Danu [opowiadanie fantasy]

1
Fabuła właściwie nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu chciałam poćwiczyć. Fakt, że jest to częścią czegoś innego, ale ja to już tak mam, że nawet przy ćwiczeniach wychodzi mi fabuła na pięć opasłych tomów.
Dawno nie pisałam niczego, ubolewam nad tym, ale trzeba wciąż ćwiczyć i dążyć do doskonałości. Mam jednak wrażenie, że od moich pierwszych opowiadań znacznie się poprawiłam. Wciąż jest to kropelka w morzu… Ale myślę pozytywnie. Staram się.
Miłego czytania i miłej nocy!



***

- Nie wiem, jakim cudem się tu znalazłaś.
Nawet nie próbował patrzeć w jej stronę. Zwyczajnie się bał. Ze wszystkich sił starał się tego nie okazywać, ale każdy głupi by się zorientował. W ogromnym cielsku drżało wszystko.
Odłożył na bok miecz, który przed chwilą czyścił i wciąż ze szmatą w dłoni oparł się o masywny drewniany stół.
- Jak już jesteś, to trudno - odezwał się grubym, szorstkim głosem. - Mów czego chcesz.
- A dlaczego od razu miałabym czegoś chcieć? - zza jego pleców, niczym pierwszy promień Jutrzenki, rozbrzmiał łagodny chichot. - Nie mogę już własnego syna odwiedzić?
Spojrzał w dół, na swoją długą, ciemną brodę. Sięgała do piersi, mimo że wczoraj ją zgolił. Przeznaczenie każdego dopadnie, pomyślał.
- Daruj sobie - odparł z udawaną obojętnością. - Nie odwiedzałaś mnie z pięć stuleci, a teraz przypałętałaś się, jakby cię ktoś macierzyństwem zaraził. W tym ludzi nie prześcigniesz.
Wiedział, że zaraz dopadnie go jej gniew. Wciąż się bał, jednak nie potrafił opanować złości i żalu. Nie, nie dlatego, że była jego matką i nie okazywała mu ani krzty zainteresowania. Była po prostu zaprzeczeniem wszystkiego, co stworzyła. Nie obchodził jej los, nie tylko własnych dzieci, ale także wszystkiego innego. Liczyło się tylko to, że jest ponad całym światem. Tego nigdy nie mógł znieść.
Poczuł na plecach elektryzujący dotyk jej dłoni, ku jego zaskoczeniu bardzo małej i drobnej. W której postaci zawitała do mnie teraz? - zastanawiał się.
- Drogie dziecko... - Wzdrygnął się na sam dźwięk tego określenia. Dobrze udawała szczerość.
Nie chciał się odwracać. Oprócz tego, że ledwo stał na nogach w obawie przed jej szaleństwem, zwyczajnie nie chciało mu się jej oglądać. Nie teraz, nie w tym miejscu. Nie w tym tysiącleciu i nie w tym wcieleniu. Być może nigdy.
- Odwróć się do mnie.
Los jednak nie słucha żadnych próśb i życzeń. Z ociąganiem i niechęcią zrobił to. Wciąż próbował ukrywać swoje emocje, jednak domyślał się, jak żałośnie musiał wyglądać robiąc to.
To musi być komiczne, stwierdził. Każdy, kto oglądałby tę scenę z boku, pękałby ze śmiechu. Zaiste, wspaniały duet. Syn i matka, która wygląda jakby była jego wnuczką. Nie zdziwił się w ogóle, widząc ją w swej ulubionej zasłonie.
Niska, blada jak nieboszczyk, z włosami długimi do ramion, hipnotyzująco czarnymi. Słomiany kapelusz, postrzępione łachmany w odcieniu intensywnego kobaltu. I te czerwone, wdzierające się do umysłu źrenice, kontrastujące z łagodnymi, dziecięcymi rysami twarzy.
A na przeciwko on, wysoki, postawny mężczyzna. Nienaturalnie umięśniony, odziany tylko w jasne lniane spodnie i ciemną, długą brodę, wyżej przechodzącą w odrobinę jaśniejsze, gęste włosy. Córka sąsiadki uplotła mu je w warkocza.
Większość życia myślał, że odziedziczył po swej matce oczy w kolorze błękitu, jednak tak wiele razy zmieniała potem postać, że nie miał pojęcia, która jest prawdziwa. Wszystkie czy żadna?
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - zignorowała całkowicie zarzut syna.
- Nie wiem jeszcze, czy mam się cieszyć, czy obawiać się, że strącisz mnie w nicość, jak większość mojego rodzeństwa - odwrócił się szybko, nie mogąc znieść wzroku matki. - Jakim cudem tyle wytrzymałem? Jakiegoś faworyta ze mnie zrobiłaś, czy jak?
Czuł jak wzbiera się w nim fala złości. Chyba oboje już wiedzieli, że nic jej nie zatrzyma.
- A może w końcu po to przyszłaś? - Paznokcie wbijał między deski stołu. - Narobiłaś sobie wystarczająco dużo bachorów i nie jestem ci już potrzebny?
Uderzył pięścią w nierówny blat. Większość narzędzi znajdujących się na nim, spadło z łoskotem na ziemię.
- Z resztą… - kontynuował przemowę. – Czy ja kiedykolwiek byłem ci do czegoś potrzebny? Czy ktokolwiek był?
Nigdy nie rozumiał jej poczynań. Zawsze działała wbrew logice, czy to ludzkiej czy boskiej. Sam, będąc jej synem, należał do nieśmiertelnej części mieszkańców wszechświata, lecz wciąż nie wiedział, czego ta kobieta tak naprawdę chce, do czego dąży. Każde jej działanie było zaprzeczeniem poprzedniego, nic nie pasowało do siebie. Miał wrażenie, że jedyna rzecz, do której zmierza, to kompletna klęska wszystkiego. Chaos absolutny. Może właśnie tego chciała?
- Pójdziesz ze mną. – Nie zwróciła uwagi na jego słowa.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Gdy spojrzał na nią, widział, jak słońce prześwieca przez jej uszkodzony kapelusz.
Nie… To ona była słońcem.
Musiał za nią iść. Nie mógł sprzeciwić się swojej matce, nie ważne jak mocno tego chciał. Rozkaz, który rozbrzmiał echem w jego głowie, musiał zostać wypełniony. Ubezwłasnowolnienie, którego doświadczał raz na kilkaset lat, znowu wpędziło go w bezsilność.
Po raz kolejny stanie się Czarnym Krukiem, niewolnikiem swej bezwzględnej matki. Ponownie wcieli się w jej służalczego mordercę, po czym zostanie wygnany na setki lat. Cykl nigdy nie miał się skończyć.
- Co tym razem? – spytał, gdy bezwolnie ruszył za matką, przechodząc przez próg. – Tę wioskę mam zniszczyć? Czy inną, która nie złożyła ci ofiary na jedno z twoich świąt?
Nie odwróciła się do niego. Kruk nie widział jej twarzy, ale domyślał się, że nie ma na niej żadnej skazy. Była idealna przez całą wieczność.
Wiedzieli to także mieszkańcy wioski, którzy ospale przechodząc uliczkami wioski, wpatrywali się w stąpającą lekko po ziemi nieziemsko bladą dziewczynkę. W ich głowach jarzyła się świadomość, że nie mają do czynienia ze zwykłą istotą ludzką, lecz nie potrafili nawet w myślach określić tego, co widzą. Po kilku minutach to uczucie zniknie, tak samo jak wspomnienie o rosłym kowalu z chatki na skraju wioski. Nikt nie wspomni go jak miłego, uczynnego człowieka, nikt nie zapamięta tej znajomości. Wszyscy będą pamiętać tylko to, co przekazano im w wieczornych opowieściach o Ciemnym Kruku, barbarzyńskim bogu mordu i śmierci oraz o jego dłoni, która zamienia w pył wszystko, czego dotknie.
Taki żywot, pomyślał mężczyzna z goryczą. Żywot marnego boga, jednego z narzędzi bogini życia. Chyba lubiła mieć do czynienia z ironią. Wszystko, co robiła, było jedną wielką ironią.
- Nie myśl zbyt wiele. – Zatrzymała się kilka kroków za granicą wioski.
Rozejrzał się wokół, lecz nie dostrzegł już miejsca, w którym jeszcze niedawno mieszkał. Myślał, że ubiegły sekundy, odkąd je opuścił. Dopiero po dłuższej chwili zastanowienia, przypomniał sobie, że tam, gdzie jest jego matka, nic nie jest tak, jak być powinno.
- Masz do wykonania jedno proste zadanie, synu.
Spojrzał na nią. Nie była już małą dziewczynką w kobaltowej sukience. Większa o głowę, postać o sylwetce zgrabnej kobiety stała tuż przed nim. Odziana w czerń i mlecznobiałą skórę, z rubinowym naszyjnikiem, w którym skrywała swe tajemnice. I twarz, rozpływająca się w powietrzu niczym dym palących się ciał, roznosząc wokół siebie smród wojny.
Bogini życia Danu w całej swej okazałości. Najgorsza z możliwych, Władczyni Podziemia.
Przed nimi otworzyła się brama. Wykonana ze srebra, najczystszego z możliwych, rażąca swym metalicznym połyskiem. Opleciona cierpieniem i krzykiem dusz, które znajdowały się zaraz za nią.
Był tam wiele razy. W jego pamięci bardzo wyraźnie wyszczerbione zostały obrazy z pobytu w Mieście Umarłych. Dlatego też wiedział, jak bardzo nie chce się tam znaleźć.
Jego cichnąca świadomość jeszcze przez kilka chwil desperacko walczyła, by zapamiętać świeży powiew zimnego powietrza. Potem słyszał już tylko łagodny szept: „Chodź za mną”.
"Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż Cię rozboli. Na tym polega natchnienie."
David Martin

Dr Bąbelek

Danu [opowiadanie fantasy]

2
Ceallach pisze:Córka sąsiadki uplotła mu je w warkocza.
Kiedy dotarłem do tego momentu, zacząłem googlować, czy można tak napisać. Niestety nie znalazłem. Pomyślałem sobie, że to może jakaś zaszłość językowa i googlowałem dalej, ale inaczej. Później zacząłem zastanawiać się, czy nie jest to może po prostu literówka. Pomyślałem sobie, że to bardzo prawdopodobne...

Tak czy inaczej całkowicie odciągnęło to moją uwagę od utworu. Wydaje mi się, że jeśli tekst pisany jest w miarę normalnym językiem, nie powinno się nagle wrzucać takiego dziwacznego sformułowania (abstrahując od tego, czy jest ono poprawne, czy nie), bez potrzeby. Strasznie zepsuło ono to, co ewentualnie mogłoby wydarzyć się później.

To taka pierwsza refleksja.

Added in 6 minutes 51 seconds:
No dobra. Przeczytałem jeszcze raz to zdanie i widzę, że z nim wszystko ok. To ze mną jest dziś coś nie tak :)
http://bartoszadamiak.com/reset

Danu [opowiadanie fantasy]

3
Dziękuję bardzo za odpowiedź! :)
Możliwe, że masz rację. Mimo że ja nie widzę nic dziwnego w tym stwierdzeniu, może być i tak :D Czasem mi się zdarza.
A ogólnie, pomijając sprawę warkocza, jak podobał ci się tekst? :)
"Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż Cię rozboli. Na tym polega natchnienie."
David Martin

Dr Bąbelek

Danu [opowiadanie fantasy]

4
To torszeczkę dziwne, że jego matka już kilka razy przychodziła i stawał się tym Czarnym Krukiem, ale gdy przyszła tym razem, nie pomyślał o tym, że przyszła w tym samym celu, tylko po to, by się go pozbyć. Tutaj prowadzi taki wywód, a potem idzie po prostu za nią i nie reaguje na to, że jest inaczej, niż się spodziewał. To dziwnie wygląda.
Całość ogólnie jest w porządku. Nie jest wyciągające, ale też nie odpycha.

Danu [opowiadanie fantasy]

5
No tak, całkiem to sensowne :D Nie skupiałam się zbytnio na fabule, więc do listy dopiszę popracowanie i nad tym :)
Dzięki! :)
"Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż Cię rozboli. Na tym polega natchnienie."
David Martin

Dr Bąbelek

Danu [opowiadanie fantasy]

6
Ceallach pisze: Nawet nie próbował patrzeć w jej stronę. Zwyczajnie się bał. Ze wszystkich sił starał się tego nie okazywać, ale każdy głupi by się zorientował. W ogromnym cielsku drżało wszystko.
Pierwsze i drugie zdanie ok; trzecie już gubi logikę, co ma głupi do dwóch poprzednich zdań? A ostatnie kładzie sens wypowiedzi na łopatki - czyli fragment dopracować - tak by coś logicznie przemówiło do czytelnika.
Ceallach pisze: Nie obchodził jej los, nie tylko własnych dzieci, ale także wszystkiego innego.
Po los - bez przecinka
ha muszę uciekać, potem dokończę :) ; a chciałam napisać tylko,że ten warkocz nie ta warkocz
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Danu [opowiadanie fantasy]

7
Ceallach pisze: hipnotyzująco czarnymi.
no, oczy to uwierzę, że hipnotyzują, ale włosy???
Ceallach pisze: odziany tylko w jasne lniane spodnie i ciemną, długą brodę, wyżej przechodzącą w odrobinę jaśniejsze, gęste włosy.
ten opis to coś bardziej niż bezsensowne gadanie; ten opis wymaga dopracowania

Powiem tak - zdania dobrane niezbyt trafnie, dużo pracy przed tobą = ale ten fragment ma to, czego innym nie zawsze udaje się stworzyć - klimat. I dla tego klimatu, który bezwiednie pobudza zainteresowanie tekstem warto tu popracować i stworzyć coś bajkowo - tajemniczego. Powodzenia :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Danu [opowiadanie fantasy]

8
Dziękuję i tobie! :)
Tak, pracy przede mną masa, amatorka ze mnie, mimo że piszę już w sumie kilka lat. Ale za to ze straszną częstotliwością, więc to właściwie żaden wynik.
Ze wszystkimi twoimi uwagami mogę się zgodzić, jedynie z tymi hipnotyzującymi włosami. Włosy może nie, ale ich kolor chyba może taki być, co nie? :) Tak mi się przynajmniej wydaje. Tym bardziej, że to opis bogini, więc nawet pospolity element wyglądu może stać się wspaniały.
Co do opisów - z tym mam wielki problem. Na siłę wręcz zawsze wciskam opisy postaci, bo zapominam, że czytający nie siedzi w mojej głowie. :D Ciężko przecież wyobrazić sobie scenę, gdy nie ma się żadnych opisów. Dlatego tak nieporęcznie wyglądają. :(
Ale niezmiernie cieszy mnie, że spodobał ci się klimat :)
"Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż Cię rozboli. Na tym polega natchnienie."
David Martin

Dr Bąbelek

Danu [opowiadanie fantasy]

9
Nie twierdzę, że włosy nie mogą fascynować - mogą. Tylko w twoim wydaniu ma fascynować kolor czarny. To za mało, spróbuj dodać określeń, które przyciągną uwagę do ich wyjątkowości i podkreślą walory. Tych określeń brak także przy opisach postaci - więcej barwności, cech indywidualnych co je ożywią - jednak stopniuj ich opis od szczegółu do ogółu lub odwrotnie, zależy co gdzie pasuje.
Wydaje mi się, że lepiej opisać postać na osobnej stronie, a dopiero po czasie "odpoczynku " wkleić w tekst i sprawdzić na ile pasuje do otoczenia. Łatwiej wyłapać błędy. = Takie sobie gdybanie :) bo możesz stworzyć naprawdę coś wyjątkowego.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Danu [opowiadanie fantasy]

10
Ogólnie tekst mi się poodba, przy pierwszym czytaniu nie rzuciły mi się w oczy inne większe błędy, nie narzekałbym też zbytnio, gdybym natknął się na książkę napisaną takim językiem ;)
Parę miejsc można wygładzić, usunąć powtórzenia ("wioski" w jednym akapicie) itp. W łapance na pewno coś się znajdzie.

Mam za to parę uwag ogólnych.
Czy inspirowałaś się cyklem Meekhańskim Wegnera? To żaden zarzut, ciekawi mnie tylko, czy idę w dobrą stronę z interpretacją.

Ciekawi mnie czy rozwiną się wątki typu relacja matka-dziecko, utracony spokój a niechciana wyprawa, czy też pójdzie w stronę kina akcji.

Jako czytelnik wolałbym, abyś pokazywała senami niektóre zależności, by to chemia między bohaterami, gesty itp pokazywały mi, że bohater się obawia, traci opanowanie itp, a nie słowa "boi się, złości, irytuje" itp.
Tak jak tutaj, gdzie pierwsze zdanie jest moim zdaniem niepotrzebne:
Ceallach pisze: Czuł jak wzbiera się w nim fala złości. Chyba oboje już wiedzieli, że nic jej nie zatrzyma.
- A może w końcu po to przyszłaś? - Paznokcie wbijał między deski stołu. - Narobiłaś sobie wystarczająco dużo bachorów i nie jestem ci już potrzebny?
Uderzył pięścią w nierówny blat. Większość narzędzi znajdujących się na nim, spadło z łoskotem na ziemię.
Ceallach pisze: Słomiany kapelusz, postrzępione łachmany w odcieniu intensywnego kobaltu.
Inwersja. To odcień ma być intensywny, a nie kobalt.
Ceallach pisze: Nienaturalnie umięśniony, odziany tylko w jasne lniane spodnie i ciemną, długą brodę, wyżej przechodzącą w odrobinę jaśniejsze, gęste włosy. Córka sąsiadki uplotła mu je w warkocza.
Jak można być odzianym w brodę? Odziany -> odzienie=ubranie.
Zawiesiłem się też na ostatnim zdaniu: uplotła kogo? co? warkocz; zamiast: np. szuka kogo? czego? warkocza.
Ceallach pisze: Nie odwróciła się do niego. Kruk nie widział jej twarzy, ale domyślał się, że nie ma na niej żadnej skazy. Była idealna przez całą wieczność.
Nie musiał się domyślać - widział jej twarz przed chwilą.
Ceallach pisze: Chyba lubiła mieć do czynienia z ironią. Wszystko, co robiła, było jedną wielką ironią.
Zgrzyta mi użycie "ironii" w tym kontekście, ale nie mam teraz pomysłu, jak to inaczej powiedzieć.
Ceallach pisze: Myślał, że ubiegły sekundy, odkąd je opuścił.
minęły
Ceallach pisze: Większa o głowę, postać o sylwetce zgrabnej kobiety stała tuż przed nim. Odziana w czerń i mlecznobiałą skórę, z rubinowym naszyjnikiem, w którym skrywała swe tajemnice.
Wyższa o głowę. Warto też wspomnieć od kogo - czy od rosłego kowala, czy od swojej wcześniejszej postaci.
Teoretycznie, gdy ktoś zmienia formy wedle woli, to może być odziany w skórę, ale w tym opisie nie jest to pokazane od tej strony.
"Matka przyodziała mlecznobiałą skórę, postać o głowę wyższą od kowala, czarną suknię i rubinowy naszyjnik, w którym skrywała swe tajemnice" - bardziej o taki kontekst mi chodzi.
Ceallach pisze: Był tam wiele razy. W jego pamięci bardzo wyraźnie wyszczerbione zostały obrazy z pobytu w Mieście Umarłych.
Ja bym powiedział: wyryte w pamięci. Wyszczerbione to uszkodzone, a więc zatarte i niewyraźne.

Czyli jednak pokusiłem się na małą łapankę ;)
Ale dalej uważam, że tekst jest niezły i obiecujący. Pisz dalej, trenuj i zasilaj tuwrzucia :)
Ceallach pisze: Co do opisów - z tym mam wielki problem. Na siłę wręcz zawsze wciskam opisy postaci, bo zapominam, że czytający nie siedzi w mojej głowie. Ciężko przecież wyobrazić sobie scenę, gdy nie ma się żadnych opisów. Dlatego tak nieporęcznie wyglądają.
Wiesz, opisy są opcjonalne. Przeczytaj sobie np. pierwszy tom Czarnej Kompanii. Opis każdego bohatera składa się z jednego słowa: Konował, Milczek, Pani, Kulawiec. Żadnego wyglądu, ubrania itp. Grunt, abyś wiedziała co robisz i dlaczego, a dróg aby tam dojść jest pełno :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Danu [opowiadanie fantasy]

11
gebilis pisze:
Wydaje mi się, że lepiej opisać postać na osobnej stronie, a dopiero po czasie "odpoczynku " wkleić w tekst i sprawdzić na ile pasuje do otoczenia. Łatwiej wyłapać błędy. = Takie sobie gdybanie :) bo możesz stworzyć naprawdę coś wyjątkowego.
W sumie dobry pomysł :) Często piszę tak z marszu i nawet nie myślę nad postaciami, przez co potem mogą wydawać się trochę szare... Także pomysł ten wypróbuję :)
Jason pisze: Mam za to parę uwag ogólnych.
Czy inspirowałaś się cyklem Meekhańskim Wegnera? To żaden zarzut, ciekawi mnie tylko, czy idę w dobrą stronę z interpretacją.
Przykro mi, ale nie. :( Niestety nie przyszło mi się spotkać z żadną książką tego pana, ale jeśli polecasz, to z pewnością poczytam :)
Jason pisze: Czyli jednak pokusiłem się na małą łapankę ;)
Ale dalej uważam, że tekst jest niezły i obiecujący. Pisz dalej, trenuj i zasilaj tuwrzucia :)
Jason pisze: Ogólnie tekst mi się poodba, przy pierwszym czytaniu nie rzuciły mi się w oczy inne większe błędy, nie narzekałbym też zbytnio, gdybym natknął się na książkę napisaną takim językiem ;)
Kurczę, aż buzia mi się uśmiecha! :) Często gdy pokazywałam swoje teksty komuś bardziej doświadczonemu niż moim znajomym, zazwyczaj się nie podobały. Więc skoro w końcu czytam takie słowa, znaczy to, że moje wrażenie o postępach nie jest mylne :)

A co do Czarnej Kompanii, to oczywiście słyszałam, kolega przez lata się tym zachwycał. Kiedyś zaczęłam i jakoś tak mi się zapomniało o tym.

Też myślę, że można pisać na różne sposoby, ale to tak jak ze wszystkim. Bez podstaw nie da się eksperymentować, trzeba wiedzieć co się robi, tak jak wspomniałeś. Jak dla mnie opisy są tłem, ale jednak potrzebnym, by mieć jakieś wyobrażenie o tym, co się czyta. Chociaż czasem i tak w głowie mam zupełnie inny obraz niż zakłada autor :D

W każdym razie ćwiczyć na pewno będę :) Dziękuję bardzo za ocenę! :)
"Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż Cię rozboli. Na tym polega natchnienie."
David Martin

Dr Bąbelek

Danu [opowiadanie fantasy]

12
Ceallach, dla mnie pewnym problemem jest fabuła Twojego opowiadania. Właściwie nie wiem, dlaczego Danu MUSI ulegać swojej matce.
Wymyśliłaś dwie postacie o wielkiej mocy: boginię i jej syna. Bogini może być kapryśna i okrutna, OK. Może stwarzać i niszczyć światy i nie mieć przy tym wyrzutów sumienia. Nie musi się tłumaczyć (chociaż w systemach politeistycznych istniała zawsze hierarchia bogów i oni się jakoś nawzajem trzymali w ryzach). Ale Danu?
Ceallach pisze: - Nie wiem jeszcze, czy mam się cieszyć, czy obawiać się, że strącisz mnie w nicość, jak większość mojego rodzeństwa - odwrócił się szybko, nie mogąc znieść wzroku matki. - Jakim cudem tyle wytrzymałem?
Ceallach pisze: Nigdy nie rozumiał jej poczynań. Zawsze działała wbrew logice, czy to ludzkiej czy boskiej. Sam, będąc jej synem, należał do nieśmiertelnej części mieszkańców wszechświata,
Ceallach pisze: - Pójdziesz ze mną. – Nie zwróciła uwagi na jego słowa.
Ceallach pisze: Musiał za nią iść. Nie mógł sprzeciwić się swojej matce, nie ważne jak mocno tego chciał. Rozkaz, który rozbrzmiał echem w jego głowie, musiał zostać wypełniony. Ubezwłasnowolnienie, którego doświadczał raz na kilkaset lat, znowu wpędziło go w bezsilność.
No i właśnie nie wiem, dlaczego on musiał za nią iść. Ubezwlasnowolnienie to taki wytrych, a nie klucz do zagadki. Jasne, jeśli jest ubezwłasnowolniony, to musi. Ale też nie wiem, dlaczego ta matka, która potrafi "strącać w nicość" swoje potomstwo i odbierać mu wolę, nie może sama zniszczyć tej czy innej wioski, tylko potrzebuje syna, który wcale nie chce wykonywać jej poleceń. Działanie wbrew logice, to kolejny wytrych, którym można wytłumaczyć każdą sytuację. Czyli, na dobrą sprawę, nie wytłumaczyć żadnej.
Nie wiem, może niszcząc osobiście, traciłaby część swojej mocy? Zbyt wielką, według jej rachunków?
A syn: skoro był nieśmiertelny, to strącenie w nicość nie było przecież końcem jego egzystencji. Istniałby nadal gdzieś w tej "nicości". Może ta egzystencja byłaby nieskończenie gorsza od obecnej? Może, po prostu, nie chciał ponosić konsekwencji buntu? Znowu wprowadziłabym tu jakiś element kalkulacji i decyzji. Bo takie "nie chcę, ale muszę" upodabnia sytuację do złości nastolatka na matkę, która go nie kocha, zaniedbuje, ale jednak wymaga, żeby wynosił śmieci.
Masz wyobraźnię, więc pomimo naprawdę licznych niezręczności językowych i zwykłych ortografów, opowiadanie przyciągnęło moją uwagę. Ale widzę w nim pewne kwestie do dokładniejszego przemyślenia.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Danu [opowiadanie fantasy]

13
Rubia, Danu to ta kapryśna bogini, tylko jedna z inkarnacji bohatera ma imię (Ciemny Kruk).
Ceallach pisze: Bogini życia Danu w całej swej okazałości. Najgorsza z możliwych, Władczyni Podziemia.
Ja dałem tutaj spory kredyt zaufania. Nieśmiertelność może odnosić się tylko do działań osób z fizycznego świata, albo jak u Tolkiena: niewrażliwości na czas i choroby, ale już nie na rany. Podobnie konieczność poddania się woli matki da się wyjaśnić jednym dodatkowym zdaniem.
Ale zgadzam się, że to wskazuje na możliwe problemy fabularne, które byłyby widoczne w większym fragmencie. Ja najbardziej obawiam się wpadnięcia w banał. Np. sytuacji, gdy motywy bogini okażą się logiczne dla czytelnika, który pozna parę dodatkowych faktów, ale tenże czytelnik zacznie się zastanawiać, czy te wszystkie potężne istoty były kretynami, że czegoś tak prostego nie zauważyły ;)
Tutaj mi to nie przeszkadza, bo jest niedopowiedziane i mogę sam dorzucić kilka wyjaśnień, które będą działały w ramach tekstu. Ale w dłuższej formie to nie zadziała, bo w końcu trzeba wyłożyć kawę na ławę.

Ceallach,
Na pewno musisz popracować nad precyzyjnym używaniem języka. Wiele błędów wynikło z użycia nieodpowiedniego w danym kontekście słowa. Czytaj wiki i słownik, to dla pisarza konieczność. Jakiś tydzień temu odkryłem, że nie znałem właściwego znaczenia słowa "wałówka" :P

Cykl Meekhański Wegnera powinien ci się spodobać. Bardzo ładnie i sprawnie napisane fantasy, z ciekawym światem. Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na język, jest barwny, ale i precyzyjny.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Danu [opowiadanie fantasy]

14
Jason pisze: Rubia, Danu to ta kapryśna bogini, tylko jedna z inkarnacji bohatera ma imię (Ciemny Kruk).

Ceallach pisze:
Source of the post Bogini życia Danu w całej swej okazałości. Najgorsza z możliwych, Władczyni Podziemia.
Sorry, pokręciłam imiona. No i dla mnie ten nagły zwrot jest takim efektem na zakończenie. Rodzajem fajerwerku. Oczywiście, kowal może przechodzić rózne inkarnacje, może być nawet emanacją swojej matki. Ale dopóki rozmawia z nią, sprzeciwia się, dyskutuje - jest ciągle odrębną istotą, która ma swoje kompetencje, zakres działania i motywacje. Nawet gdyby mieli na koniec stopić się w jedno, to póki są odrębni, ich konflikt musi być solidnie umotywowany. :)


Z bogami w ogóle jest problem - dlatego w większości mitologii ich wszechmoc była rozsądnie ograniczana :D Bo jeśli nie, to od razu pojawiają się dylematy teodycei, a w powieściach - brak napięcia wywołany świadomością, że skoro są wszechmocni i nieśmiertelni, to zawsze sobie poradzą :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Danu [opowiadanie fantasy]

15
Zastrzegając, że twierdzę że logika w opku czasem ucieka = jednak tu tkwi urok tego tekstu. Nie ma tu nic prostego, trzeba samemu wysilić wyobraźnię by dojść do prawdy = bo życie nie jest proste i nie zawsze logika rządzi postępowaniem bohaterów, a przez to świat jest życiowo baśniowy. Strzygi są strzygami bo są- i nie wyjaśni się to logiką.
Ale trzeba mieć naprawdę dobry warsztat by tą nutę nielogiczności utrzymać i urealnić.
Jednak próba pobiegła w dobrym kierunku tajemniczości i może autorka dojdzie kolejnymi próbami do perfekcji i zobaczymy dzieło warte określenia - oryginalne. Czego autorce życzę :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”