16

Latest post of the previous page:

gebilis pisze:I tu sie nie zgodzę, jeżeli autor pisze tylko dla siebie, a mnie jako czytelnika dopuszcza do swojego świata tylko na skraj drogi, to ja mu podziękuję - szkoda mi czasu na czytanie i poszukiwania, co tu jest napisane. W sensie taką grę podejmie 2 na 100 czytelników - jaka z tego satysfakcja dla autora? Niech autor odpowie sobie sam, co chce swym pisaniem osiagnąć.
a w międzyczasie Miggy tekstem czaruje, bo jest w jej pisaniu literatura. To nie ciasteczkowa popołudniówka w czasopiśmie "Nie męcz sobie pięknej główki, kochanie". To tekst, który mówi, a nie papla...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

17
Natasza pisze:a w międzyczasie Miggy tekstem czaruje, bo jest w jej pisaniu literatura. To nie ciasteczkowa popołudniówka w czasopiśmie "Nie męcz sobie pięknej główki, kochanie". To tekst, który mówi, a nie papla...
Kogo czaruje, to czaruje; Natasza, ja tam wolę literaturę w literaturze - a męczyć moją główkę wtedy, gdy tego widzę sens :)
O choliwka, przecież to miało być o tekście Miggy: tak jak napisałam - dobry, ale nie rewelacyjny.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

18
Ja właśnie chciałabym, żeby moje pisanie nie było jakąś powieścią, historyjką. Chciałabym pokazać czytelnikowi mój "strumień świadomości", jeśli wiadomo o co chodzi. Chcę, żeby widział moje myśli, a ja chcę je z siebie wyrzucać. Jednocześnie chciałabym, żeby to wszystko miało ręce i nogi, wplatam jakieś postacie, ale może zacytuję Witkacego: "Ja nie zniżam się do opisywania życiowych kawałków, tylko staram się (może bezskutecznie) wytworzyć typ powieści intelektualnej, i to filozoficznej - taką powieść chciałbym sam czytać, a nie ma jej, dlatego piszę, a nie dla uznania, bo uznania mieć nie będę nigdy i tak." Myślę dokładnie to samo, ale wiadomo, że każdy lubi co innego, a mi wychodzi, co wychodzi.

Dziękuję za wszystkie komentarze,
Pozdrawiam
Zilustruję książkę

www.agatapruciak.bloog.pl

19
Miggy, Ty nie musisz tłumaczyć -- Ty pisz, bo to dobre jest. I brzmi lepiej, niż większość wylizanych tekstów. Pożar w głowie, dobra rzecz -- czasami.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

20
czytanie tego tekstu bardzo męczy, styl jest specyficzny- nie pozwala się rozpędzić a w przypadku trudnego tematu i gdy autor ma czytelnikowi dużo do przekazania, styl powinien umożliwić czytanie jak po szynach, nie jak po grudzie,
dzięki temu czytelnik wchodzi w nienaturalne dla niego środowisko niepostrzeżenie i szybko zaczyna nim żyć. tu nie zadbałaś o czytelnika, pozostawiłaś go samemu sobie- nie ma w tym nic złego, pytanie, czy ktoś to kupi? moim zdaniem nie.
zobacz (pewnie dobrze znasz, jak każdy, dzieci z dworca zoo) - nie wiem (i nie obchodzi mnie to) jaką wartość artystyczną ma tamta książka (wg krytyków, filologów, itp), ale czyta się ją niesłychanie gładko.
(wiem, to inna bajka, ale w porównaniu nie musi być przełożenie 1:1)
(wiem, nie piszesz dla każdego, ale jeśli świadomie odrzucisz konieczność ułatwienia lektury, to tylko sama sobie zaszkodzisz- mówię tu o ułatwieniu wyłącznie stylistycznym, językowym)

u Ciebie wszystko jest mocno skondensowane i pomogłoby rozciągnięcie tekstu- ta sama treść, ten sam przekaz ale w dłuższej formie; bo teraz nawet jeśli wziąć wszystko za dobrą monetę, to i tak wychodzi bardziej dokument, niż beletrystyka i nawiązania do Świetlickiego nie pomagają.

sam temat grzania zostawiam bez komentarza; wiesz o czym piszesz i Ty decydujesz o wewnętrznych przeżyciach bohaterki.
forma- oddaję co cesarskie cesarzowi- napewno ten styl może się komuś podobać (i podoba się- jak widać po komentarzach) ale nie jest to styl, który jest perspektywiczny i który nadałby się na powieść, czyli 400000 znaków, doceniam, ale jestem na "nie"

21
To, że nie chcesz pisać życiowych kawałków, to wg mnie bardzo dobrze. Życie zewnętrzne ćpuna wyobrażam sobie jako mniej nawet ciekawe niż życie przeciętnego człowieka. Co może być ciekawe, to bałagan w głowie. Literaturą szczególnie intelektualną to bym tego nie nazwał, a filozoficzną to już za nic, ale uważam, że bardzo zgrabnie Ci wychodzi opisanie chaosu w myślach i życiu. Niestety drugi rozdział to już jest życiowy kawałek. Wszystko wyłożone jest kawa na ławę. Kiedy zaczynasz relacjonować wydarzenia, a taką formułę przyjmujesz w drugim rozdziale, Twój styl zaczyna się robić irytujący. Chyba przez tę wulgarność, która przestaje być uzasadniona.
Żeby zastosować to do rozmowy, czy lepiej pisać trudniejsze, czy łatwiejsze teksty: moim zdaniem tylko te mniej dostępne fragmenty się bronią (to nawet za mało powiedziane, są dobre).

22
Mam pewien problem z Twoimi tekstami. Piszesz bardzo sugestywnie, swobodnie operujesz słowem, jakieś niewielkie wyczyszczenie oczywiście by się przydało, lecz to jest w gruncie rzeczy drobiazg. Bez trudu wciągasz czytelnika w wewnętrzny świat swojej bohaterki, z całym jego splątaniem. To duża zaleta.
Ale: dla mnie granicą przyswajalności takiej narracji byłoby kilkanaście stron. No, może dwadzieścia parę. Bo strumień świadomości, o którym piszesz, jest tylko techniką pisarską. Ona rzeczywiście "otwiera" bohatera przed czytelnikiem w sposób niemożliwy do osiągnięcia przy użyciu innych technik. Nie zastąpi jednak - bo nie może - innych elementów skończonego, kompletnego utworu literackiego, takich jak kompozycja, oś fabularna czy, niechby nawet sprowadzona do minimum, akcja. Nie chodzi mi tu o liniowy układ wydarzeń, od punktu A do punktu B, z dwoma obowiązkowymi zaskoczeniami po drodze. Przepływ wspomnień, skojarzeń, emocji jednak również musi mieć swój kierunek i cel, gdyż inaczej szybko zaczyna nużyć. W tym wewnętrznym świecie bohatera czy bohaterki musi istnieć jakiś czynnik, który organizuje całość. Choćby miałaby to być jedna emocja, dominująca nad innymi, albo jakiś zewnętrzny bodziec do działania. Przypomina mi się tu Pani Dalloway Wirginii Woolf, z jej nikłą akcją rozgrywającą się w ciągu jednego dnia i bogactwem przeżyć, obejmujących całe życie nie tylko samej bohaterki tytułowej. Tam właśnie technika strumienia świadomości została wykorzystana w sposób mistrzowski.
Nie wiem, jak obszerną całość planujesz. Myślę, że dobrze byłoby, gdybyś przemyślała właśnie konstrukcję całości, gdyż "powieść intelektualna" albo "filozoficzna" to wprawdzie dobrze brzmi, ale czyta się niekoniecznie dobrze. Jaki sens ma wówczas beletryzacja? Czym forma powieściowa góruje nad innymi, na przykład nad esejem?
Bo przecież ten wewnętrzny świat narkomanki można przedstawić na wiele sposobów, lecz wybór którejkolwiek opcji ma swoje konsekwencje. Choćby takie, że czytelnik czego innego oczekuje po opowiadaniu czy powieści, a czego innego po pamiętniku albo eseju (auto)biograficznym.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”