61

Latest post of the previous page:

Nie idzie mi w ogóle. Konkurs blisko. Jeszcze jeden esej na koncie, tym razem na papierze. Zmieściłam się w tych dwóch godzinach, uf. Może jednak tam nie zdechnę w tym Krakowie... oby nie kazali mi robić rozprawki.

62
Znów żywa i pisząca! Przerwa na robotę i nicnierobienie połączone z długotrwałą chandrą poskutkowała tym, że zabawa z poprzednim opowiadaniem i jego ciągiem dalszym spadła z piedestału. Za to wróciłam do tekstu kiedyś napoczętego i niedokończonego i zaczęłam grzebać w jego konstrukcji. Usiłuję zrobić coś, co można by nazwać literackim kolażem. Póki co idzie tak sobie, jak się sprawa zakończy, zobaczymy. W ten prosty sposób, dzięki przeklejeniu całych partii tekstu do nowego pliku, zmianie punktu widzenia w jednej z nich i dopisaniu paru fragmentów powstał uporządkowanie względnie chaotyczny twór na 18057 znaków. Ciekawam wyników eksperymentu.

63
trzymam kciuki. Powroty są dobre.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

64
Relacja z tygodnia - czwartek i piątek nie wyłuskałam czasu na pisanie, szkoda. Potem była zabawa wyłącznie z przeklejaniem i lekkim korygowaniem płatów poprzedniego, gotowego tekstu. Przedwczoraj urodziło mi się, co powinnam pomiędzy rzeczonymi dopisać (a czego naprawdę w poprzedniej wersji brakowało, a mi umknęło). W ten sposób między dwiema starymi scenami zalęgła się nowa na 7077 znaków. Mam silne wrażenie, że trzeba ją będzie poddać dość intensywnej obróbce. Wczoraj leń człeka ogarnął i nie powstało nic. Na dziś planowana następna nowa scena.

To tak w skrócie. Strasznie mało jak na cały tydzień, ech.

65
"Na dziś planowana następna nowa scena."

AKURAT. Wzięłam się za tą ostatnią. Była naprawdę paskudna. Dzięki mojej czułej, poprawiającej i przypudrowującej łapce rozrosła się do 15795 znaków. Stylistyka plus w sumie chyba dwa rozwinięcia retrospekcji ze streszczenia do scenki. Po opisywaniu krwawej rzezi samurajów na biednych ninja nie chce mi się stukać więcej. Także... ta nowa scenka na jutro...

66
2876. Scena nieskończona, ale przynajmniej napoczęta.
Chciałam wyrobić się z tym opkiem na koniec kwietnia i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że nie dam rady. Tym bardziej, że zaczyna toto wpadać w minipowieść. To bydlę ma już ponad 50k znaków w sumie. Następnych 40k spokojnie dojdzie. Jeśli się pobawić trochę z opisami, 100k w sumie będzie jak nic.

Tak to zawsze jest. "Napiszę sobie opowiadanko", myśli autor. "Takie fajne, nie za długie...", myśli naiwny autor. A potem własne teksty robią w konia. W takich sytuacjach jakże często śmieję się sama z siebie XD Wy też tak macie?

67
Cudownie mi idzie. *facepalm* Nie mogę się jakoś do tego zabrać (tak, cały ten czas). Kompletnie. Retrospekcje głównego bohatera nieskończone, wiszą i powiewają w środku wielkiego, chaotycznego czegoś, co trzeba będzie jeszcze skończyć, ogarnąć i odpicować na błysk. W sumie tylko kilka scen zostało. Kilka. A w każdym razie nie więcej niż dziesięć. Nawet nie wiem dokładnie, ile.
*refleksja* Jaka ja jestem nieogarnięta.
Od jutra piszę dalej! (I ta naiwna nadzieja, że postanowienie nie upadnie przez noc...)

70
Wczoraj znów nic. Uczenie się setki pytań do bierzmowania dzień przed zaliczeniem plus imieniny wujka to bardzo niedobre kombo. Bardzo niedobre. Ciężko pisać. Dziś 2553. Weny brak. Chęci w sumie też trochę. Ale jakoś tak wylazło te dwa i pół tysiąca...

72
Akayla pisze:1841. Trochę to żałosne.
no co ty, 1841 to fajna liczba.
Wydarzenia w Polsce:
22 marca - na pola koło dzisiejszej wsi Wilkanowo (województwo lubuskie) spadł meteoryt.
30 lipca - spotkanie Adama Mickiewicza z Andrzejem Towiańskim, które zapoczątkowało Sprawę Bożą.
29 listopada - na placu Saskim w Warszawie został odsłonięty pomnik oficerów-lojalistów poległych w Noc Listopadową
Wojska austriackie opuściły Kraków.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

73
Dobra. Przestaję narzekać xD
Niemniej nie idzie mi nadal. Wczoraj wsysnęły mnie felietony Olbratowskiego i w efekcie nie napisałam nic (znowu - zaczynam się przyzwyczajać), a dziś 1422. Malutko, ale jakoś nie chce mi się więcej.

74
Przez ostatnie dwa dni nic. Winny jest B.A., bo ujrzałam jego link do 2048, do tej pory nie wygrałam i nie daje mi to spokoju.

75
Najgorsze, że jak się już zrobi te 2048, to potem i tak można grać dalej i człowiek gra, bo sobie myśli: ciekawe, ile się jeszcze uda uzbierać? ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

76
Dokładnie tak! Rekordowy wynik u mnie to jak na razie 29216 punktów XD Ale spoko, uzbierałam już to 2048 (nawet dwukrotnie), mogę spokojnie pisać, spać, jeść i biegać do gimnazjum, chociaż w tej chwili prawdę mówiąc nie wiem już, po co. Chyba w ramach spędu towarzyskiego, bo po testach same nudy.
W każdym razie napisałam na rozgrzewkę coś, co nie ma niemal żadnego związku z poprzednimi projektami. Jedyny rzeczony to bohater, którego sobie wzięłam, bo nie chciało mi się wymyślać nowego. Urządzenie krwawej jatki z użyciem piasku (brzmi jak Gaara, dobrze, że mój kochaś jednak nie jest rudy) zajęło mi 4244 znaki. Chyba wreszcie wracam do formy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”

cron