wiejska

1
początek opowiadania, którego raczej nie będę kończył choć przemyślane jest w całości,
wulgaryzm

SEXPoczuła silne klepnięcie w tyłek. Odwróciła się i zobaczyła roześmianego Barona. Chciała go spoliczkować, lecz ten uchylił się z nieznośnie triumfującą miną.
SEX- Świnia!
SEXKrzyknęła w poczuciu bezsilności i unikając żądnych sensacji spojrzeń zeszła szybko z parkietu. Gdy zniknęła, cała uwaga skupiła się na Baronie, który jak gdyby nigdy nic spokojnie zamawiał kolejną pięćdziesiątkę. Wydawało się, że sprawa na tym się zakończy, lecz podszedł do niego młody Tyczyński i oznajmił, że „czeka na zewnątrz”.
Baron rozejrzał się po sali. Nie patrzyli na niego już tylko ci, którzy zaczęli wychodzić. Stał przez chwilę jakby nie wierząc w to, czego jest nie tyle świadkiem, co głównym aktorem. Gdy został prawie sam, wypił wódkę i ruszył energicznym krokiem.
SEXNa zewnątrz wszyscy stali w półkolu.
SEX- No! Co chciałeś!? – Ton Barona był napuszony.
SEXTyczyński milczał. Próbował opanować drżenie rąk, z którymi nie wiedział co zrobić. Niepewnie uniósł zaciśnięte pięści. Baron uśmiechnął się z politowaniem, zamarkował parę ciosów imponując przy tym całkiem poprawną techniką. Bójka pod remizą nie polega jednak na walce z cieniem.
Baron ruszył do przodu i zaatakował lewym prostym. Tyczyński machinalnie odpowiedział w ten sam sposób. W kolejnej sekundzie prawy prosty rozstrzygnął walkę. Dwumetrowy Tyczyński zachwiał się, zrobił krok w tył i przyklęknął. Po jego oczach widać było, że to już koniec, w spojrzeniu rywala znać było bestię. Baron doskoczył by dokończyć, lecz tylko pogroził:
SEX- Synek masz kurwa szczęście, że są święta...
SEXW tym momencie jego twarz znów przybrała pogodny wyraz i dodał bez poczucia winy, ale z troską:
SEX- Weź śniegiem to.
SEXWyciągnął rękę na zgodę a Tyczyński machinalnie to pojednanie przyjął.
SEXLudzie zaczęli wchodzić do środka. Tyczyńskiemu ktoś podał świeży śnieg a Baronowi, który miał zamiar wracać do środka, kurtkę. Zdziwił się tym, ale po krótkim wahaniu uznał wieczór za zmarnowany „i to wszystko przez Raczkową”.
SEXIncydent w remizie na krótki czas stał się głównym tematem rozmów. Zarówno naoczni świadkowie jak i znający historię z drugiej ręki wypowiadali kategoryczne sądy. Panowie spierali się przede wszystkim o pierwsze dwa uderzenia tej trzystrzałowej walki. Były słabe czy nieczyste? Może oba silne a przeciwnicy odporni? Sugerowano, że Baron chciał tylko postraszyć Tyczyńskiego i nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zgoda panowała tylko w ocenie siły nokautującego ciosu; padały takie określenia jak „kop konia”, „grzmotnięcie nie pierdnięcie” czy „pancertfaust”. Wielu z komentatorów swego czasu na własnej skórze przekonało się, że w tych słowach nie ma cienia przesady i im mocniej odczuwano hegemonię Barona tym goręcej liczono na jego spektakularny upadek. Nikt jendak nie wierzył, że Młody ma jakiekolwiek szanse tym bardziej bardziej doceniano jego odwagę nie wnikając w motywy.
SEXTo z kolei było głównym tematem babskich plotek. Panie prześcigały się w domysłach próbując rozwikłać relacje pomiędzy trójką bohaterów feralnego wieczoru.
Ostatnio zmieniony pt 15 sty 2016, 18:58 przez Smoke, łącznie zmieniany 2 razy.

2
"Krzyknęła w poczuciu bezsilności i unikając żądnych sensacji spojrzeń zeszła szybko z parkietu." - bardziej pasowałoby mi to umieszczone zaraz za wypowiedzią, aczkolwiek chyba danie od nowej linijki nie jest błędem.

Wszystko teoretycznie ładne,ale razi mnie brak opisów, prawie całkowity. Teoretycznie każdy widział remizę, więc może sobie ją wyobrazić, ale informacja ta pojawia sie dopiero po chwili. Pan T młody, smark, to jedyne informacje na jego temat, ale już moga coś dać, lecz baron czy Lolitka ze sceny? Zero, null. Jeszcze jakby to był środek opowiadania, to przyjełabym, ze opisy były wczesniej ale tak... Nie oczekuje jako czytelnik rozpasanych, poetyckich kontemplowań otoczenia, bo te mogą być usypiające jak cholera i lepiej skąpiej, treściwiej ale rzeczowo niż rozpasanie, ale nużąco, lecz jakiś barwniejszy zarys byłby miły. Moznaby to przełknąć gdyby parcie opka szło na emocje, lecz tu chwilowo głównie akcja z lekką socjologią (?), którą przydałoby się podkolorowac jakimś przedstawieniem świata.

Co do reszty nie mam zastrzeżeń.
"...And every dream, hope and desire
Is just a flicker in the fire
And that fire it will consume
The crack of doom
Is coming soon

The crack of doom is coming soon..."

3
początek opowiadania, którego raczej nie będę kończył choć przemyślane jest w całości,
więc po co weryfikacja, skoro nie chcesz nad tym pracowac?

podoba mi się postać barona, podoba mi się bójka, lubię, i jej rozstrzygniecie.

styl wymaga dopracowania, doszlifowania i doprecyzowania zdań ("Chciała go spoliczkować, lecz ten uchylił się z nieznośnie triumfującą miną. " <- pogrubienie zbędne, warto przeorac kawałek pod kątem zaimków, etc., "Gdy został prawie sam, wypił wódkę i ruszył energicznym krokiem. " <- co to jest "prawie sam"? nie da sie inaczej?).

fabuła trochę naciągana - baron robi coś, co wywołuję reakcje tyczyńskiego, reakcje, która młody jest, zdaje się, zaskoczony, te drżące dlonie nie pasuja do kogoś, kto mówi: skończmy to na zewnatrz.

ładne by było, bo postać barona jest nosna, ale jak nie, to nie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
JadowitaJoaśka, fakt, rzeczywiście zdaje się zapomniałem o opisach, ale w dalszej części przeczytasz ich więcej :)
ravva pisze:fabuła trochę naciągana - baron robi coś, co wywołuję reakcje tyczyńskiego, reakcje, która młody jest, zdaje się, zaskoczony, te drżące dlonie nie pasuja do kogoś, kto mówi: skończmy to na zewnatrz.
patrz; kobieta została publicznie upokorzona i w obronie jej honoru występuje tylko Tyczyński- to bardzo rycerskie, ale animuszu wystarczyło mu tylko na ten moment i stojąc naprzeciw Barona zdradza czytelnikowi i świadkom, że bić to się nie bardzo umie, ale nie wymięka. być może Tyczyński to lokalny gamoń i dał się podpuścić, że dostanie flaszkę jak wystartuje do Barona- tego dowiesz się w dalszej części- fabuła jest zupełnie inna niż teraz może się wydawać i powinna Ci się spodobać jeśli lubisz klimaty militarno-mordobiciowe :)

wstawiłem ten fragment z myślą; jeśli komukolwiek się spodoba to dokończę, tak więc ciąg dalszy nastąpi

5
Smoke pisze:
ravva pisze:fabuła trochę naciągana - baron robi coś, co wywołuję reakcje tyczyńskiego, reakcje, która młody jest, zdaje się, zaskoczony, te drżące dlonie nie pasuja do kogoś, kto mówi: skończmy to na zewnatrz.
patrz; kobieta została publicznie upokorzona i w obronie jej honoru występuje tylko Tyczyński- to bardzo rycerskie, ale animuszu wystarczyło mu tylko na ten moment i stojąc naprzeciw Barona zdradza czytelnikowi i świadkom, że bić to się nie bardzo umie, ale nie wymięka.
ale to warto byłoby poprzedzić jakimś błyskiem myśli u faceta, nie?
być może Tyczyński to lokalny gamoń i dał się podpuścić, że dostanie flaszkę jak wystartuje do Barona- tego dowiesz się w dalszej części
mądrala, trzeba bylo napisac ;-)
fabuła jest zupełnie inna niż teraz może się wydawać i powinna Ci się spodobać jeśli lubisz klimaty militarno-mordobiciowe :)
mów do mnie jeszcze :-D
wstawiłem ten fragment z myślą; jeśli komukolwiek się spodoba to dokończę, tak więc ciąg dalszy nastąpi
ślicznie, obudź mnie, jak wrzucisz :-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

6
A mi to w ogóle nie zgrzyta: chłopaczek wyzywa typa na pojedynek, mimo że się boi i drżą mu ręce. Nie widzę w tym żadnej niespójności, przeciwnie:

Wydawało się, że sprawa na tym się zakończy, lecz podszedł do niego młody Tyczyński i oznajmił, że „czeka na zewnątrz”.

(Podoba mi się to zdanie tak na marginesie, chociaż mógłbyś spróbować zlikwidować jedno "się")

Bardzo dobre zdanie w kontekście całej narracji, wprowadza akcję bez żadnych zbędnych wstępów i przemyśleń: taka sytuacja.
Przemyślenia mogą być później.
Dla mnie to "młody Tuczyński" jakoś od razu sugeruje, że nie mamy do czynienia z wioskowym herosem. Przynajmniej ja nie byłam zaskoczona, gdy się okazało, że chłopak się trzęsie.


Nie do końca za to podoba mi się sam początek. Ten natychmiastowy "zoom" na postać: "poczuła". Widzimy świat jej oczami, czujemy to klepnięcie w tyłek. Nie jesteśmy obserwatorem, ani tym, co klepie, tylko klepaną. Jest to jakiś pomysł, ale mnie nie przekonał.

Dlaczego?

Chyba w ogólę nie bardzo lubię, gdy teksty zaczynają się "zoomem" na postać. Może dlatego, że tak wielu początkujących pisarzy/amatorów itd. zaczyna w ten sposób i jakoś nabrałam złych skojarzeń. Wolę najpierw ogólny obraz i dopiero przejście na detal. Ale to bardziej moje osobiste upodobanie.

Poza tym... "Poczuła". Gdybyś jeszcze napisał "Raczkowa poczuła" to byśmy oglądali sytuację z boku (chociaż nie mówię, że byłoby to dobre rozpoczęcie, raczej nie). Ale przez ten podmiot domyślny jesteśmy od razu wrzuceni w skórę postaci. Byłoby to dobre rozwiązanie, gdyby Raczkowa prowadziła tekst dalej. A ona zaraz znika. Parę zdań i schodzi ze sceny. Pewnie wróci, ale póki co, w tym fragmencie odczuwam to jako falstart z Raczkową.

Może warto by spróbować zacząć od Barona - widzi Raczkową i klepie ją, czytelnik ogląda reakcję kobiety (jej bezsilność i upokorzenie) oczami Barona, a widzi nawet więcej niż Baron.

A może myślę zbyt stereotypowo. Warto by też zobaczyć scenę w szerszym kontekście.

Przepraszam, jeśli wypowiedź jest chaotyczna, trochę "głośno myślę". Daj znać, jeśli wyszedł z tego bełkot, spóbuję sensowniej wytłumaczyć, bo jestem pewna, że o coś mi chodzi. Ale może rozumiesz.

Ogólnie tekst jest obiecujący, dość dobrze napisany (na tyle, że warto nad nim pracować).

7
Na niejednej imprezie remizowej byłam, więc spróbuję ogarnąć sytuację (bo o historii nie ma co mówić, nie znając tego "przed" wydarzeniem)

Baron klepie dziewczynę w tyłek. Normalnie dziewczyna raczej wzięła by to za komplement niestety. Obróciła w żart. Bo do remizy głównie po to się idzie, by się pokazać i zaplusować u facetów. Skoro dziewczyna się wzburzyła i jednocześnie zawstydziła, to znaczy, że ten baron to jakoś kontrowersyjna postać, a dziewczyny wolałyby nie być przez niego klepane.

Fajnie jest stworzony - kojarzy mi się ze starszym, bardziej doświadczonym i trochę rozgoryczonym życiem mężczyzną. Może między nim, a dziewczyną coś kiedyś było w przeszłości, a teraz zaczyna być z Tyczyńskim?

Scena walki bardzo mi się podobała. Krótka, obrazowa i to :weź śniegiem to" było epickie i charakterystyczne dla bohatera. Nie znając tego, co było wcześniej i tak dużo się dowiaduję, co pozwala mi bardziej wczuć się w bójkę.

Trochę brak mi opisu tłumu - co mówi, po czyjej jest stronie, jaki ma stosunek do Barona. Po tym, co przeczytałam - mam wrażenie, że ludzie trochę się go obawiają i raczej omijają szerokim kołem - nie jestem pewna, czy właśnie taki stosunek chciałeś do niego uzyskać.

Fragment nie był długi, ale spodobała mi się postać Barona. No i drżące ręce Tyczyńskiego - tak, jakby bał się tej walki, ale już lepiej dla niego było oberwać po mordzie, niż stać biernie z boku.

Pisz dalej :-)

8
Tak, pisz dalej, fajne!

Ja się tylko zastanawiam nad przejściem od opisu sytuacji i bójki, do tego wszystkiego co jest po zdaniu:
Incydent w remizie na krótki czas stał się głównym tematem rozmów
- tak to jakoś sucho i reportersko wyszło, czy taki był Twój zamysł? Bo sama bójka i to, co wokół bardzo płynnie i plastycznie, a potem nagle tak po łebkach trochę.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

9
Sud_Pralad, właściwie odczytałaś wszystko co zawoalowałem, rozumiemy się doskonale :)
co do tego zoomu- też go nie lubię, to w większości przypadków już na starcie odrzuca, po przemyśleniu Twojej uwagi zdecydowałem przemeblować początek i dać punkt widzenia Barona; przy okazji będzie pokazana Raczkowa (dat ass).
wracając jeszcze do tego "poczuła" - Baron ją tylko klepnął a narrator opisując to nie wszedł w nią :)
poczuła- to efekt działania zmysłu dotyku, dokładnie jak np. w sytuacji gdyby usłyszała: "Raczkowa, ty szmato" - też by się zamachnęła na Barona a nie możnaby powiedzieć, że jesteśmy w jej skórze. nie zmienia to faktu, że masz całkowitą rację z tym zoomem

Lady Kier, co do klepania i reakcji; racja, ale będzie to wytłumaczone :) a jeśli chodzi o reakcję ludzi i stosunek do Barona- napisane jest wprost: hegemonia :)

ithilhin, po dynamicznej akcji trochę to rzeczywiście suche, ale takie będą kolejne sceny; mamy plotki facetów, napoczęte plotki bab, później zobaczymy co u Tyczyńskiego, Raczkowej a w końcu wrócimy do Barona by bliżej go poznać, choć poznawać będziemy go też intensywnie w tych trzech kolejnych scenach. płynnie i plastycznie będzie przy kolejnej dawce przemocy :)

10
Smoke pisze:
wracając jeszcze do tego "poczuła" - Baron ją tylko klepnął a narrator opisując to nie wszedł w nią :)
Właśnie o to chodzi, że u Ciebie narrator opisując to jednak trochę "wszedł w nią" :) A wcale nie musiał.
Zaraz wyjaśnię, o co mi chodzi.
poczuła- to efekt działania zmysłu dotyku, dokładnie jak np. w sytuacji gdyby usłyszała: "Raczkowa, ty szmato" - też by się zamachnęła na Barona a nie możnaby powiedzieć, że jesteśmy w jej skórze. nie zmienia to faktu, że masz całkowitą rację z tym zoomem
Nie do końca wyjaśniłam, w jakim znaczeniu używam "być w czyjejś skórze". Nie chodziło mi o akcję, ani o rodzaj odczuć bohatera (nieważne, czy dostała po dupie, czy usłyszała "ty szmato", czy "rączki całuję szanownej pani"), tylko o sposób prowadzenia narracji. Pisząc o tym, że "jesteśmy w jej skórze", miałam na myśli to, że ten fragment opisujesz z jej punktu widzenia, czy, jak to się teraz mówi, z jej POV.

Przyjęcie "POV" Raczkowej (czyli to wejście narratora w Raczkową :) wynika u Ciebie między innymi z podmiotu domyślnego rozpoczynającego utwór. Raczkowa jest jedyna na scenie, narrator się jeszcze nie ujawnił w opisach i następuje utożsamienie narratora z Raczkową, nawet pomimo narracji trzecioosobowej (czyli mamy narrację z bohaterem prowadzącym).

Mógłbyś dokładnie to samo przedstawić, łącznie z tym co Raczkowa powiedziała czy nawet poczuła, przyjmując inny punkt widzenia np. narratora wszechwiedzącego (i chyba tak chciałeś zrobić) ale wtedy przydałby się klasyczny, opisowy wstęp, w którym tego narratora wprowadzasz.

Wtedy mógłbyś opisać, co Raczkowa poczuła, "nie wchodząc w nią" :) Bo miałbyś już narratora osadzonego w tekście, który nie byłby tożsamy z Raczkową.

Ufff, rozgadałam się... To, o czym piszę, to niby drobiazgi (i na pewno o nich wiesz) ale zmieniają odbiór tekstu, więc warto czasem nad nimi dodatkowo podumać :)

Ale tak poza tym, to rzeczywiście się rozumiemy. Pisz dalej i wrzucaj kolejne kawałki :)

11
dziękuję za uwagi- wszystkie są uwzględniane w powstającym ciągu dalszym, póki co przybyło prawie 6k czyli dwa razy więcej niż jest teraz a całość (przez te opisy) oscylować będzie wokół 30k co jak na moje standardy jest długością kosmiczną

i mam nadzieję a jednocześnie czuję presję by was nie zawieść dalszymi przygodami Barona :)

12
Smoke pisze:o jego oczach widać było, że to już koniec, w spojrzeniu rywala znać było bestię.
Za blisko.
Smoke pisze:Tyczyńskiemu ktoś podał świeży śnieg a Baronowi, który miał zamiar wracać do środka, kurtkę. Zdziwił się tym, ale po krótkim wahaniu uznał wieczór za zmarnowany „i to wszystko przez Raczkową”.
W pierwszym zdaniu Baron jest w dopełnieniu, nie w podmiocie. Gubisz podmiot.
Smoke pisze:jendak
A tu literówka :)

Sympatyczne to, Twoje pisanie może się podobać, Smoke, choć, gdybym miał zgadywać, nie przypisałbym tego akurat Tobie. Zabrakło mi paru zjadliwych porównań :)

Czekam na dalszy ciąg.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

wiejska c.d.

13
kontynuacja do: http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=15051

wulgaryzmy

MMMRaczkowa konsekwentnie odrzucała zaloty Barona, co w świadomości większości kobiet stanowiło próbę podbijania stawki. Zazdrosne o jej powodzenie, w ostentacyjnym zbywaniu Barona widziały wyrafinowaną grę, jaką rzuciłaby go na kolana i nie pozwoliła się podnieść. Solidarnie nienawidziły Raczkowej, choć każda marzyła, by znaleźć się na jej miejscu. Nie przeszkadzało im, że choć miał dopiero trzydziestkę, był dwukrotnie rozwiedziony i najwyraźniej nie chciały pamiętać jak wyglądały te małżeństwa. Każda instynktownie lgnęła do najsilniejszego samca, w tym przypadku też najbogatszego, gdyż był spadkobiercą prawie stu hektarów. Mówili, że dostał je za nic, ale cena była wysoka; rodzice zginęli w wypadku, gdy miał dziesięć lat, a w zeszłym roku opuścił go dziadek, który po śmierci córki wychowywał wnuka samotnie.
MMMSiłą napędową plotek były słowa Jaczykowej, która choć miała nie po drodze, odprowadziła Mirka Tyczyńskiego. Stara plotkara z łatwością odgadła powód pojedynku, mimo iż młody panicznie unikał szczerego wyznania i rumienił się na nieobitej połowie twarzy ilekroć mowa była o Raczkowej.
Miał świadomość, że się wydał, lecz o to chodziło! Nie miał śmiałości, ani nawet pomysłu jak dać do zrozumienia Monice, że bił się w jej obronie. Bolesna opuchlizna wydawała się niską ceną za wrażenie, jakie musiała wywrzeć spontaniczna rycerskość, a skłonność Jaczykowej gwarantowała, że jego poświęcenie zostanie dostrzeżone.
MMMW domu dostał mniejszą burę niż się spodziewał, bardziej obawiał się pytań o powód bójki. Szczęśliwie, gdy usłyszeli nazwisko Barona, temat ucichł. Ojciec wlał mu potajemnie pięćdziesiątkę do przygotowanego przez matkę naparu i kazał iść spać.
Mirek nie mógł jednak zasnąć. Mocno przeżywał swoją pierwszą poważną bójkę a nade wszystko szybował po niebie, jakie miało się dzięki niej otworzyć. Wyobrażał sobie Monikę, jak wzruszona jego postawą pragnie poznać go bliżej. Widział jak spacerują razem, jak dotyka...
MMM- Co zrobisz? Nic kurwa nie zrobisz, zresztą młody jest, ja w jego wieku... - Fantazję przerwała dobiegająca zza ściany rozmowa.
MMMCieszył się, że właśnie rozpoczęła się przerwa świąteczna i nie będzie musiał pokazać w tym stanie na praktykach, choć z drugiej strony trochę tego żałował. Próbował ułożyć aktywny plan dnia, by współczucie lub podziw jaki spodziewał się wzbudzać, spływały do Moniki możliwie szerokim strumieniem. Zasnął pełen nadziei, niemal wdzięczny za to, co się stało.
MMMPo incydencie, Raczkowa skorzystała z wywołanego bójką zamieszania i wymknęła się niezauważona. Szła okrężną drogą by pomóc irracjonalnej nadziei, że ojciec będzie już spał.
Tadeusz Raczek kochał swe córki miłością ślepą i bezgraniczną. Wychowywał je samotnie i nigdy nie kładł się, zanim nie wróciły.
MMM- Co się stało? – Poderwał się znad gazety. – Córciu.
MMMNawet nie próbowała ukrywać wzburzenia; przeciwnie, patrzyła jak wtedy na Barona. Chciał położyć ręce na jej ramionach, lecz wyrwała się i usiadła bokiem.
MMM- Co się stało? A co mi się niby może mi się tu przytrafić? - kipiała rozgoryczeniem.
MMMGdy opowiedziała o wszystkim, Raczek podszedł do okna i wpatrywał się w ciemną szybę. Przestraszyła się; może za bardzo podkoloryzowała tę historię, a to tylko końskie zaloty, może niepotrzebnie o tym mówiła. Przypomniała sobie zasłyszane u wujostwa opowieści o młodzieńczych latach ojca, przy których ekscesy Barona wyraźnie bladły; bała się jego reakcji. Czuła się jak ktoś, kto przypadkiem uruchomił wielką maszynę i nie potrafił jej zatrzymać. Drżała, gdy odwrócił się w końcu i w pierwszej chwili nie dotarło do niej, co powiedział:
MMM- Dobrze. - Wziął głęboki oddech. - Po maturze wyjedziesz do tej Warszawy.
MMMRzuciła mu się na szyję i z płomienną egzaltacją nakreśliła złotą przyszłość, jaką miała otworzyć upragniona decyzja, gdyż stary długo sprzeciwiał się tym planom. W tym momencie weszła młodsza siostra i zmieszała się zastanym widokiem; sądziła bowiem, że przychodzi z sensacją, a tymczasem sama została zaskoczona.
MMM- Nie zaczekałaś nawet na walkę swojego rycerza - wypaliła z przekąsem.
MMM- A dajże ty mi spokój z tymi ćwokami. Niech się zabijają, ale beze mnie, ja jadę do Warszawy!
MMMLeżąc już w łóżkach, siostry długo rozmawiały o wielkim świecie, karierze modelek i miłości. Powróciły też najświeższe wydarzenia.
MMM- Wiesz, że Mirek bił się dla ciebie?
MMM- Przestań, ledwie go znam.
MMM- Może warto go poznać.
MMM- Ach, to go sobie poznaj. Mnie już tu nie ma.
MMM- No, no! Jeszcze pół roku, a Mirek...
MMM- Dobranoc.
MMMI zasnęła równo ze śniącym o niej Tyczyńskim. O śnie nie myślał Baron; kończył właśnie kolację złożoną z ćwiartek: wódki, chleba i kurczaka. Oglądał przy tym Teresę Orlowsky, która zaczynała już mu brzydnąć, miał bowiem nieszczęście być jedynym posiadaczem magnetowidu w okolicy i nie miał się z kim wymieniać kasetami, a wypożyczalnia była daleko. Skazany na pornograficzną monogamię i menu rozwodnika wyznał przed samym sobą:
MMM- Baby mi trza.
MMMChciał wracać do remizy, lecz było już za późno. Charakter nie pozwalał mu siedzieć bezczynnie, wziął więc strzelbę i wyszedł na polowanie. Na zewnątrz podeszła do niego Sara. Usiadł z nią na schodach.
MMM- Ty jedna mnie nie zostawisz, ty wierna jesteś - mówił z przekorną czułością.
MMMPogrążył się w bełkotliwym wywodzie o podłości kobiet, w czasie którego suka dzielnie znosiła pieszczoty swego pana; każde głaśnięcie zaczynało się od opuszczenia ciężkiej ręki na jej czoło. Nie śmiała protestować ani uciekać, jedyną obroną było oddane spojrzenie. Gdy tarmosił ją zbyt mocno, instynktownie otwierała pysk, odsłaniając kły, lecz natychmiast pokorniała, czując się winną tego bladego protestu.
MMM- Z tobą bym się ożenił. No, zmień się w królewnę - pocałował ją w nos.
MMMZaczęła kichać, nie lubiła gdy pił. Roześmiał się, rzucił kiełbasę i poszedł spać.
MMMNazajutrz, wszyscy byli zadowoleni. Tyczyński obnosił się ze swoją sinizną, wzbudzając niejakie zainteresowanie dziewczyn, pod sklepem zaś zebrał ciepłe słowa od paru sąsiadów, którym mówił zawsze „dzień dobry” a odtąd kazali mówić mu „cześć”. Po raz pierwszy w życiu poczuł się jak mężczyzna.
MMMMonika cały dzień nadrabiała zaległości wynikłe z frustracji, gdy zamiast uczyć się, przeklinała życie na zapadłej wsi, a teraz choć siedziała nad książką do geografii, jej wzrok był nieruchomy; marzyła. Suche podręcznikowe treści napawały ją obrzydzeniem, ordynarnie kontrastując z kolorową wizją wielkiego świata, jaką miała w myślach. Nie mogła doczekać się matury, do której jeszcze wczoraj nie widziała sensu podchodzić.
MMMBaron od rana rąbał drzewo. Nie myślał o Tyczyńskim, ani Raczkowej, przez chwilę bezowocnie próbował przypomnieć sobie, kto podał mu wtedy kurtkę.
MMM- Chuj z tą ciotą. Nie mała? - zwrócił się do Sary.
MMMMiał o wiele poważniejsze zmartwienie; pierwsze samotne święta. Nie był typem człowieka martwiącego się na zapas, lecz perspektywa dzielenia się opłatkiem z Sarą powracała natarczywie. Ostatecznie zaplanował dłuższe polowanie, a dziś wieczór przetarcie na ulubionej ambonie.
MMMEkipa sklepowa pogratulowała mu efektownej walki i z nieskrywanym, a nawet egzaltowanym żalem przyjęła wiadomość, że nie będzie go dziś w remizie.
MMMSprawa wczorajszej draki zeszła na dalszy plan, wszak każdy miał dość swoich zmartwień. Nie inaczej było w pobliskiej jednostce, będącej bodaj jedynym miejscem w okolicy, dokąd nie dotarła żadna plotka; wojskowi mieli własne plotki i bójki.
Ostatnio zmieniony wt 17 cze 2014, 08:04 przez Smoke, łącznie zmieniany 1 raz.

14
Raczkowa konsekwentnie odrzucała zaloty Barona, co w świadomości większości kobiet stanowiło próbę podbijania stawki. Zazdrosne o jej powodzenie, w ostentacyjnym zbywaniu Barona widziały wyrafinowaną grę, jaką rzuciłaby go na kolana i nie pozwoliła się podnieść.
Powtórzony „Baron”.
mimo iż młody panicznie unikał szczerego wyznania i rumienił się na nieobitej połowie twarzy ilekroć mowa była o Raczkowej.
To, że się rumienił było wyraźnym wskazaniem czy potwierdzeniem, więc „mimo” trochę nie jest adekwatne.
a skłonność Jaczykowej gwarantowała, że jego poświęcenie zostanie dostrzeżone.
Ta „skłonność” mi się nie podoba. Albo bym ją dookreślił: „a skłonność Jaczykowej do plotkowania gwarantowała” (bo zdaje się o to tutaj chodzi), albo przywalił bezpośrednio: „a plotkarstwo Jaczykowej gwarantowało”
Mocno przeżywał swoją pierwszą poważną bójkę a nade wszystko szybował po niebie,
Przecinek przed „a”.
Wyobrażał sobie Monikę, jak wzruszona jego postawą pragnie poznać go bliżej. Widział jak spacerują razem, jak dotyka...
Dorzuciłbym do tych marzeń jeszcze kilka zdań; rozwinięcie mogłoby dodać liryki i pogłębić obraz bohatera, a co za tym idzie nastrój całego tekstu.
A co mi się niby może mi się tu przytrafić?
Drugie „mi” się zawieruszyło.
Raczek podszedł do okna i wpatrywał się w ciemną szybę.
„się” do usunięcia
- A dajże ty mi spokój z tymi ćwokami. Niech się zabijają, ale beze mnie, ja jadę do Warszawy!
Zastanawiam się, czy taka obojętność wobec takiej sytuacji jest naturalna. Może i tak, nie wiem, ale mam wątpliwości. Może panie się wypowiedzą.

Bardzo dobra scena z Sarą. Niedługa, a jakże plastyczna; dosłownie widzę wyraz jej mordy.
Baron od rana rąbał drzewo
.
Rąbanie drewna trochę nie pasuje do bogatego Barona. Chyba, że robił to dla sportu lub zdrowia, względnie rozładowania napięcia czy nerwów, ale tutaj raczej nie widać powodu.
Warto by to jakoś wyjaśnić.
którym mówił zawsze „dzień dobry” a odtąd kazali mówić mu „cześć”.
Przecinek przed „a”.

Dobrze napisany, przemyślany i dopracowany tekst. Prawie bez potknięć. Szkoda, że taki krótki. Uderza realizm, choć brakuje trochę opisów otoczenia i przedstawienia scenerii w której zachodzą opisywane wypadki co może spowodować zarzut o pewnej powierzchowności, równoważonej jednak przez precyzję i naturalność dialogów oraz ujęcie postaci i opisywanych wydarzeń. Przykład, jak nawet zwyczajną i banalną historyjkę z codziennego życia można ciekawie i zajmująco przedstawić, wzbudzając apetyt na więcej.

15
Witam :)

Bardzo fajnie napisany tekst. Lekki, przyjemny i wciągający. Czytając nie nudziło mi się, a gdy dobrnęłam do końca, poczułam niedosyt. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to; szkoda, że tak krótko. :( Czekam na więcej, pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :D Super.

Dwie drobnostki, które rzuciły mi się w oczy:
Cieszył się, że właśnie rozpoczęła się przerwa świąteczna i nie będzie musiał pokazać w tym stanie na praktykach,
pkazać SIĘ w tym stanie na praktykach.
A co mi się niby może mi się tu przytrafić?
" Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas."
Niccolò Machiavelli
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”