— Jak się dzisiaj czujesz?
Floyd popatrzył na pielęgniarkę. Próbował wstać, ale przeszkadzały mu w tym szerokie pasy, którymi był przypięty do łóżka.
— Poszalałeś trochę wczoraj, prawda? Ale to nic. Pan doktor przepisał coś na uspokojenie — trzymając w dłoni wielką strzykawkę nachyliła się nad Floydem.
— Odejdź precz! — warknął próbując uderzyć ją głową.
— Nie wierzgaj kotku, bo zawołam Wiktora. Wiesz, że Wiktor bez trudu radzi sobie z twoimi humorami.
— Wooon! - warknięcie przeszło w skowyt.
Szybkim ruchem wbiła igłę. Floyd szarpnął się z całej siły i otworzył oczy. Przebudzony z koszmaru popatrzył wokół sprawdzając gdzie jest.
— Kurwa! — zaklął — to był wspaniały pomysł żeby nocować w psychiatryku.
Usiadł i popatrzył po sali.
— Nigdy więcej nie będę spał w takich posranych miejscach. Zwariować można.
Zerknął na sąsiednie łóżko, na którym siedział wielki, czarny szczur.
— I co się gapisz? Idziemy, wychodzimy natychmiast — sięgnął po stojącą obok torbę. Szczur wskoczył mu na rękę i sprawnym ruchem wdrapał się na ramię. Floyd otworzył drzwi i pustym korytarzem, nie zatrzymywani przez nikogo wyszli na ulicę.
— Swoją drogą, Elliot — wyszeptał — najgorsze gówno jakie może mnie teraz spotkać, to dostać świra.
Przy dużym, wielopasmowym skrzyżowaniu kolejki nieruchomych samochodów kończyły się idealnie w jego centrum. Spiętrzone, pozderzane auta wyglądały jakby w pośpiechu chciały skryć się w nieistniejącej dziurze, która była jedyną drogą ucieczki z tego świata. Floyd wyjął aparat i sfotografował nieruchomą scenę. Zrezygnowany usiadł na krawężniku i zwinął negatyw. Pomógł szczurowi zeskoczyć na ziemię, otworzył torbę i zerknął do środka.
— Filmy się kończą Elliot. Musimy znaleźć jakiś sklep.
Zakrył twarz rękoma.
— Nigdy nie przypuszczałem, że koniec świata będzie wyglądał w ten sposób. Wyobrażałem sobie bomby, ogień, trzęsienia, asteroidy czy inne kataklizmy, ale nigdy nie myślałem, że pewnego słonecznego dnia wszyscy ludzie znikną i zostawią po sobie mieszkania, samochody i leżące na ziemi kupki ubrań. Nie dbając zupełnie o swój dobytek odeszli, zostawiając mnie zupełnie samego. Uciekli gdzieś a ja zostałem.
Elliot zakończył obwąchiwanie terenu i trącił go nosem w czubek buta.
— Tak wiem. Ty też zostałeś. I to dziwne, bo wszystkie zwierzęta zniknęły razem z ludźmi.
— Nieźle! — krzyknął podziwiając wnętrze — to chyba największy sklep fotograficzny jaki widziałem w życiu.
Na półkach prezentowały się wielkoformatowe Ebony, Linhofy, Horsemany, Sinary; średnioformatowe Hasselblady, Rolleiflexy, Mamiye, Bronici; małoobrazkowe Nikony, Canony, Pentaxy, Olympusy; cyfrowe i analogowe. Całą dużą gablotę zajmowała Leica z aparatami normalnymi i wersjami jubileuszowymi. W niedziałających lodówkach leżały filmy i odczynniki do wywoływania.
Floyd otworzył jedną z nich i wyjął kilka paczek czarno-białego negatywu. Położył ją na stole obok torby.
— Elliot, śpisz? — trącił szczura w kieszeni — Osowiały jakiś jesteś.
— Pooglądaj te cuda — położył go delikatnie na kawałku czarnego płótna leżącego na blacie.
Otworzył torbę i zaczął wyjmować filmy.
— Jeden, dwa, trzy... — układał negatywy przy krawędzi stołu.
— Śmieszne. Fotografowałem prawie od zawsze. Domyślałem się, że to zupełnie nikomu niepotrzebne, ale teraz mam stuprocentową pewność. Co za luksusowy brak złudzeń!
— O! Te są jak pływaliśmy łódką. Pamiętasz? Wtedy jak wpadłeś do wody i musiałem wyciągać cię podbierakiem jak rybę? Woda, góry, miasto, to z bagien, tu będą chyba te znad oceanu, wesołe miasteczko, stare wagony kolejowe, fabryka samochodów... Ha! Pamiętasz jak jechaliśmy nowiutkim Lamborghini i chciałeś prowadzić ale wytłumaczyłem ci, że nie sięgniesz do pedałów? No i te na lotnisku, z samolotami. Nikt się nie czepiał, że robimy zdjęcia.
— Właściwe to jakbyśmy porobili z tego odbitki, to można by je powiesić w Luwrze. Wspaniałe prawda? Fotografii tam chyba jeszcze nie było? Kto nam teraz zabroni? Możemy się wieszać we wszystkich miejscach jakie przyjdą nam do głowy. Co ty na to Elliot? Chciałbyś zobaczyc naszą wystawę w Luwrze? — Floyd zerknął na drzemiącego szczura.
— Elliot? — pogłaskał go delikatnie za uchem.
— Elliot? — szczurek leżał nieruchomo.
— Elliot. Nie wydurniaj się. Błagam. — podniósł małe ciałko i przyłożył do policzka. Tulił przez chwilę w ciszy, potem delikatnie odłożył z powrotem.
Sięgnął po leżące przy krawędzi stołu filmy i wrzucił do stojącego obok kosza na śmieci. Włożył do torby nowe rolki, przewiesił ją przez ramię i wyszedł ze sklepu.
Do końca
2Przed myślnikiem powinna być kropka. Po myślniku zdanie rozpoczynamy wielką literą, bo narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera. Ta uwaga tyczy się też pozostałych takich przypadków istniejących w tym tekście.
Tutaj bym dała kropkę po zaklął i zaczęła z wielkiej litery.
tutaj mi to popatrzył nie pasuje. Lepiej byłoby chyba rozejrzał się. Poza tym, popatrzył było już kilka linijek wyżej.
Nie podrapał go?
imię oddziela się przecinkiem
Everything happens for a reason
Do końca
3Czy to jest wtrącenie?

Później można się domyślić, o co chodzi z tymi spiętrzonymi, pozderzanymi autami, ale to i tak nie pasuje. Po pierwsze: jak spiętrzone? Widzę je poustawiane jeden na drugim, a to musiałby zrobić jakiś mutant, albo coKeek pisze: Przy dużym, wielopasmowym skrzyżowaniu kolejki nieruchomych samochodów kończyły się idealnie w jego centrum. Spiętrzone, pozderzane auta wyglądały jakby w pośpiechu chciały skryć się w nieistniejącej dziurze, która była jedyną drogą ucieczki z tego świata. Floyd wyjął aparat i sfotografował nieruchomą scenę.

Porównując do innych tekstów twojego autorstwa, ten na pewno wypada lepiej pod względem warsztatowym. Nawet przecinków jakby więcej, niż zwykle


Pozdrawiam.