16

Latest post of the previous page:

Polishbritpoper:

Wyjaśnijmy.
Ja na prawdę szanuję Twoją wiedzę i znajomość tematu (literatury we wszelakich formach).
Co z tego kiedy forma w jakiej tą wiedzę wykorzystujesz - komentując teksty - wskazuje wyraźnie na Twój wiek, i wyraźnie forma ta (młodzieńczo buńczuczna) stoi w opozycji kontrastowej do tej właśnie wiedzy (dojrzałej).
I dziwisz się że w takiej sytuacji komentuje się Twoje komentarze?
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

17
Ja na prawdę szanuję Twoją wiedzę i znajomość tematu
Dzięki, ale tak samo obojętne i bezcelowe są dla mnie tu dyskusje na temat użytkowników i ich walorów jak wad osobowościowych.

To jest "forum warsztatowe". Jeśli ktoś wrzuci tekst który ma wady, zostaną one bezwzględnie wypunktowane.
forma ta (młodzieńczo buńczuczna)
Nawet jeśli są jakieś cechy, które mnie u użytkowników tego forum irytują to o tym nie piszę na forum. To mnie nie interesuje. Nie jestem tabloidem.

I żeby była jasność. Wjazdy ad personam mnie nie rażą, ani nie wkurzają, śmieszy mnie tylko ten rozziewy pomiędzy koleżeńską formuła WM, epistolarną (listowną?) formułą zwracania się do innych przez wielkie C, a wcale nie tak rzadkimi bójkami słownymi i ocenami postaw moralnych itd.

Wkurzają mnie też literackie próby, gdzie jedzie się po rodzinach, społeczeństwie, traktuje się postaci jak jakieś nędzne marionetki, punktuje się w jakiś mało trafny sposób pasażerów autobusu, sprowadza ich życia do wstydliwego lub odrażającego gestu bez humoru albo dystansu, lub bez jakiejkolwiek próby zrozumienia życia jako złożonego raczej fenomenu.

Do literatury jednak trzeba mieć wielkie, mocne i odważne serce. Łeb tutaj się mało liczy a tym bardziej taki, który jest średni, przeciętny i nic nie łapie.

I mam myśl ala modern- Cohelo:

Można rozwalić łeb i pogruchotać wszystkie kości postaci w swoim opowiadaniu. Ale najpierw trzeba ją pokochać.

18
Godhand ten turysta to nie zlosliwosc, ale moje wlas.ne doswiadczenire. Po prostu, pewne niuanse zauwaza sie bedac wewnatrz - a nie tylko odwiedzajac. I niewidze najmmniejszego problemu komunikacji, w koncu wszyscy jestesmy chrzczeni ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

20
Polishbritpopper:

Jestem więc średni, przeciętny i mogę nic nie łapać. Ok.
Ale zdumiewa mnie zażartość jaka nie pozwala nam na znalezienie wspólnego języka.
Trudno. Miłej nocy i punktuj teksty.
To daje siłę, nie?

Smtk69:


Więc jak najbardziej znaleźliśmy wspólny język co mnie cieszy niezmiernie.
Poważnie.

Owsianko:

Zapoznam się z chęcią.

Pozdrowienia dla wszystkich ponownie,

Godhand
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

21
Godhand dziwią mnie twoje wycieczki osobiste, które nic nie wnoszą do tekstu, a czytającego wrowadzają w niesmaczenie. Podoba ci się tekst? Pochwal i na tym poprzestń. Mi osobiście tekst bardzo się nie podoba. Nie jako przesłanie (choć do tego też mam poważne zastrzeżenia),ale jako dzieło literackie. Scenka rodzajowa zastosowana jako wprowadzenie napisana bardzo niechlujnie- jeżeli to miał być slogan młodzieżowy, to próba na wskroś nieudana. Przykładów beztresowego wychowania brak. Więc też zapytam - o czym jest ten tekst, bo ja sensu jego napisania w tekscie nie znalazłam. I bardzo razi mnie niechlujne jego wykonanie = pod względem literackim. A na marginesie zbuntowaną nastolatką nie jestem i swój bagaż doświadczeń życiowych mam.

[ Dodano: Wto 22 Sty, 2013 ]
Przepraszam: powinno być slang młodzieżowy, nie slogan..
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

22
gebilis:

Witam,

Ostatni post w temacie.
Ale już wewnętrzna konieczność zainterweniowania w sprawie i przywrócenia mnie do porządku - jaka się w Tobie odezwała - Cię nie dziwi, prawda?

Pozdrawiam,

Godhand
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

23
polishbritpoper pisze:Wkurzają mnie też literackie próby, gdzie jedzie się po rodzinach, społeczeństwie, traktuje się postaci jak jakieś nędzne marionetki, punktuje się w jakiś mało trafny sposób pasażerów autobusu, sprowadza ich życia do wstydliwego lub odrażającego gestu bez humoru albo dystansu, lub bez jakiejkolwiek próby zrozumienia życia jako złożonego raczej fenomenu.
Mimo, że masz sporo racji w tym co piszesz o internetowej produkcji - bardzo niebezpiecznie zbliżasz się do generalizowania zjawiska. W efekcie osiągasz dokładnie to, co cię tak strasznie "wkurza". Potraktowałeś piszących na tym forum jak zbieraninę półgłówków (pojechałeś po społeczeństwie), zaatakowałeś bez najmniejszego dystansu broniących tekstu (odrażający gest bez humoru i dystansu), nie przedstawiłeś żadnej sensownej analizy poza przedstawieniem listy telefonicznej ludzi "wybitnie inteligentnych" (próba zrozumienia życia).
Byłoby świetnie gdybyś zamienił "wkurzanie" na analizowanie - wszyscy by na tym skorzystali, bo sądzę, że masz - mimo wszystko - coś do powiedzenia.
http://ryszardrychlicki.art.pl

24
Drogi OWSIANKO,

muszę przyznać, że twój tekst wywołał we mnie galimatias emocjonalny. Nie wiem czy najpierw mam ci przyklasnąć, czy popukać się w czoło.
Kwestia wychowywania dzieci dotyczy mnie podwójnie. Jestem mamą dwóch chłopców (3,5 i 6 lat) a zawodowo prowadzę małe przedszkole. Każdego roku biorę udział w różnych kursach i szkoleniach dotyczących omawianego tematu, poznając najnowsze badania i zalecenia specjalistów od dziecięcej psychiki.

Piszesz o dwóch sposobach wychowywania, „normalnym i bezstresowym”, zapominając o trzecim - „autorytatywnym”, który był najpopularniejszy w tej zachwalanej przez ciebie „niegdysiejszej normalności”. I popatrz, co z tego wynikło, jak wygląda obecny świat, wychowany owym sposobem. Dlatego też, mimo iż nie jestem zachwycona tym, jak prezentuje się dzisiejsza młodzież, wszelakim powrotom mówię NIE. Musimy ewoluować, także w kwestii wychowywania dzieci.

Zgodzę się z tobą, co do tego, że to my jesteśmy odpowiedzialni za dzieci i młodzież, za to, jak postrzegają świat, jednak samymi słowami nic tu nie zdziałamy. Nic nie przyniesie tłumaczenie i wyjaśnianie, jeśli nie towarzyszą temu adekwatne czyny wyjaśniającego. Mogę miliony razy tłumaczyć dziecku, że należy mówić „dzień dobry”, jeśli się wchodzi do pomieszczenia, w którym znajdują się inni ludzie, jednak jeśli sama tego nie będę robić, to najlepsze tłumaczenia nic nie dadzą. I tak jest ze wszystkim. Dzieci są doskonałymi obserwatorami i uczą się najszybciej, naśladując dorosłych, więc jeśli chcemy dowiedzieć się, jacy naprawdę jesteśmy, musimy popatrzeć na naszych milusińskich.

(A my zachowujemy się tak, jak nauczyliśmy się od naszych rodziców i kółko się zamyka)

Zarzucasz obecnym rodzicom, że nie interesują się problemami swoich dzieci, nie rozmawiają z nimi. A skąd niby mają to umieć? Czy rozmawiali kiedykolwiek z własnymi rodzicami? A dziadkowie ze swoimi? Bardzo wątpię. Dzisiejsi rodzice (moim zdaniem, jest ich coraz więcej) uczą się dopiero sposobów, jak komunikować z młodym pokoleniem, nie używając przy tym rózgi, paska czy kabla od prodiża – jak to było w zwyczaju jeszcze całkiem niedawno - a taka nauka wymaga czasu. Czasu, którego ów rodzic ma coraz mniej, zmuszany przez system do wiecznej pogoni za pieniądzem. I wyobraź sobie, drogi OWSIANKO, że taki rodzic, też jest tylko człowiekiem. Ma dni, gdzie jest mu źle, jest wyczerpany, nieszczęśliwy i najchętniej przespałby kolejne dwa miesiące, a tu musi wysłuchiwać, że Zosia pociągnęła Jolkę za warkocze a Jacek ma nowy piórnik ze Spider-Manem i taki sam, koniecznie, musi znaleźć się pod choinką.

I tak na koniec pozwolę sobie skomentować scenkę, zaobserwowaną przez twojego znajomego. To musi być chyba jakiś znudzony życiem starszy pan, niemający nic konkretnego do roboty. Powinien cieszyć się, że mimo towarzystwa pięcioosobowej rodziny w przedziale, mógł podróżować w ciszy i spokoju, a nie marudzić, że nikt nie wykrzykiwał słów podziwu na widok drzew za oknem.
Nie wiem, skąd pomysł, że owe podróżujące pociągiem dzieci wychowywane są „bezstresowo”. Gdyby tak było, to zapewniam cię, że latorośl skakałaby w butach po siedzeniach, śpiewała obskurne piosenki i obrzucała się skorupkami jajek. A rodzice z uśmiechem by temu przytakiwali.

Tym optymistycznym akcentem mówię: tyle ode mnie :)

25
Magic

Punktem wyjścia niech będzie optymistyczne założenie, że człowiek nie jest zły. Być może dlatego, że nie ma żadnych doświadczeń i dopiero w trakcie ich wieloletniego zdobywania, zapisuje mu się karta pamięci. Ale to był żart.
Teraz poważnie: jakby tak poszperać w osiągnięciach współczesnej chemii, to okaże się, że niepotrzebnie ekscytujemy się takimi, lub innymi MODELAMI wychowywania, ponieważ charakter i predyspozycje człowieka zależą od nadmiaru czy niedoboru hormonów w jego organizmie. Problem więc sprowadza się do osiągnięcia stanu równowagi, a jedyne, co możemy zrobić, to na własnym przykładzie pokazać dziecku różnicę pomiędzy dobrem, a złem. Że dobro jest społecznie nagradzane, zło natomiast powinno budzić zdecydowany sprzeciw.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

26
piszesz o internetowej produkcji - bardzo niebezpiecznie zbliżasz się do generalizowania zjawiska. W efekcie osiągasz dokładnie to, co cię tak strasznie "wkurza".
Nie. Pisałem o stereotypie (gotowy, powszechnie uznawany pogląd na zjawisko, grupę społeczną itd pozytywny lub negatywny) a nie o uogólnianiu. W uogólnianiu nie ma nic złego. Ogólne zjawisko polega więc na tym, że obyczajowe teksty literackie w internecie posługują się stereotypami, nawet ich nie komentując, a zjawiska społeczne odbierają powierzchownie (przykładem jest scena w pociągu).

Dochodzimy więc do miejsca w którym śmiało mogę rozwiać wątpliwości- nie, nie wkurza mnie to co sam zrobiłem.

Potraktowałeś piszących na tym forum jak zbieraninę półgłówków (pojechałeś po społeczeństwie)
Choć czasem, pewne rzeczy mnie tu irytują, nie chcę o tym pisać, ale zarzut, że potraktowałem użytkowników jako zbieraninę półgłówków jest wyjęty z chyba szuflady.

Czy ktoś z was używa jeszcze Soapenhauera? (soap, lol)

Czy społeczność WM = społeczeństwo? Nie, społeczność WM to specyficzna grupa internautów, która jest zainteresowana rozwijaniem swoich umiejętności literackich oraz wymianą poglądów m.in na lit. (to jest oficjalny cel instytucji WM). Cel ukryty instytucji WM to socjalizacja i tworzenie koleżeńskich związków (każda instytucja kulturalna społeczna ma cel jawny i ukryty, żeby nikt nie zarzucił, że robię z WM forum jakieś podziemne).

zaatakowałeś bez najmniejszego dystansu broniących tekstu (odrażający gest bez humoru i dystansu)
Znowu nieprawda? Skąd to wziąłeś?
nie przedstawiłeś żadnej sensownej analizy poza przedstawieniem listy telefonicznej ludzi "wybitnie inteligentnych" (próba zrozumienia życia).
Przyznaję, że pojechałem tym razem za bardzo ogólnikami, ale nie raz rozpisywałem się na kilka akapitów, a nawet ta lista telefoniczna może być przydatna.
Byłoby świetnie gdybyś zamienił "wkurzanie" na analizowanie
Raz się wkurzyłem. Mimo to nikogo nie obrażałem, ani nie dawałem żadnemu użytkownikowi złotych porad, ani nikogo nie pouczam, bo jak mówiłem, nie interesuje mnie to, a WM nie traktuje jako internatu (tylko "internetu").

Byłoby też świetnie, gdyby nie upraszczano tego co napisałem, ani nie brano sobie tak jak komuś w danej sytuacji najbardziej pasuje.

Tutaj w prezencie http://www.ted.com/search?cat=ss_all&q=education
Potraktowałeś piszących na tym forum jak zbieraninę półgłówków (pojechałeś po społeczeństwie)
Jeszcze odniosę się do tego bo stoi to w kontraście do moich poglądów.

Gdy miałem 18 lat to rzeczywiście byłem bliski poglądowi, że wielu ludzi jest głupich.

Ale zmieniłem zdanie na zupełnie przeciwne. Uważam, że to co dzieje się w pewnym momencie z konkretnym procentem społeczeństwa (u nas około 18 %-20 %) czyli odziedziczenie biedy po swoich rodzicach dzieje się przez takie czynniki ( u nas ) jak:

a) rozwarstwienie ekonomiczne jest zbyt duże ( mniej więcej na poziomie USA gdzie obszary biedy i zaniedbania są duże)

b) słaby dostęp do stypendiów na etapie wczesno-szkolnym (to jest chyba najważniejszy moment)

c) przestarzały model polskiej edukacji, która jest mieszaniną matematyczno- gramatycznego systemu XIX wiecznego, faktograficzno- narracyjnej historii z początku XX wieku, i funkcjonalistycznych nowinek z lat nie wiem 80-tych?

Raz- to nie tworzy systemu.
Dwa- ma za zadanie jedną rzecz- wykształcenie profesora akademickiego. Wszystkie techniki edukacyjne na wszelkich etapach edukacji w polsce mają jeden cel końcowy- profesor akademicki.

Już w podstawówce uczy się wpisywania wszystkich rzeczy w tekst, utekstowia się je. Co jest w pewnym sensie potrzebne bo jesteśmy cywilizacją tekstu (mimo odżywania obrazów, to i tak je odbiera się krytyką tekstową), ale są też inne ważne aspekty na których nikt się nie skupia (kreatywność, która stoi w opozycji do analityczno- syntetycznych umiejętności nabywanych w szkole).

Wracając do społeczeństwa. To, że duża ilość młodych osób popada w biedę jest problemem. Ale problemem jest też to jak na nich patrzy społeczeństwo i jak jest społecznie definiowana mądrość.

Mądry jest ten kto albo

A 1 dorobił się, lub zrobił karierę (czyli albo- talent do posługiwania się pieniądzem, albo talent interpersonalny- ludzie cię lubią bo masz coś w sobie, albo jedno i drugie, niektórzy też uznają, że ktoś doszedł do tego nieuczciwie)

B 1 ten kto ładnie się wysławia i potrafi dobrze przeanalizować problem (czyli albo ten kto doskonale wrósł w system edukacji tekstowej jest idealnym produktem obowiązującego systemu edukacyjnego, albo ten kto jest zdolny na wielu poziomach i lub dużo czyta)

C 1 ten kto mówi w sposób lapidarny, czasem enigmatyczny, metaforyczny, często wypowiada skończone paradoksalne sentencje w których inni odczytują głębokie sensy (postać mędrca, albo proroka, albo lidera religijnego z tym że Martin Luther King i Jan Paweł II podpada raczej pod typ B. Typem C spotykano w kulturze oralnej, choć pewnie wielu mnichów buddyjskich jest typem C, wielu także dziadków itd. W każdym razie tu wchodzi talent konteplacyjny i mocno rozwinięta duchowość (są przypadki w typie B jak właśnie Luther, lub Malcolm X lub Jan Paweł II które łączą w sobie talent B i rozwiniętą duchowość)


W takim razie społeczeństwo uważa, że głupi jest ten kto:

A 2 żyje w biedzie

B 2 nie umie się wysłowić i nie rozumie struktury tekstów kultury (felietonu, powieści, wiersza, artykułu publicystycznego)

C 2 mówi w sposób rozwlekły, sprzeczny, przeobrazowany, posługuje się naukowym językiem nie rozumiejąc go (często są to ludzie, którzy przeszli przez obecny system edukacji, ale nie mieli predyspozycji do zostania intelektualistą lub profesorem)

Jak widać pojęcie głupoty jest konstruowane społecznie co jest w miarę oczywiste.

Jest tak, że A 2 często determinuje B 2. Bo dziecko biedne w szkole nabywa kompleksów i już nigdy nie stanie się udanym lub nie ( C 1 lub C 2) produktem systemu.

Tylko dlaczego ma się nim stać? Tylko pewien procent ludzi ze środowiska patologicznego lub biedy dziedziczonej staje się typem B 2 i jest odpowiednikiem mieszczańskiego typu C 2 tylko w innej klasie społecznej.

Są jeszcze ci których uważa się za głupich lub szkodliwych bo biednych. A często drzemie w nich niesamowity potencjał i talenty. Wysyp hip-hopowców w latach 90-tych pokazał ile zdolności mają ci ludzie (typ A 1). Brakowało im tylko narzędzi. Zdobyli je i poradzili sobie.

Tutaj na scenę wkracza najważniejszy typ czyli K (xyz). XYZ bo jest najbardziej pojemny. K to typ kreatywny który nie jest prawie brany pod uwagę lub jest społecznie dissowany.

"a po co malujesz i tak nie będziesz malarzem"
"po ci ci ta muzyka, po co ci ten hip- hop"
"po co spędzasz tyle czasu z tymi gówniarzami, po co im wiedzieć te rzeczy które im pokazujesz"

Chodzi tu o człowieka kreatywnego, który może ukrywać się w każdym typie zarówno tym "mądrym" jak i "głupim".

Dobrą analizę zrobił Ken Robinson.

Chodzi o to, że bardzo prawdopodobne jest, że ludzie z typów C 2 i B 2 zostali źle pokierowani bo w obecnym systemie nie ma narzędzi i przestrzeni do rozwijania ich unikalnych talentów. Chodzi o to żeby C 2 i B 2 przeszli do grupy Kxyz.

Z kolei A 2 to ci który brakuje jedynie wsparcia ekonomicznego lub korzystnej koniunktury społecznej.

Jest jeszcze typ P czyli profesjonalisty.

Są to ludzie którzy niezależnie od edukacji kształtu społeczeństwa doszli do pewnych wyników. Zostali świetnymi analitykami giełdowymi, producentami, pomocami domowymi, drwalami, hydraulikami.

Typ P jest szczególnie dyskryminowany w Polsce.
Sprzątaczka, człowiek zajmujący się zwierzętami w ZOO jest uważany albo za głupiego albo za kogoś gorszego tylko ze względu na profesję, którą się zajmuje.

W typie P czyli tam gdzie mamy ludzi którzy opracowali swoje rzemiosło do perfekcji mamy ludzi o różnych typach inteligencji i wrażliwości ale takich u których przytłaczająca jest albo

- ambicja

- albo coś odczuwanego jako konieczność religijna lub
kulturowa.

Typ P szanuje się głównie w Europie Zachodniej germańsko- skandynawskiej (protestanckiej) ale także we Włoszech (wielki szacunek dla farmerów).

Tak więc głupotę definiuję inaczej:

a) albo jako drastyczny brak wyobraźni prowadzący do krzywdzenia innych ludzi (np. literat który pisze sobie idiotyczne opowiadanie w którym przedstawia jakąś osobę w sposób jaki wymieniłem już niejednokrotnie krzywdząc zarówno tę postać jak i bogactwo rzeczywistości w której żyje). Inny przykład to znęcanie się nad koleżanką w klasie, albo nad zwierzętami. Przemoc itd.

b) totalnie nadrozwinięty egoizm i podporządkowywanie sobie innych do własnych celów, wiara w kapitalistyczny mechanizm promowania najbardziej bezwzględnych (coś niekiedy spotykanego u dziewczyn urodzonych w latach 85-95 (1) i coś co cechowało mężczyzn urodzonych w latach 45-65 czyli figura tzw. karierowicza, partyjniaka, prezesa związku.

przypis
1 (wiem bo parę razy się z tym spotkałem) problem ten pokazuje też film Wojcieszka W dół kolorowym wzgórzem oraz Margaret Davida Lonergana, dziewczyn które spijają cały ten dyskurs masz prawo do orgazmu, i twoje szczęście jest w tobie, użyj go, i niestety totalnie idą przed siebie nie patrząc zupełnie na nic poza tym czy żyją w zgodzie z sobą.


Jak widać więc, nie mogłem nazwać użytkowników forum WM półgłówkami.

Twój zarzut był chybiony.

[ Dodano: Wto 22 Sty, 2013 ]
tam być "Jest tak, że A 2 często determinuje B 2. Bo dziecko biedne w szkole nabywa kompleksów i już nigdy nie stanie się udanym lub nie ( C 1 lub C 2) produktem systemu. "

oczywiście B 1 lub C 2

28
@polishbritpoper, Twój post ma prawie 10,000 znaków. Gdyby nie był elementem jałowej dyskusji na forum internetowym, mógłby być dobrym opowiadaniem.

Ja bardzo przepraszam, jeśli to zabrzmi obcesowo, ale naprawdę nie szkoda wam życia na takie rzeczy? ;_;
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

29
Nie był. Osiągnął swój cel
To co mnie u mnie zdumiewa, że jestem dosyć podatny na manipulacje.
Ja bardzo przepraszam, jeśli to zabrzmi obcesowo, ale naprawdę nie szkoda wam życia na takie rzeczy? ;_;
To zależy, bo jeśli chodzi o edukację warto się temu przyjrzeć. Poza tym muszę napisać pracę na zaliczenie przedmiotu i teraz właśnie starem się to jałowe zadanie odwlec w czasie jak najbardziej.

Gdy pisałem inną pracę na zaliczenie innego przedmiotu, fora literackie posłużyły mi jako przykład zobrazowania pewnego społecznego problemu. Rozrost tego typu miejsc w internecie, masowo powstające blogi parę lat temu gdy internet stał się, mówię o Polsce, niemal powszechnie dostępny, pokazał ciekawą rzecz.

Każdy lub prawie każdy człowiek chce coś stworzyć. Ta powszechna potrzeba twórcza objawia się właśnie masowym wysypem ludzi którzy chcą pisać i wielkim skokiem ilościowym blogów, użytkowników for literackich itd.

nawet najmniejsze konkursy poetyckie skupiają po kilkaset osób chcących wygrać, pokazać swoje prace.

Czy to znaczy, że Polska jest krajem pisarzy?

Znaczy to, że Polska jest krajem w którym ludzie chcący jakoś realizować swoje potrzeby twórcze są skazani na jedno, bardzo ograniczone zresztą medium. Pisanie.

Dlaczego tak jest? Bo nauka w szkołach malowania, gry na instrumentach, kręcenia filmów, albo nie istnieje, albo jest zorganizowana tylko i wyłącznie na poznawanie różnych technik i nie kończy się stworzeniem jakiegokolwiek projektu.



Link do filmu, żeby czytać dalej warto obejrzeć, ale zreferuje też wnioski jakie przedstawia więc nie trzeba oglądać koniecznie (mimo tego bardzo zachęcam). W tym filmie Ch. Leadbeater wskazuje na kierunek w którym pójdzie edukacja na przykładzie innowacyjnych rozwiązań ze Slumsów w Indiach i Brazylii.

Szkoła powinna stać się bardziej społeczna. Wskazuje na to, że masowa edukacja zaczęła rozprzestrzeniać się w XIX wieku ale w modelu społecznym a nie zinstytucjonalizowanym. To zadanie stoi obecnie przed światem dziś.

Pokazuje jak tworzy się społeczna sieć wysoko pobudzających do nauki (w nowym rozumieniu) i używających tanich technik edukacyjnych szkół w rozwijającym się świecie.

Twierdzi, że są dwa modele innowacyjności, ewolucyjny, wspierający i modyfikujący obecny przestarzały system pruski z XIX wieku, wspierający obecnie istniejące instytucje (rewolucyjny system rozbija je). Uważa, że w szkołach szpitalach są możliwe innowacyjne zmiany (ciągle skupia się na rozwijającym się świecie). Można to wprowadzać jak w nieformalnych społecznościach, rodzinach.

Zwraca uwagę na to, że problemem jest potrzeba milionów i setek milionów nauczycieli w Chinach, Indiach czy Nigerii.

Uważa, że w naszym systemie (XIX wiecznym), więcej zajęć nie rozwiąże problemu różnic zwłaszcza w regionach post przemysłowych, centrach miast.

Stąd: trzy kolejne rodzaje innowacji:

Wymyślić szkoły na nowo co dzieje się obecnie na całym świecie, szczególnie w krajach rozwijających się.

Szkoły działają głównie w innych budynkach (nie w szkołach). Szkoły są różne i inaczej się nazywają w USA i Australii Big picture w Szwecji Kunscap Skolan itd. ale wszystkie mają te trzy same cechy:

nastawienie na współpracę

indywidualizacja

zinformatyzowanie

Nauka zaczyna się od wspólnego zadawania sobie pytań, rozmowy o problemach badawczych, i projektów. Nie jest ważny obowiązkowy program.

Uważa, że szkoły dotyczą w takim samym stopniu edukacji jak rodzin i społeczności. Dlatego
należy wpierać rodziny. Np. we włoszech (reggio emilia) edukacja opiera się na rodzinie by zachęcać i wspierać ludzi w szkołach.

Przykład Geoffreya Canady który pracując w Harlemie zaaktywizował 10 tysięcy rodzin udziałem w projektach muzycznych, tanecznych, społecznych. Szkoła jako mieszanka rodziny, systemu i projektów społecznych.

Wyobraźcie sobie jak to przeobraża całe społeczności i ich kulturę.

W Nowym Yorku przestępczość spadła ogromnie i niektórzy uważają, że to tylko zasługa mera miasta Julianiego, ale to także efekt zainicjowanych projektów społecznych, zmian w edukacji, reformy policji.

Uważa w końcu że potrzebna jest transformacja obecnych metod nauczania.

Mówi też, że jesteśmy na krawędzi niesamowitego zjawiska uszkolnienia świata. Jego zdaniem w 2015 roku każde dziecko znajdzie dla siebie miejsce w szkole.

Porównuje też system edukacyjny obecny do samochodów, które zmieniły się w ciągu stulecia zupełnie, a system edukacyjny z drobnymi modyfikacjami przetrwał w formie XIX wiecznej do dziś. Uważa że ten system przyniósł wspaniałe owoce jak nauka pisania i czytania, liczenia, ale prowadzi też do niszczenia wyobraźni, apetytu na wiedzę i zaufania społecznego. Nie tylko uwalnia społeczeństwo ale też je dzieli.

Podsumowując uważa że należy myśleć radykalnie i wprowadzać nowe rozwiązania, uważa, że należy zachęcać do nauki a nie zmuszać.

Dlaczego w Polsce, w USA, Wielkiej Brytanii mielibyśmy działać podobnie i iść drogą którą wyznaczają obecnie?

Bo mamy podobne obszary biedy w naszych społeczeństwach a młodzi ludzie borykają się z podobnymi problemami jak młodzież z Delhi czy Belo Horizonte.

Edukacja jeśli jest w takich miejscach nieproduktywna jest niepotrzebna.

Autor felietonu na WM wskazuje na to, że rząd jest zły. W pewnym sensie rząd popełnia błąd ale nie tam gdzie widzi go autor tekstu.

Chodzi o to, że obecny model edukacji w Polsce nie odpowiada na potrzeby wielu społeczności.

Uwaga mediów i społeczeństwa skupia się na krytyce modelu uniwersyteckiego gdzie kształci się humanistów. To prawie w ogóle nie jest problem.

Uniwersytet nie ma lub nie powinien mieć wiele wspólnego z rynkiem pracy. Uniwersytet ma inne cele (kształcenie przyszłych profesorów uniwersyteckich, zdobywanie wiedzy (wiedzy w ogóle) przez studentów).

Należy przyjrzeć się niższym szczeblom edukacji.

Po pierwsze (poza nabywaniem minimum zdolności do życia w kulturze tekstowej):

1. Uczyć uczniów konkretnej umiejętności:

gotowanie

gra na instrumencie

malowanie

konstruowanie narzędzi, makiet, małych silników itd.

gry aktorskiej

tańca

posługiwania się kamerą

wyszukiwania informacji

robienia zdjęć

oświetlania sceny

programowania stron internetowych

2. Realizować te projekty tak by uczniowie mogli zobaczyć efekt swojej pracy.

3. Odejście od statystycznego modelu i presji procentowych wyników testów jako miernika jakości pracy szkół.

4. Tworzenie szkół społecznych nie instytucji, angażowanie w pracę z uczniami rodzin.


Reforma wychowania w rodzinie:

Nie powinno w takim stopniu skupiać się na nauce, objaśnianiu świata (to zakłada że świat rządzi się rozpoznawalnym prawem i przyjmuje określony model), wpajaniu wartości dzieciom. Należy odejść od abstrakcyjnego modelu wychowania a przejść na model praktyczno-artystyczno-twórczo- zaangażowany.

Należy z dzieckiem znaleźć jakąś dziedzinę twórczości czy nauki i uczyć się razem z nim jakiejś umiejętność lub uczyć dziecko, i realizować razem działania.

Problemy z ADHD, autyzmem, i ogólnie rozpasaniem mogą brać się też stąd, że przez lepszą opiekę medyczną, lepsze jedzenie, być może ogólne biologiczne poprawienie się organizmów, dzieci mają o wiele więcej energii. Należy ten strumień energii i chęci skupienia na czymś uwagi skierować na działalność twórczą przynoszącą wizualne, fizykalne, widzialne efekty (utwór muzyczny, obrazy, zdjęcia, filmy, eksperymenty naukowe).

To tylko niektóre rozwiązania które są potrzebne jeśli nie konieczne.

Tutaj niżej nagrany 10 (!) lat temu. Bardzo polecam



Autorka przemówienia uważa, że należy uczyć przedmiotów ścisłych RAZEM ze sztuką (chociaż arts po angielsku jest słowem odnoszącym się bardziej do praktyki w tym przypadku niż polskie sztuka odnoszące do prawie metafizyki).

I kolejny film referujący to co wprowadza się w Indiach

30
I popatrz, co z tego wynikło, jak wygląda obecny świat, wychowany owym sposobem.
Obecny świat wygląda, jak wygląda, ponieważ odszedł od tego sposobu.
Dzieci są doskonałymi obserwatorami i uczą się najszybciej, naśladując dorosłych, więc jeśli chcemy dowiedzieć się, jacy naprawdę jesteśmy, musimy popatrzeć na naszych milusińskich.
Są doskonałymi obserwatorami to prawda, uczą się najszybciej, naśladując – nie koniecznie dorosłych. Zasada która przedstawiłaś funkcjonowałaby jedynie gdyby dzieci miały kontakt wyłącznie ze swoimi rodzicami. Do czego zmierzam ? Otóż znam spokojnie, flegmatyczne niemal pary, których dzieci są zupełnym przeciwieństwem.
Czasu, którego ów rodzic ma coraz mniej, zmuszany przez system do wiecznej pogoni za pieniądzem.
Akurat w obecnych czasach rodzic ma o wiele więcej czasu dla dzieci – dzień pracy to najczęściej osiem godzin, istnieje wiele maszyn/sprzętów które pozwalają zaoszczędzić czas.
Ma dni, gdzie jest mu źle, jest wyczerpany, nieszczęśliwy i najchętniej przespałby kolejne dwa miesiące, a tu musi wysłuchiwać, że Zosia pociągnęła Jolkę za warkocze a Jacek ma nowy piórnik ze Spider-Manem i taki sam, koniecznie, musi znaleźć się pod choinką.
To nie rodzic musi – ale dziecko. Gdy rodzic nie chce wysłuchiwać dziecięcych gadek – nie musi.
Czy rozmawiali kiedykolwiek z własnymi rodzicami?
Sądzę, że jednak tych kilka słów zamienili na pewno ;)
--
ale to także efekt zainicjowanych projektów społecznych
Ja podejrzewam, że jest to raczej efekt zwiększenia ilości policji, lepszego jej wyszkolenia i tysięcy kamer w tym mieście. Złodziej czy handlarz narkotyków miałby nawrócić się na dobra drogę poprzez naukę tańca ? Wolnego…
Bo mamy podobne obszary biedy w naszych społeczeństwach a młodzi ludzie borykają się z podobnymi problemami jak młodzież z Delhi czy Belo Horizonte.
Czy ty w to naprawdę wierzysz ?
Uwaga mediów i społeczeństwa skupia się na krytyce modelu uniwersyteckiego gdzie kształci się humanistów. To prawie w ogóle nie jest problem.
Owszem jest i to wielki. Jest to swego rodzaju inwestycja społeczeństwa, a jak pokazuje rynek pracy, zupełnie nietrafiona. Bo po co hydraulikowi/budowlańcowi/wstawcochcesz dyplom stosunków międzynarodowych albo psychologii ?
Uniwersytet nie ma lub nie powinien mieć wiele wspólnego z rynkiem pracy.
Publiczny powinien.
1. Uczyć uczniów konkretnej umiejętności:
Gdzie tu są konkretne umiejętności ( może poza gotowaniem, silnikami i programowaniem ). Wierzaj mi waść, że gdyby mi ktoś w szkole kazał tańcować albo pstrykać zdjęcia, nie byłbym częstym gościem w takim miejscu ( i nie ja jeden zapewne ).
2. Realizować te projekty tak by uczniowie mogli zobaczyć efekt swojej pracy.
Wierzaj mi waść, że nie ma lepszego efektu jak rząd czerwonych piąteczek w dzienniku ;)
Należy odejść od abstrakcyjnego modelu wychowania a przejść na model praktyczno-artystyczno-twórczo- zaangażowany.
A ja powiem, że abstrakcyjny jest ten który ty proponujesz i co z tego wynika ?
Problemy z ADHD, autyzmem, i ogólnie rozpasaniem mogą brać się też stąd, że przez lepszą opiekę medyczną, lepsze jedzenie, być może ogólne biologiczne poprawienie się organizmów, dzieci mają o wiele więcej energii.
Kiedyś dziecko pomagało rodzicom, pracowało, a, że dzisiaj dzieciaki to święte krowy to i energią tryskają.

Cóż czasy ojca i pani matki minęły, niedługo to będzie pani córka i pan syn. Moim skromnym zdaniem , zadaniem szkoły jest wyrobienie w uczniu pracowitości, a nie nauczenie go tańca czy obsługi kamery ( nawiasem mówiąc nie umiem ani jednego ani drugiego i żyje i dobrze mi ;) ). Zasada jaką staram kierować się w życiu to pokora ( wobec tych którzy na nią zasługują, przede wszystkim rodziców) i pracowitość ( z tym niekiedy jest gorzej ;) ). Jakby to powiedział największy polski filozof – świrować to każdy jeden by chciał, a robić to nie ma komu. Moja rada : myśleć, ale w przerwach od pracy, a nie odwrotnie ( bo od myślenia nikomu jeszcze niczego nie przybyło oprócz bólu głowy ) i nie zapominać, że dziesięć lat teorii to pół roku praktyki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”