15 maja 1989 roku
Do Stargardu przyjechałem po godzinie 16-tej. Później w domu obiad, poobiednia drzemka, kolacja, film i mogłem wyjść na nocny spacer po mieście. Godzinę temu, kiedy z niego wracałem byłem świadkiem strasznego zdarzenia.
Otóż środkiem ulicy 11-go Listopada, kilka metrów przede mną idzie sobie chłopak, w wieku około siedemnastu lat, który ponad wszelką wątpliwość zalany jest w trzy dupy. Minąwszy "czerwone koszary" przystaje, pochyla głowę i próbuje wyciągnąć coś ze swoich spodni. Męczy się z tym okropnie, jednak w końcu udaje mu się. Naraz, od ulicy Szkolnej, widzę wyjeżdżający zza rogu milicyjny radiowóz, czego niestety nie zauważa napruty łepek, sikający z zadowoleniem na środku jezdni. Tamci momentalnie podjeżdżają do niego. Pisk hamulców i z wozu wyskakuje jeden z mundurowych, krzycząc:
- Ej ty, artysta, co ty kurwa, wyprawiasz?!
Chłopak potrząsając głową próbuje dojrzeć milicjanta, i kiedy udaje mu się go zlokalizować - robi głupawą minę, gdyż z racji czysto fizjologicznej nie może powstrzymać oddawania moczu. I właśnie nie przestając sikać, a poczuwając się najwyraźniej do udzielenia odpowiedzi, z uśmieszkiem wyrzuca z siebie:
- Happening, proszę Pana!
- Happening?! Ja ci dam happening! – po głosie gliniarza było znać, że nie obce mu to słowo. – i srruu! Z całej siły wali chłopaka pałą przez łeb. Ten pada jak kłoda. Głową uderza o asfalt tak głośno, że zdaje mi się słyszeć echo. Na widok leżącego ciała odskakuję w bok, by zniknąć w czerni drzew. Tymczasem z Nyski wysiada drugi milicjant, wysoki i barczysty, trochę rozgląda się, po czym szturcha tamtego:
- Sprawdź baranie, czy żyje.
- Jak kurwa?!
- Normalnie
- Jak normalnie?!
- Normalnie! Jak go zabiłeś, to teraz sprawdź czy żyje.
- Kurwa, a jak nie żyje?
- Mówię ci! Wsadź mu palce do gęby! Może się wyrzyga.
Więcej nie usłyszałem. Przyspieszając kroku, zacząłem biec ile sił w nogach. Zwolniłem na skrzyżowaniu z ulicą Kościuszki, czyli wystarczająco daleko, by nie bać się obejrzeć za siebie. Gdy to zrobiłem, ci dwaj wrzucali na pakę coś, co bardziej przypominało worek ziemniaków, niż człowieka.
Mimo, iż upłynęła godzina, w dalszym ciągu mam przyśpieszony oddech i trzęsą mi się ręce. Wciąż słyszę to uderzenie głowy o asfalt, i te ich „NORMALNIE!”. Jednocześnie chcę zadzwonić. Chcę poinformować jakąś inną milicję, choć wiem, kurwa, że nie ma żadnej innej milicji!
Tekst koniecznie poprawić, a najlepiej napisać od nowa – jutro, pojutrze. Nie może pozostać w takim roztrzęsionym stanie. Muszę wziąć się w garść i udawać, że to literacka fikcja udająca prawdziwe fakty.
2
Nie wiem co mam sądzić.
Prosty, nieskomplikowany język, wręcz codzienny, żeby nie powiedzieć podwórkowy.
Historia krótka i nic nie wnosząca w życie czytelnika. Tekst w stylu - przeczytać i zapomnieć. W moim skromnym mniemaniu pisanie takowych jest bezsensowne.
Godzin nie zapisujemy w sposób w jaki to zrobiłeś - nie 6 - tego, tylko szóstego. Rozumiesz o czym mówię?
Wymienianie czynności przed spacerem, na początku tekstu uważam za zbędne. Ogranicz to jakoś gdyż teraz wydaje się suche.
Nie podoba mi się ten fakt:
piszesz - godzinę temu byłem świadkiem zdarzenia,
a po chwili relacjonujesz je w ten sposób - przede mną idzie sobie chłopak.
Coś w tym nie gra. Nie sądzisz?
Ogólnie nudne i słabe pod względem stylu. Wygląda jakbyś się nie przyłożył.
Poza tym osoba nie znająca planu miasta, w którym dzieje się akcja będzie miała duże kłopoty z rozeznaniem w terenie, bo skąd ma wiedzieć, że skrzyżowanie ulicy Kościuszki i 11 Listopada to wystarczająco daleko od miejsca zdarzenia? Mogłeś to jakoś lepiej opisać.
Podsumowując. Nic ciekawego, czy choćby odkrywczego. Dziennik jest formą zbyt powszechną ostatnim czasie, w dodatku strasznie mizernie wykorzystaną jeśli chodzi o możliwości jakie daje. Nie wyszedłeś poza margines powtarzalności. Niestety.
Pozdro.
Prosty, nieskomplikowany język, wręcz codzienny, żeby nie powiedzieć podwórkowy.
Historia krótka i nic nie wnosząca w życie czytelnika. Tekst w stylu - przeczytać i zapomnieć. W moim skromnym mniemaniu pisanie takowych jest bezsensowne.
Godzin nie zapisujemy w sposób w jaki to zrobiłeś - nie 6 - tego, tylko szóstego. Rozumiesz o czym mówię?
Wymienianie czynności przed spacerem, na początku tekstu uważam za zbędne. Ogranicz to jakoś gdyż teraz wydaje się suche.
Nie podoba mi się ten fakt:
piszesz - godzinę temu byłem świadkiem zdarzenia,
a po chwili relacjonujesz je w ten sposób - przede mną idzie sobie chłopak.
Coś w tym nie gra. Nie sądzisz?
Ogólnie nudne i słabe pod względem stylu. Wygląda jakbyś się nie przyłożył.
Powtórzenie i..pleonazm. Inne powtórki to - sika, chłopak, milicjant itd.Muszę wziąć się w garść i udawać, że to literacka fikcja udająca prawdziwe fakty.
Poza tym osoba nie znająca planu miasta, w którym dzieje się akcja będzie miała duże kłopoty z rozeznaniem w terenie, bo skąd ma wiedzieć, że skrzyżowanie ulicy Kościuszki i 11 Listopada to wystarczająco daleko od miejsca zdarzenia? Mogłeś to jakoś lepiej opisać.
Podsumowując. Nic ciekawego, czy choćby odkrywczego. Dziennik jest formą zbyt powszechną ostatnim czasie, w dodatku strasznie mizernie wykorzystaną jeśli chodzi o możliwości jakie daje. Nie wyszedłeś poza margines powtarzalności. Niestety.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
4
Całkowicie zgadzam się z panem Weberem.
Tekst jest słaby, jeśli nie powiedzieć tragiczny.
Język zdecydowanie zbyt pospolity, opisy suche, no i oczywiście nieszczęsna forma pamiętnika.
Radzę ci dla treningu zasiąść przed komputerem i spisać jakąś w miarę składną historyjkę. Przed przystąpieniem do pracy zapisz sobie na kartce 3 rzeczy na których masz się skupić, a po napisaniu opowiadania, przeczytaj je i przekonaj się czy ci się udało. Te rzeczy to:
1. Barwne i obrazowe opisy (tak żeby były ciekawe i jasne dla czytelnika, nie tylko dla ciebie)
2. Trzymać się raz przyjętego czasu relacji (tzn. jak opisujesz coś z przeszłości, to cały czas masz tak to opisywać, bez nagłych bezsensownych zmian)
3. Cały czas myśl o czytelniku, o tym jak on odbierze twój tekst. Pisz z troską o jego doznania.
To chyba na tyle. życzę miłego treningu, oczywiście o ile skorzystasz z mojej rady.
Do przeczytania.
Pozdrawiam.
Tekst jest słaby, jeśli nie powiedzieć tragiczny.
Język zdecydowanie zbyt pospolity, opisy suche, no i oczywiście nieszczęsna forma pamiętnika.
Radzę ci dla treningu zasiąść przed komputerem i spisać jakąś w miarę składną historyjkę. Przed przystąpieniem do pracy zapisz sobie na kartce 3 rzeczy na których masz się skupić, a po napisaniu opowiadania, przeczytaj je i przekonaj się czy ci się udało. Te rzeczy to:
1. Barwne i obrazowe opisy (tak żeby były ciekawe i jasne dla czytelnika, nie tylko dla ciebie)
2. Trzymać się raz przyjętego czasu relacji (tzn. jak opisujesz coś z przeszłości, to cały czas masz tak to opisywać, bez nagłych bezsensownych zmian)
3. Cały czas myśl o czytelniku, o tym jak on odbierze twój tekst. Pisz z troską o jego doznania.
To chyba na tyle. życzę miłego treningu, oczywiście o ile skorzystasz z mojej rady.
Do przeczytania.
Pozdrawiam.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
5
Właśnie z racji gatunku, w jakim pisane są opowieści Dziennika Nieco Rubasznego niektóre z nich, wręcz wymagają stylu pospolitego, a co za tym idzie oszczędnego w barwne opisy. Z powyższego tekstu wynika, że bohater dokonuje zapisku na gorąco, tuż po pobiciu chłopaka. Trzęsą mu się ręce itp.
Ten stan psychiczny, moim zdaniem przede wszystkim należało wziąć pod uwagę i dbać o to, aby zapisek nie wyszedł nazbyt literacki. Trudność pisania dziennika polega również na tym, że autor jest niejako zmuszony do udawania, że pisze wyłącznie dla siebie. Zarzut pana Webera a propos odległości od miejsca pobicia do skrzyżowania z ulicą Kościuszki, moim zdaniem, jest nieco na wyrost. Uważam, że czytelnikowi wystarczy czasem zasugerować, że odległość była wystarczająca, aby bohater mógł poczuć się bezpiecznie. Nie trzeba bardziej tej kwestii uściślać. Nic się nie stanie, gdy ktoś nie będący mieszkańcem Stargardu Szczecińskiego wyobrazi sobie tę odległość jako 300 metrów, a inny czytelnik 200. Dziwne i śmieszne byłoby dopiero, gdyby roztrzęsiony bohater zapisywał, że skrzyżowanie znajdowało się 350 metrów od stojącej na środku ulicy Nyski.
Co do przyjętego czasu relacji, powiem, że nagłym przejściem do opisu w czasie teraźniejszym chciałem nadać historii więcej dynamiki – analogicznie jak dzieje się to w realnym życiu, kiedy ktoś opowiada historię w którą jest emocjonalnie bardzo zaangażowany. W kontekście powyższej części 09 nadal uważam, że można tutaj zmianę czasu zastosować, tyle, że od słowa „naraz”.
Dzięki za rady.
Pozdrawiam i również życzę miłego treningu.
Ten stan psychiczny, moim zdaniem przede wszystkim należało wziąć pod uwagę i dbać o to, aby zapisek nie wyszedł nazbyt literacki. Trudność pisania dziennika polega również na tym, że autor jest niejako zmuszony do udawania, że pisze wyłącznie dla siebie. Zarzut pana Webera a propos odległości od miejsca pobicia do skrzyżowania z ulicą Kościuszki, moim zdaniem, jest nieco na wyrost. Uważam, że czytelnikowi wystarczy czasem zasugerować, że odległość była wystarczająca, aby bohater mógł poczuć się bezpiecznie. Nie trzeba bardziej tej kwestii uściślać. Nic się nie stanie, gdy ktoś nie będący mieszkańcem Stargardu Szczecińskiego wyobrazi sobie tę odległość jako 300 metrów, a inny czytelnik 200. Dziwne i śmieszne byłoby dopiero, gdyby roztrzęsiony bohater zapisywał, że skrzyżowanie znajdowało się 350 metrów od stojącej na środku ulicy Nyski.
Co do przyjętego czasu relacji, powiem, że nagłym przejściem do opisu w czasie teraźniejszym chciałem nadać historii więcej dynamiki – analogicznie jak dzieje się to w realnym życiu, kiedy ktoś opowiada historię w którą jest emocjonalnie bardzo zaangażowany. W kontekście powyższej części 09 nadal uważam, że można tutaj zmianę czasu zastosować, tyle, że od słowa „naraz”.
Dzięki za rady.
Pozdrawiam i również życzę miłego treningu.