Spowiedź Kombatanta

1
- Powiem panu, że przed kataklizmem nazywałem się Lenin. Gdy mnie pytano, czy aby nie pochodzę z "tych", nie potwierdzałem ani nie przeczyłem; robiłem skromną minę, że niby mógłbym coś o tym powiedzieć, ale szkoda słów i lepiej zrobię, nie mówiąc nic.

Szkoły nie skończyłem. Zacząłem, ale wtedy nie było mody na wykształcenie, no i ja miałem co innego na wątrobie. Prawdę powiedziawszy, przedtem tak samo na niczym mi nie zależało, ale wtedy każdy robił, jak inni, byłem więc w dobrym towarzystwie, a tylko to się liczy.

Wyleciałem z niej właściwie bez powodu. Nawet nazwisko nie pomogło, chociaż w zasadzie powinno. Jednakowoż gdy nastał okres politycznego skakania przez płot, nikt mi nie schodził z drogi. Ludzie, ośmielali się drwić ze mnie. Komentowali, podważali każdy mój krok i byle posunięcie. Już nie dopuszczali mnie do udziału w lukratywnych przedsięwzięciach. Już nie byłem dla nich fundamentem, filarem i wyrocznią. Zatem odszedłem.

Ratowałem się, jak mogłem, bo nowe czasy wymagały nowej aranżacji. Taktycznie i radykalnie zmodyfikowałem swoje podejście do życia: zmieniłem opcję, członkostwo i koncepcję. Odtąd byłem wolnym strzelcem jakichkolwiek idei: nabożnym ateistą lub pieczeniarzem w komży i jarmułce jednocześnie. Czym kto chciał; na życzenie.

Utrzymywałem, że mam globalne i wymienne zasady, że albo w Dekalog, albo w pornusy wierzę od dziecka. Znowu więc czułem się na właściwym miejscu, jak dopasowany do wyściółki. Miałem diety, gabinety, poczciwe apanaże, dopuszczano mnie do udziału w lukratywnych przedsięwzięciach, przewodniczyłem niejednej spółce, piastowałem, zasiadałem, bito mi brawka i miałem owacje, działałem na niwie i udzielałem się na polu.

I tak, cichcem, sprytem i bez nadmiernego wysiłku, osiągnąłem to, na czym mi zależało.

A teraz jest klops, bryndza, mało kto mnie zna. Przyjaciele puścili mnie w trąbę i poszli zdrzemnąć się w ławach. Przechrzcili się i znowu tyrają za sól ziemi czy krew z krwi. A ja podupadłem na poprzednim znaczeniu, skończyły mi się apanaże i bananowe wyjazdy. Toteż wynająłem pokój, wstrętną klitkę za pieniądze wyciśnięte z kapelusza.

Gdyż musi pan wiedzieć, że uczęszczam pod kościół w celach zarobkowych. Czasem, jak jestem sam, to modlę się za komunę. Przychodzę tu, bo jest ciepło od świec. Zmieniłem nazwisko na zgodne z duchem czasu, lecz zdało się to na niewiele, bo przegrałem wybory i zabrali mi chałupę. Niedużą emeryturkę, funkcyjną jałmużnę, ot, głupie trzynaście tysięcy, zabrali też i jestem dokumentnie goły. Włosy mi wypadły, uczucia sflaczały, wszystko mi dynda, zaś o dobytku nie warto gęgać, dlatego uprzejmie proszę o wsparcie.
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:26 przez Owsianko, łącznie zmieniany 2 razy.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

2
Pamiętam, że nie byłem zachwycony Twoim poprzednim tekstem. Ten jest zupełnie inny, na pewno lepszy, czyta się nieźle, choć reportażowy trochę i... nostalgiczny taki, ostatnie zdanie świetne w tym kontekście, tylko – nie wiem czy to było Twoim zamiarem – ale przeczytawszy to prawie współczuję bohaterowi. Wszystko aczkolwiek nieco może przesadzone, ale jednak życiowe i prawdziwe – w różne strony i w różnym formacie.

3
Kilka technikaliów poniżej:
ale wtedy każdy robił, jak inni,
Przecinek przed "jak" zbędny - porównanie.
Ludzie, ośmielali się drwić ze mnie.
Przecinek po "ludzie" zbędny - nie oddziela się przecinkiem podmiotu od orzeczenia.
Znowu więc czułem się na właściwym miejscu, jak dopasowany do wyściółki.
Przecinek po "miejscu" zbędny.

Przyznam, że podoba mi się koncepcja tej miniaturki. Podobnie jak i tematyka. Zręcznie przywołałeś tu zjawisko , występujące w naszych czasach, aczkolwiek by to docenić, trzeba już mieć ileś tam lat. Opisywane przez Ciebie czasy doskonale pamiętam - okres partyjniactwa, potem przemian ustrojowych, które w końcu owocowały istnieniem ludzi takich jak Twój bohater.
Podobało mi się. Pozdrawiam
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...

J.W Goethe "Faust"

4
To jest ciekawe.
Hmm... spowiedź kojarzy mi się bardziej z grzechami.
Z tekstu w zasadzie trudno się domyślić, po której stronie barykady stał pan Kombatant. Mój otępiały dzisiaj mózg podpowiada, że to farbowany komuch, co w wyniku zawirowań historycznych i politycznych krzyczał: 'Solidarność".

Językowo tradycyjnie nie bardzo jest się do czego przyczepić. Tradycyjnie wyłapałem słowo, którego nie znałem, czyli pieczeniarz. Twoje teksty, Owsianko, zazwyczaj są pouczające.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

5
Hm, tekst ten już obił mi się na oczy na innym forum (albo forach), a jednak przeczytałem dopiero teraz. Ciekawe to, to jest.
Bartosh16 pisze: Tradycyjnie wyłapałem słowo, którego nie znałem, czyli pieczeniarz.
Również nie kojarzę tego słowa.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

6
E.Horsztyński pisze:
Bartosh16 pisze: Tradycyjnie wyłapałem słowo, którego nie znałem, czyli pieczeniarz.
Również nie kojarzę tego słowa.
dawniej: człowiek prowadzący wygodne życie na cudzy koszt; garnkoskrob, darmozjad, pasożyt
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”