Ślady pamięci

16

Latest post of the previous page:

Rzeczywiście nie chciałbym. Szczególnie, kiedy - jak ci pasuje - to widzę, że treść SB znasz co do literki, natomiast kiedy ci nie pasuje, to już nie zauważyłeś, że tam, i tu w komentarzach wspominam o tym parę razy. Mam nadzieję, że przynajmniej humor sobie poprawiłeś :)
Idź z Bogiem, albo i bez Boga, co mi tam :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Ślady pamięci

17
a to przepraszam - bo nie czytałem komentarzy, by się nie sugerować i nie śledzę twoich wpisów w sb czy gdzie tam jeszcze, rzeczywiście, złośliwy jestem :(

szkoda tylko, że podzieliłeś się z nami półproduktem, zwłaszcza wrzucając to do tego działu, który firmowany jest takim opisem:
Tu wrzuć dopracowane fragmenty opowiadań, które chcesz poddać ocenie Weryfikatorów. Po weryfikacji tekst przechodzi do działu "Zweryfikowane"
może, jeśli chodziło Ci o idee itd. trzeba było inny dział wybrać?

Ślady pamięci

18
To powinieneś jeszcze przeprosić za za niezauważenie, że w SB wyrażałem wątpliwość, czy dobrze wrzuciłem :)

Spróbuję nie traktować cię nie jak osobę odgrywającą się za uszczypliwy komentarz parę dni temu w SB, tylko partnera w rozmowie. A zatem - nie miałeś nigdy chęci przetestowania właśnie czegoś będącego w stanie surowym? Ja czasem mam, w przypadku tego tekstu mam naprawdę wątpliwości, szukam. Pisałem w SB, że szukam sposobu obrazowania, stylu, nie wiem, jak to ugryźć. Nie wiem, czy w ogóle on ma sens. I nie mam problemu z tym, że nie powinienem może ujawniać takich rzeczy.
Inne miejsce - zapewne. Chodziło mi tylko o to, aby nie słać na priv, to inna bajka.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Ślady pamięci

19
Tak na marginesie = pamiętam z daaawnych czasów, jak w ostrzale był Smoke (nie, Smoke nie żądaj ode mnie cytatów) i to właśnie Romek swym humorem rozładował napięcie i Smoke nie odszedł z czerwonym krawatem. To tak na marginesie uszczypliwości kto co komu...
A co do utworu Romka, to naprawdę jest za mało danych (treści) by wyrobić sobie zdanie na temat tego opka (czy też innej nazwy tworu). W oczy rzuciła mi się ta nieszczęsna "kratownica", ale to wyłowiła już Natasza.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Ślady pamięci

20
eeeta, ja to mam wrażenie, że romek doskonale wie, jak to poprawic, a wrzucil tylko dlatego, że ma parcie na szkło i potrzeba mu uwagi wery :-D (pewno zazdrosny o nasze zaangazowanie wobec textu rubii ;-) )


(zmień tę śmierc tylko i kratownicę)
8)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Ślady pamięci

22
to daj wiecej, bo to małe jest bardzo.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Ślady pamięci

23
Romku, może lepiej będzie jak spróbujesz odkleić się od mojej osoby, a skupisz się na komentarzu? Kolejny raz - w tym wątku - rozważasz moje zachowanie/motywację/osobowość, a jeśli już, to powinieneś odnieść się do błędów w komentarzu. Sprawna, bezstronna i elementarnie uczciwa moderacja lada moment powinna zwrócić Ci uwagę na to.

Wystarczy.

Ślady pamięci

25
Romek Pawlak pisze: Pierwsza reakcja: sorry, ale się głośno roześmiałem.
nie sorruj, twoje życie i osoba są zupełnie poza moim zainteresowaniem, wypowiadam się tylko na temat textów
Romek Pawlak pisze: Druga: ja nie chcę tu pisać komentarzy do komentarzy.
i słusznie, bo nie odpowiadałbym na nie, dlatego napisałem ..."a jeśli już"...

Ślady pamięci

26
Jako prolog na pewno jest ciekawe i zachęcające. Jednak porównanie w pierwszym akapicie, nawet jeśli mi się podobało, to zdążyłam się już pogubić i zapomnieć, co było do tego buta porównywane.

Ślady pamięci

27
Spodobało mi się czyjeś zdanie na temat problemów z pamięcią i sposobu narracji tego. W powieści "Mona Lisa Turbo" Williama Gibsona jeden z bohaterów cierpi na specyficzne schorzenie, w wyniku którego pamięta jedynie pięciominutowe, wyrywki ze swojego życia, w żaden sposób ze sobą nie powiązane. W ten sposób wątki gwałtownie się kończą z jego punktu widzenia, a potem muszą (bądź nie) być wyjaśniane przez osoby trzecie.

Wracając do fragmentu, zrozumiałem go tak, jakby Michał miał dwójkę dzieci i nie jestem pewien, czy rozumiem to dobrze. Pewno później to się wyjaśnia, ja jednak mogę pracować tylko z tym fragmentem. Zwróciłem też uwagę na zakończenie prologu i rzeczywiście, brzmi jak zakończenie całej powieści, a nie początku, tak jak napisałeś w którymś ze swoich postów.

Całość też wydaje mi się trochę za krótka, ale może się brać z mojego przyzwyczajenia do dialogów, których, w powieści obyczajowej, raczej nie mam co się zbytnio spodziewać. Bardzo w tej powieści interesuje mnie narracja i tu moje pytanie na zakończenie: czy jest właśnie taka wyrywkowa, jakby sugerowała choroba głównego bohatera?

Ślady pamięci

28
To porównanie z kratownicą i dalsze porównanie do tonącego buta trochę zakłócają mi początek. Musiałem przeczytać chyba 3 razy, żeby zrozumieć te porównania. Można zmienić kratownicę na co innego, jak ktoś sugerował, ale mi by chyba najbardziej przypadło do gustu gdyby było po prostu:
Romek Pawlak pisze: Ulice ginęły w mroku, jak...
Albo, idąc jeszcze krok dalej, można wyrzucić porównanie z butem. Czyli:
Romek Pawlak pisze: Światło dnia powoli gasło. Michał przełamał letarg...
Mi osobiście taki początek by się podobał, bo od razu mamy tę najważniejszą akcję, szybko się dziejącą i to by pasowało do następnych kilku zdań, które są właśnie takie bardzo krótkie. Taki dynamiczny początek moim zdaniem mógłby bardzo przyciągnąć zainteresowanie czytelnika. Rozumiem oczywiście, że można nie chcieć rezygnować z porównania bo miało jakiś konkretny cel.

A druga rzecz to ten cichutki śmiech który dobiegł z korytarza. Kiedy czytałem po raz pierwszy to zdawało mi się, że tam potem brakowało jakiegoś małego pomostu do następnej części, jakby reakcji Mateusza na sam ten śmiech z korytarza. Reakcja wprawdzie jest ale nie taka bezpośrednia tylko od razu tak refleksyjnie ujęta.

I trzy: kiedy czytałem zdanie o chrząknięciu nastolatka, wydawało mi się że narracja jest z punktu widzenia Mateusza. On jedynie słyszy, a nie widzi, tę sytuację, a więc nie może wiedzieć, że nastolatek próbował skraść pocałunek dziewczynie.

Tyle uwag mojego widzimisię:) mam nadzieję, że będą pomocne.

Added in 6 minutes 45 seconds:
Ucięło mi pierwsze zdanie i , hm, nie mogę edytować posta. Chciałem jeszcze powiedzieć, że podoba mi się w tym prologu, że jest zupełnie zwięzły. Sporo się wydarzyło, a liter wcale nie było za dużo.

Ślady pamięci

30
Romek Pawlak pisze: Na razie zbieram uwagi. Bo serio - szukam tonu, sposobu obrazowania, nie kryguję się, że nie wiem.
Z czystym sumieniem pokuszę się o daleką ingerencję w tekst...
Romek Pawlak pisze: Ulice, rozpięte na nierówno wyrysowanej kratownicy, ginęły w mroku
Jak dla mnie taki zapis powoduje, że musiałem się przez chwilę zastanowić, co przeczytałem, co ten fragment obrazuje. Zmodyfikowałbym go, np.:

„Ulice, niczym wyrysowane w nierówną kratownicę, ginęły w mroku (...)” - coś w tym stylu.

Można pokusić się o pewne rozważania logiczne zaznaczonego, ale czy jest taka konieczność? :wink:
Domyślam się także przy tym, że powyższy opis obrazuje spojrzenie bohatera w przestrzeń za oknem; w dół (w tym miejscu jeszcze tego nie wiedziałem), ale mam wobec tego fragmentu pewne wątpliwości, bo: z tekstu wynika, że zmierzcha, a to zbiega się m.in. z włączaniem oświetlenia na/przy ulicach, bywa, że czujniki zmierzchowe włączają je nawet trochę wcześniej, więc trochę to nie współgra z "ginącymi w mroku ulicami", podczas gdy są zaraz/prawie/jednocześnie (niepotrzebne skreślić) oświetlane przydrożnymi lampami... - to tylko takie spostrzeżenie.

(poniższą uwagę dodaję później, po dłuższym zastanowieniu):
Dręczyły mnie te ulice i latarnie przy nich. Pomyślałem sobie, że może zastosować taki zapis:

"Światło dnia powoli gasło, a niebo ginęło w mroku tak, jak giną wspomnienia w niepamięci. Niepamięci, w której giną ludzkie historie. W której giną ludzkie twarze, jak w coraz bardziej blaknących zdjęciach rodzinnego albumu.
Ulice, niczym wyrysowane w nierówną kratownicę, jaśniały z wolna jedna po drugiej, rozświetlane okolicznymi latarniami. A gdyby tak rozjarzyć czymś ludzki umysł? Oświetlić coraz bardziej niknące wspomnienia, jak te latarnie tam na dole rozświetlające ulice? Gdyby tak ożywić czymś wspomnienia w głowie, by nie zginęły w mroku? Gdyby tak znaleźć jakiś sposób i zatrzymać ślady pamięci o jedną chwilę dłużej? Nie. Nic ich nie zatrzyma. Jak to niebo teraz ginie w mroku, tak wspomnienia zginą w ciemnościach umysłu. Zginą w niepamięci.
Michał drgnął, mrugając intensywnie kilka razy. (...)"


Powyższe można zmodyfikować, to tylko przykład tego, w jakim kierunku dążyłbym ze zmianami w tekście.
Romek, zauważ, że w powyższej propozycji zrezygnowałem z "buta i Titanika", następny akapit dot. "letargu" Michała też zmodyfikowałem - ale o tym później.
Romek Pawlak pisze: jak drewniany but,
Wątpliwości mam do tego drewnianego buta. Drewno unosi się na wodzie, stąd moja rozterka w tej kwestii (ale nie tylko). Rozumiem przy tym, że drewno mogło być zaledwie elementem jego konstrukcji, ale gdy czytam (nie mając pełnych informacji) zaczynam się od razu zastanawiać, nawet, gdy but wrzucony był do bagna.
Chwilowo jednak zostawiając tego buta w treści, zmodyfikowałbym o nim opis do postaci:

„jak drewniany but, który dawno temu, w innym czasie i miejscu, wrzucili do bagna i obserwowali, gdy tonął powoli. Najpierw gruba pięta, potem nos; przechylony niczym dziób prawdziwego okrętu, jedynego Titanica, którego takie szkraby ze wsi mogły znać.”

Takie - jakie/które? Usunąłbym. CHYBA, ŻE: w miejscu przed "wrzucili" byłaby wzmianka: kto, wówczas wyrażenie "takie" odnosiłoby się do (kogoś/osób), a tak - mam wrażenie braku tego odniesienia się tym wyrażeniem.
Podkreślone - czytając, nie zrozumiałem, skąd się wzięła wzmianka o wsi?

1) tu musiałem cofnąć się w treści, a konkretnie do: "w innym czasie i miejscu" i zrozumiałem skąd się wzięła "wieś"
2) uważam, że od sformułowania "w innym czasie i miejscu" do "szkraby ze wsi" jest tyle do przeczytania, że - choć mam dobrą pamięć - przyłapałem się na tym, iż czytając pierwszy raz zdążyłem o tym zapomnieć lub po prostu nie skojarzyć powiązania jednego z drugim. Wydaje mi się, że należałoby to jakoś upłynnić, by wzmianka o wsi nie "zaskakiwała".

Co do powyższego fragmentu (i trochę dalszego) dopowiem coś jeszcze, a mam na myśli konkretnie te kombinacje słów:
Romek Pawlak pisze: jak drewniany but, który dawno temu, w innym czasie i miejscu, wrzucili do bagna i obserwowali, gdy tonął powoli, najpierw gruba pięta, potem nos przechylony niczym dziób prawdziwego okrętu. Jedynego Titanica, którego takie szkraby ze wsi mogły znać.
Michał przełamał letarg(!), w którym tkwił i oparł drżące dłonie na szybie(!). Zamek nie dawał się otworzyć(!), jednak aby rozbić szkło(!), wystarczy jedno uderzenie ciężkim młotkiem trzymanym w torbie.
Pierwsze wrażenie, czytając za koleją zdanie po zdaniu: w tym miejscu odczułem, jakby bohater znajdował się wewnątrz samochodu, który wpadł do jakiejś wody, i z którego próbuje się wydostać.
Szybko wróciłem na początek tekstu, do:
Romek Pawlak pisze: Światło dnia powoli gasło. Ulice, rozpięte na nierówno wyrysowanej kratownicy, ginęły w mroku
Co tylko utwierdziło mnie w moich przekonaniach, że coś się złego dzieje z bohaterem, moje skojarzenie z wypadkiem samochodowym się pogłębiło.
Ale z kolei dalsze zdania:
Romek Pawlak pisze: A potem już prosto: skok z osiemnastego piętra w gasnące światło. (itd.)
uświadomiły mnie, że byłem jednak w błędzie, że opis dotyczy czegoś zupełnie innego, niż to sobie wyobraziłem.

Zmierzam do tego, że początek jest mało precyzyjny dla mnie w obrazowaniu, dlatego sugeruję przemeblowanie.
Powiem więcej, całą kwestię z butem i Titanikiem bym z tekstu wyrzucił, moim zdaniem opis ten oddala czytelnika od człowieka - bohatera utworu. Rozumiem także, że technicznie przed kwestią: "Michał przełamał letarg" jest potrzebna odpowiednia treść poprzedzająca, obrazująca ów "letarg" (to słowo uważam za nieodpowiednie), dlatego proponuję nie tyle usunięcie rozważanej treści, co zastąpienie tego fragmentu bardziej "człowieczym" opisem. Powyżej zaproponowałem zmianę, w której wykorzystałem blaknące fotografie, bo uważam, że porównanie do nich jest znacznie bliżej człowieka. To samo tyczy się propozycji z użyciem latarni - mam nadzieję, że narracja przeze mnie przedstawiona uzasadnia taki wybór, ponadto, przy okazji chciałem już nieco wcześniej dokonać zmiany, która ukazywałaby wstępnie, iż bohater znajduje się "gdzieś na wysokości". Mam nadzieję, że mi się to udało.

Ponadto chciałbym dodać, że powyższe modyfikacje proponuję także dlatego, gdyż piszesz Romek, że to obyczajówka, w dodatku z wrażliwym tematem (wrażliwym, dlatego, że postępująca utrata pamięci jest nie tylko problemem dla danej osoby, która na to cierpi, ale także dla osób najbliższych, co zresztą przedstawiasz w tekście - kwestia z Kacprem rozważana w narracji: szkoła, potencjalne reakcje nauczycieli/ki, rówieśników Kacpra w przyszłości itp.), zatem staram się myślowo (może zbyt subiektywnie?) dostosować do podjętej w tekście tematyki, dlatego ten but i jego quasi alegoria do Titanika mi nie odpowiada, przy czym: rozumiem, że but tonie, Tiatnic zatonął - metafora, obrazująca ginięcie czegoś, stratę, ale jakoś taka mało subtelna według mnie, zwłaszcza, co jeszcze raz podkreślę, w konfrontacji z podjętym w opowieści tematem.
Romek Pawlak pisze: Michał przełamał letarg
Nie pisałbym, że on go przełamał, tylko próbowałbym ten stan zobrazować, np.:

"Michał drgnął, mrugając intensywnie kilka razy. Oparł drżące dłonie na zimnej/gładkiej szybie."

coś w tym stylu, mam na myśli jego zachowanie, które nagle się zmieniło, ukazując w ten sposób, jakby wydostał się z rozmyślań, zadumy, ze stanu, w którym chwilowo się znajdował itp. Następnie umieściłbym w tej okolicy wzmiankę, która precyzowałaby, gdzie znajduje się bohater, bo tak samo jak przedmówcy, miałem początkowo problem z jego lokalizacją i sądzę, że tu mógłby być najwłaściwszy moment, gdzie można by to w pełni przedstawić. Mógłby to być jakiś dźwięk - oddech głośny, poruszenie nogą, szuranie butem, które odbiłoby się echem po korytarzu, coś w tym stylu.
Romek Pawlak pisze: Zamek nie dawał się otworzyć
Ten "zamek" źle brzmi. Zmieniłbym na: "okno nie dało się otworzyć".
Jednak... ja „bym mu” to okno otworzył. Aby poczuł powiew powietrza na twarzy, aby (jeszcze bardziej) poczuł tę chęć - jednak, poprzez możliwość otwarcia okna, odpada tym samym symbolika w zakończeniu z wykorzystaniem pozostawionego przez bohatera na parapecie okna młotka.
Doczytałem, Romek, Twoją argumentację na ten temat, i jeśli chciałbyś pozostawić to okno jednak zamknięte, to sądzę, że należałoby dać wzmiankę, dlaczego taki stan rzeczy występuje - tu może to być wzmianka charakteryzująca zapędy/skłonności bohatera, coś w stylu: "Okno nie dało się otworzyć. Wiedział, że zrobili to specjalnie. Przed takimi jak on. Ale to nic, aby rozbić szybę, wystarczy (tylko?) jedno uderzenie ciężkim młotkiem trzymanym w torbie."
Romek Pawlak pisze: A potem już prosto: skok z osiemnastego piętra w gasnące światło.
Dopiero tutaj zorientowałem się , gdzie mniej więcej znajduje się bohater. To zdecydowanie za późno, fakt ten powinien nastąpić najpóźniej na początku drugiego akapitu.
Romek Pawlak pisze: A potem już prosto: skok z osiemnastego piętra w gasnące światło. W bezpieczną niepamięć. W spokój. W śmierć.
Zwracam uwagę na ostatnie zdanie powyższego (chyba o tym napomknęła Ravva).

Całość zmieniłbym na:

"Wystarczy jedna chwila. Skok z osiemnastego piętra w tę wyrysowaną nierówno kratownicę. W bezpieczną niepamięć. W spokój. W ciemność. W..."

Zrezygnowałbym z "w gasnące światło", obiekcje przedstawiłem powyżej (gasnące światło = zapalające się latarnie przy ulicach + jadące samochody + witryny sklepowe), a także powyższe urwałbym wielokropkiem, bo uważam, że

po pierwsze: za dużo zostało powiedziane,
po drugie: skok z osiemnastego piętra - wiadomo czym się kończy,
po trzecie: by zaangażować czytelnika,
po czwarte: wielokropek będzie się ciekawiej komponował z tym, że bohater nagle kogoś usłyszał w następnym akapicie.
Romek Pawlak pisze: Nagle z głębi ciemnego korytarza dobiegł cichutki dziewczęcy śmiech
Bez "nagle", tę funkcję przejąłby zaproponowany wcześniej wielokropek oraz "cichutki" zamieniłbym na "cichy", zbyt dziecinnie to brzmi, jak z bajki dla dzieci, a wnioskuję, że bajka to nie będzie.
Romek Pawlak pisze: dziewczęcy śmiech i protest-nie protest
Oj, komuś się to już nie spodobało, powiem, że i mnie się takie sformułowania nie podobają (bo brzmią, jakby zabrakło pomysłu na określenie sytuacji...), zastąpiłbym:

"Z głębi ciemnego korytarza dobiegł go cichy dziewczęcy śmiech i jakieś szepty"
Romek Pawlak pisze: a potem chrząknięcie nastolatka, który w półmroku starał się skraść pierwsze pocałunki (komu?...).
Tu pojawia się pytanie: czy bohater tych nastolatków widział? Z powyższego wynika, że tak, a przyznam, że do tej pory miałem wrażenie, że ich tylko (u)słyszał, wcześniej bowiem był opis:
Romek Pawlak pisze: z głębi ciemnego korytarza dobiegł cichutki dziewczęcy śmiech
Znowu propozycja zmiany:

"Z głębi ciemnego korytarza dobiegł go cichy dziewczęcy śmiech i jakieś szepty, a potem inny odgłos, brzmiący jak głośne chłopięce (<-- tu waham się z dokładnym określeniem) chrząknięcie. Kolejny dziewczęcy śmiech, jakby ów chłopak próbował skraść tamtej dziewczynie pierwsze pocałunki."
Romek Pawlak pisze: Zacisnął zęby, nagle poruszony
Mnie taki zapis "przeskokowy" nie odpowiada. Wiem, że to bohater (Michał) zacisnął zęby, ale narrację bym do niego bardziej przybliżył, by czytelnik szybciej skojarzył, że to o nim teraz mowa, bowiem chwilę wcześniej byli obrazowani bohaterowie tła (nastolatkowie), wiem też, że zapis jest od nowego akapitu, co powinno ułatwić skojarzenie, ale pokusiłbym się o taki zabieg:

"Dłonie na parapecie zacisnęły się w pięści. Mężczyzna/Michał stał (teraz?) poruszony" - coś w tym stylu, bo Michał stał przy oknie, płynniej zabrzmi, niż takie "sobie samo" zacisnął zęby, nagle poruszony.
Romek Pawlak pisze: lecz życiem, które nie chciało opuścić jego głowy, jego świata, dopominało się o uwagę.
Zaznaczone zmieniłbym: "jakby dopominając się o uwagę."
W ogóle, zastanawia mnie ten fragment, czy nie jest zbyt... wzniosły, przesadzony z tym "życiem dopominającym się o uwagę".
Romek Pawlak pisze: Kacper wciąż był za mały, żeby się tak całować, w przedszkolu nawet ze swoją „dziewczyną” nie chodził naprawdę
O, tu jest Kacper, o którego dopytywałem na czacie. Wydaje mi się, że pojawia się w treści zbyt nagle, znienacka, w związku z tym, miałem niejasność z nim, czy to on jest w tym korytarzu, a późniejsze wzmianki w tekście prawie mnie o tym przekonały, że to może być on (jako już starszy), o te wzmianki mi chodzi:
Romek Pawlak pisze: Nie zrobi tego tym dzieciakom, tym bardziej Kacprowi.
Romek Pawlak pisze: Te dzieciaki poniosą go w przyszłość.
Więcej precyzji. Coś trzeba dodać lub coś odjąć. Albo jedno i drugie.
Jeśli mógłbym coś zaproponować, to ten fragment:
Romek Pawlak pisze: Zacisnął zęby, nagle poruszony – nie wizją nadchodzącej śmierci, lecz życiem, które nie chciało opuścić jego głowy, jego świata, dopominało się o uwagę.
podkreślone bym przesunął, albo usunął, zastępując czymś takim:

"Dłonie na parapecie zacisnęły się w pięści, mężczyzna stał poruszony - przed oczy naszły go znajome obrazy.
Kacper. Wciąż był za mały, żeby się tak całować, jak tamci nieopodal, w ciemnym korytarzu. W przedszkolu nawet ze swoją „dziewczyną” nie chodził naprawdę. Jeszcze trochę potrwa, nim pierwszy raz za zgodą jakiejś Ani czy Sabiny poczuje ten huragan, który kiedyś zakręci całym jego światem i po swojemu ustawi bieguny (w jego głowie)."


Podkreślone porównanie nie da cienia wątpliwości, że nieznajomi w korytarzu to nie jest między innymi Kacper (z potencjalną dziewczyną), i że rozważania w narracji o nim, to nie wspomnienia bohatera dotyczące przeszłości Kacpra (z jego wieku przedszkolnego), bo wcześniej odniosłem takie właśnie mylne wrażenie.
Romek Pawlak pisze: (dobrze, że chociaż to koleżanka, nie przedszkolanka, pomyślał z rozbawieniem).
O nie! To brzmi fatalnie. Zwłaszcza to "rozbawienie" - obniża napięcie, zbyt rozluźnia.
Usunąłbym całość w nawiasie.
Romek Pawlak pisze: Potrwa, nim pierwszy raz za zgodą jakiejś Ani czy Sabiny poczuje ten huragan, który kiedyś zakręci jego światem i od nowa ustawi bieguny (gdzie?).
To potrwa,
Powtórzenie. Nie za bardzo. Usunąłbym oba "potrwa" do postaci:

"Ale jeszcze trochę czasu upłynie/minie, nim pierwszy raz za zgodą jakiejś Ani czy Sabiny"

Co do "biegunów" (moje pytanie: gdzie?), dodałbym - w jego głowie, wcześniej zaproponowane już w nawiasie.

Drugie "potrwa" zamieniłbym na: Wiedział, że kiedyś w końcu to nastąpi.
Romek Pawlak pisze: I słuchając teraz tych nastolatków
Zaznaczone - zgadzam się ze Smoke, zamieniłbym na "słyszał/słysząc".
Kolorem - wstawka, propozycja.
Romek Pawlak pisze: nie potrafił już skupić się na gaśnięciu obrazów,
Gaśnięciu jakich obrazów? Domyślam się o co chodzi, ale doprecyzowałbym, że w jego głowie, pamięci, umyśle, bo tak to dla mnie wygląda: dzieciaki w korytarzu, wzbudzając wspomnienia o Kacprze, przerwali rozważania bohatera nad problemami bohatera związanymi z pamięcią. (?)
Poza tym, zaraz na początku tekstu masz coś takiego:
Romek Pawlak pisze: Światło dnia powoli gasło. Ulice, rozpięte na nierówno wyrysowanej kratownicy, ginęły w mroku
Czytelnik (a chyba tym bardziej WeryCzytelnik... :twisted: :roll: ), mając za mało konkretów danej scenki, zaczyna doszukiwać się informacji w zdaniach poprzedzających i można źle skojarzyć.
Romek Pawlak pisze: na przyszłości naznaczonej tylko samymi obrazami, które (już?) nie zamienią się we wspomnienia
Kolorem - wstawka, propozycja.
Zastanawiam się nad sformułowaniem: obrazy, które nie zamienią się we wspomnienia. Zauważyłem tu (nie wiem, czy świadomie to zrobiłeś), że dążysz tu do pewnego zróżnicowania - jakby obraz był czymś innym, wspomnienie czymś innym. Mam niejasność, bo obraz w głowie, to wydaje mi się element wspomnienia, bliższy lub dalszy, ale dla mnie jest to forma wspomnienia. Wydaje mi się, że próbujesz przedstawić w ten sposób świadomość bohatera, co do jego choroby; degeneracji pamięci, jeśli tak, inaczej bym powyższe przedstawił.
(tu: szkoda, że nie znamy bliższych szczegółów dotyczących problemów z pamięcią u bohatera)
W ogóle mam wrażenie, że wraz ze słowami: "i słuchając/słysząc tych nastolatków (...)" w tym fragmencie przekonuję się, że dochodzi do jakiegoś w bohaterze przełomu, zrozumienia czegoś i w konsekwencji zmiany decyzji o zaplanowanym/potencjalnym skoku - właśnie poprzez nieświadomą "ingerencję" ów nastolatków, bo odebrałem tę scenkę tak, jakby te dzieciaki zadziałały jak impuls, który sprowokował bohatera do myślenia o Kacprze, dzieciaki spełniły rolę "wybawicieli". Takie wrażenie. I tu pytanie: jak kryzysowa to była dla bohatera sytuacja? Na ile rozważania o skoku z 18 piętra były rozważaniami, a na ile już podjętą decyzją - w tekście brak precyzji w tej kwestii, stąd moja wcześniejsza propozycja z otwartym oknem, ale muszę przy tym powiedzieć, że nie wiem, czy jest adekwatna do zamiarów bohatera - Romek, decyduj.

P.S. Ja bym się skłaniał do tego, by był to dla bohatera moment w jakimś stopniu przełomowy. Takie sytuacje się zdarzają, to wiarygodne: bohater chce ze sobą skończyć, ale jest impuls, nastolatkowie, którzy wywołują w bohaterze przemianę, przełom; myśl o ukochanej osobie, że się ją zostawi, potrafi przywrócić człowieka do żywych. Trzeba by jednak ten fragment trochę "podkręcić", jakieś łzy w oczach, ponowne spojrzenie za okno, ponowny śmiech nastolatków/ki i tu wspomnienie o śmiechu Kacpra, jakiś chłopca inny opis, który w pełni zobrazuje i uzasadni, że bohater zmienił (krytyczną?) decyzję.
ALE! - widziałbym tę scenkę nie ostatecznie pozytywną! Co mam na myśli? O tym pod koniec.
Romek Pawlak pisze: Nie zrobi tego tym dzieciakom, tym bardziej Kacprowi.
Tym dzieciakom? Jakim? Wiem już, kim jest Kacper, ale te dzieciaki? Nie wiem.
(chyba nie chodzi o te dzieciaki z korytarza?! :shock: )
Dodam jeszcze, że to wtrącenie "nie zrobi tego tym dzieciakom", jest zbyt nagłe - bo czego nie zrobi, trzeba się domyślać, że chodzi tutaj o skok z osiemnastego piętra i jego skutki. Proponuję zrobić bardziej miękkie przejście.
Romek Pawlak pisze: Jego syn nie będzie mieć taty-samobójcy, wystarczy, że ma ojca tak chorego, iż w klasie nauczycielka będzie
Tutaj zostało ewidentnie coś przeoczone. Kolorem - wstawka, propozycja.
Ale poniższa całość:
Romek Pawlak pisze: Jego syn nie będzie mieć taty-samobójcy, wystarczy, że ojca tak chorego, iż w klasie nauczycielka będzie patrzeć ze współczuciem, a koledzy z lekkim szyderstwem – bo cóż to za ojciec, z którym nie da się zagrać w piłkę, odrobić matmy czy chociaż wyręczyć w konstruowaniu latawca.
do przerobienia. Proponuję:

"Jego syn nie będzie mieć taty-samobójcy, wystarczy już, że ma ojca tak chorego, że gdy Kacper podrośnie i pójdzie do szkoły, to w klasie nauczycielka pewnie będzie patrzeć na niego tylko ze współczuciem, za to koledzy będą mu dokuczać – bo cóż to jest za ojciec, z którym nie da się zagrać w piłkę, odrobić matmy czy chociaż wyręczyć w konstruowaniu latawca?"

Tak to widzę, jako treść wyrwana z głębi fabuły, będąca jednocześnie tutaj wstępem do opowieści (prolog) treść powinna być klarowna, wszystko trzeba podać czytelnikowi prosto na tacy, by nic nie zgadywał: Co? Jaka szkoła? Młody przecież w przedszkolu był jeszcze przed chwilą, zaraz, zaraz, jeszcze raz to przeczytam...
Dlatego m.in. dodałem wzmiankę: "gdy Kacper podrośnie i pójdzie do szkoły".
"Lekkie szyderstwo" -? Nieee. Zamieniłem.

Zakończenie:

Bardzo duże mam zastrzeżenia. Chodzi mi o to, że końcowe zdania:
Romek Pawlak pisze: Odłożył młotek na parapet. Będzie dowodem, że był tu, że mógł to zrobić. Że dokonał wyboru.
że nie skoczył, mało tego - zapis sugeruje, jakby już nie zamierzał tego zrobić - dokonał wyboru. Brzmi to jak zwiastun szczęśliwego zakończenia i to zaraz na pierwszej stornie, na wstępie. Ja czytając te słowa (i dalsze) mimowolnie odczułem swego rodzaju ulgę. Tu mam wrażenie, że w ten sposób domykasz drzwi opowieści na samym jej starcie! Jakbyś w prologu podpowiadał jak zakończy się ta historia. To duży błąd.
i dalej:
Romek Pawlak pisze: na twarzy Michała zagościł uśmiech.
Kolejny powód, by odczuć ulgę i odnieść wrażenie sugestii o szczęśliwym zakończeniu.
Ja tu zakończenie powyższego fragmentu (tym bardziej, że to prolog! Nie ujawniałbym tam wszystkiego!) widziałbym z niedomkniętymi drzwiami. Niechaj w narracji będzie, że bohater nie skoczył, ALE! może jeszcze powrócić do takich rozważań - zarzuć wędkę z większą przynętą, niechaj to będzie coś w rodzaju: "czytelnik, wiesz jak jest, nie skoczyłem, TYM RAZEM(!), ale jeszcze wszystko przede mną, więc się tak nie ciesz."
Coś w ten deseń, po prostu, że jeszcze wszystko może się wydarzyć, że to, iż nie skoczył, to jeszcze nic pewnego - to zaintryguje czytelnika znacznie bardziej, będzie ciekaw, czy bohater zmienił zdanie czy faktycznie wygrał i co do tego doprowadziło.
Nie wiem, czy taki jest Twój zamysł właśnie, ale przemyśl zakończenie prologu, by nie kończyło się aż tak sielsko i (dosłownie) z uśmiechem, bo odnosi się wrażenie, że to jest zapowiedź "happy endu".
Romek Pawlak pisze: Potem ruszył w stronę korytarza.
To już zostało wspomniane przez kogoś: "Potem ruszył korytarzem"
Romek Pawlak pisze: Kiedy w głębi rozległ się nagły pisk podlotka i tupot oddalających się kroków, na twarzy Michała zagościł uśmiech.
Kolejne określenia jak z bajki. Do zmiany.
Podkreślone - już wyjaśniłem wcześniej, zrezygnowałbym.
Romek Pawlak pisze: To się nigdy nie zmienia.
Nie rozumiem. Dziwny wydźwięk, a może: "to się nigdy nie zmieni" - poza tym, tu pytanie: co się nigdy nie zmieni? Czego ów "to" dotyczy?
Romek Pawlak pisze: Cóż z tego, że i tego obrazu nie zapamięta.
Że tych dzieciaków z korytarza nie zapamięta?
Kolor - powtórzenie.
Romek Pawlak pisze: Te dzieciaki poniosą go w przyszłość.
Poniosą go w przyszłość te dzieciaki z KORYTARZA? Nie rozumiem. Poza tym, dziwnie to brzmi, że (niech będzie) "te dzieciaki poniosą go w przyszłość", nawet jak na metaforę, dziwne. Rozumiem, że chodzi o jakąś na sam koniec refleksję, ale jest ona zbyt zawoalowana (przekombinowana?) lub nieprecyzyjna, w związku z tym, zmieniłbym na coś innego (lub usunął?). A może bardziej dosłownie: że przetrwa w pamięci innych (o to chodzi?). Tylko problem polega na tym, że ta wzmianka sugeruje, jakby dotyczyła dzieciaków z korytarza - słuszny odbiór? Jeśli tak - to jakie jest tego uzasadnienie?

P.S. Chciałbym nadmienić, przy okazji dzieciaków z korytarza: czytając mam wrażenie, że one raczej są mu obce, ew. dzieciaki sąsiadów, coś w tym stylu - taki ma być odbiór?
Romek Pawlak pisze: Może to wystarczy – cudza pamięć zamiast własnej.
To jest ciekawe.

Podsumowanie:

Kilka kwestii w tekście do poprawy, najważniejsze to:

1) Drewniany but i Titanik - do usunięcia. Uzasadnienie w powyższej analizie.
2) Wstęp dotyczący lokalizacji bohatera - do poprawy.
3) Kwestia z Kacprem, by nie był skojarzony przez czytających z dzieciakami z korytarza, pada też liczba mnoga dzieci - tym dzieciakom (co zaznaczyłem wyżej w analizach) do sprecyzowania.
4) Kwestie: przedszkole-szkoła, by się nie poplątało czytelnikowi.
5) Zakończenie zdecydowanie zastąpiłbym z niedopowiedzeniem, by czytelnik nie miał wrażenia, że serwuje mu się na "dzień dobry" finał utworu w pełni(!).
6) Romek, najważniejsze: tematyka jest wyjątkowa, dlatego złap czuja w obrazowaniu, bo zapis powyższego fragmentu nie za bardzo mnie zachwyca, w związku z tym, dobrze, że szukasz podpowiedzi (co dwie głowy, to nie jedna, a co trzy, to nie dwie), wiele to mówi o Tobie - o ile ten wątek to nie prowokacja czy inna podpucha...

Co do pytania:
Romek Pawlak pisze: czy wrzucić to jako prolog do powieści.
Mnie się powyższy prolog wydaje ciekawy, oczywiście - trzeba pozmieniać. A jaka jest alternatywa na początek?

P.S. Owocnego pisania!

Ślady pamięci

31
G.P...człowieku...Szacun! Ja bym to uznała za weryfikację, ale o tym nie decyduję...eh.
Osoboście mam mieszane uczucia co do tego tekstu. Podoba mi się emocjonalny przekaz, bo akurat lubię takie klimaty, niestety trochę nieczytelne dla mnie te opisy - pogubiłam się, a krótkie to to przecież. Niemniej w moje gusta się wpasowuje od strony psychologicznej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”