To nie tak

1
To nie tak,
że słów mi brak,
kiedy w gardle głos,
cichnie stłamszony przez parszywy los.
Gdy szydząc czas,
prosto w twarz wyśmiewa nas.

To nie tak,
że w zapomnienie pragnę iść,
niegdyś chciałem pełnią szczęścia żyć.
Teraz masz pełen otępiałych mas,
własny świat,
marzeń brak.

To nie tak,
że wszystko złe,
niczym pierzyna opatula mnie.
Serca dwa,
niby delikatny puch,
lecz ciążący głaz,
spadną tam skąd nie wrócą już.

To nie tak miało być,
głodnym zmysłom nie dostarczam nic.
Przeraża mnie rytmiczny w piersi trzask,
istnienia dźwięk niech skończy się.
Bezdomna miłość gotuje w żyłach krew,
a ja tonę,
bez ciebie utonę w niej.

2
tak/ brak

głos/ los

czas/ nas

tak- brak tak jest jedno sylabowe i mało melodyjne, brak też jest jedno sylabowe i mało melodyjne - tak brak- jak odgłosy spinacza. Dwa krótkie słowa w rymach są złym pomysłem.



aa bb cc

a bb cc a

aa bc bc

aa bb cc

układ rymów nie jest ani regularny ani regularnie nieregularny (np. progresywny:

aa bb cc

a bb cc a

aa bb cc

a bb cc a

aa bb cc

(nie wiem czy istnieje taki układ jak powyżej, ale można go spróbować, samo odczytanie

a be be ce ce
a be be ce ce a
a be be ce ce

zapowiada niezły efekt).

Analiza na małym fragmencie:
Bezdomna miłość gotuje w żyłach krew,
a ja tonę,
bez ciebie utonę w niej
Obraz gotowania i tonięcia obok siebie. To nie jest od razu złe bo nie trzeba tego łączyć. Przykuwa uwagę bezdomna miłość:

Bezdomna miłość to może być bezpańska miłość (brak podmiotu, miłość błąkająca się, jakieś obce uczucie) (że skupiamy się na statusie prawnym (ontologicznym to zbyt szpanerskie słowo żebym nim szastał), statusie egzystencjalnym (?) albo ta miłość jest śmierdząca, pijana (?) dogrzewa się w tramwajach (jak bezdomni). Bezdomność to też albo bunt wobec społeczeństwa, albo obcość, podkreślenie wyobcowania, niedopasowania do porządku w którym należy funkcjonować.

Bezdomna miłość to morze wariantów. Może nawet lepiej że jest ich tak dużo.

Ale dalej

Bezdomna miłość gotuje w żyłach krew (gotowanie krwi- jak wewnętrzna gorączka)

a ja tonę, bez ciebie utonę w niej.

Ok, czyli mamy lirykę miłosną.

Ej no come on. Jak już wyciągasz bezdomną miłość i gotowanie krwi, to jest to rekwizyt na tyle nośny (jak rakieta), że można nim mierzyć w ciekawsze rzeczy/sprawy.

Poza tym, przegadane.

To nie tak,
że wszystko złe,
pierzyna opatula mnie.
dwa serca,
delikatny puch,
ale ciążący głaz,
spadną tam skąd nie wrócą.

To nie tak, to
Bezdomna miłość gotuje
krew (nerw?),
(porazi mnie) utonę w niej.


ogólnie- skracałbym.

[ Dodano: Czw 17 Sty, 2013 ]
* jednosylabowe

3
Dziękuję za opinię, tym bardziej tak drobiazgową opinię. Fachowo wszystko mi przedstawiłeś, na takie właśnie komentarze czekam. Może dzięki temu nauczę się lepiej pisać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”