejściem do sali ze sceną.
Sala ze sceną to widownia ;)
Gicha pisze:Całe pomieszczenie wypełnił jego niski, chropowaty głos.
- Panie... Panowie... Przedstawienie czas zacząć, zapraszamy w Pustkę. – WIELKA LITERA karzeł odwrócił się i powędrował wgłąb otwartej sali, swoim chodem przypominającym bardziej kaczkę, niż człowieka.
Cały tłum podążył jego śladem, zajmując wyznaczone miejsca
W GŁĄB
Gicha pisze:Cały wielki Teatr Narodowy, w swej najlepszej okazałości, oczekujący na dzisiejszych wyjątkowych gości.
Gicha pisze:Kiedy przestąpił próg, jego oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, wypełnione setkami miejsc siedzących oraz kilkunastoma balkonami. Niemal wszystko było już zajęte, co wydało się Robertowi nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, że przejście, które właśnie przekroczył, było jedynym na ten poziom, a liczba ludzi wchodzących była co najmniej kilkukrotnie razy mniejsza w porównaniu do tej, którą zobaczył przy wejściu.
Gubię się w tym opisie.
Gicha pisze:Ze zdziwieniem zauważył, że ów postać jest od niego przynajmniej dwa razy młodsza.
ów - tu: owa postać
Gicha pisze:Chłopiec, który żegnał starszą dziewczynę na jego oczach, gdy szedł w stronę teatru, leżał martwy. Owa dziewczyna nieco dalej oddawała się cielesnej pasji z kobietą, która stała w towarzystwie innej, nieopodal gasnącej latarni. Ta, która wtedy była z nią, opłakuje śmierć martwego chłopca, nie mogąc pogodzić się z jego stratą.
oddawać się cielesnej pasji - myślisz o seksie, cielesnej rozkoszy? I czy ta kobieta kochała się w tym momencie czy stała pod latarnią? A kim była ta druga? Zbudowałeś zaklęte koło, w którym informacje wirują za szybko i to po jakiejś pętli, która pokazuje tylko kawałki całości. Ja się zgubiłam.


Masz pomysł, ale musisz zapanować nad językiem i obrazowaniem. Rozumiem, że to sen i w związku z nim wiele rzeczy ma prawo dziać się dziwacznie. Nie o to jednak chodzi. Są zdania nieporadne, zagmatwane, źle zbudowane. To nie ułatwia odbioru.

Nie lubię (ale to osobiste zboczenie) głębokich myśli typu:
Gicha pisze:Tylko będąc samotnym, możesz być silny. Słabości nie pozbędziesz się będąc z nimi.
Gicha pisze:Jestem głosem twojej niewinności, twoim wspomnieniem, a zarazem źródłem życia,
To takie bla, bla, bla... Ale to sąd indywidualny, mój, mojszy. Możesz go wywalić do kosza.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

7
Dziękuje, za te wszystkie uwagi, są bardzo uświadamiające. Przyznam szczerze, że po ukończeniu tej opublikowanej wersji tekstu, nie widziałem tego, że jest w takim stopniu błędnie skonstruowany. Ale ostatecznie, to mój początek początków, a i jestem tu po to, by takie rzeczy zacząć dostrzegać i poprawić miernotę własnego warsztatu, coby następnym razem moje myśli wyglądały na papierze tak samo dobrze jak w głowie.

Zaś w kwestii osobistych zboczeń, sęk właśnie w tym, dorapa, że tak jak Ty owych głębszych myśli nie lubisz, ja wręcz przeciwnie. Ale to taka moja słabość, która urodziła się w miłości do tego typu poezji i filozofii. Pozostaje mi nauczyć się to wykorzystywać w odpowiedni sposób.
"Careless realism costs souls"

8
Gicha pisze:Pozostaje mi nauczyć się to wykorzystywać w odpowiedni sposób.
To jest klucz, a nie miłość do filozofii i poezji. :D Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

9
Witaj Gicha ! Nie obraź się, że jako nowy forumowicz wypowiem się o tekście. W razie czego będziesz śmiało mogła skomentować moją pracę ale to dopiero jak zejdzie ze mnie klątwa nowicjusza.
Ale do tekstu. Czytałem dwa razy. Za drugim razem historia w głowie nabrała ostrości. Historia przypomina mi świat Mistrza i Małgorzaty. Niedorzeczność pewnych rzeczy, szczególnie niski typ o chropowatym głosie. W pewnym momencie na tyle spodobał mi się sam pomysł, że sam pociągnąłem akcję, tzn. pomyślałem jak ja bym to zrobił. Nie chciałbym sugerować konkretnych rozwiązań ale mówiąc kolokwialnie.. można było wycisnąć więcej. Wybrałaś jak wybrałaś, co nie oznacza, że źle, ale sama budowa tej "puenty" a więc momentu kiedy Robert rozmawia ze materializowanym głosem z własnej głowy trochę jest dla mnie do przebudowania.
Pani dorapa napisała Ci odnośnie fragmentu "Jestem głosem twojej niewinności, twoim wspomnieniem, a zarazem źródłem życia" że to takie bla bla bla bo ona tego nie lubi. Widzisz ja lubię, ale też mi to nie za bardzo grało. W takich momentach jak ten, lepiej nie dopowiedzieć niż wszystko wyłożyć jak na tacy. Ja bym spróbował troszeczkę inaczej, rozbudowałbym sceny, które widzi Robert i skoncentrowałbym się na jego odczuciu tychże, ich wpływie na niego. Jeżeli dobrze byś to zaakcentowała, mi czyli czytelnikowi już by świtał pomysł kim Frank mógłby być.
Nie podobał mi się pomysł z tymi dwiema dziewczynami i ich cielesnej pasji. Zahaczanie o takie skądinąd ostre pomysły musi przynajmniej w moim odczuciu mieć jakiś konkretny sens. Może bohater chodził do burdelów i to w końcu zaczęło przejmować nad nim kontrolę, tak, że wszędzie widzi takie obrazy, to samo ze śmiercią chłopca.
Nie wiadomo nic o czasie akcji, jasne nie musisz podać konkretnej daty, ale wykorzystaj to, że mówisz o przeszłości, opisz świat, szczególnie teatr narodowy, po cóż to pisać, że specjalna akustyka miejsca tłumiła kroki jak można napisać co to za akustyka czyniąc przez to teatr miejscem prawdziwym.
Kurcze chciałem napisać dużo więcej ale teraz nie mogę. Także pomysł bardzo fajny, język trochę chropowaty, ale z chęcią odniosę się jeszcze do tego tekstu w niedalekiej przyszłości.

[ Dodano: Czw 10 Sty, 2013 ]
Kurcze przepraszam, pisałem jak do kobiety a tu facet. nick mnie zmylił. przepraszam
"Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne
i kochać co dobre - w tym cel rozumnego życia." Platon
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”