Współwinna

1
Samodzielna całość, o długości zupełnie nieokrągłej - czy to w wyrazach, czy w znakach. Jak większość publikujących - liczę na krytyczno-merytoryczne opinie (zakładając, że istnieje takie określenie dla opinii i że znaczy to, co chciałbym, aby znaczyło).


– Nauczyłem się jej nawyków i rozkładu tygodnia. Autobusem jeździła w tych samych godzinach i zajmowała to samo miejsce. Wiedziałem, gdzie jej szukać.
Usiadłem tuż za nią. Dolatywał mnie aromat mieszanki perfum i potu, asymetryczne łopatki otulały ciemne włosy w odcieniu zwęglonej skóry. Wodziłem wzrokiem od czubka głowy aż po rozdwajające się końcówki. Zniekształcone odbicie twarzy straszyło w zabrudzonej szybie autobusu.
Zbyt dużo kobiet napotkałem na swojej drodze, by nazwać ją ideałem, ale... nie wykluczało to pożądania. Od lat nie dotknąłem młodego kobiecego ciała i niezrealizowany popęd seksualny potrafił przejąć kontrolę nad moimi myślami. Wyobrażałem sobie, jak wędruję dłońmi w górę jej ud, opuszkami palców wyczuwając gęsią skórkę. Fantazje na jej temat potrafiły zbłądzić na tereny podpadające pod paragraf - i nie inaczej było owego dnia.
Wyprostowałem się, by lepiej widzieć ekran jej telefonu. Nieświadomie mnie irytowała, słuchając bezwartościowej muzyki i prowadząc infantylne dyskusje z koleżankami.
Najwięcej bólu zadawały jednak konwersacje z chłopakiem. Każde serduszko wysłane do innego wbijało jeden szpikulec w moje serce. Każde "kc" rodziło samotną łzę, którą ze wszystkich sił zatrzymywałem wewnątrz siebie.
Rozrywał mnie rwący nurt wewnętrznej rzeki.
Musiałem skryć moje rozpoetyzowane cierpienie, gdyż zbliżał się nasz przystanek - na którym nasze drogi się rozchodziły. Chciałem wysiąść szybkim i stanowczym krokiem, przypadkiem jednak wpadliśmy na siebie.
Zupełnie nieumyślnie.
Obdarzyła mnie miękkim uśmiechem zrozumienia i wybaczenia. Wiedziałem, że to tylko gest uprzejmości z jej strony, choć na moment rozbłysła we mnie iskierka nadziei. Coś mnie zatrzymało po wyjściu z autobusu, a potem kazało pójść za nią.
Intuicja?
Ładunek emocjonalny stał się zbyt silny. Uczucia, jakie do niej żywiłem, musiały natychmiast znaleźć ujście.
– Co zaszło między oskarżonym a denatką?
– Poderżnąłem szmacie gardło – odparłem. – Za całokształt.

Współwinna

2
MatiFilozof pisze: asymetryczne łopatki otulały ciemne włosy w odcieniu zwęglonej skóry.
mógłby autor na ten temat jaśniej?

A tak ogólnie poprawnie, ale jako całość nie powaliło mnie na kolana - zabrakło mi zakończenia: dramaturgi, nuty niedosytu, ciekawości.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

Współwinna

3
gebilis pisze: mógłby autor na ten temat jaśniej?
Oczywiście, wyrazy "łopatki" i "włosy" mają tę irytującą cechę, że w bierniku przybierają taką samą postać, co w mianowniku. W wyniku czego tylko z kontekstu można wnioskować, czy to włosy spływały po plecach, czy zebrane np. w warkocz zostały ściśnięte łopatkami.

A odcień zwęglonej skóry wygooglowałem raz i tyle mi wystarczy :oops:

Współwinna

4
MatiFilozof pisze: asymetryczne łopatki otulały ciemne włosy w odcieniu zwęglonej skóry.
No niestety, to zdanie się nie obroni, ja też tu widzę albo stosik kości łopatkowych, albo co gorsza - sierść na plecach. Zwęglona skóra brzmi dziwnie, nawet "okiem psychopaty". Szczerze mówiąc mi też jest ciężko coś więcej powiedzieć. Ale młody jesteś, więc jeszcze rozwijasz styl, mam nadzieję że nie tylko w krwawych miniaturach :)

Współwinna

5
Ogólnie podobało mi się. Pierwsze zdanie uważam za niepotrzebne.

"Nieświadomie mnie irytowała, słuchając bezwartościowej muzyki i prowadząc infantylne dyskusje z koleżankami."

Irytować kogoś z powodu...
Irytowała, kiedy słuchała...
Nieświadomie dla kogo? Duży skrót.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”