Północ, południe - czyli lokalizacja i określanie kierunków w literaturze amerykańskiej i polskiej

1
Szanowni Czytelnicy!

Jedna rzecz mnie, przyznam szczerze, męczy już od dłuższego czasu. Chodzi o rozdźwięk między literaturą amerykańską a literaturą rodzimą w kwestii określania kierunków.

Zauważyłem mianowicie, że pisarze zza oceanu posługują się z lubością określeniami stron świata: północ, południe, wschód zachód, a nawet - określeniami "północny wschód miasta" i tak dalej. W jakiejś książce przeczytanej niedawno (tytuł mi wyleciał z głowy, chyba to był jakiś fabularyzowany dokument o Osamie Bin Ladenie tegoż autora, co popełnił "Helikopter w ogniu") natknąłem się nawet na określenie, że w dużym pokoju stał stół, a w jego północnej części (czy jakoś tak) siedział ktoś tam... No a w czytanym przeze mnie ostatnio na okrągło Lee Childzie (cykl o Jacku Reacherze) określenia kierunków z racji "wojskowości" głównego bohatera są właściwie na co drugiej stronie.

Co ciekawe - nie mogę w tej chwili podać z głowy (czyli w sumie - z niczego) żadnego przykładu na taki sposób opisywania kierunków w polskiej literaturze. Wydaje mi się, że na coś takiego trafiłem w jakiejś kolejnej wersji "Metra", chyba u Roberta Szmidta, może coś u Dardy w tym cyklu o zagubionej wiosce - ale nie mam tekstów przed sobą i nie mogę sprawdzić. Ale chyba generalnie w polskiej literaturze raczej nie określa się kierunków posługując się stronami świata, tylko jakoś inaczej, bardziej opisowo.

Zastanawiają mnie dwie rzeczy. Pierwsza - to czym moje obserwacje są słuszne w ogólności, a druga - czym jest to spowodowane w szczególności. Czy to jakieś historyczne naleciałości z kraju, gdzie zawsze był Dziki Zachód i Wschodnie Wybrzeże (albo Zachodnie, bo kraj ten ma dwa wybrzeża przecież), czy to może od tych ichnich nazw ulic (187 Wschodnia, 26 Zachodnia), czy to może kwestia programu nauczania w szkołach?

I jak to wygląda w literaturze rodzimej - w jaki sposób nasi autorzy określają kierunki, w których każą się poruszać swoim bohaterom? Czy jak z Poznania ktoś jedzie samochodem na północ, to polski autor napisze, że "nad morze", "na Gdańsk", czy jeszcze jakoś inaczej? A może ten trend z literatury zagranicznej bardzo (czyli zaoceanicznej) już u nas się rozpowszechnił, a mnie coś ominęło, bo mam zaległości w lekturach?
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

Północ, południe - czyli lokalizacja i określanie kierunków w literaturze amerykańskiej i polskiej

3
Określanie kierunków to głównie czynnik kulturowy - jeden z antropologów (którego nazwisko mi wyleciało) opisywał społeczność żyjącą na małej wyspie. Używali określeń: w stronę morza, w stronę lądu - i tyle wystarczało.
Stany zjednoczone to wielki powierzchniowo kraj i używanie stron świata może być po prostu dokładniejsze niż mówienie o konkretnych miejscach - tutaj kłania się też geografia: jeśli w Polsce powiemy, że byliśmy nad morzem albo w górach, to większość osób skojarzy Bałtyk i Tatry. Jeśli powiemy o miejscu mniej znanym, to zapewne skorzystamy z kierunków i powiemy: na północ od (tu wstaw większe miasto, które jest znane).

A stosowanie kierunków w mieście ma podłoże w ich budowie: amerykańskie miasta są zazwyczaj dosyć skupione i podzielone na kwadraty, w Polsce miasta są bardziej rozbite.

Północ, południe - czyli lokalizacja i określanie kierunków w literaturze amerykańskiej i polskiej

4
Jak się tak głębiej zastanowić, to w sumie racja, że w polskiej literaturze mało używa się kierunków, choć nie mogę powiedzieć, że nigdy się z tym nie spotkałam. Jednak określenie: "północna część stołu" to już dla mnie lekki absurd, bo podzielenie czegoś na "północ" i "południe" wskazuje, że jest to naprawdę ogromne. Takie określenia można stosować do opisania budynku i z tym się spotykałam wiele razy np "w południowym skrzydle szpitala" czy "sypialnia znajduje się od strony wschodniej".
Kto czyta książki - żyje podwójnie. Umberto Eco

Północ, południe - czyli lokalizacja i określanie kierunków w literaturze amerykańskiej i polskiej

5
Zaqr pisze: Określanie kierunków to głównie czynnik kulturowy - jeden z antropologów (którego nazwisko mi wyleciało) opisywał społeczność żyjącą na małej wyspie. Używali określeń: w stronę morza, w stronę lądu - i tyle wystarczało.
Stany zjednoczone to wielki powierzchniowo kraj i używanie stron świata może być po prostu dokładniejsze niż mówienie o konkretnych miejscach - tutaj kłania się też geografia: jeśli w Polsce powiemy, że byliśmy nad morzem albo w górach, to większość osób skojarzy Bałtyk i Tatry. Jeśli powiemy o miejscu mniej znanym, to zapewne skorzystamy z kierunków i powiemy: na północ od (tu wstaw większe miasto, które jest znane).
Bardzo dziękuję za tę wypowiedź - tak podejrzewałem, że to kwestia wpływów powiązanych dość luźno z geografią (ogólnie), oraz z... wielkością :mrgreen:
Czarna Nina pisze: Jednak określenie: "północna część stołu" to już dla mnie lekki absurd, bo podzielenie czegoś na "północ" i "południe" wskazuje, że jest to naprawdę ogromne.
Właśnie czytam "Stan zagrożenia" Clancy'ego i tam określenie, że "Gabinet owalny mieścił się w północno-zachodniej części południowego skrzydła Białego Domu" (czy jakoś tak podobnie, w każdym razie nie mniej zawile) występuje z podziwu godnym uporem :P
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”