Miasteczko

1
wwwŻycie w tym miasteczku było strasznie nudne. Znałam każdy zakamarek, sklep a nawet ludzi, których mijałam na ulicy. Marzyłam o dniu w którym przeniosę się gdzieś bardzo daleko stąd i zapomnę o tym mieście i ludziach, którzy z braku zajęcia wolą żyć życiem innych niż zajmować się własnymi sprawami. Jednak pewnego czerwcowego popołudnia wydarzyło się coś, co mnie zaskoczyło. Zobaczyłam mężczyznę, którego nigdy wcześniej u nas nie widziałam. Szedł powoli, rozglądając się dookoła. Miałam wrażenie, że ogląda wystawy sklepowe, budynki, przygląda się ludziom. Zauważyłam jak zatrzymuje się na dłużej przed oknem księgarni a na jego twarzy pojawia się przelotny uśmiech. Wcale mu się nie dziwię. Znałam doskonale tę witrynę w której za szybą od wielu już lat były te same książki wypłowiałe od słońca i pokryte kurzem. Wyglądało to żałośnie. Podobne wrażenie miało się będąc już w środku. Stare regały pamiętające chwałę dzieł Lenina, przechylone w jedną bądź drugą stronę. Za ladą równie chwiejąca się z uwagi na upływ lat pani Zosia, dla której wydarzeniem było już samo wejście klienta z którym mogła zamienić parę słów. Księgarnia ta przypominała teraz bardziej sklep z materiałami piśmienniczymi, jednak gdzieniegdzie oprócz podręczników można było znaleźć jeszcze książki o których istnieniu rzadko kto sobie przypominał. Nie zdziwiło mnie, że nieznajomy nie skusił się na wejście do środka. Ruszył dalej a ja uświadomiłam sobie, że moją uwagę zwróciło nie tyle pojawienie się kogoś nowego, co sposób jego zachowania, a także uroda. Był to mężczyzna w moim wieku albo niewiele starszy, bardzo zadbany. Ubranie miał klasyczne, dokładnie wyprasowane. Gdy przybliżałam się do niego, zauważyłam także wypielęgnowane dłonie, jasne, delikatne i co ważne – bez obrączki. W ogóle był przystojnym facetem i z całą pewnością przyciągał kobiety. Znów zatrzymał się przy innej witrynie a ja zmierzałam w jego stronę. Gdy dzieliło nas kilka kroków, starałam mu się jeszcze uważniej przyjrzeć, a wtedy niespodziewanie odwrócił się w moją stronę i nasze spojrzenia spotkały się miedzy sklepem mięsnym a salonem sieci komórkowej. Zaskoczona tym faktem, nie myśląc wiele powiedziałam niepewnie:
www- Dzień dobry.
www- Dzień dobry – odpowiedział radośnie nieznajomy. – Czy pani jest może tutejsza?
www- Tak. – Mój głos wciąż nieco się łamał, ale trzeba przyznać, że stopniowo nabierałam już odwagi.
www- Świetnie. Czy jest tutaj może gdzieś sklep z kosmetykami?
wwwWtedy zauważyłam jak delikatną ma cerę twarzy. No i ten zapach. Rzadko mężczyźni używają perfum. Jak dotąd bardziej naturalne były dla mnie zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”. On jednak pachniał tak obłędnie, że miałam ochotę zachować się jak typowy pies, który na swej drodze spotyka innego przedstawiciela swojego gatunku. Konieczność zachowania konwenansów nie pozwoliła mi jednak tego zrobić. Za to w swej wyobraźni widziałam jak wyciągam język, podnoszę łapki i merdając ogonem cicho popiskuję domagając się uwagi. W rzeczywistości z moich ust wydobyły się słowa:
www- Tak, tutaj za rogiem jest sklep z farbami, później będzie taki żółty budynek z dużą bramą wjazdową i następny sklep to już będzie z kosmetykami.
www- Dziękuję – odparł mężczyzna. – Teraz już bez wątpienie trafię.
www- Proszę – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w dalszą drogę.
www- Do widzenia – usłyszałam już za swoimi plecami. Odwróciłam tylko trochę głowę w jego stronę i odpowiedziałam:
www- Do widzenia. – Szłam dalej nie licząc już na kontynuację rozmowy, gdy dobiegł mnie raz jeszcze jego głos:
www- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
wwwNie wiedziałam co o tym sądzić. Z tonu wypowiedzi można było wnioskować, że nie było to pytanie, a tym bardziej takie, które wymagałoby odpowiedzi. Czułam się trochę skrępowana i ze względu na fakt, że byłam już w pewnej odległości od niego udałam, że nie słyszałam tego co do mnie powiedział.
wwwGdy wieczorem leżałam w łóżku, wspominałam sobie to spotkanie. Ktoś powie, że nie było w nim nic niezwykłego, ot, obcy mężczyzna, krótka wymiana zdań. Może i tak, ale gdyby ktoś na co dzień żył w tym miasteczku, gdzie główną z rozrywką mężczyzn było picie piwa, zrozumiałby jak bardzo poznany osobnik odbiegał od tego stereotypu. Odniosłam wrażenie, że jest wykształcony, dobrze wychowany. No i ta jego uroda, delikatność, sposób bycia. Trochę zawrócił mi w głowie. Ciekawe tylko co tutaj robił i dlaczego powiedział, że ma nadzieję, że jeszcze się spotkamy? Może i ja mu wpadłam w oko? Myśląc o tym, uśmiech pojawił się na mojej twarzy a wyobraźnia pozwoliła sobie na nieco luksusu i zaczęła snuć scenariusze kolejnych spotkań, romantycznych spacerów i kto wie co jeszcze mogłoby zrodzić się w mej głowie, gdyby nie fakt, że niepostrzeżenie usnęłam.
wwwNastępnego dnia, gdy szłam przez miasto, nie spodziewałam się kolejnego spotkania z nieznajomym. No dobrze. Logika podpowiadała mi, że to mało prawdopodobne, ale w rzeczywistości rozglądałam się uważnie wypatrując jego sylwetki. Niestety. Otaczali mnie ludzie, których tak dobrze znałam a na spotkanie których wcale tego dnia nie liczyłam. Nagle usłyszałam radosny głos:
www- Dzień dobry! – To był on. Wychodził z jednego ze sklepów z małą reklamówką.
www- O, dzień dobry – odpowiedziałam skrywając ogromną radość z tego spotkania. – No i jak udały się zakupy?
www- A dziękuję, nienajgorzej – odparł patrząc mi prosto w oczy, co mnie, nie powiem, trochę speszyło.
wwwJuż miałam go zapytać o to czy przypadkiem nie potrzebuje kolejnej informacji, gdy przechodząca obok koleżanka rzuciła krótkie:
www- Cześć Ewelina!
www- Cześć – odpowiedziałam odwracając się w stronę mijającej mnie koleżanki.
wwwNieznajomy spojrzał na mnie.
www- Ewelina?
www- Tak, Ewelina – odpowiedziałam i w odruchu wyciągnęłam do niego rękę. Nim się zorientowałam co zrobiłam, on chwycił ją.
www- Adam.
www- Bardzo mi miło.
www- Mnie również – odpowiedział i dopiero w tym momencie puścił moją dłoń.
wwwTo w jaki sposób do mnie mówił, jak trzymał moją rękę jednoznacznie wskazywało, że podobam mu się.
www- W którą stronę pa… To znaczy, w którą stronę idziesz? – zapytał.
www- W tą – pokazałam palcem. – Wracam właśnie do domu.
www- To świetnie – odpowiedział. - Ja idę w tym samym kierunku.
wwwTak więc ruszyliśmy zastanawiając się o czym dalej rozmawiać. Po chwili jednak zakłopotanie minęło a rozmowa potoczyła się sama i trzeba przyznać, że rozmawiało nam się dość swobodnie, choć odnosiłam wrażenie pewnej tajemniczości ze strony Adama. Jakby nie chciał mi wszystkiego o sobie powiedzieć.
www- Powiedz mi Adam – zapytałam w końcu starając się wyjaśnić pewne wątpliwości, które pojawiały się w mojej głowie. – Pracujesz gdzieś tutaj, przeprowadziłeś się? Nigdy cię tu wcześniej nie widziałam.
www- Tak – odpowiedział i nastała chwila milczenia.
wwwTylko tyle. Nic więcej. Tylko krótkie „tak”? Miałam ochotę go dalej wypytywać, ale odniosłam wrażenie, że nie chce o tym mówić. Nie wiedziałam co prawda dlaczego, ale to jego sprawa.
www- A gdzie wybierasz się na wakacje? – zapytał przerywając niezręczną trochę ciszę.
wwwPowiedziałam mu, że pewnie tak jak co roku wyjadę na kilka dni do babci. Nie wydawało mi się to nic szczególnego, zwłaszcza gdy później opowiedział mi, jak rok temu wyjechał na wakacje do Kenii. Uznał, że może w przyszłości już go nigdy nie będzie stać na taki urlop, więc niemal wszystkie zaoszczędzone pieniądze wydał właśnie na ten cel. Słuchałam jak mówił o locie samolotem, o tym jak wyobrażał sobie Afrykę a jak wyglądała gdy stanął na wypalonej słońcem ziemi. Mówił tak barwnie, że można go było słuchać godzinami. W końcu dotarliśmy do mojego domu. Trochę się zastanawiałam czy wypada, bo przecież ledwo co go poznałam, ale czuć między nami było nić porozumienia. W końcu zapytałam nieśmiało:
www- Wejdziesz na kawę?
wwwUśmiechnął się tak jakoś dziwnie i odparł:
www- Nie, dzięki. Lepiej może nie.
wwwCo miał na myśli? O co mu chodziło? Czyżby mnie wziął za taką co po pierwszym spotkaniu na coś liczy? A może obawiał się samego siebie, że owładnięty moim urokiem rzuci się na mnie? Wydało mi się to jednak śmieszne.
www- Wiesz – dodał po chwili. – Jutro niedziela. Wybierasz się do kościoła?
wwwNo tak. Takich mężczyzn u nas nie ma. Nie dość, że przystojny, to i religijny. Zaraz więc wyprostowałam:
www- Tak, wybieram, ale z tym zaproszeniem na kawę, to chodziło mi naprawdę tylko o kawę.
wwwUśmiechnął się tak słodko:
www- Wiem... To na którą będziesz?
www- Chyba na dziesiątą.
www- Dobrze – odpowiedział. To w takim razie do zobaczenia. Odwrócił się i poszedł zostawiając mnie pod drzwiami.
wwwWieczorem znów trudno mi było zasnąć. Przypominałam sobie przebieg naszej rozmowy, starałam się jak najdokładniej przywołać w pamięci rysy jego twarzy, sylwetkę, tembr głosu. Zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Był zupełnie inny niż mężczyźni, których znałam. Trochę mi było głupio, że go zaprosiłam od razu do domu, ale tak dobrze nam się rozmawiało, czuć było porozumienie, bliskość dusz. Nie mogłam doczekać się niedzieli i kolejnego spotkania z nim.
wwwPrzed dziesiątą byłam już w kościele. Stanęłam z tyłu, żeby spróbować wypatrzeć go w tłumie. Nigdzie go jednak nie widziałam. Może stanął na dworze? W każdym razie powinien przyjść na tę mszę skoro się dopytywał na którą ja będę szła. Zadzwonił dzwonek i na mównicę wyszedł proboszcz.
www- Kochani – zaczął swoim kaznodziejskim tonem. – Chciałbym dziś w naszym gronie powitać naszego nowego wikariusza, księdza Adama.
wwwW tym momencie zza pleców proboszcza wyłonił się Adam. Ksiądz Adam. Patrzyłam na niego i nie wierzyłam własnym oczom. Stał tam w sutannie z tym samym uśmiechem, który już tak dobrze znałam. Zrobiło mi się nagle słabo. Wyszłam na dwór w obawie by nie zemdleć. Powiew wiatru nieco mnie orzeźwił. Pomyślałam sobie, że sprawdza się moja zasada, że jak facet jest fajny, to zajęty. Nie spodziewałam się tylko, że mężczyzna może być jednocześnie i wolny i zajęty. Nagle wyjaśniło się tyle jego zachowań. Upewniłam się też, że w tym miasteczku nie spotka mnie nic dobrego. Pozostaje tylko ucieczka.
Ostatnio zmieniony wt 25 lut 2014, 23:35 przez mefju, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Rozśmieszyło mnie to opowiadanie :-) Jednocześnie pozytywnie i negatywnie. Nie spodziewałam się księdza - to znaczy do momentu, kiedy na następną "randkę" zaprosił ją do kościoła. Przez cały czas myślalam, że to jakiś tajny agent na emeryture:-) Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że bohaterowie mają ponad 40 lat. Dlatego zdziwiła mnie informacja o wakacjach u babci.
Podobał mi się klimat, w jakim opisałaś miasteczko. Czuję ten leniwy, monotonny krajobraz i ludzi, natomiast bardzo mi sie nie podobały dialogi. Były sztuczne. Te wszystkie "dzieńdobry" i "dowidzenia". Jakby byli dziećmy przygotowującymi sie do komuni świętej, a nie dorosłymi ludźmi.

Rozbawiło mnie porównanie kobiety do pieska :-) Bardzo obrazowe wg mnie.

Nie zrozumiałam za to zachowania księdza. Jego przybycie było owiane jakąś tajemnicą? Miał zakaz mówienia komukolwiek, kim jest, dopóki nie stanie na ambonie?
Facet czuje, że ta kobieta jest nim "zainteresowana", ale nie robi nic, żeby jakoś ten fakt wyprotować. Trzyma to w tajemnicy, jakby to była ostatnia chwila, kiedy może sobie pogadać jak facet z kobietą, a nie jak ksiądz.

Poza tym popracowałabym trochę nad wyeliminowaniem "się". Szeczgólnie na początku bardzo szeleści przy czytaniu :-)

Poza tym opowiadanie zostawia dużo miejsca na wyobraźnię i rozmyślania, co by też mogło przydarzyć się dalej?

3
Opowiadanie przeczytałam z uśmiechem. Jest... wdzięczne w sensie tego, co z sobą niesie: dziewczyńskie, Kopciuszkowe marzenia o romantycznym chłopaku, wyobrażenie idealnego romansu, system wartości jednoznaczny i pogodny.


Literacko: konstrukcja dynamiczna, odkrywanie kolejnych kart. Zabrakło umiejętności narracyjnych, brak psychologicznych barw, kiepskie (bardzo) dialogi. Zabrakło też umiejętności językowych, stylistycznych, leksykalnych i na to należałoby w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę.

mefju pisze:Stare regały pamiętające chwałę dzieł Lenina, przechylone w jedną bądź drugą stronę.
przesadziłaś z tą księgarnią, sprzedającą dzieła Lenina. :D
mefju pisze:Ruszył dalej a ja uświadomiłam sobie, że moją uwagę zwróciło nie tyle pojawienie się kogoś nowego, co sposób jego zachowania, a także uroda. Był to mężczyzna w moim wieku albo niewiele starszy, bardzo zadbany. Ubranie miał klasyczne, dokładnie wyprasowane. Gdy przybliżałam się do niego, zauważyłam także wypielęgnowane dłonie, jasne, delikatne i co ważne – bez obrączki. W ogóle był przystojnym facetem i z całą pewnością przyciągał kobiety. Znów zatrzymał się przy innej witrynie a ja zmierzałam w jego stronę. Gdy dzieliło nas kilka kroków, starałam mu się jeszcze uważniej przyjrzeć, a wtedy niespodziewanie odwrócił się w moją stronę i nasze spojrzenia spotkały się miedzy sklepem . Zaskoczona tym faktem, nie myśląc wiele powiedziałam niepewnie:
eeee tam... kobita czeka na księcia, a kiedy pojawia się to opowiada o tym, jakby relacjonowała sekwencje z kamery monitorującej. Kiedy ich spojrzenia się spotkały między sklepem mięsnym a salonem sieci komórkowej i to był najbardziej zadziwiający bohaterkę fakt - parsknęłam śmiechem.
mefju pisze:Czy pani jest może tutejsza?
W życiu. Tak by książę (wykształcony) nie zapytał.
mefju pisze:Świetnie. Czy jest tutaj może gdzieś sklep z kosmetykami?
Przesadziłaś z metroseksualnością faceta. Chce kupić kolejny litr perfum? Daj mu trochę męskości, niech zapyta o sklep wędkarski albo co...
mefju pisze:zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”.
Kiedy to sie dzieje? Bo nie w ostatnim dziesięcioleciu. I na Boga! facet kupujący wodę kwiatową mnie... hm... ech... i waciki... ech...
mefju pisze:On jednak pachniał tak obłędnie, że miałam ochotę zachować się jak typowy pies, który na swej drodze spotyka innego przedstawiciela swojego gatunku. Konieczność zachowania konwenansów nie pozwoliła mi jednak tego zrobić. Za to w swej wyobraźni widziałam jak wyciągam język, podnoszę łapki i merdając ogonem cicho popiskuję domagając się uwagi. W rzeczywistości z moich ust wydobyły się słowa:
www- Tak, tutaj za rogiem jest sklep z farbami, później będzie taki żółty budynek z dużą bramą wjazdową i następny sklep to już będzie z kosmetykami.
1. kobieta zakochana odgrywająca psa na widok (zapach) faceta nie śniła się filozofom. Ale... świat erotyki jest skomplikowany.
2. Ale tu jest całkiem kobieca kobieta - tylko kobieta tak wskaże drogę - facet policzyłby metry i sklepy ;)
mefju pisze:- W (tę) – pokazałam palcem. – Wracam właśnie do domu.
www- To świetnie – odpowiedział. - Ja idę w tym samym kierunku.
Przecież szedł kupić litr cerruti i ona pokazała mu drogę na żółty dom? A to podrywacz jeden!
mefju pisze:- A gdzie wybierasz się na wakacje? – zapytał przerywając niezręczną trochę ciszę.
wwwPowiedziałam mu, że pewnie tak jak co roku wyjadę na kilka dni do babci. Nie wydawało mi się to nic szczególnego, zwłaszcza gdy później opowiedział mi, jak rok temu wyjechał na wakacje do Kenii. Uznał, że może w przyszłości już go nigdy nie będzie stać na taki urlop, więc niemal wszystkie zaoszczędzone pieniądze wydał właśnie na ten cel. Słuchałam jak mówił o locie samolotem, o tym jak wyobrażał sobie Afrykę a jak wyglądała gdy stanął na wypalonej słońcem ziemi. Mówił tak barwnie, że można go było słuchać godzinami.
Podrywanie na Kenię w małym miasteczku jest chyba łatwe. Za łatwe :)
mefju pisze:Takich mężczyzn u nas nie ma. Nie dość, że przystojny, to i religijny.
Nie ma. i w Kenii był...
Chodzi o to, że powinnaś zwrócić uwagę na deklaracje i egzaltacje.

Ogólnie więc - daleka droga przed Tobą. Czytaj dobrą literaturę. I nie oglądaj seriali, a przynajmniej nie buduj na ich wzorcach psychologicznych - są skrótem i uproszczeniem.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

4
Natasza pisze:Zabrakło umiejętności narracyjnych, brak psychologicznych barw, kiepskie (bardzo) dialogi. Zabrakło też umiejętności językowych, stylistycznych, leksykalnych i na to należałoby w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę.
Zgadzam się, że dialogi są słabe, nieprzemyślane. Opowiadanie jest skrótowe. Fabułę należałoby rozszerzyć aby pokazać, wyjaśnić zachowania bohaterów, przekazać ich odczucia. Piszesz o umiejętnościach językowych - ok. Stylistycznie też jest źle, choć nie wskazujesz konkretnie w których fragmentach. Również źle jest leksykalnie? BARDZO proszę o wskazanie fragmentów, gdzie jest brak umiejętności leksykalnych bo wprost przebieram nóżkami z ciekawości. Tym bardziej, że piszesz, że na to należałoby w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę.
mefju pisze:Stare regały pamiętające chwałę dzieł Lenina...
zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”
To było takie humorystyczne, surrealistyczne odniesienie się do miasteczka, które jest tak zacofane, że pamięta dzieła Lenina.
Natasza pisze:Chodzi o to, że powinnaś zwrócić uwagę na deklaracje i egzaltacje.
mefju wskazuje, że nie jestem kobietą ;)
Lady Kier pisze:Nie zrozumiałam za to zachowania księdza. Jego przybycie było owiane jakąś tajemnicą? Miał zakaz mówienia komukolwiek, kim jest, dopóki nie stanie na ambonie?
Ksiądz właśnie co przybył i nikt go jeszcze nie widział. Dopiero proboszcz na ambonie przedstawia go ludziom. Nie mówił dziewczynie kim jest z prostego powodu - bawiło go to, że ona nie wie. Dobrze czuł się w jej towarzystwie, ale gdy zobaczył, że ona zaprasza go na kawę, angażuje się, zapytał czy będzie w kościele, bo wiedział, że wtedy wszystko się wyjaśni. Nie chciał, obawiał się może powiedzieć jej wprost. Owszem, nie wynika to z opowiadania z bardzo prozaicznego powodu - jest zbyt krótkie, pozbawione bardziej wnikliwego spojrzenia na zachowania, przemyślenia bohaterów. Byłem tego świadomy. Jednak osobiście nienawidzę czytania z komputera i chciałem też innym tego oszczędzić. Bardziej zależało mi na opinii dotyczącej warsztatu zaczynając od strony stylistycznej a kończąc na ogólnych wrażeniach.

5
mefju pisze:BARDZO proszę o wskazanie fragmentów, gdzie jest brak umiejętności leksykalnych bo wprost przebieram nóżkami z ciekawości.
leksykalnie tekst może być bogaty albo ubogi, barwny lub nijaki. Ten ma ograniczony zasób słownictwa i jest bezbarwny, bezwonny i bez faktury.
Ubogość - mogłoby to być celowym zabiegiem - narracja pierwszoosobowa, bohaterka pochodzi z małego miasteczka, więc pewnie jej słownik jest dość ograniczony. Ale jednocześnie - skoro mamy do czynienia z idiostylem (idiolektem), właśnie w obrębie leksyki można by literacko powalczyć, nadać silniejsze cechy języka płci, gender, własności środowiska. Kobieta-narratorka byłaby wtedy psychologicznie wiarygodna dzięki swemu językowi.

aha - sorry za zmianę płci. Nie wiem, czemu była przekonana, że to opowiadanie napisała dziewczyna. Udająca starszą niż jest. :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Natasza pisze:Ale jednocześnie - skoro mamy do czynienia z idiostylem (idiolektem), właśnie w obrębie leksyki można by literacko powalczyć
Cóż. Przyznam, że nie podyskutuję z Tobą o aspektach idiolektycznych, podobnie jak i o semazjologii czy onomastyce. Czytając książki nie zastanawiam się prawie nigdy nad tym czy piszący używa wyrafinowanego języka, słów zazwyczaj niezrozumiałych dla przeciętnego czytelnika jak np. w "Quo vadis", czy też pisze prostym językiem, który jednak często lepiej trafia do czytelnika, który po prostu rozumie czytany tekst. Można by też polemizować co lepiej - pisać wyszukanym językiem wskazującym na szeroki zasób słownictwa, czy też trafiać do czytelnika, pisząc językiem prostym, zrozumiałym dla niego. Na rynku księgarskim pojawiają się czasem bestsellery, które tłumaczone są na kilka, kilkanaście języków, a których autor nigdy nie miając styczności nawet z szerszą literaturą jako czytelnik, nagle siada do pisania by opisać historię, która mu się przytrafiła i historia ta trafia do przeciętnego Kowalskiego.

Czasem ten sam tekst dla jednej osoby jest nijaki, nieciekawy, nudny, dla innej zaś jest tym, co właśnie do niej trafia. Inna kwestia - co na to powiedzą poloniści... Tylko czy pisze się dla polonistów, czy też dla... no właśnie. To już zupełnie inna bajka.

7
z braku zajęcia wolą żyć życiem innych niż zajmować się własnymi sprawami.
Tu masz stylistyczno- logiczną klapę
Stosujesz ogarnianie – czyli że wszyscy ludzie wolą etc.
I analizujemy:
wszyscy cierpią na brak zajęcia =>żyją życiem innych => nie zajmują się własnymi sprawami….. bo i następuje da capo al fine => cierpia na brak zajęcia.
zdanie wygląda, ale nie ma sensu. Obserwacja z gatunku „sklep jest nieczynny, z powodu że zamknięty.”
I rozważając leksykalne niedoinwestowanie: spróbuj takimi słowami opowiedzieć o życiu małomiasteczkowej społeczności, żeby wyjść poza obiegowy frazes wyobrażeń. Tu właśnie jest pole do słownikowego popisu.

-------------------------------

Nie zmuszam do dyskusji o idiolekcie. Nie ma obowiązku wiedzieć. Można mieć intuicję językową. Ja w weryfikacjach w "tu wrzuć' po prostu pokazuję rzecz od strony teoretyczno-literackiej. Nie poprawiam konkretnych zdań, tylko wskazuję mechanizmy. Ale też nie muszę.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

8
mefju pisze:z braku zajęcia wolą żyć życiem innych niż zajmować się własnymi sprawami.
Z braku zajęcia, pracy, obowiązków, zajmują się plotkami, życiem innych, zamiast skupić się na własnym życiu, problemach. Zajęcie się sprawami innych nie powoduje, że cierpią na brak zajęcia i fine da capo al fine ;)

Idąc tym tropem przytoczę fragment zasłyszanego testu z jakiegoś kabaretu:
Wyglądamy przez okno i co widzimy? Ludzi. Chodzą. Chodzą - nic nie robią. Nic nie robią, znaczy bezrobocie w Polsce wciąż jest wysokie ;)

9
mefju pisze:Z braku zajęcia, pracy, obowiązków, zajmują się plotkami, życiem innych, zamiast skupić się na własnym życiu, problemach. Zajęcie się sprawami innych nie powoduje, że cierpią na brak zajęcia i fine da capo al fine ;)
ale wciąż rozmawiamy o mechanizmach tworzenia świata za pomocą języka, tak?
O własnościach języka literackiego?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

10
Wtedy zauważyłam jak delikatną ma cerę twarzy. No i ten zapach. Rzadko mężczyźni używają perfum. Jak dotąd bardziej naturalne były dla mnie zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”. On jednak pachniał tak obłędnie, że miałam ochotę zachować się jak typowy pies, który na swej drodze spotyka innego przedstawiciela swojego gatunku. Konieczność zachowania konwenansów nie pozwoliła mi jednak tego zrobić. Za to w swej wyobraźni widziałam jak wyciągam język, podnoszę łapki i merdając ogonem cicho popiskuję domagając się uwagi.
Ten fragment mnie rozbawił, bo dostrzegam w nim odrobinkę męskiego chciejstwa ;) Takie myśli i zachowanie bohaterki ma dla mnie sens tylko przy założeniu, że to nastolatka.
Poza tym, potknęłam się jeszcze na innych rzeczach.
Rzadko mężczyźni używają perfum. Jak dotąd bardziej naturalne były dla mnie zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”.On jednak pachniał tak obłędnie [...]
Wodę kolońską czy toaletową również można zaliczyć do perfum jako substancji nadających zapach. Rozumiem Twoje intencje, ale przekaz wyszedł nieco poplątany.
Bohaterka zauważa, że mężczyźni rzadko używają perfum (jako czytelnik przyjmuję to do wiadomości) –> jednak zapach Brutala jest dla niej naturalny (czyli bohaterka przyznaje, że mężczyźni perfum używają i wcale nie tak rzadko, jeśli od razu przypisuje im konkretny zapach) – więc jak to jest z tymi perfumami? ;)

IMHO, jeżeli ktoś pachnie tak intensywnie, że czuć go z kilku kroków, to ja się zastanawiam, czy jest po prostu ostentacyjny, czy też stara się tym zapachem coś ukryć (np. inny zapach). Takie drobiazgi o wiele więcej mówią o bohaterach, niż narracyjne stwierdzenia „bardzo zadbany” i warto nad nimi panować, żeby nie zafałszować czytelnikowi obrazu (chyba, że fałsz jest celowy).
On jednak pachniał tak obłędnie, że miałam ochotę zachować się jak typowy pies, który na swej drodze spotyka innego przedstawiciela swojego gatunku.
Czyli jak miała ochotę się zachować? Widziałam psy, które przy pierwszym spotkaniu obwąchiwały się nawzajem (zwykle po zadkach :P), ale również i takie, które od razu na siebie warczały bądź się obszczekiwały.
Dalej zresztą piszesz:
Za to w swej wyobraźni widziałam jak wyciągam język, podnoszę łapki i merdając ogonem cicho popiskuję domagając się uwagi.
Tak zachowuje się pies w stosunku do człowieka a nie „ innego przedstawiciela swojego gatunku”. Znów poplątanie.

Po doczytaniu do końca, zastanawiam się, co tekst miał pokazać. Że życie w tym miasteczku jest dla bohaterki mało interesujące? Tego już się dowiedziałam z pierwszego zdania. :)
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

11
mefju pisze:Jednak pewnego czerwcowego popołudnia wydarzyło się coś, co mnie zaskoczyło. Zobaczyłam mężczyznę, którego nigdy wcześniej u nas nie widziałam. Szedł powoli, rozglądając się dookoła.
mefju pisze:Znów zatrzymał się przy innej witrynie a ja zmierzałam w jego stronę.
Te dwa zdania są rozdzielone kilkoma innymi, w których opisujesz nieznajomego i księgarnię. Miałam wrażenie, że jest to taki statyczny opis fragmentu ulicy oglądanej przez okno, a tymczasem okazuje się, że sama narratorka też należy do tego oglądanego i opisywanego planu. Przydałoby się określić tę sytuację na samym początku, choćby w ten sposób: [...] wydarzyło się coś, co mnie zaskoczyło. Wracałam właśnie do domu, kiedy zobaczyłam mężczyznę... albo podobnie.
Poza tym: zmierzałam w jego stronę brzmi w tym kontekście dosyć pompatycznie. Zmierzać może armia w stronę miasta. Zwykłe szłam w jego kierunku całkowicie by wystarczyło.
mefju pisze:Ubranie miał klasyczne,
Może raczej ubrany był w klasyczny garnitur. Ubrania sportowe i różne inne też mają swoją klasykę!
mefju pisze:Gdy przybliżałam się do niego,
Z bliska. Już wiadomo, że narratorka zbliża się do mężczyzny, w tak krótkim fragmencie nie musisz tego powtarzać.
mefju pisze:nie myśląc wiele powiedziałam niepewnie:
www- Dzień dobry.
www- Dzień dobry – odpowiedział radośnie nieznajomy. – Czy pani jest może tutejsza?
www- Tak. – Mój głos wciąż nieco się łamał, ale trzeba przyznać, że stopniowo nabierałam już odwagi.
Najpierw, nie myśląc wiele, zagaduje obcego, a dopiero potem stopniowo nabiera odwagi?
mefju pisze:No i ten zapach. Rzadko mężczyźni używają perfum. Jak dotąd bardziej naturalne były dla mnie zapachy marki „Brutal” albo „Woda kwiatowa”. On jednak pachniał tak obłędnie,
Wiesz, to jest jednak bardzo średnia elegancja, jeśli "obłędny zapach" można poczuć stojąc w otwartej przestrzeni, o parę kroków od faceta. Ale to tak na marginesie.
mefju pisze:Czułam się trochę skrępowana i ze względu na fakt, że byłam już w pewnej odległości od niego udałam, że nie słyszałam tego co do mnie powiedział.
Trochę to łopatologiczne i urzędnicze. Ze względu na fakt... Stosujesz narrację pierwszoosobową, która może, a nawet powinna być żywa, czy wręcz kolokwialna. Przydałoby się ją uprościć i ożywić Czułam się trochę skrępowana, a ponieważ odeszłam już parę kroków, uznałam, że mogę nie odpowiadać albo podobnie.
mefju pisze:Myśląc o tym, uśmiech pojawił się na mojej twarzy
Klasyka błędów: uśmiech myślał?
mefju pisze:Otaczali mnie ludzie, których tak dobrze znałam a na spotkanie których wcale tego dnia nie liczyłam.
Kompletnie zbędne. Wiadomo, że nie "liczy się" na spotkanie przypadkowych osób na ulicy. Bardziej pasowałoby i którzy byli mi zupełnie obojętni.
mefju pisze:- O, dzień dobry – odpowiedziałam skrywając ogromną radość z tego spotkania.
Podkreślone - zbędne. Wiadomo, że nic innego nie mogło jej w tej chwili ucieszyć.
mefju pisze: przechodząca obok koleżanka rzuciła krótkie:
www- Cześć Ewelina!
www- Cześć – odpowiedziałam odwracając się w stronę mijającej mnie koleżanki.
Nie ma sensu takie rejestrowanie każdego gestu (to przeładowuje narrację szczegółami najzupełniej zbędnymi), a do tego powtarzanie, w nieco tylko zmienionej formie, informacji z poprzedniego zdania. Wiadomo, że skoro koleżanka przechodziła,to musiała ich minąć.
mefju pisze:on chwycił ją.
On ją chwycił.
mefju pisze:Tak więc ruszyliśmy zastanawiając się o czym dalej rozmawiać. Po chwili jednak zakłopotanie minęło a rozmowa potoczyła się sama i trzeba przyznać, że rozmawiało nam się dość swobodnie, choć odnosiłam wrażenie pewnej tajemniczości ze strony Adama. Jakby nie chciał mi wszystkiego o sobie powiedzieć.
Rety... Przed chwilą poznali swoje imiona, pierwszy raz w życiu rozmawiają o sobie, do tego jest to przypadkowe spotkanie na ulicy, a tu już tajemniczość i on nie chce wszystkiego o sobie powiedzieć... A kto by chciał, w takich okolicznościach? Jeśli bohaterka ma więcej, niż piętnaście lat, takie oczekiwania to kompletna naiwność. Nie wiem, czy zamierzona ze strony autora.
mefju pisze:Nie wydawało mi się to nic szczególnego,
Niczym szczególnym.
mefju pisze:kolejnego spotkania z nim.
Niezgrabne, a przy tym zbędne. Wiadomo, z kim.
mefju pisze:Zrobiło mi się nagle słabo. Wyszłam na dwór w obawie by nie zemdleć.
Znowu takie dobitne dopowiedzenie. Nie tłumacz czytelnikowi zachowań całkowicie jasnych.

Hm. Taka historyjka o spotkaniu interesującego mężczyzny,który się okazuje równocześnie wolny i zajęty, to materiał na całkiem zgrabny tekst. Brakuje Ci jednak swobody opowiadania. Wprowadziłeś narrację pierwszoosobową, czyli najbardziej zbliżoną do potocznego, "naturalnego" języka mówionego. Spróbuj opowiedzieć głośno - sobie czy komuś - tę historię, zwracając uwagę na różnice między tym, co zapisałeś, a tym, co opowiadasz. Nie twierdzę, że przenoszenie żywcem słowa mówionego na papier (ekran) jest idealnym sposobem na radzenie sobie z problemami języka, lecz taki zabieg powinien nadać więcej naturalności i dialogom, i wypowiedziom samej narratorki.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”