początek opowiadania

1
Nie zwykłem wklejać nieskończonych utworów. Więcej nawet: nigdy tego nie robiłem. Ale że nie myślę skończyć tego opowiadania prędko, a dawno nikt nie skrytykował mojej twórczości, więc oto wrzucam krótki ustęp.











- Pieprzony uśmiech!

Skoczył Michał na łóżko, rozpłakał się jak bóbr; zaczął grzmocić pięściami o wezgłowie. Gdy już zdarł sobie naskórek dłoni, a łzy zwolniły bieg i chłopiec odczuł katharsis, dźwignął się z posłania. Na powrót spojrzał w lustro.

Widok nie zachwycał, nie licował też z brutalnymi żądzami Michała. Oto bowiem z tafli zwierciadła spozierała pucułowata twarz, spąsowiała nie tylko z płaczu, ale przede wszystkim z wysiłku.

No tak!, pomyślał młodzieniec, w dupę pukane rumieńce! Psują cały efekt, a pojawiają się, jak tylko wykonam gwałtowniejsze ruchy!

Wysiłek osadzał się nie tylko w postaci czerwonych policzków. Z tym że krasiły one twarz od razu, na pot zaś, o którym mowa, trzeba było chwilkę poczekać.

Przykry moment właśnie przyszedł. Wpierw Michał poczuł, jak cera mu wilgotnieje, potem spod włosów – niczym kaskada – spłynęły słone krople. Zdawało się, iż to kędzierzawa czupryna się rozszlochała, sfrustrowana, że mieszka w pobliżu tak paskudnej mordy. Ale brzydotę szło jeszcze znieść. Najgorszy był naiwny, lekki uśmiech, który – recydywista – znowu wykrzywił usty młodzieńca.

- Nie, nie! – krzyczał tenże – To nie pasuje i wszystko psuje!

Wtem do głowy Michała zapukał genialny koncept. Nie musi już wytężać woli, by nadać twarzy choć trochę straszności! Paskudny uśmiech niech sobie wyskakuje, więcej: niech nawet hańbi twarz przyszłej legendy na okrągło. Zostanie bowiem ukryty.

Chłopak zeskoczył z łóżka, w kilku susach dotarł do szuflady biurka. Z czeluści tejże wyciągnął podłużne pudełko, z którym ostatni raz miał styczność w gimnazjum na znienawidzonej plastyce.

Po chwili twarz Michała zdobiły linie barwy khaki. Farbki akwarelowe co prawda śmierdziały niemożebnie i wzmagały potliwość skóry, ale pal to sześć; liczył się efekt wizualny.

- Ha, ha, ha! – zaśmiał się Michał do swojego oblicza w lustrze - Rambo! Komandos! Pan świata, Alojzy sałata! Pif, paf! Bum, bum, bum! Trrrr-rrr-rrr! – ta onomatopeja naśladować miała odgłos strzelającego karabinu maszynowego – Ech, teraz jest dobrze!

Ostatni raz powtórzył wymyślaną tygodniami formułkę. Potem stanął na tle plakatu Metallici, na którym James Hetfield zrobił straszną minę. Zgasił lampę; teraz tylko leżąca na parapecie latarka oświetlała rozległy pokój. Było mroczno i strasznie.

Wyciągnął spod łóżka giwerę ojca. Włączył kamerę.

- Zasrane dupki! – charczał do obiektywu, celując weń pistoletem – śmierdzące pokraki. Bufony, megalomany! Koniec waszego dyktatu, kurwa mać! Koniec waszego poczucia lepszości, bo koniec jakiegokolwiek waszego czucia. Ta oto spluwa zrobi dziurki, którymi wylecą wasze dusze!

Wyłączył kamerę. Ze świadomością dobrze wykonanej roboty westchnął i położył się na łóżku.

- Michał, obiad! – mama jednak przerwała błogostan chłopaka

- Już idę, idę! – odkrzyknął i poleciał do łazienki, aby umyć gębę.

2
Nie zwykłem wklejać nieskończonych utworów. Więcej nawet: nigdy tego nie robiłem.


Dobre przyzwyczajenie, trzymaj się go, nie zmieniaj, a o tym temacie zapomnij. Wrzuć coś dłuższego, chętnie ocenię.

3
Hm... Też nie przepadam za tym działem, bo zbyt krótkie teksty nie dają dobrego pola do oceny.

Niech jednak będzie.

Dobry styl, dość lekko mi się czytało, były jakieś drobne błędy... Czekam na rozwinięcie i (oby!) dobrą puentę. Bo jeśli on pójdzie do szkoły i powystrzela swoich patologicznych kolegów... wtedy i tak wrócę do "Słonia" Gusa Van Santa.

A to nie jest temat "Kino".

Pozdrawiam i powodzenia.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn

4
Dzięki za komentarze. Sam uważam, że fragmenty są do bani, ale pragnienie bycia wreszcie skrytykowanym przemogło we mnie do nich niechęć. Tylko zmartwił mnie Eitai Coro. Bo choć ogólnie wystawił ustępowi dobrą cenzurkę, to jednak przebąknął coś o błędach i ich samych nie wymienił!

A ja jestem purysta straszny, nie znoszę u siebie baboli. I nie będę mógł smacznie spać po nocach, jeśli się nie dowiem, jakie to błędy popełniłem.

Dlatego proszę, przedpiśco, wypisz je! W końcu zauważyłeś tylko parę, więc wykaz będzie krótki. A moja ulga wielka!

Pozdrawiam.

5
Twe życzenie się nie spełni, gdyż ubiegnę Eitai'a. Bo jestem wredny.

żeby tylko nie było - nadal nienawidzę krótkich fragmentów i jestem negatywnie doń nastawiony, jednak... O ile się nie mylę, nie dasz za wygraną ;)


Skoczył Michał na łóżko
Nie zmieniaj stylu. Michał skoczył.


Gdy już zdarł sobie naskórek dłoni, a łzy zwolniły bieg i chłopiec odczuł katharsis, dźwignął się z posłania.
Nie przepadam za wtrącaniem "i" w środek zdania, chociaż to zdanie jest poprawne.


Z tym, że krasiły one twarz od razu, na pot zaś, o którym mowa, trzeba było chwilkę poczekać.
Krasiły, niepoprawna forma.


Zdawało się, iż to kędzierzawa czupryna się rozszlochała, sfrustrowana, że mieszka w pobliżu tak paskudnej mordy
Się-się.


Najgorszy był naiwny, lekki uśmiech, który – recydywista – znowu wykrzywił usty młodzieńca.
recydywista: prawn. sprawca ponownego przestępstwa; przestępca nałogowy. Niepoprawna forma...


- Nie, nie! – krzyczał tenże. – To nie pasuje i wszystko psuje!
Zjadłeś słowo. Tenże KTOś. Tenże chłopak. Tenże młodzian. I tak dalej.


Nie musi już wytężać woli (...)
Nie da się "wytężać woli" ;)


Z czeluści tejże wyciągnął podłużne pudełko, z którym ostatni raz miał styczność w gimnazjum na znienawidzonej plastyce.
Z czeluści tejże. Tejże CZEGO! Znowu zjadłeś wyraz...


Farbki akwarelowe co prawda śmierdziały niemożebnie...
JAK śmierdziały? :shock:


...i wzmagały potliwość skóry, ale pal to sześć; liczył się efekt wizualny.
Pal to sześć. że co?


- Ha, ha, ha! – zaśmiał się Michał do swojego oblicza w lustrze. - Rambo! Komandos! Pan świata, Alojzy sałata! Pif, paf! Bum, bum, bum! Trrrr-rrr-rrr! – Ta onomatopeja naśladować miała odgłos strzelającego karabinu maszynowego. – Ech, teraz jest dobrze!

- Zasrane dupki! – charczał do obiektywu, celując weń pistoletem. – śmierdzące pokraki. Bufony, megalomany! Koniec waszego dyktatu, k***a mać! Koniec waszego poczucia lepszości, bo koniec jakiegokolwiek waszego czucia.
Ostatnia część zdania, ta po przecinku jest jakby urwana. W takiej formie jest to powtórzenie: koniec-koniec. Musiałbyś to zmienić, np.: "... bo to już koniec jakiegokolwiek waszego czucia!".


- Michał, obiad! – Mama jednak przerwała błogostan chłopaka.


Ogółem nie spodobało mi się. Za krótkie na ocenę, a jednak. Może wklej coś o większej pojemności... Naprawdę nie da się ocenić czegoś tak niedługiego. Cześć.

6
Krasiły, niepoprawna forma.


Co, czemu? Oto cytat ze SJP:


krasić ndk VIa, kraszę, ~sisz, kraś, ~sił, kraszony

1. <<zaprawiać jedzenie okrasą; dodawać do jedzenia tłuszczu, śmietany

itp.>>

Krasić kaszę masłem, słoniną.

2. poet. <<zdobić, upiększać>>

Krasił ją wdzięk młodości.

3. reg. <<barwić, farbować (zwłaszcza jaja wielkanocne)>>


Ona znaczenia pasuje: wybierz sobie, które chcesz ;)


Zjadłeś słowo. Tenże KTOś. Tenże chłopak. Tenże młodzian. I tak dalej.




Nieprawda. "Tenże" może być używane w takiej funkcji, jak zaimek "tamten", "on". Dlatego rzeczownik jest zbędny. By tego dowieść, wklejam cytat z opowiadania Julesa Verne:




– Nie! odparł Michał, nie drgnąwszy nawet, ale patrząc w twarz przeciwnika.



– Konie natychmiast! krzyknął tenże.


Całość: http://jv.gilead.org.il/zydorczak/strogow-pl04.htm




Z czeluści tejże. Tejże CZEGO! Znowu zjadłeś wyraz...


Znowu nieprawda. "Tejże" znaczy też "jej", "niej". Zatem "z czeluści tejże" = "z jej czeluści". Jak by to uargumentować? Może napiszę, że jeden wiersz Morsztyna nazywa się "Do tejże" (czyli "do niej").


Do tejże - Jan Andrzej Morsztyn





Oczy twe nie są oczy, ale słońca jaśnie

świecące, w których blasku każdy rozum gaśnie;

Usta twe nie są usta, lecz koral rumiany,

Których farbą każdy zmysł zostaje związany;

Piersi twe nie są piersi, lecz z nieba surowy

Kształt, który wolą nasze zabiera w okowy;

Tak oczy, piersi, usta, rozum, zmysł i wolą,

Blaskiem, farbą i kształtem ćmią, wiążą, niewolą.





Nie da się "wytężać woli"


Nieprawda. Oto cytat z Jodiego Picoulta:




Wytężając całą wolę, Daniel oderwał się myślami od przeszłości, a widząc, że zbliża się do rozwidlenia ścieżki, wyhamował skuter śnieżny.


Całość: http://www.proszynski.pl/Fragment-fld-11-29544-.html



Sądzisz, że wydawnictwo Prószyński i S-ka ma beznadziejnych redaktorów? Ja nie. Stąd moja stuprocentowa pewność, że skoro wyrażenie "wytężać wolę" pojawiło się w książce wydanej przez tę oficynę, zatem zwrot ów jest poprawny.









Sądzisz ponadto, że w wyrażeniu "w tym że" powinien być przecinek po "tym". Oczywiście, i to jest nieprawdą. Zobacz, jak te wyrażenia piszą jedni z najbardziej autorytatywnych językoznawców w Polsce: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj ... %22&kat=18









Wytknąłeś mi li tylko dwa rzeczywiste błędy: "mamę" i brak kropki po zdaniu z nią. Reszta to albo bzdury (co wykazałem powyżej), albo napisanie, że coś ci się nie podoba, ale błędem nie jest; czyli kwestia smaku. Niemniej, dziękuję i za to.

Mam jednak nadzieję, że przeczytasz dokładnie ten post, posypiesz głowę popiołem i - nie chcę być niemiły - następnym razem uznasz za błędne tylko takie fragmenty, co do których niepoprawności będziesz pewien.

Pozdrawiam :)

Re: początek opowiadania

7
Ojej, panowie!

Spokojnie.

Błędy wymienić?

To za firiankiem:

Dodane po 9 minutach:
broda kota pisze: -Pieprzony uśmiech!

Michał skoczył na łóżko i rozpłakał się jak bóbr. Zaczął grzmocić pięściami o wezgłowie. Gdy już zdarł sobie naskórek dłoni, a łzy zwolniły bieg i chłopiec odczuł katharsis, dźwignął się z posłania. Na powrót spojrzał w lustro.

Widok nie zachwycał, nie licował też z brutalnymi żądzami Michała. Oto bowiem, z tafli zwierciadła spozierała pucułowata twarz, spąsowiała nie tylko z płaczu, ale przede wszystkim z wysiłku.

"No tak!", pomyślał młodzieniec, "w dupę pukane rumieńce! Psują cały efekt, a pojawiają się, jak tylko wykonam gwałtowniejsze ruchy!".

Wysiłek osadzał się nie tylko w postaci czerwonych policzków. Z tym, że krasiły one twarz od razu, na pot zaś, o którym mowa, trzeba było chwilkę poczekać.

Przykry moment właśnie przyszedł. Wpierw Michał poczuł, jak cera mu wilgotnieje, potem spod włosów, niczym kaskada, spłynęły słone krople. Zdawało się, iż to kędzierzawa czupryna się rozszlochała, sfrustrowana, że mieszka w pobliżu tak paskudnej mordy. Ale brzydotę szło jeszcze znieść. Najgorszy był naiwny, lekki uśmiech, który – recydywista – znowu wykrzywił usty młodzieńca.

- Nie, nie! – krzyczał tenże. – To nie pasuje i wszystko psuje!

Wtem do głowy Michała zapukał genialny koncept. Nie musi już wytężać woli, by nadać twarzy choć trochę straszności! Paskudny uśmiech niech sobie wyskakuje, więcej: niech nawet hańbi twarz przyszłej legendy na okrągło. Zostanie bowiem ukryty.

Chłopak zeskoczył z łóżka, w kilku susach dotarł do szuflady biurka. Z czeluści tejże wyciągnął podłużne pudełko, z którym ostatni raz miał styczność w gimnazjum na znienawidzonej plastyce.

Po chwili twarz Michała zdobiły linie barwy khaki. Farbki akwarelowe, co prawda, śmierdziały niemożebnie i wzmagały potliwość skóry, ale pal to sześć: liczył się efekt wizualny (Może być też: "...ale pal to sześć. Liczył się efekt wizualny.").

- Ha, ha, ha! – zaśmiał się Michał do swojego oblicza w lustrze. - Rambo! Komandos! Pan świata, Alojzy Sałata! Pif, paf! Bum, bum, bum! Trrrr-rrr-rrr! – ta onomatopeja naśladować miała odgłos strzelającego karabinu maszynowego – Ech, teraz jest dobrze!

Ostatni raz powtórzył wymyślaną tygodniami formułkę. Potem stanął na tle plakatu Metallici, na którym James Hetfield zrobił straszną minę. Zgasił lampę; teraz tylko leżąca na parapecie latarka oświetlała rozległy pokój. Było mroczno i strasznie.

Wyciągnął spod łóżka giwerę ojca. Włączył kamerę.

- Zasrane dupki! – charczał do obiektywu, celując weń pistoletem – śmierdzące pokraki. Bufony, megalomany! Koniec waszego dyktatu, k***a mać! Koniec waszego poczucia lepszości, bo koniec jakiegokolwiek waszego czucia. Ta oto spluwa zrobi dziurki, którymi wylecą wasze dusze!

Wyłączył kamerę. Ze świadomością dobrze wykonanej roboty westchnął i położył się na łóżku.

- Michał, obiad! – mama jednak przerwała błogostan chłopaka.

- Już idę, idę! – odkrzyknął i poleciał do łazienki, aby umyć gębę.


Poprawiłam.

Tak, jestem dziewczyną.^^

Powodzenia, puryści językowi.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn

8
Skrytykowano. A ja zaczęłam czytać i śmiać mi się chce, ale wcale złośliwie! Poniższy fragment np. ma w sobie tyle wdzięku, Michał jawi się jako taki mały chłopczyk tupiący nogami i klnący jak szefc, świetny efekt komiczny! :) Naprawdę!

I nawet szyk przestawny jest tutaj jak najbardziej na miejscu! I poważne słówko "katharsis" czuje się jak ryba w wodzie "uczestnicząc" w takim opisie!



- Pieprzony uśmiech!

Skoczył Michał na łóżko, rozpłakał się jak bóbr; zaczął grzmocić pięściami o wezgłowie. Gdy już zdarł sobie naskórek dłoni, a łzy zwolniły bieg i chłopiec odczuł katharsis, dźwignął się z posłania. Na powrót spojrzał w lustro.

Widok nie zachwycał, nie licował też z brutalnymi żądzami Michała. Oto bowiem z tafli zwierciadła spozierała pucułowata twarz, spąsowiała nie tylko z płaczu, ale przede wszystkim z wysiłku.

No tak!, pomyślał młodzieniec, w dupę pukane rumieńce! Psują cały efekt, a pojawiają się, jak tylko wykonam gwałtowniejsze ruchy!


Dodane po 8 minutach:

Mimo to wydaje mi się, że musisz poćwiczyć, albo zwrócić przynajmniej uwagę nad doborem słów odowiednich temu, co chcesz naparwdę powiedzieć. Bo np. "wysiłek" mimo wszystko nie może się "osadzać":



Wysiłek osadzał się nie tylko w postaci czerwonych policzków



Małe zakłócenie logiczne według mnie:



Paskudny uśmiech niech sobie wyskakuje, więcej: niech nawet hańbi twarz przyszłej legendy na okrągło. Zostanie bowiem ukryty.





Jest wiele błędow, ale wydaje mi się też, że potrafisz opisywać w sposób żartobliwy. Ta zaleta i praca, praca praca nad tekstem, może uczynić go ciekawym.

:)
"Amatorzy czekają na natchnienie; reszta z nas po prostu bierze się za robotę". Philip Roth

- te słowa przytoczył w swoim powitaniu Patren :)

10
Aj, zapomniałem o tym wątku, myślałem, że już nikt tu nie napisze. A tu taka miła niespodzianka.

Dzięki za dwa nowe komentarze, napawają optymizmem. Chociaż nie jestem stuprocentowo pewny, co też miał na myśli Ninetongues. Chwali dialogi, tymczasem tyle ich w tekście, to kot napłakał. W sumie pięć słów. Więc nie wiem, ironia to jakaś czy cu?

W każdym razie pisanie opowiadania zawiesiłem na kołku, wklejony tu fragment jest jedynym. Ale chyba wezmę się niebawem za kontynuację.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”