Pusto tak, w moim świecie.

1
Mam problem natury nieokreślonej, otóż trudność z jaką borykam się podczas pisania jest niemożność stworzenia postaci. Zakładając nawet, że wymyślę cały świat, nie potrafię(a przynajmniej przychodzi mi to z trudnością tak wielką, że zazwyczaj zniechęcam się do dalszych prób i wyczynów) określić w nim czegoś żywego, nie wspominając o tym, żeby tego „kogoś” nazwać ( to już największa masarka). Z tego powodu, zazwyczaj to co naskrobię jest takie bezosobowe i bezcelowe, a później czytając śmieję się sama z siebie, że stworzyłam taki bezsens.

Czy jedyną poradą będzie, pisać, pisać i jeszcze raz pisać?

Pozdrawiam.

2
hmm... ok. Problem ten sporwadza się do tego że msz mało "mateirału wyjściowego". Postaci kreujemy zasadniczo na trzy sposoby:



1) na swój obraz i podobieństwo - poprawiająć lub zmieniajac wybrane cechy.



2) na obraz i podobieństwo swoich znajomych, krewnych etc.



3) na obraz i podobieństwo ludzi realie istniejących o których słyszeliśmy czytaliśmy lub znamy ich przymioty z innych źródeł.



4) na obraz i podobieństwo postaci literackich/filmowych etc jak Paolini pisząc eragorna na podsstawie gwiezdnych wojen :wink: problem w tym że to plagiat.



ludzie których opisujesz zasadniczo powinni robić coś ciekawego - dlatego z reguły wykorzystuje się tu swoje zainteresowania przeszczepiając je bohaterom.



***



Im ciekawszych masz znajomych, im wiecej czytasz literatury naukowej, im ciekawsze masz hobby tym lepszych bohaterów stworzysz.



***

3
Andrzej Pilipiuk pisze:(...) trzy sposoby:

1) (...)

2) (...)

3) (...)

4) (...)


Hm... nie wnikam. :)



Czyli w zasadzie nie można tak do końca powiedzieć, że nie utożsamiamy się z postaciami stworzonymi przez samych siebie, a na podstawie paragrafu ostatniego: hm.. ale ja nudna jestem. :D

Pozdrawiam.

5
Załóżmy, że to było ironiczno – sarkastyczne, aż taka bardzo nudna nie jestem(ah, ale za to jaka skromna :D ). ;)

To trochę jakby autobiografia wyszła, ale trochę tylko: ja + to czego nie mam w sobie, a chciałabym mieć, ideał mnie...

Chyba przesadziłam odrobinkę, nie mam umiaru.

6
Tak sobie czytam i myślę... a co jeśli wymyśla się czasem bohaterów tak z nikąd, z głowy całkiem? Mówią, że tak najlepiej, ale czasem trudno opisać postaci, które robią coś, o czym my osobiście mamy pojęcie blade :)

Na co dzień, szczególnie w literaturze pisanej przez młode osoby, także mi znajome spotykam się z kreacją bohaterów, a szczególnie głównego bohatera do złudzenia przypominającego autora tekstu, lub też idealizującego obraz autora.Nie sądzę jednak, aby literatura pisana w ten sposób była ciekawa, a tym bardziej nie sztampowa.



Ja osobiście radzę nie pisać, pisać, pisać, ale obserwować, przetwarzać informacje i dopiero pisać :)

7
Gryzipiórczyca pisze:
Na co dzień, szczególnie w literaturze pisanej przez młode osoby, także mi znajome spotykam się z kreacją bohaterów, a szczególnie głównego bohatera do złudzenia przypominającego autora tekstu, lub też idealizującego obraz autora.


jestem jeszcze młody... uffff... ulżyło mi :wink:

8
Gryzipiórczyca pisze:Tak sobie czytam i myślę... a co jeśli wymyśla się czasem bohaterów tak z nikąd, z głowy całkiem? Mówią, że tak najlepiej, ale czasem trudno opisać postaci, które robią coś, o czym my osobiście mamy pojęcie blade :)


Swego czasu zdarzyło mi się wymyślać "z głowy" imię dla bohatera. Wymyśliłem, byłem zadowolony i w ogóle (przywiązuję do imion i nazw dość dużą wagę). Jakiś czas później nie mogłem się nie uśmiechnąć do siebie w myślach gdym spostrzegł, iż w istocie jego imię i nazwisko powstało (w sposób zupełnie nieuświadomiony) poprzez połączenie imion dwóch znanych mi skądinąd bohaterów, o których zapomniałem. Pomyślałem sobie wtedy, że jest racja w stwierdzeniu, dla niektórych może zniechęcającym, iż to, co nazywamy procesem twórczym jest w gruncie rzeczy procesem przetwórczym li tylko.



Pytanie z nieco innej beczułki: na ile Waszym zdaniem możliwe jest wykreowanie przekonującego i wiarygodnego psychologicznie bohatera płci przeciwnej, niż (prze)twórca?

9
Właśnie często spotkałam się z nieumiejętnym przedstawieniem bohatera płci przeciwnej, z tym, ze... głownie dotyczyło to książek pisanych przez kobiety. Ich postacie męskie były jakieś takie nierealne, przesadzone :) W tekstach pisanych przez facetów też się zdarza, że bohaterki są mało wiarygodne, często zachowują się inaczej niż prawdziwe kobiety, ale zdaje mi się, że jest to zjawisko nieco rzadsze, niż w przypadku autorek. Nie mam pojęcia czemu tak jest. Nie mówię, że niemożliwym jest wykreowanie wiarygodnej postaci o płci przeciwnej, ale według mnie jest to bradzo trudne, toteż sama głową postacią w swoich tekstach czynię najczęsciej dziewczynę/kobietę, aby uniknąć tego odrealnienia.

10
Robię dokładnie na odwrót. Przeważnie to faceci są bohaterami moich opowiadań lub „ja” lirycznym w wierszu. Nie muszę znać doskonale mężczyzn, żeby stworzyć taką kreację. Moje światy, są przestrzenią, gdzie przelewa się myśli, one swobodnie unoszą się w powietrzu i trafiają do głowy czytającego (hehe wyidealizowałam sobie, w rzeczywistości bywają zgrzyty). Jednym słowem, nie napisałam nigdy typowej obyczajówki: gościu wstaje, myje zęby, ma dziewczynę, jest studentem, pracuje w banku, czy cokolwiek podobnego. Nie czuję barier. Odrealnione teksty mają ten przywilej. Nawet jeśli opowiadanie idzie w stronę czegoś na czasie, nie podejmuję kwestii, w których się marnie orientuję, chcę pisać prawdziwie. Nie znam się- nie tykam. Dlatego odpuszczam sobie wiele potencjalnych aspektów życia bohatera i skupiam się tych dla mnie kluczowych. Nie opisuję sfery uczuciowej, skoro nie umiem wymyślić przekonywującego romansu.

Gdybym chciała napisać coś mocno osadzonego we współczesnych realiach, zwykłą historię zwykłego faceta, z jego typowymi problemami, pewnie miałabym problem. Mam zbyt różowe pojęcie o życiu.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

11
Kiedyś też miałam taki problem, ba, nawet do teraz miewam. Straszliwie chciałam uniknąć tak zwanej Mary Sue, czyli bohaterki/bohatera skrajnego (kto obracał się trochę w internetowym pisaniu, ten wie, o czym mówię). I właśnie ten strach przed Mary Sue powodował, że taką bohaterkę tworzyłam. Była idealna w każdym calu lub wręcz odwrotnie - była ucieleśnieniem wszelkiej niezgrabności, brzydoty, zła i tak dalej. Czyli popadała ze skrajności w skrajność.

Jak się okazuje, nie możesz się obawiać kreowania swojego bohatera - przemyśl go sobie dokładnie, poszukaj wzorców, ale nie staraj się go tworzyć na bazie jednej postaci, na przykład mamy. Daj mi cechy swojej mamy, taty, koleżanki... Lub wymyśl kogoś, kim chcesz być, kto Ci imponuje lub kto Cię kiedyś na przykład oburzył, zdenerwował (to już zostawiam Twojej inwencji).

Morał jeden - nie bój się tego, że twój bohater będzie źle zarysowany, papierowy, przegadany... po prostu zrób go takim, jak sobie wyobrażasz. Martwienie się zostaw na później. To działa :)

12
ja jako socjolog już prawię :D zwracam szczególną uwagę na bohaterów pod kontem ich pochodzenia(swego czasu jarałem się procesem socjalizacji).Myślę,że aby stworzyć dobrą postać literacką,trzeba ją zaplanować dokładnie,stworzyć jej historię.Postać musi być ukształtowana w jakiś sposób, przez świat, w którym istnieje,niech to będzie świat fantasy.

Popatrzcie na najbardziej kasowego bohatera kina---Batmana ,ostatnia część wciąż bije rekordy.

Bruce Wayne jest postacią zbudowaną w oparciu o doświadczenia z jego młodości. śmierć rodziców, duży majątek dobre szkoły itd... Niby komiks, a postać ciekawa z psychologicznego punktu widzenia, nie płaska.

Oczywiście moja wypowiedź, jest trochę na wyrost,bo sam nie stworzyłem jeszcze aż tak interesującej postaci, ale teoretyzować sobie lubię.



Reasumując, bohater stworzony od kołyski do teraźniejszości będzie na pewno ciekawszy,niż taki hopsiup z niczego.tak myślę ;P

Dodane po 1 minutach:

tzn niech to będzie świata fantasy---miało brzmieć ---nawet jeśli to ma być świat fantasy.

13
A mi się wydaje, że pisanie będzie o wiele przyjemniejsze i ciekawsze, jeśli nie będziemy zaszczepiali im swoich cech charakteru, swojego usposobienia, przynajmniej nie w znacznym stopniu. A to dlatego, że wymyślanie bohatera, kreowanie jego psychiki, pobudek jakimi się kieruje, jest o wiele bardziej twórcze od odtwarzania kogoś lub czegoś co znamy z rzeczywistości. Nie uważacie?

14
Jakbym miała zaszczepiać bohaterom własne cechy to czytelnicy by chyba usnęli po 2 stronie. Wiadomo, że nie bierzemy tego wszystkiego z powietrza i czasami nawet sobie nie zdajemy sprawę skąd się to wszystko bierze. Jednak w pisarstwie najbardziej podoba mi się to, że nie ma tu żadnych artystycznych granic. Sama mogę stworzyć jak będzie wyglądał mój bohater, ile miał lat, co robił, jaki ma charakter, czy ma jakieś niesamowite zdolności itd. Dlaczego często moi bohaterzy posiadają cechy, której nie mam ale chciałabym mieć. Np. są odważni, żądni przygód, nietuzinkowi, charyzmatyczni.

15
Obłuda.T pisze:
Popatrzcie na najbardziej kasowego bohatera kina---Batmana ,ostatnia część wciąż bije rekordy.

Bruce Wayne jest postacią zbudowaną w oparciu o doświadczenia z jego młodości. śmierć rodziców, duży majątek dobre szkoły itd... Niby komiks, a postać ciekawa z psychologicznego punktu widzenia, nie płaska.


Batman to prostak zapatrzony w siebie i swój cień. Walczący z przestępczością lub powiedzmy nocny łowca adrenaliny.

Nie żebym nie lubił Batmana. Po prostu z jednej strony stróż porządku, a drugiej facet przebrany w kostium nietoperza. Za to Bruce Wayne to Bogaty dupek, który wszędzie już był, wszystko widział i który powiedzmy ma wszystko. Niestety czegoś mu brakowało, stanął w miejscu i przestał się rozwijać. To całe bogactwo przestało go pociągać. Znudziło się bogatemu bachorowi życie na szczycie. Narcystyczny dżentelmen będący ponad wszystkimi. Dochodzi do wniosku, że jest prawem. Może wymierzać sam kare. Jest katem. Mści się się na wszystkich bandytach za śmierć rodziców, ale tak naprawdę nie może sobie wybaczyć bezsilności małego chłopca. Ta bezsilność zjada go od środka i zmusza do walki ze złem. Niestety jak każdy zapatrzony w siebie super bohater nie widzi, że staje się cząstką tego zła.



Po co te nie mające sensu dwa krótkie opisy. Ponieważ może to jest sposób na postać. Połączenie dwóch skrajnych postaci i sklejenie ich w jednym ciele. Batman walczący ze złem i podświadomie mszczącym się. Z drugiej strony arogancki Bruce mający wszystko, ale tak naprawdę nie mający niczego.



Zastanówcie się który jest bardziej niebezpieczny Batman ze swoja zawziętością i zabawkami czy może Wayne, z bogactwem, arogancją i brakiem sensu życia.



Bardzo dużo widać w koło takich literackich postaci. Walczący ze złem i walczący ze sobą. Niby nie trudne, ale jak skomplikowane. Temat rzeka, bo jak by nie patrzyć mamy tutaj dwa dopływy w postaci cech i zachowań.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron