16

Latest post of the previous page:

El Nino pisze:Na szczęście jednak spora większość czytaczy nie jest, aż tak oblatana. A nawet jeśli, to myślę, że na potrzeby osi fabularnej drobne uproszczenia zdołają przełknąć. Nie było mym zamiarem potraktować profesji pana z opka po macoszemu, ale pewnych ograniczeń nie jestem w stanie przeskoczyć.
Ale to tak nie działa. Właśnie zadaniem autora jest pokazanie pewnych cech, które uwiarygodnią bohatera. Chcesz pisać o matematyku proszę bardzo. Na rynku jest trochę popularnej literatury matematycznej skierowanej do nie matematyków. Pokazują fajne i ciekawe problemy i własności. wybierasz takie zagadnienie wplatasz je w swoje opowiadanie i masz same plusy. Bohater jest bardziej wiarygodny a i ty się czego nowego dowiedziałeś.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

17
El Nino pisze:na potrzeby osi fabularnej drobne uproszczenia zdołają przełknąć.
dobrze myślisz!

dobry tekst! Wrócę po niego :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
Grimzon. Niewątpliwie w tym co piszesz, jest sporo racji. Do tej pory nie miałem z matematyką większej styczności, więc uznałem, że choć trochę oddaję w opku ducha tego zacnego "sportu."
Tylko, jak piszę: dla Ciebie ludek jest niewiarygodny, bo ty w tym siedzisz. Dostrzegasz różne niuanse.
I to nie jest tak, że idę w zaparte, nie chcąc posypać durnej głowy popiołem. Zaiste, masz sporo racji. Nie neguję tego, co chcesz powiedzieć. Niechaj jednak wypowiedzą się jeszcze inni, nieco mniej oblatani z matematycznym rzemiosłem. Oczywiście, pomijając te ewidentne babole, o których już była mowa. I które przy najbliższej sposobności poprawię. Niedobrze by jednak było, gdyby sens nadrzędny (abstrahując już od tego, co nim w tym opku jest) sprowadzać do samych obliczeń.
"Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam" - M. Luter.

19
Ech, miałam wziąć sobie urlop również od komentowania, ale ponieważ dyskusja się rozwinęła, to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Najpierw trochę w kwestiach języka, stylu, itp.
Nie wychodzę z domu nazbyt często. W zasadzie wcale. Zakupy albo rachunki. Czasami lekarz. Na miesiąc będzie trzy razy.
Ciach, ciach, ciach, co u Ciebie pojawia się i w innych tekstach. Kropka nie jest jedynym znakiem interpunkcyjnym.
Nie wychodzę z domu nazbyt często; w zasadzie wcale. Zakupy albo rachunki, czasami lekarz - na miesiąc będzie trzy razy.
trwałych znajomości nie nabyłem.
Raczej: nie nawiązałem. Nabywać odnosi się do transakcji.
Można ich zobaczyć jedynie poprzez odbicie
Raczej: w odbiciu (jak rozumiem, chodzi o to, że nie bezpośrednio, lecz w tafli lustra albo wody)
ubiorę palto i wyjdę.
Ubiorę palto - http://www.polonistyka.fil.ug.edu.pl/?i ... 34&lang=pl
dziewczynki zerkały z drzwi nieopodal, wystając w ten sposób, że widziałem tylko połówki ich roześmianych twarzyczek.
Lepiej by brzmiało: wystawiając głowy w ten sposób, że...
Nienawidzą domowych zwierząt, gdyż te je bezbłędnie wyczuwają. I w zemście nacinają im brzuchy.
Jednak bez I, gdyż z takiej konstrukcji wynikałoby, że to zwierzęta nacinają.
Wtedy lód się załamał, zabierając idącego w mroźną toń. Zaś dzieci?
Nie ma zaś na początku zdania. A dzieci? A co z dziećmi?
wtedy stało się coś, od czego stanęło jej serce. Nie. To nie jest przenośnia. To zawał serca.
Twój narrator cały czas w tym fragmencie jest wręcz przyklejony do kobiety, a tu nagle się usamodzielnia i staje obiektywnym komentatorem. Zachowałabym jego poprzednią pozycję.
...stanęło jej serce. Naprawdę to poczuła. Zawał? albo jakoś podobnie. Człowiek może przecież sam siebie zdiagnozować: o rety, chyba mam zawał.

Co mi się tu bardzo podoba:
1. Sposób, w jaki prowadzisz bohatera. Te zachowania (dzieci, pasażerów, speca od telewizora), które on po prostu rejestruje, właściwie bez żadnego komentarza.
2. Sama konstrukcja psychiczna tegoż bohatera.
Nie jestem jednym z tych co ciągną śmieci do domu, ale obojętny na cierpienie też nie jestem. A porzucony przedmiot, to tak, jak przywiązany do drzewa pies. Krzyczy i cierpi podobnie. Trzeba tylko umieć się w to wsłuchać.
Animizacja przedmiotów - to jest bardzo pierwotne, ale w naszej kulturze uważane za dziecinne. Wyrastamy z tego i przestajemy myśleć, że samochód na złomowisku coś przeżywa. Dobrze, że to przypomniałeś.
3. Wypuszczenie żółtych ludzi w świat zewnętrzny. To znaczy: nie lubię takich sytuacji, kiedy bohater mierzy się z czymś, co zdecydowanie należy do świata nadnaturalnego (ogólnie mówiąc), a potem okazuje się, że a) miał koszmary senne albo b) miał halucynacje. To jest unik autora, gdyż we śnie wszystko się może zdarzyć, a w omamach tym bardziej, bez żadnych konsekwencji dla świata przedstawionego. A u Ciebie okazuje się, że istoty, które można by uznać za wymysł zdziwaczałego, półobłąkanego staruszka, istnieją zupełnie niezależnie od jego woli i wyobraźni. I to jest bardzo dobre, gdyż w ten sposób rzeczywiście otwiera się jakaś szczelina, przez którą przenikają byty z innego świata. Albo przynajmniej materializują się myślokształty. :) To jest taki prawdziwy realizm magiczny. Chodzą sobie ci żółci ludzie po lodzie, jedni ich widzą, inni nie, jeszcze inni już badania prowadzą nad ich zwyczajami, a ty, czytelniku, przyjmij do wiadomości, że oni po prostu są.

No, chyba dość już będzie tych pochwał.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

20
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za "zamieszanie." Wszak na to właśnie liczyłem.
Rubia, z Twoimi ostatnimi uwagami zgadzam się co najmniej w osiemdziesięciu procentach i pewnie też pod takim kątem większość rzeczy przerobię. Szkoda tylko, że za każdym razem dostrzegam błędy dopiero po rozgrzebaniu je kijem. Oby tylko zapamiętać z tych lekcji jak najwięcej.
"Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam" - M. Luter.

22
Heh. Nie no, temat otwarty :P Nagromadziło się już trochę tych spostrzeżeń i po prostu chciałem wszystkim podziękować. Ale jak najbardziej, czekam dalej ;D
"Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam" - M. Luter.

23
To ja też trzy:

pochwały już były, to będą teraz... hm... tak, wątpliwości

1. mam wrażenie lektury szkicu do opowiadania. Rozumiem i doceniam ascezę narracji jako środek, ale wciąż potykam się o nierozpakowane kartony ze zdaniami.
Na przykład tu powtarzasz, to już było, choć z pudła wyskakują fajne obrazy :
Mój świat to metraż pokoju i szlak do kibla na piętrze. To schody, winda i chodnik. To tramwaj z numerem siedem. I mały sklep osiedlowy, który kupił mnie tym, że dobrze wydaje reszty.
To także kiosk nieopodal, w którym jeśli się nie pochylisz do okienka, możesz na zawsze pozostać anonimowy. To cukiernia.
I chyba tyle. Więcej ich nie pamiętam.
Za wszystkie serdecznie żałuję.
(to na czerwono jest stylem innej bajki - ja bym wywaliła)

2. konstrukcja narratora w kontekście bohatera budzi we mnie sprzeciw - pojawiający się trzecioosobowy (przy kobiecie) jest albo niedorobiony, albo zrobiony zbyt łatwo fabularnie. Zgrzyta jak pociąg na stacji, szarpie, burzy kompozycję opowieści. Popracuj z narratorem odpostaciowanym, jakby spoza kadru...

[ Dodano: Sob 05 Lip, 2014 ]
i ostatni grosz:

3. wyobraź sobie potencjalnego czytelnika - kim on jest? Smakuje formę i oryginalność języka? Szuka dziania się, dramaturgii? Chce psychologii? Analizy świata? Dyskursu? Ja nie wiem! Jest potencjał, ale... nie ma silnika. Nie rozpakowałeś pudła z silnikiem. :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

24
Dzięki wielkie :P
Dotknęłaś tematu z nieco innej strony i muszę się teraz ponownie zastanowić, choć nie wiem, czy wprowadzę jakieś daleko idące zmiany. Jeśli już, to przyjrzę się narracji w epilogu. Raczej nie będę rozpakowywał zdań, z obawy właśnie przed zbytnim pójściem w stronę fabularną i zatraceniem refleksyjności.

Co zaś się tyczy:
Natasza pisze:Mój świat to metraż pokoju i szlak do kibla na piętrze. To schody, winda i chodnik. To tramwaj z numerem siedem. I mały sklep osiedlowy, który kupił mnie tym, że dobrze wydaje reszty.
To także kiosk nieopodal, w którym jeśli się nie pochylisz do okienka, możesz na zawsze pozostać anonimowy. To cukiernia.
I chyba tyle. Więcej ich nie pamiętam.
Za wszystkie serdecznie żałuję.

(to na czerwono jest stylem innej bajki - ja bym wywaliła)
Ostatnie zdanie miało być nawiązaniem do religii i podkreślać smutek bohatera i jego wstyd. On tym przeprasza za to, że oddycha i wszystkim wokół przeszkadza.
Pisałem ten fragment pismem półautomatycznym i mogłem się co nieco zagalopować :/
"Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam" - M. Luter.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron