ja teresa

1
moja bolesna śmieje się ze mnie
leżę jak święta teresa
oddaję krew

nie ma dla mnie twojego ciała
ja korzeń ja antykochanka
przewlekam rany na drugą stronę

nie znam pleców nieba
mam otwór na jabłko barok i marmur
bóg kruszy mnie sobą

milczenie much

moja bolesna płacze ze mnie
otwarta pierś płukanie żołądka
a we mnie tylko zastrzyk

suche myśli zwierząt
ekstaza głupoty woda do dupy
widziałam boga na placku

tereska oddaje krew
w niej tylko ascetyczna pleśń
pachnie chorobą wisi różaniec

z głową

a ja pozdrawiam antykochankę
chora na jaskrę a czasem psycholog

2
Wiesz... jest coś w Twoim wierszu, co każe się zatrzymać. Są perełki obrazowania, ale nie nadążam ze podmiotem lirycznym, za jego chaosem i entropią. Ja bym wolała, żeby podmiot był spokojniejszy myślach i w metaforach. Bo się robi egzaltacja psychologiczno-intelektualna (według mnie)
Miggy pisze:nie znam pleców nieba
mam otwór na jabłko barok i marmur
bóg kruszy mnie sobą
tu sobie długo byłam. Świetne
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Natasza ma rację. Tyle emocji i ekspresji spokojnie by wystarczyło na trzy, cztery wiersze ;) Ale metafory rzeczywiście świetne.
moja bolesna płacze ze mnie
otwarta pierś płukanie żołądka
a we mnie tylko zastrzyk
Tak
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”