Posłuchaj mnie mamusiu
bo Twój głos tak drży,
oczka zapełniają się łzami
bowiem nie chcesz bym...
Rozwijał się w Tobie,
szeptał do uszka
podziękowania po swemu.
Nie pragniesz rosnącego brzuszka,
nie chcesz bym paluszkami
głaskał Cie we wnętrzu.
Nie chcesz karmić mnie
w swym łonie,
ani trzymać przy sercu.
Obawiasz się życia, tuż
po krzyku mym pierwszym.
Nie chcesz czuć bólu,
gdy ja pragnę życia.
Nie prosisz o wrzaski,
gdy ja chcę picia.
Nie lubisz monosylab,
gdy mówię o miłości.
Odtrącasz mnie od życia,
nim dowiem się czegoś
o własnej małości...
Nim narodzę się - umrę,
nim poproszę - stracę,
nim zapamiętam - zapomnę
swą mamę i tatę.
Nim poznam swe prawa,
stanę się niczym.
Nim poruszę paluszkami,
kibel jako płód zaliczę...
6
Porównaj
"Miłość"
Andrzej Bursa
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety
Zauważ, ile się opowieści dzieje w tym wierszu, w ilu wymiarach się toczy.
Porównajmy oba teksty, biorąc pod uwagę cechy, budujące znaczenie (sensy) wiersza
1. Nienarodzony to tytuł pierwszego - i cóż czytamy? ano o nienarodzonym - od początku do końca teksty NIC się nie stało. Kompletnie. Popatrzmy ilość wypełnień wywołany i Bursy wprowadzeniem do tytułu pojęcia "Miłość".
Czemu więc służy opowieść w pierwszym? Propagandzie etyczno-emocjonalnej? Najprawdopodobniej jest ekspresją haseł antyaborcyjnych: nienarodzone dziecko kocha mamusię, a mamusia go usuwa. Kibel na końcu wprowadza dodatkowy zamęt, bo tu nie rozumiem - chodzi o pokątne aborcje? Jak znam życie miał być silną puentą perswazyjną. Jest w swej perwazyjności naiwny i beznadziejnie sztuczny.
Bursa tytułem zapowiada dyskusję nad definicją miłości. I czytam - wiersz jest wołaniem o miłość, która uległa seksowi. Nienarodzone dziecko jest symbolem tej miłości, która została wypędzana z relacji kobiety i mężczyzny. I w tym kontekście zobacz puentę Bursy
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety
To genialne jest! Ileż bohaterowie spiętrzyli prze miłością drwiny i pogardy! I nie udało się!
Edytowane na prośbę autorki
- Er.
"Miłość"
Andrzej Bursa
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety
Zauważ, ile się opowieści dzieje w tym wierszu, w ilu wymiarach się toczy.
Porównajmy oba teksty, biorąc pod uwagę cechy, budujące znaczenie (sensy) wiersza
1. Nienarodzony to tytuł pierwszego - i cóż czytamy? ano o nienarodzonym - od początku do końca teksty NIC się nie stało. Kompletnie. Popatrzmy ilość wypełnień wywołany i Bursy wprowadzeniem do tytułu pojęcia "Miłość".
Czemu więc służy opowieść w pierwszym? Propagandzie etyczno-emocjonalnej? Najprawdopodobniej jest ekspresją haseł antyaborcyjnych: nienarodzone dziecko kocha mamusię, a mamusia go usuwa. Kibel na końcu wprowadza dodatkowy zamęt, bo tu nie rozumiem - chodzi o pokątne aborcje? Jak znam życie miał być silną puentą perswazyjną. Jest w swej perwazyjności naiwny i beznadziejnie sztuczny.
Bursa tytułem zapowiada dyskusję nad definicją miłości. I czytam - wiersz jest wołaniem o miłość, która uległa seksowi. Nienarodzone dziecko jest symbolem tej miłości, która została wypędzana z relacji kobiety i mężczyzny. I w tym kontekście zobacz puentę Bursy
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety
To genialne jest! Ileż bohaterowie spiętrzyli prze miłością drwiny i pogardy! I nie udało się!
Edytowane na prośbę autorki

Ostatnio zmieniony śr 11 wrz 2013, 00:08 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
7
Że tak dodam swoje trzy grosze:
[ Dodano: Wto 10 Wrz, 2013 ]
(Przepraszam, za szybko wysłałem)
Wybacz WilceeQ, ale wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś nie wkłada pracy w naukę, a broni się wizją artysty czy zmieniającymi czasami, to jakoś nie specjalnie jestem za.
[ Dodano: Wto 10 Wrz, 2013 ]
(Przepraszam, za szybko wysłałem)
Takie sformułowania to kiepska wymówka, kiedy nie ma się po prostu wiedzy na temat poezji. To, że w dzisiejszych czasach stała się "wolniejsza" nie oznacza, że wystarczy napisać byle co i po nazwaniu tego poezją czuć się czysto.WilceeQ pisze:W dzisiejszych czasach poezja stała się do tego stopnia wolną, że wręcz prosi o szukanie i brak kopii.
Wybacz WilceeQ, ale wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś nie wkłada pracy w naukę, a broni się wizją artysty czy zmieniającymi czasami, to jakoś nie specjalnie jestem za.
9
Nie sądzę, że całkowicie nic nie wiem o wierszach, nie piszę ich dwa dni, więc siłą rzeczy muszę - pierwszy raz spotkałam się z taką opinią i stwierdzeniem, że jest apoetycko.
Wiersz miał na celu, pokazanie czegoś oczami dziecka, wzbudzenie istotnych emocji i przymuszenie do przemyśleń na tenże temat - wiersz, choć właściwie nie wiem jak w takim wypadku powinnam go nazwać, najwidoczniej na żadnej płaszczyźnie do was nie trafia, choć przed dosadność miał takowy cel, by odezwały się emocje.
Co do porównania, wiersz istotnie leszy z tym nie idzie dyskutować.
Wiersz miał na celu, pokazanie czegoś oczami dziecka, wzbudzenie istotnych emocji i przymuszenie do przemyśleń na tenże temat - wiersz, choć właściwie nie wiem jak w takim wypadku powinnam go nazwać, najwidoczniej na żadnej płaszczyźnie do was nie trafia, choć przed dosadność miał takowy cel, by odezwały się emocje.
Co do porównania, wiersz istotnie leszy z tym nie idzie dyskutować.
10
To ja zejdę na technikę, skoro Natasza zajęła się liryką.
Zwłaszcza, że moim zdaniem wybrała nienajlepszy wiersz, bo u Bursy pointa jest beznadziejnie metaforyczna.
Dosłowność może i lubi walić między oczy, ale tylko, gdy jest niedosłownie użyta. Kontynuujmy pedagogiczną strategię uczenia się od najlepszych:
Broniewski, "Ballady i romanse":
No i pointa. Dosłowna aż do bólu, prawda? Ale poprzez kontrast z całością konstrukcji - wstrząsająca. Gdyby napisał: "Jestem żydowskim dzieckiem i biegam po zrujnowanym mieście, ludzie dają mi chleb a mi odbija, a potem przyszli SSmani i zabili mnie i dobro na świecie", byłoby gorzej. A Twój wiersz właśnie tak operuje, na dosłowności niedobrej, niezdrowej, pozbawionej ładunku poetyckiego.
Nie wspominam już nawet o pangalaktycznie genialnym pomyśle zrównania Chrystusa z rudą Ryfką, ale to już odrębny temat.
Musisz popracować nad sposobem przedstawienia. Na przyszłość zastanów się, jaka forma najlepiej poruszy czytelnikiem, a także jak ją zrealizować w warstwie technicznej. Kombinuj i kreuj.

Dosłowność może i lubi walić między oczy, ale tylko, gdy jest niedosłownie użyta. Kontynuujmy pedagogiczną strategię uczenia się od najlepszych:
Broniewski, "Ballady i romanse":
Specjalnie wybrałem ten wiersz, bo nosi on dwie cechy, które ma również Twój: szczątkową metaforykę w warstwie językowej i wyrazistą pointę. A w dodatku bohaterem jest dziecko. Tyle, że spójrz, jak u Broniewskiego jest to skonstruowane: okrężnie, naokoło, niedosłownie, poprzez tropy historycznoliterackie, symbol Jezusa. Całość utrzymana jest w rytmie i konwencji ballady, spójrz jak to jest rymowane - grosik-cosik-ruda-luda, prawie jak w przyśpiewce jakiejś lokalnej, zresztą to element oczywistej stylizacji. Ba, w pierwszej zwrotce mamy wtręt w ogóle apoetycki: nagle "po gruzach biega naga, ruda Ryfka / trzynastoletnie dziecko. ", dopełnienie opowieści, które ma zwrócić uwagę - i właśnie dlatego wydaje się tam tak z czapy, ni do rymu ni do taktu. Na samym starcie Broniewski daje do zrozumienia, że to nie jest lekki wierszyk, chociaż tak sugerowałaby jego konstrukcja stylistyczna."Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha...
To dzien biały, to miasteczko..."
Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha,
po gruzach biega naga, ruda Ryfka,
trzynastoletnie dziecko.
Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku.
(Uciekaj, uciekaj, Ryfka!)
"Mama pod gruzami, tata w Majdanku..."
Roześmiała się, zakręciła się, znikła.
I przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa:
"Masz , Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa..."
Wzięła, ugryzła, zaświeciła zębami:
"Ja zaniosę tacie i mamie."
Przejeżdżał chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała baba, też dała cosik,
przejeżdżało dużo, dużo luda.
każdy się dziwił, że goła i ruda.
I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS-mani go wiedli na męki,
postawili ich oboje pod miedzą,
potem wzięli karabiny do ręki.
"Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, Sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni."
I ozwało się Alleluja w Galilei,
i oboje anieleli po kolei,
potem salwa rozległa się głucha...
"Słuchaj, dzieweczko!... Ona nie słucha..."
No i pointa. Dosłowna aż do bólu, prawda? Ale poprzez kontrast z całością konstrukcji - wstrząsająca. Gdyby napisał: "Jestem żydowskim dzieckiem i biegam po zrujnowanym mieście, ludzie dają mi chleb a mi odbija, a potem przyszli SSmani i zabili mnie i dobro na świecie", byłoby gorzej. A Twój wiersz właśnie tak operuje, na dosłowności niedobrej, niezdrowej, pozbawionej ładunku poetyckiego.
Nie wspominam już nawet o pangalaktycznie genialnym pomyśle zrównania Chrystusa z rudą Ryfką, ale to już odrębny temat.
Musisz popracować nad sposobem przedstawienia. Na przyszłość zastanów się, jaka forma najlepiej poruszy czytelnikiem, a także jak ją zrealizować w warstwie technicznej. Kombinuj i kreuj.

11
Pozwoli Kolega się nie zgodzić, z określeniem, że puenta jest beznadziejnie metaforyczna - wprost przeciwnie -Sepryot pisze:Zwłaszcza, że moim zdaniem wybrała nienajlepszy wiersz, bo u Bursy pointa jest beznadziejnie metaforyczna.
oto historia:
Puenta wynika z opowieści o okrutnych i podłych środkach wychowawczych, podjętych wobec "nieusłuchanego" dziecka. Mamy cały arsenał: od przemocy po kłamstwo. Jest konkretna, choć może nie wali wprost między oczy. Głęboka, gdy porównamy uogólnienie w tytule: to nienarodzone dziecko nabiera symboliki miłości, przez współczesny świat traktowanej brutalnie i podle. Puenta Brusy jest przewrotna, bowiem wali ironią w splot słoneczny duszy. Jesteśmy świadkami morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Ba! Współczesny człowiek to morderca seryjny i dotknięty szaleństwem cynizmu.trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety
WilceeQ, Popatrz na wiele wymiarów u Brusy i Broniewskiego - Twój wiersz jest jednowymiarowy, oparty na emocjonalnym grepsie, tak jak produkowane masowo jelenie na rykowisku wśród nakrapianych muchomorów pozorują piękno krajobrazu.
I treści:
tu masz przykład, że te treści nie tylko nie mają formy (jelenie przypominają psy z porożem), ale nawet język jest logicznie krzyżówki genetyczne.WilceeQ pisze:Nie chcesz czuć bólu,
gdy ja pragnę życia.
Nie prosisz o wrzaski,
gdy ja chcę picia.
Nie lubisz monosylab,
gdy mówię o miłości.
Odtrącasz mnie od życia,
nim dowiem się czegoś
o własnej małości...
Co to znaczy, że ono chce picia? Chlać chce? Monosylab nie pojęłam, że dziecko monosylabami?
Małość - małości daw. «pospolite wady, grzeszki» O to chodzi?
A poza tym to nieudolna kalka stylistyczna baroku, konkretnie Morsztyna i to najbardziej szkolnego.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
12
Mnie bardzo, ale to bardzo, przeszkadzają w tym wierszu zdrobnienia. Pierwsze dwie strofy i już mamy: mamusiu, oczka, uszka, brzuszka, paluszkami. To irytujące, zwłaszcza w takim nagromadzeniu. Na forach kobiecych taką manierę mówienia o dziecku i do dziecka nazywa się "odpieluszkowym zapaleniem mózgu" i jest ona powszechnie wyśmiewana. A ten wiersz przecież nie miał być chyba w założeniu śmieszny?
Jak należałoby (i czy w ogóle) użyć w tym wierszu zdrobnień, żeby takiego efektu uniknąć?
Spróbuję utrzymać się w konwencji komparatystycznej i przytoczę fragment kolędy:
A jaki sens mają zdrobnienia WilceeQ?
Jak należałoby (i czy w ogóle) użyć w tym wierszu zdrobnień, żeby takiego efektu uniknąć?
Spróbuję utrzymać się w konwencji komparatystycznej i przytoczę fragment kolędy:
Dziecię - Dzieciątko - Dzieciąteczko - zdrobnienie do kwadratu. Ale nie śmieszy i nie irytuje. Prawdopodobnie dlatego, że od razu zostaje skontrowane numinotyczną grozą Boga. I to zestawienie napełnia się sensem. Bo ideą kolędy jest opowieść o cudzie, który polega na jedności przeciwieństw: oto małe i bezradne oraz ogromne i wszechpotężne stają się Jednym. Zdrobnienie ma na celu uwypuklenie tego sensu.Witaj Dzieciąteczko w żłobie, wyznajemy Boga w Tobie.
A jaki sens mają zdrobnienia WilceeQ?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka