Ech, miałam wziąć sobie urlop również od komentowania, ale ponieważ dyskusja się rozwinęła, to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Najpierw trochę w kwestiach języka, stylu, itp.
Nie wychodzę z domu nazbyt często. W zasadzie wcale. Zakupy albo rachunki. Czasami lekarz. Na miesiąc będzie trzy razy.
Ciach, ciach, ciach, co u Ciebie pojawia się i w innych tekstach. Kropka nie jest jedynym znakiem interpunkcyjnym.
Nie wychodzę z domu nazbyt często; w zasadzie wcale. Zakupy albo rachunki, czasami lekarz - na miesiąc będzie trzy razy.
trwałych znajomości nie nabyłem.
Raczej: nie nawiązałem.
Nabywać odnosi się do transakcji.
Można ich zobaczyć jedynie poprzez odbicie
Raczej: w odbiciu (jak rozumiem, chodzi o to, że nie bezpośrednio, lecz w tafli lustra albo wody)
ubiorę palto i wyjdę.
Ubiorę palto -
http://www.polonistyka.fil.ug.edu.pl/?i ... 34&lang=pl
dziewczynki zerkały z drzwi nieopodal, wystając w ten sposób, że widziałem tylko połówki ich roześmianych twarzyczek.
Lepiej by brzmiało:
wystawiając głowy w ten sposób, że...
Nienawidzą domowych zwierząt, gdyż te je bezbłędnie wyczuwają. I w zemście nacinają im brzuchy.
Jednak bez
I, gdyż z takiej konstrukcji wynikałoby, że to zwierzęta nacinają.
Wtedy lód się załamał, zabierając idącego w mroźną toń. Zaś dzieci?
Nie ma
zaś na początku zdania.
A dzieci? A co z dziećmi?
wtedy stało się coś, od czego stanęło jej serce. Nie. To nie jest przenośnia. To zawał serca.
Twój narrator cały czas w tym fragmencie jest wręcz przyklejony do kobiety, a tu nagle się usamodzielnia i staje obiektywnym komentatorem. Zachowałabym jego poprzednią pozycję.
...stanęło jej serce. Naprawdę to poczuła. Zawał? albo jakoś podobnie. Człowiek może przecież sam siebie zdiagnozować: o rety, chyba mam zawał.
Co mi się tu bardzo podoba:
1. Sposób, w jaki prowadzisz bohatera. Te zachowania (dzieci, pasażerów, speca od telewizora), które on po prostu rejestruje, właściwie bez żadnego komentarza.
2. Sama konstrukcja psychiczna tegoż bohatera.
Nie jestem jednym z tych co ciągną śmieci do domu, ale obojętny na cierpienie też nie jestem. A porzucony przedmiot, to tak, jak przywiązany do drzewa pies. Krzyczy i cierpi podobnie. Trzeba tylko umieć się w to wsłuchać.
Animizacja przedmiotów - to jest bardzo pierwotne, ale w naszej kulturze uważane za dziecinne. Wyrastamy z tego i przestajemy myśleć, że samochód na złomowisku coś przeżywa. Dobrze, że to przypomniałeś.
3. Wypuszczenie żółtych ludzi w świat zewnętrzny. To znaczy: nie lubię takich sytuacji, kiedy bohater mierzy się z czymś, co zdecydowanie należy do świata nadnaturalnego (ogólnie mówiąc), a potem okazuje się, że a) miał koszmary senne albo b) miał halucynacje. To jest unik autora, gdyż we śnie wszystko się może zdarzyć, a w omamach tym bardziej, bez żadnych konsekwencji dla świata przedstawionego. A u Ciebie okazuje się, że istoty, które można by uznać za wymysł zdziwaczałego, półobłąkanego staruszka, istnieją zupełnie niezależnie od jego woli i wyobraźni. I to jest bardzo dobre, gdyż w ten sposób rzeczywiście otwiera się jakaś szczelina, przez którą przenikają byty z innego świata. Albo przynajmniej materializują się myślokształty.

To jest taki prawdziwy realizm magiczny. Chodzą sobie ci żółci ludzie po lodzie, jedni ich widzą, inni nie, jeszcze inni już badania prowadzą nad ich zwyczajami, a ty, czytelniku, przyjmij do wiadomości, że oni po prostu są.
No, chyba dość już będzie tych pochwał.