Poza innymi kwestiami, które poruszę w komentarzu, w tekście występują rozbieżności w zachowaniu bohatera Jaśka, określę te sytuacje podczas mojej analizy "sytuacja 1, sytuacja 2, sytuacja 3" - takich określeń mogę użyć później jako skróty.
ithilhin pisze:Szymandero pisze: Postacie w żaden sposób nie pogłębione
Tu musisz mi uwierzyć na słowo, że pogłębienie jest,
akurat nie w tym fragmencie.
Duży błąd.
ithilhin pisze: Tu miała być dość czysta akcja - żeby wylazła niekompetencja młodej nauczycielki.
Pokrętne tłumaczenie :wink: . W powyższym fragmencie jest
sporo okazji na jedno i drugie.
Problemem był dla mnie pierwszy akapit. Nie cały, ale większa jego część, a konkretnie:
(skracam, ale chodzi o całość)
ithilhin pisze: W uszach gwizdały mu jeszcze (...) Na angielski.
Problem mój polegał na tym, że nie wiedziałem, czy powyższe to:
(według kolejności powstawania domysłów)
A.
Całość to wspomnienie bohatera, bohater znajduje się gdzie indziej - tj. nie przy koszu, a scenka jest wspomnieniem.
B. Część opisu to swego rodzaju migawka-retrospekcja, podczas której bohater (Jasiek) "cofa się" w czasie do wspominanej chwili.
C. Bohater znajduje się przy koszu - Janek wyjmuje zeszyty
i podczas tego wyjmowania ciągle myśli o wyzwiskach od bandy Długiego.
P. S. Dowiedziawszy się, że poprawnym wariantem jest punkt C, proponuję, by pozmieniać konstrukcje zdań, dlatego w dalszej części komentarza zamieszczę sugestię dot. wspomnianego akapitu. (sugerowane zmiany będą się odnosić tylko wobec punktu C).
Zacznę od początku.
ithilhin pisze: W
(1)uszach (2)gwizdały mu jeszcze wyzwiska
1.
W głowie - tam odbierane są dźwięki i przechowywana jest pamięć o nich, oczywiście mam namyśli mózg i jego odpowiednie ośrodki. Przy czym, można powiedzieć:
dzwoni/piszczy mi w uszach - bo takie jest wówczas wrażenie, natomiast stwierdzenie:
"W uszach gwizdały mu jeszcze wyzwiska, ", stwarza efekt niewłaściwego określenia.
2.
Gwizdanie - kojarzy mi się z czajnikiem, z sędzią w grach sportowych, z dobrym nastrojem, z wolnym czasem, z panią policjantką na skrzyżowaniu...
Zamieniłbym (bo słowa nie gwiżdżą), np: "W głowie (ciągle?)
dźwięczały mu/wybrzmiewały mu (<-- ale to wydaje mi się nieodpowiednie do rodzaju narracji z poziomu Jaśka)
/słyszał (itp.) ..."
ithilhin pisze: jakimi
obdarzyła go banda Długiego
Obdarzyła? Zbyt delikatne określenie. Zamieniłbym na:
"(W głowie ciągle słyszał wyzwiska) od bandy Długiego"
ithilhin pisze: kiedy wygrzebywał z kosza na śmieci swoje zeszyty.
Zamieniłbym na "gdy", zgrabniej się czyta.
Tu dodam, że też mam niejasność (podobnie jak poprzednicy) co do miejsca tego wydarzenia oraz konkretnie: czy to był mały kosz na śmieci np. na korytarzu, w klasie; stojący gdzieś w rogu czy duży kontener na odpady będący na zewnątrz.
P.S. Dalej dowiaduję się z tekstu, że ów kosz prawdopodobnie znajdował się w budynku szkoły; korytarzu itp.
ithilhin pisze: „Zgubiłeś coś Marchewa?
!”
Wszystkie wyzwiska zakończyłbym wykrzyknikiem. Niech jest impet.
ithilhin pisze: wołali stojąc (KIEDY?) wokół i zanosząc się śmiechem.
I tu zaczyna się moment, gdzie pojawiają się wyraźne problemy z zapisem, doznaję bowiem wrażenia
podziału czasu akcji lub sposobu narracji (rozwarstwiania/rozdwajania jej), a dodam, że kolejne zdania tylko to wrażenie potęgują:
ithilhin pisze: W uszach gwizdały mu jeszcze <-- tu mamy wspomnienie bohatera wyzwiska,
jakimi obdarzyła go banda Długiego, kiedy wygrzebywał z kosza na śmieci swoje zeszyty. <-- wspomnienie „Śmieciarz!” „Rudy żulu, znowu szukasz żarcia po śmietniku?!” „Zgubiłeś coś Marchewa?” -
<-- tu "gwiżdżące" słowa w "uszach", wspomnienie bohatera wołali stojąc wokół i zanosząc się śmiechem. <-- tu już odczuwam, jakby to było bieżące wydarzenie, a nie wspomnienie bohatera Wcześniej odpisali od niego pracę domową z matematyki i geografii.
Janek zaciskał zęby i nic nie mówił. Udawał, że nie słyszy, że jest sam, że nic a nic go nie obchodzi to, co się dzieje. Byłoby idealnie gdyby mógł powstrzymać piekącą czerwień, która wykwitła na jego policzkach. Czuł jak go pali skóra, a im bardziej się wstydził, tym intensywniejsza była barwa rumieńców. <-- to samo wrażenie pt: tu i teraz
Aby nie było wątpliwości co do opisywanej sytuacji należy dokonać zmian w tekście.
Propozycja zmian wobec punktu C - bohater ma owe wspomnienia (o wyzwiskach) przy koszu, podczas
gdy wyjmuje z niego zeszyty:
"Gdy wygrzebywał (wyjmował?) z kosza na śmieci swoje zeszyty, w głowie ciągle słyszał wyzwiska od bandy Długiego: „Śmieciarz!” „Rudy żulu, znowu szukasz żarcia po śmietniku?!” „Zgubiłeś coś Marchewa?!” - wołali jeszcze przed chwilą(!), stojąc wokół niego, wytykając go palcami i zanosząc się głośnym śmiechem (prawie) na cały korytarz. A wcześniej odpisali od niego pracę domową z matematyki i geografii... Janek nawet nic do nich nie mówił, gdy wrzucili jego zeszyty prosto do kubła, zaciskał tylko przy tym zęby, udając, że ich nie słyszy. Że jest sam. Że nie obchodzi go to, co się wokół niego dzieje. Byłoby idealnie, gdyby mógł wtedy jeszcze powstrzymać przy nich tę piekącą czerwień, która pojawiła się na jego policzkach (twarzy?). Czuł jak paliła go skóra, a im bardziej się wstydził, tym bardziej nabierał rumieńców. W końcu (tamci?) uciekli spłoszeni dzwonkiem na lekcje, a on mógł spakować plecak i pójść za nimi do klasy na angielski."
Dodając pewne elementy, spowodowałem, że przybliżona została mniej więcej lokalizacja powyższego wydarzenia. Dodając z kolei wyrażenia typu "jeszcze przed chwilą, wtedy", chciałem trochę wyprostować narrację, by nie było wątpliwości, że opis dotyczy sytuacji
sprzed chwili, a nie sytuacji
bieżącej. Na samym końcu nie odpowiadało mi
pobiegł za nimi (na angielski), bo brzmi zbyt "pociesznie". Wydaje mi się, że w powyższej sytuacji Jasiek mógł poczuć chwilowe zniechęcenie na skutek ataku bandy Długiego, poza tym, Jasiek miał wobec nich pewne obawy dot. pracy domowej, zatem wyobrażam sobie, że mógł on z nerwów nawet chcieć tę drogę do klasy raczej pokonać nieco wolniej, a nawet jakby chciał ten proces wydłużyć maksymalnie w czasie, by odwlec to, co według jego obaw mogło być nieuchronne, a odwlekając wejście do klasy, jednocześnie mógł chcieć skrócić swój pobyt w tejże klasie z opryszkami go prześladującymi. Zresztą w tekście zostaje potwierdzone, że chłopak bardzo przeżywał tę lekcję, na którą właśnie zmierzał, gdyż był bardzo spięty podczas rozmowy nauczycielki z Krzysztofem -
dlatego właśnie opis, że
pobiegł za nimi do klasy tak bardzo razi mnie w oczy, odstaje
swoją atmosferą, z jaką kojarzy mi się to określenie.
Odnosząc się jeszcze do Jaśka w powyższej sytuacji:
P.S 1. Wiem, że jest rudy, a tacy ludzie, mając śniadą karnację, widać u nich rumieńce o wiele bardziej w pewnych sytuacjach, ale w tekście jest duży akcent właśnie na te rumieńce, "jak pali go skóra" itp., w komentarzu jest także wzmianka, że bohater "jest z biedy", dlatego warto postarać się o to, by ów intensywne
rumieńce współgrały z sytuacją domową, w jakiej bohater się znajduje: czy ma co jeść, czy się wysypia itp. - dzieci zaniedbane, na skutek niedożywienia często mają bladą, szarą skórę, a te rumieńce kojarzą mi się jakoś tak ze
zdrowiem, że chłopakowi niczego nie brak; dobrze się odżywia, je owoce itd., warto zastanowić się i odpowiedzieć sobie na pytanie - czy zapis o rumieńcach i "
palącej skórze" bohatera nie jest mocno przesadzony.
P.S. 2. Zastanawia mnie to odczuwanie wstydu przez bohatera - chłopak udawał, że jest sam itd., a jednocześnie bardzo się wstydził, pytanie: czy nie jest ów wstyd trochę sprzeczny wobec chwilowego "wyłączenia się"? Bo albo Jasiek przeżywa wstyd, tym samym skupiając się na tym, co dzieje się wokół (to chyba właśnie napędzałoby ten wstyd?...), albo ów wstyd z siebie wypiera, jak w opisie tekstu: udając, że nie słyszy itd.?
Zatem: jak to jest Autorko?
Swoją drogą, podoba mi się zamysł wyłączenia się bohatera w trudnej dla niego chwili, nadaje mu fajny rys. Niestety tylko na chwilę. Bo potem pojawia się beksa - patrz: sytuacje 2 i 3 dalej w komentarzu.
P.S. 3. Powiedzmy, że wstyd pozostaje w fabule, to pytanie: przed kim Jasiek aż tak się wstydził? Brak informacji na ten temat w tekście - bo poza samym faktem wrzucenia zeszytów do kosza brak bodźca, który generuje w bohaterze aż takie poczucie wstydu. Przed bandą Długiego się wstydził? Czy, że w tym incydencie uczestniczyli jeszcze inni świadkowie i widzą całe zajście, np. inni koledzy z klasy, z innych klas, inni uczniowie itd. Po prostu uważam, że obecność samej bandy Długiego to trochę za mało na
aż takie poczucie wstydu bohatera, tym bardziej, że:
ithilhin pisze: Dugi gnębi go od wakacji.
oczywistym zatem jest, że napastowanie z ich strony nie było po raz pierwszy, więc bohater może czuć w opisywanej scence strach, złość, ale uczucie wstydu (zakładając, że się ich ataków początkowo wstydził) powinno się z czasem względem bandy Długiego wyjałowić, ustępując miejsca coraz bardziej narastającemu lękowi (ew. złości).
Sądzę, że to należałoby w tekście uzupełnić: opis otoczenia całego zajścia, bodźce które wywołują poczucie wstydu, np. "wszyscy się gapią, co za wstyd!"... - to w dużym skrócie.
Ponadto przyszło mi jeszcze do głowy takie spostrzeżenie:
Długi gnębi go od wakacji - a wcześniej tego nie robił? Chłopaki są już w drugiej klasie gimnazjum i wychodzi na to, że Długi dopiero
po całym pierwszym roku szkolnym upatrzył sobie Jaśka jako swoją ofiarę do gnębienia? A w pierwszej klasie Długi Jaśka sobie odpuścił? Trochę to dziwne, zważywszy na rys postaci Jaśka - idealna ofiara dla kogoś takiego jak Krzysztof Długocki. Jakie jest uzasadnienie takiego stanu rzeczy?
SYTUACJA 1.
ithilhin pisze: Janek zaciskał zęby i nic nie mówił.
Udawał, że nie słyszy, że jest sam, że nic a nic go nie obchodzi to, co się dzieje.
To jest ciekawy opis, który, jak wspomniałem, spodobał mi się. Opis ten przedstawia mi tu Jaśka, który (dręczony przez dłuższy czas) jakby wykształcił w sobie swego rodzaju psychologiczny mechanizm, pozwalający mu radzić sobie w trudnych dla niego sytuacjach.
Trudno mi na tym etapie ocenić, czy taki rys jest dobrym wyborem dla bohatera, bo to zależy od zaplanowania dalszych jego losów, jednak muszę powiedzieć, że dla mnie zachowanie Jaśka jest niekonsekwentne w dalszych zapisach; późniejsze
sytuacje 2 i 3, odmienne od powyższej
sytuacji 1.
ithilhin pisze: W końcu uciekli spłoszeni dzwonkiem na lekcje, a on mógł spakować plecak i pobiec za nimi do klasy. Na angielski
Tu dopiero domyślam się, że wydarzenia dzieją się w szkole, prawdopodobnie na korytarzu.
ithilhin pisze:(...) do klasy. Na angielski.
Połączyłbym oba zdania, bo wydaje mi się że pauza jest zbyt wymuszona.
ithilhin pisze: Dziś
pani Joasia miała oddać ocenione
projekty.
1. Przychylam się do wątpliwości innych na temat użytego sformułowania "pani Joasia". Pamiętam, że w przedszkolu mówiło się, np.
pani Kasia - z imienia, natomiast w szkole już mówiło się raczej z nazwiska (ew. z przezwiska), może więc tą drogą, by tak nie raziło to imię?
2.
Projekty też bym zmienił na, po prostu, pracę domową, tym bardziej, że dotyczą j. angielskiego - wiem, że to sformułowanie potem się powtarza, ale coś z tymi "projektami" trzeba zrobić, by czytelnikom nie nasuwało się pytanie: "Projekty? Z angielskiego?"
ithilhin pisze: To nie z tego powodu był pełen obaw. Istniało
niebezpieczeństwo, że
To
niebezpieczeństwo bym zamienił, bo zbyt "drastycznie" mi się kojarzy, zbyt przesadzone w obranej narracji, a w związku z tym, całe powyższe widziałbym tak:
Ale nie to go tak martwiło. Istniała obawa, że...
P.S. W zdaniu poprzedzającym, wyrażenie "ale" bym usunął.
ithilhin pisze: Istniało niebezpieczeństwo, że nauczycielka słyszała jego rozmowę z Magdą i wie o czym planował napisać.
Na tym etapie, przy powyższym tylko fragmencie tekstu mam niejasność co do wspominanej nagle rozmowy bohatera z Magdą (no i kim jest Magda?). Domyślam się, że wcześniej
musiała być scenka z taką właśnie sugestią - z udziałem nieznanej mi w tej chwili Magdy.
ithilhin pisze: Nie miał też złudzeń, że domyśli się, że praca Długiego
nie była samodzielna. A jeśli Krzysiek zaliczy jedynkę, to on dostanie
łomot po szkole. I
piętno kapusia.
Ith, zwróć uwagę na zróżnicowane określenia. Dostosuj je do poziomu narracji, wyrównaj ze sobą. Przekreślone pozmieniaj.
ithilhin pisze: Lekcja mijała jak zwykle, ale zdenerwowanie go nie opuszczało i nie mógł skupić się na treści ćwiczeń.
Za tym zdaniem (lub zamiast kropki na końcu: przecinek) dodałbym, że
ciągle myślał o... (o tym, co go tak denerwowało)
ithilhin pisze: Pani Joanna wyczytywała kolejne nazwiska
1.
Pani Joanna... - j.w.
2.
Wyczytywała - po prostu czytała (ew. odczytywała).
ithilhin pisze: i każdy projekt krótko omawiała,
pokazując co jej się podobało.
Pokazując? Nie rozumiem. Jeśli nawet odnosi się to do rzeczonych w tekście "projektów", w których mogą być mapki, grafiki itp., to jest to mało klarownie poprowadzone. A może zamiast
pokazując, to
wyjaśniając?
ithilhin pisze: W klasie ucichło, nawet
zwyczajowi rozrabiaccy z ostatnich ławek z zainteresowanie słuchali nauczycielki,
Zmieniłbym. N.p.:
"W klasie ucichło, nawet ci z ostatnich ławek, co zazwyczaj rozrabiali z zainteresowaniem słuchali nauczycielki (...)"
Spore wątpliwości mam wobec powyższej ciszy. I dalej:
ithilhin pisze: bo to było dla wszystkich coś nowego: same pochwały. I dobre stopnie.
Takie uzasadnienie w ogóle nie przekonuje mnie do wykreowania w tej scence ciszy. Taka sytuacja, moim zdaniem, to raczej powód do klasowych plotek, a co za tym idzie, byłyby coraz to większe szepty; rozmówki pomiędzy uczniami, a "zwyczajowi rozrabiaccy" tym bardziej chyba by się zainteresowali, że wszyscy załapali się na dobre stopnie. Znienacka pozytywne oceny
dla wszystkich rozluźnia raczej atmosferę w klasie, uczniowie się cieszą, jest poczucie spontanicznej, wszechobecnej ulgi, mogłoby temu towarzyszyć u co poniektórych nawet niedowierzanie - skoro było to dla nich coś nowego - ale ja ciszy w powyższej sytuacji
nie widzę.
Gdyby sytuacja była inna; gdyby uczniowie wszyscy po kolei dostawali po niedostatecznym(!), wówczas byłby to szok dla wszystkich, to byłby powód do stworzenia owej ciszy w klasie, którą można wzmocnić tym, że np. nauczycielka jest na swoich uczniów z tego powodu zła/wściekła. Ale sytuacja jest zupełnie odwrotna, wszyscy dostają dobre oceny -
to powód do świętowania raczej, a nie "wymownej", taktownej wręcz, ciszy.
ithilhin pisze: a Długi wstał
uśmiechając się głupkowato i wykrzywiając do kolegów.
Pozamieniałbym kolejności zachowania bohatera: Długi wstaje i nie uśmiecha się jeszcze głupkowato, bo domyślam się, że chwilowo spogląda on jeszcze na nauczycielkę, co mimowolnie mogłoby powodować u niego jakąś dozę powściągliwości, ten efekt (uśmiechu) może wywołać (albo spotęgować chęć na) dopiero po odwróceniu głowy w kierunku kolegów
lub inny bodziec musiałby zadziałać, śmiechy tychże kolegów, ale jakiś bodziec bym tu widział, dlatego proponuję zmianę:
"a Długi wstał, wykrzywiając się do kolegów i uśmiechając głupkowato."
Mam jeszcze wątpliwości do określenia "głupkowato"...
ithilhin pisze: gdy o tym mówiliśmy.
I wybrałeś trudny temat.
"I" brzmi zbyt
pusto, zamieniłbym na "w dodatku" (wybrałeś trudny temat).
ithilhin pisze: - Się wie,
pani psor - mruknął
Długocki.
Podkreślone 1. Do zmiany...
Podkreślone 2. W moim odczuciu wyrażenie "Długocki" trochę zaskakuje z poziomu narracji/wtrącenia dialogowego z poziomu Jaśka, bo on do tej pory "narracyjnie mówił" o Krzysztofie
Długi. Domyślam się, że w innych częściach tekstu, niż fragment, który tu widzimy, także może występować różnorodność w stosowaniu określenia bohatera Krzysztofa - raz Długocki, a innym razem Długi, ale...
ithilhin pisze: ta scena jest z jego punktu pisana.
domyślam się, że poszczególne scenki w powieści będą z perspektywy określonego bohatera, to związku z tym, różne określenia oraz nazywanie innych bohaterów dostosowałbym do poziomu tejże narracji, do mentalności danego bohatera.
Powyższy fragment jest pokazany z perspektywy Jaśka, a w tej sytuacji Krzysztofa alias Długi przedstawiałbym jako Długockiego
tylko z poziomu dorosłego bohatera, tu: z poziomu
nauczycielki, a konkretnie jej wypowiedzi (bo do niej to będzie pasowało), podam przykład po proponowanych zmianach:
(dialog występujący nieco wcześniej)
ithilhin pisze: - Krzysztof
Długocki, bardzo długo zastanawiałam się nad twoim projektem - kontynuowała tymczasem nauczycielka, a
Długi wstał (...)
Przy takim wyborze narracji, powyższa forma określenia bohatera Krzysztofa wydaje mi się bardziej odpowiednia, bo zachowana jest pewna konsekwencja charakterologiczna, przy czym dodam, że owszem: w jednym zdaniu występuje konfrontacja Długocki-Długi (pisane z poziomu Jaśka), ale to wcale nie razi, wręcz przeciwnie - fajnie się te dwa określenia uzupełniają:
Długockiego wypowiada nauczycielka (osoba dorosła),
Długiego we wtrąceniu Jasiek.
W całości narracji bym się takiego podziału konsekwentnie trzymał - wyrażenie
Długocki kojarzy mi się "oficjalnie", bardziej pasuje do wypowiedzi oraz narracji z perspektywy osób dorosłych, będących poza młodzieżowym slangiem i wszelkiego rodzaju przezwiskami, natomiast wyrażenie
Długi stosowałbym w narracji oraz dialogach wypowiadanych przez młodzież.
Rozumiem przy tym, że fajnie jest mieć w opisach dodatkowy, inny wyraz określający tę samą osobę, pozwalający uniknąć nadmiernej liczby powtórzeń w tekście, ale pozostaje jeszcze: Krzysztof, Krzysiek, ew. Kris, chłopak, gościu, typ, typek, itp. Gośka, kombinuj :wink: .
Wobec proponowanych powyżej zmian w dialogu, by nie doszło do powtórzeń:
Długocki<->długo się zastanawiałam, proponuję jeszcze dodatkową modyfikację, np:
"Krzysztof Długocki, zastanawiałam się (bardzo) nad twoim projektem - kontynuowała tymczasem nauczycielka, a Długi wstał (...)"
ithilhin pisze: - Powiem też, że nawet
przemknęła mi myśl, że
Gdzie przemknęła?

Po klasie? Jak zając - kic, kic?! (czy jakiś inny zwierz?

)
Do zmiany: "powiem też, że nawet
przyszło mi namyśl" lub "
że przyszło mi do głowy"
ithilhin pisze: - Jest. Najlepsza w waszej grupie.
W drugim zdaniu dodałbym na początku "i to". (I to najlepsza w waszej grupie)
ithilhin pisze: „Żeby tylko nie spojrzała na mnie, żeby tylko nie spojrzała na mnie”
Dobre.
ithilhin pisze: że jego
prześladowca uzna
Zamieniłbym to na coś innego, dostosował do poziomu narracji.
ithilhin pisze: Siedział skamieniały, ze wzrokiem utkwionym w ławce.
To jest dobre, ale:
ithilhin pisze: Siedział skamieniały,
ze wzrokiem utkwionym w ławce.
<--> Długi tymczasem zaciskał pięści (...)
Powyższe mnie zastanowiło, bo jeśli narracja zbliżona jest do perspektywy Jaśka, to konfrontując ze sobą dwa powyżej zacytowane zdania, zadaję pytanie: skąd Janek
wie, że "Długi tymczasem zaciskał pięści..."? Według mnie owe dwa zdania trzeba jakoś zmienić, by ze sobą
narracyjnie współgrały, bo odnoszę wrażenie, jakby po prostu brakowało tu jakiejś wzmianki, np: "Jasiek bojąc się poruszyć, samymi tylko oczami spojrzał w ich stronę ukradkiem na krótką chwilę. Długi tymczasem (...)" - coś w ten deseń, bo inaczej odnoszę wrażenie, że drugie zdanie odstaje.
ithilhin pisze: i
kalkulował co mu się
najbardziej opłaca.
Zamieniłbym na: "
jakby próbował ocenić (...)" - bo niby skąd narracja z poziomu bohatera Jaśka ma
wiedzieć, że Długi w tym momencie (w głowie) kalkuluje? Dlatego właśnie proponuję tonację domniemania pt. "jakby..."
P.S. Wyrażenie "kalkulował" nie pasuje mi do obranej narracji z perspektywy Jaśka. Proponuję zamienić, dostosowując do charakteru i poziomu bohatera.
ithilhin pisze: W klasie dawno nie było takiej ciszy.
Bardzo dobre zdanie.
Ale...
całość o ciszy (ponownie występującej w tekście) jest nieadekwatna do sytuacji, która jest zbyt błaha, zwłaszcza dla tak dobrego i mocnego zdania, jak to powyżej, bo: zapadła "znamienna" cisza, przed chwilą z powodu dobrych ocen, a teraz cisza uległa "wzmocnieniu" tylko z tego powodu, że nauczycielka rozmawia z uczniem? Powyższe zdanie jest doskonałe na scenkę typu "mocne uderzenie", a fragment, którego owe zdanie dotyczy, wcale taką scenką nie jest. Ot, zwykła rozmowa Joanny-nauczycielki z Krzysztofem-uczniem. W dodatku, można przypuszczać, jedna z wielu takich rozmów, jakie z nim mogła przeprowadzić, domniemywam nawet, że reszta uczniów po prostu się do takich sytuacji przyzwyczaiła, a co za tym idzie, mogliby oni co najwyżej przysłuchiwać się z większą czy mniejszą ciekawością, a może co poniektórzy nawet ze znudzeniem i widzę to tak, że w tych okolicznościach, wyrażenie: "w klasie dawno nie było takiej ciszy" jest marnowaniem potencjału zdania. W scence sytuacja może być napięta jedynie pomiędzy Długim a Jaśkiem, bo coś może wyjść na jaw, Długi przy tym traci, Jasiek naraża się na podejrzenia o donoszenie, poza tym, nauczycielka może mieć jakieś ciche podejrzenia, ale to wszystko. Żadnego "globalnego" echa wśród uczniów, którego efektem byłaby cisza w klasie jak makiem zasiał. Według mnie powyższe zastosowanie analizowanego zdania, to tworzenie globalnego napięcia na siłę. Uważam, że nie tędy droga.
Ową ciszę uważam za niewłaściwie zastosowaną, zarówno pod względem (wcześniej wspomnianej) reakcji uczniów na dobre stopnie, jak i cisza, jako reakcja wobec dialogu nauczycielki z uczniem.
Zdanie
"W klasie dawno nie było takiej ciszy" przepchnąłbym do znacznie dalszej części fabuły, może nawet prawie na sam koniec, bo zdanie jest
bardzo dobre, ma impet - może być zwiastunem
czegoś i w odpowiednich okolicznościach nieść silny wydźwięk,
szkoda zmarnować siły tego zdania dla tak błahej sytuacji.
Wydźwięk bardzo dobrego zdania o wielkim impecie
można stłumić całkowicie, gdy źle się to zdanie ulokuje w fabule. Z tym zdaniem tak się właśnie dzieje, a nawet jest gorzej, bo potem jest "wrzawa" (ale o tym nieco dalej), dlatego proponuję to zdanie
skopiować i zachować na odpowiedni moment.
ithilhin pisze: -
Krzysztof, porozmawiaj ze mną.
Szóstkę i tak ci postawię.
Podkreślone 1: zgadzam się z wypowiedzią
Justyny_C.
Podkreślone 2: To mi się nie podoba, tu się zaczyna "cukierkowatość". Za dużo słodyczy, ale widzę po Twoim komentarzu, Ith, że dokonałaś przeróbek. Ocena celująca bardzo wydaje mi się tu razić, w przeróbce jednak ta ocena pozostaje, choć tylko dla Janka, ale tu powstaje pytanie: jakim Janek jest uczniem - aż tak bardzo pilnym czy aż tak bardzo zdolnym? No bo: musi mieć warunki, by tak się uczyć, czyż nie? A ma te warunki?...
ithilhin pisze: Jasiek poczuł, że pot spływa mu po plecach. Marzył o dzwonku.
To jest całkiem dobre, choć nie wiem, czy nie trochę przesadzone, lecz mimo tego czuję niedosyt, uważam, że powinna być jeszcze w tym miejscu jakaś wzmianka dot. zachowania bohatera, nie za dużo, jakieś zdanie, dwa.
ithilhin pisze: - Kto taki? Chciałabym jego również nagrodzić za świetnie wykonaną pracę.
Nawet jeśli jest z innej klasy. -
...

he, he, he. Poszły konie po betonie!

Pani psor, a WeryLudki też po celującym dostaną????
(my jesteśmy z innej klasy, WeryForumowej...

)
Moim zdaniem: ZA DUŻO TEGO MIODU!
Zapowiedziałaś jakieś zmiany, Ith, w swoim komentarzu w związku z wymianą zdań pomiędzy Krzysztofem a nauczycielką, odniosę się zatem do tych zmian:
ithilhin pisze: - Nooo, ktoś mi pomógł - wydusił w końcu Długocki.
- Cieszę się, że potrafisz się przyznać. Dlatego nie dostaniesz oceny niedostatecznej, (1)
a jeżeli powiesz na jaki temat zrobiłeś prezentację, dostaniesz bardzo dobrą.
- Nie pamiętam. - Wzruszył ramionami Krzysiek.
- W takim razie kto ci pomagał? Chciałabym jego nagrodzić za świetnie wykonaną pracę. Nawet jeśli jest z innej klasy.
- Nooo, Marchewa, znaczy Jasiek mi pomógł.
(2)
- Bardzo dobrze. Janku, dostajesz szóstkę. Gratulacje.
(3)
- A ja nic? To wredne! - wrzasnął Długocki i kopnął krzesło, a potem wybiegł z klasy trzaskając drzwiami. Joanna wycofała się za swoje biurko.
Wrzawę, która po tych słowach wybuchła w klasie zagłuszył dzwonek.
Moim zdaniem ciągle to brzmi nie najlepiej, bo:
Podkreślone 1. - z wymiany zdań wynika, że nauczycielka obiecuje (szantażuje?) Krzysztofa dobrą oceną i nie dotrzymuje później słowa. Nie za fajnie to wygląda.
Podkreślone 2. - mam wrażenie, że reakcja nauczycielki była zbyt szybka.
Podkreślone 3. - tu powinno być wyczekiwanie i zaskoczenie Krzysztofa: "A ja? - wrzasnął Długi" - po tym, reakcja, odpowiedź nauczycielki.
P.S.
"A ja nic? To wredne! wrzasnął Długocki i..." (i ucieka z klasy??

). Z tego, co widzę, Długocki to cwaniak, nie ważne, czy na wielką skalę czy mniejszą, nie ważne, czy okrada bank czy osiedlowy sklepik, tacy zawsze kombinują, na swoją skalę, ale kombinują, "przeciągają struny" z nauczycielem - niechaj Długi pogra, potarguje się z Joanną, bo w powyższym to wygląda na to, jakby się ten chojrak od razu poddał - w końcu Krzysztof wykonywał tę pracę "na spółę" z Jaśkiem, niechaj tę wersję podtrzymuje, a nauczycielka powinna drążyć - wiem, że jest młoda itd., ale nawet te młode rozmawiają z innymi, bardziej doświadczonymi nauczycielami, tamci nawet czasem dają różne przestrogi tym młodym nauczycielom itp., dlatego ja bym to widział tak:
Długi chce się z tego jakoś wykręcić i jak najwięcej ugrać dla siebie, a nauczycielka niechaj swą młodzieńczością drąży, może nawet nieudolnie (jeśli już masz taki plan), ale niechaj próbuje jego/ich wypytać albo coś, jakieś wahanie, że nie jest pewna - uczniowie niechaj tego nie widzą, ale niech zobaczy to czytelnik, np. niech Joanna próbuje się dowiedzieć, kto/co/ile zrobił, jaki był podział przy realizacji, chodzi mi o to, by poprzez jej zachowanie wynikało, że to jest jednak
nauczycielka, a nie w zastępstwie "ciocia Zosia bez szkoły". Przy czym, rozumiem intencje: ma wyjść niekompetencja nauczycielki, i może stąd ten obiecany celujący stopień (nawet dla ucznia z innej klasy), ale uważam, że nie tędy droga. Nauczycielka, nawet taka dopiero po szkole, wydaje mi się nie powinna rozdawać na lewo i prawo
tak wysokie oceny. Ja bym widział ukazanie jej niekompetencji, nie poprzez rozdawanie ocen, ale jak już, to w sposobie przeprowadzenia rozmowy z uczniem/uczniami, dochodzenia przez nauczycielkę, jakim sposobem Krzysztof tak dobrze napisał prace domową. Np: niech będzie, że Joanna swoje domysły dot. owej pracy "wypapla" w rozmowie, narażając tym samym Jaśka na konsekwencje swojego gadulstwa, niech powie Długockiemu, że jej się wydaje, iż to Jasiek mu pomagał, albo nawet,
że podejrzewa, że za niego całość Jasiek napisał, ale niechaj jednocześnie wynika z tego
duża nauczycielki niepewność - w końcu jest niedoświadczona, więc niechaj cały czas domniemywa, drąży,
waha się. Wtedy umieść w narracji, że Długi jest zły, jego rysy twarzy spoważniały i ogląda się na Janka lub zerka na niego kątem oka naburmuszony, niech poprzez zachowanie Krzysztofa w tym momencie "zawiśnie wyrok" na Janku, zrób to po to, by czytelnik miał jasność, dlaczego po szkole został zaatakowany i określony mianem "kabla".
To ma być w scence przejrzyste.
ithilhin pisze: Wrzawę, która po jej słowach wybuchła w klasie zagłuszył dzwonek.
Przed chwilą była wykreowana cisza (świetnym zdaniem!), celem zbudowania napięcia (chwilowo nieważne, że nieodpowiednio do sytuacji), ale teraz jest wrzawa - taka kombinacja, to jak napompowany z trudem balon, z którego po krótkiej chwili uleciało powietrze. Takie zestawienie jest złe, jest to
marnowanie potencjału zdania (zdania:
w klasie dawno nie było takiej ciszy) i tworzy się kontrast:
A) teraz jest cisza, poważna sytuacja przez chwilę, uczniowie skupieni na tym, co mówi nauczycielka, w dodatku to mocne zdanie: „w klasie dawno nie było takiej ciszy”, a po chwili to
niweczysz
B) niweczysz, bo zaraz jest dzwonek i „ooo, aaa!” wrzawa
Jak to wygląda - A i B? Nie ma
wybrzmienia ciszy, nie ma wybrzmienia tego, co zaplanowałaś (mniej lub bardziej świadomie). Dodam - jeśli pójdziesz za moją radą - że w innej scence, gdzie tę ciszę wykorzystasz,
nie twórz następującej zaraz po niej wrzawy,
przeciągnij tę ciszę, niech wybrzmiewa, niech coś znaczy w scence.
ithilhin pisze: Wrzawę, która po jej słowach wybuchła w klasie zagłuszył dzwonek.
Długi z kolegami wyskoczyli na korytarz popychając się i krzycząc.
STOP! Za szybko. Przecież pod sam koniec Długi ze swoją kontrabandą czekają na Jaśka, a z powyższego zapisu wynika, jakby wybiegając z klasy
zupełnie o Janku zapomnieli! Ja bym dał jakąś zapowiedź, która byłaby konsekwencją przeprowadzonej przez nauczycielkę rozmowy z Krzysztofem. Niech będzie to zapowiedź tego, że mogą na niego czekać, bo mają Jaśkowi za złe, powiem więcej: skoro to jest "banda Długiego", wykorzystałbym taki moment na pokazanie jego dominacji w grupie - zanim chłopaki wybiegną z klasy, niech będzie wzmianka, np. że Długi pakując się pospiesznie, zerkał na Janka (ze sroga miną?) szepcząc coś z kolegami ukradkiem, a gdy będą wychodzić, Długi, jako ostatni wychodzący z bandy, niechaj zatrzyma się w drzwiach, patrząc na nauczycielkę (czy go nie widzi) i w odpowiednim momencie niech na przykład podniesie dłoń zaciśniętą w pięść, ukazując ją Jankowi przez krótką chwilę i wtedy dopiero wychodzi, bo inaczej w org. zapisie wyjście bandy Długiego z klasy jest bez polotu, jałowe -
jakby wybiegały dzieciaki z przedszkola. Moim zdaniem taki opis (i podobne opisy tego typu w innych scenkach) będzie Krzysztofa ukazywać właśnie jako prowodyra grupy - w końcu nazwa zobowiązuje:
banda Długiego, więc namawiam:
pokaż to.
ithilhin pisze: Długi z kolegami wyskoczyli na korytarz popychając się i krzycząc.
Janek zaczął wolno pakować swoje zeszyty.
Podkreślone - w związku z proponowaną zmianą dot. gestów ze strony wychodzącego z klasy Długiego, proponuję zmianę:
Janek odprowadził ich wzrokiem i (ujrzał jak...) Powoli zaczął pakować swoje zeszyty.
Ale tu pytanie: dlaczego robił to
powoli? Czy nie zależałoby mu na tym, by czmychnąć czym prędzej przed bandą Długiego do domu? A później jest w tekście, że zbiega ze schodów - nie schodzi, zbiega, następnie w pośpiechu zakłada kurtkę! Jakoś bym to zachowanie Jaśka powiązał z pośpiechem już prawie od samego dzwonka; od pakowania plecaka, by była spójność w jego zachowani lub ew. od momentu, gdy Długi wychodzi z klasy, wtedy dla Jaśka zaczyna się walka z czasem, by wyrwać się do domu. Tak bym to widział.
ithilhin pisze: - Dlaczego
oddałeś swoją pracę Krzysztofowi? - Usłyszał.
Powyższe pytanie trochę brzmi, jakby zadawała je doświadczona nauczycielka, która już przeszła niejedno z niejednym uczniem - od razu ma w pytaniu
pewność tego, co się wydarzyło, w związku z tym, trochę bym to zmienił, próbując dostosować do doświadczenia, a raczej jego braku, Joanny, proponuję: "Powiedz, jak to było w końcu z tym zadaniem, co?" - niechaj wybrzmiewa cały czas niepewność
młodej, o której wspomniałem wcześniej. (<--zaznaczam: kieruję się tutaj Twoimi sugestiami w komentarzach dot. Joanny)
ithilhin pisze: - Ja mu tylko pomagałem! - zaprzeczył gwałtownie,
a rumieniec natychmiast pokrył mu policzki.
Znowu te rumieńce...
SYTUACJA 2
ithilhin pisze: Nie chciał z nią rozmawiać,
nie chciał płakać.
Zachowanie to odstaje od
sytuacji 1 - tam, Jasiek się "wyłączył", udawał, że go nie ma, pytanie: która sytuacja jest gorsza dla chłopaka w przeżyciu; konfrontacja z bandą Długiego czy rozmowa z nauczycielką? Jakie jest uzasadnienie tego, że Janek sprowokowany jest
teraz do płaczu? To, że rozmawia z nauczycielką czy to, że go przetrzymuje tą rozmową, a czas leci, a banda Długiego może przecież już czekać? Jeśli nawet to drugie, to uważam, że z tym "płaczem" jest daleko przesadzone - tym bardziej przesadzone z perspektywy mechanizmu występującego u chłopaka w
sytuacji 1, ale z resztą nie tylko dlatego, bo zmierzam do tego, by czytelnik nie odbierał Jaśka jak jakiegoś "beksę" (a sytuacja się powtarza na koniec prezentowanego tekstu), według mnie Janek może, owszem, mieć chwilę słabości właśnie tego typu, że chce mu się płakać/wyć, ale niechaj będą ku temu odpowiednie okoliczności, a nie zwykła, by się wydawało, rozmowa z nauczycielką - w dodatku sytuacja nacechowana troską z Joanny strony. Jasiek może czuć niechęć do tej troski, ale moim zdaniem,
niech to nie będzie chęć do płaczu(!), bo okoliczność z nauczycielką jest dla mnie co najmniej błaha.
ithilhin pisze: - Posłuchaj, jeżeli masz jakieś kłopoty, to zawsze możesz porozmawiać z kimś z nauczycieli.
Zamieniłbym na:
"Posłuchaj, jeżeli masz jakieś kłopoty, to zawsze możesz porozmawiać ze mną albo z jakimś innym nauczycielem."
Tu ciekawi mnie, czy Joanna jest jego wychowawczynią, jeśli nie, niechaj ona Jaśkowi zaproponuje rozmowę najpierw ze swoim wychowawcą, a następnie z nią, a w dalszej części z innym nauczycielem, dla chłopca potencjalnie odpowiednim. W ogóle, tego rodzaju rozmowę, kontakt Joanny z Jaśkiem na tym poziomie, zacząłbym łagodniej, np pytaniem: "czy ktoś ci dokucza?" --> "czy ktoś ci robi krzywdę?" --> "czy masz jakieś kłopoty?", ale muszę powiedzieć przy tym, że zapytanie "czy masz
jakieś kłopoty?" brzmi trochę dziwnie do sytuacji i zrezygnowałbym z takiej formy zapisu.
ithilhin pisze: - Joanna lekko dotknęła
jego trzęsącego się ramienia.
Dziwnie to brzmi, spięty to jeszcze, ale
trzęsący się?... - przy rozmowie z nauczycielką?
ithilhin pisze: Fala rudych loków zakryła
pełne wstrzymywanych łez oczy.
Znowu te łzy, już po raz drugi. To dodatkowy "akcent" do
beksy. Czy tak ma wyglądać ta postać? Zaznaczam przy tym, że Joanna zwyczajnie z nim rozmawia, rozmowa nacechowana troską - coraz bardziej nie współgra mi to z
sytuacją 1.
ithilhin pisze: Nie dbając już o dobre zachowanie chwycił plecak i przepchnął się obok nauczycielki do wyjścia.
Hmm, skoro Jasiek "poddawał się" nagonce bandy Długiego, to powyższe zachowanie lekko odstaje od tego schematu, ja bym to widział tak: Jasiek chce już wyjść, ale czeka cierpliwie (spięty) aż nauczycielka skończy "se gadać", zdawkowo tylko przy tym coś tam odpowiada (by ją spławić), dając przy tym jej do zrozumienia, że i tak nic nie powie.
Co innego, gdyby takie uciekanie było
w jego naturze, ale widzę, że nie, zatem sugeruję zmianę.
ithilhin pisze: Rozglądając się czujnie
pokonał hol
A może
przemierzył?...
P.S. Czego dotyczy wyrażenie "czujnie"?...
ithilhin pisze: zbiegł po schodach do szatni. Pusto. W pośpiechu narzucił kurtkę i pognał dalej, do wyjścia.
Brak mi tu czegoś ze strony zachowania Janka - gdy chłopak zbiega do szatni i orientuje się, że jest w niej sam, niech będzie dodatkowo wzmianka o tym, jak Jasiek przygląda się wieszakom bandy Długiego, wówczas przekonuje się, że oni już poszli, bo nie ma ich rzeczy (kurtki itd.). Może być dodatkowo jeszcze jakiś opis na temat jego obaw, że pewnie czekają/mogą czekać na niego na zewnątrz, zmierzam do tego, że fakt, iż w szatni nikogo już nie było (zwłaszcza Długiego i jego zgrai) nie spowoduje to, że poczuje się Jasiek spokojny, sądzę, że nastąpiłoby to dopiero, gdy znajdzie się on poza obrębem szkoły lub nawet w domu.
ithilhin pisze: Czekali. W jednej chwili znalazł się w ciasnym kółku.
Gdzie czekali? Warto dodać coś więcej - "Czekali. Stali przy samym wyjściu", lub "Czekali. Stali przy ogrodzeniu szkoły." itp., a potem, "gdy tylko wyszedł, kierując się w stronę bramki/furtki podeszli do niego i w jedną chwilę znalazł się w ciasnym kółku." - coś w tym stylu, chodzi o to, by nie było aż tak drastycznego "cięcia" między akapitami, bo tutaj stwarza to wrażenie opisowego braku pomiędzy nimi.
ithilhin pisze: Kilka celnie wymierzonych ciosów dosięgło jego uszu i podbrzusza.
Czym zadane były ciosy?
ithilhin pisze: - Kabel! - syknął Długi i splunął.
... w kierunku Jaśka.
ithilhin pisze: Ciepła obrzydliwa ślina rozlała się po szyi Jaśka.
"Ciepła ślina rozlała się po jego szyi."
SYTUACJA 3.
ithilhin pisze: Odruchowa wytarł plwocinę dłonią. Wstrząsnęło nim obrzydzenie.
Znowu nie współgra mi z zachowaniem w
sytuacji 1. Powyższa scenka trwa chwilkę i jest nagła, proponuję: niech Jasiek nie reaguje w ogóle do czasu, gdy Długi i jego banda sobie nie pójdą, a jak to zrobią, niech nie wyciera śliny ręką, tylko pozbiera ją jakimś liściem czy czymś innym - takie zachowanie chłopaka pokaże niechęć i
obrzydzenie, o którym nie trzeba nawet pisać (i to dwukrotnie!).
ithilhin pisze: Chłopaki zostawili go i uciekli.
Hmm, banda Długiego gnębi Jaśka od wakacji, a tu taka krótka "akcja"? Sądzę, że za szybko go zostawili, a jedno słowo "kabel" to stanowczo za mało. Nie mówię, by pisać tu epopeję, ale choć trochę więcej, że jeszcze coś do niego mówią, albo nawet idą za nim kawałek, odgrażają czy coś, bo powyższe wygląda na zwykłą prawie koleżeńską przepychankę. Po prostu brak odrobiny napięcia, nawet nie wspomniane zostało na koniec, co czuje Jasiek po zadanych mu ciosach, stąd skojarzenie z "przepychanką". Tę scenę trzeba uzupełnić, ubarwić, ożywić - tak to widzę, chodzi o "czynnościowe" uzasadnienie ze strony bandy Długiego, z jakiego powodu Jasiek czuje strach przed nimi - i że nie są to zwykłe przepychanki tudzież zwykłe wrzucanie zeszytów do kosza - nadmieniam tutaj: chłopaki są w drugiej klasie gimnazjum, a nie (jak początkowo sądziłem) w pierwszych klasach szkoły podstawowej, w związku z tym: więcej zdecydowania u poszczególnych bohaterów, więcej
ostrych rys...
ithilhin pisze: Zaciskając zęby wytarł rękę o pień jakiegoś drzewa i połykając łzy powlókł się do domu.
Znowu te łzy... Dużo nie brakuje, by chłopak faktycznie wyszedł w opowieści na beksę. Tak ma wyglądać ten bohater? Nie podoba mi się ten zamysł, ale decyzja w tym zakresie nie należy do mnie.
Jeśli o mnie chodzi, niechaj Janek będzie wycofany, cichy, nie wchodzący w spory, nawet gdy go atakują, ale szczypty charakteru by się tu przydało, a ten kolejny płacz - na tak krótkim odcinku czasu - powoduje, że Jasiek wychodzi na "ciapaję". Dodałbym mu więcej charyzmy, wykorzystując w tekście zapis o tym, że
zaciskał zęby. Niech jest spokojny, gdy go atakują, niech zęby zaciska i przy tym myśli
sobie. Ale potem ewentualnie możesz to wykorzystać.
Podsumowanie:
1. Pierwsza scenka do poprawy, by była klarowna.
2. Jasiek - zdecydowałbym się na jakiś model zachowawczy u tej postaci, mianowicie: albo wedle
sytuacji 1, albo wedle
sytuacji 2 i3 (2 i 3 są do siebie podobne), chodzi o konsekwencję w kreowaniu bohatera, by nie zachowywał się on raz tak, a innym razem inaczej, by nie było wrażenia "rozchwianego" prowadzenia postaci, bo to sprawia, że bohater się rozmywa, staje się płaski. Jakbym miał wybierać, skłaniał bym się odejść od płaczu, zachowałbym cechy, że chłopak się "wyłącza" (sytuacja 1) w czasie ataków bandy Długiego, niech zaciska te zęby, to może być ciekawa podbudowa gdzieś tam na zakończenie fabuły - o ile masz z tym plany związane, że Jasiek w końcu "coś tam". Oczywiście, wybierając ten model, urozmaiciłbym zachowanie Jaśka podczas kolejnych ataków Długiego, tj. by nie było tak, że Jasiek ciągle stoi "wyłączony", to od czasu do czasu może coś "bąknąć" w ich stronę, ja to tak widzę, by nie było monotonii w prowadzeniu bohatera przez fabułę.
Jeśli chodzi zaś o płacz, to jak już, pokusiłbym się jedynie o takie sytuacje, gdzie bohater jest zupełnie sam i rozmyśla, chodzi o to, by te rozmyślania powodowały, że dzieciak dochodzi do pewnych wniosków, wobec których płacz pokazuje, że bohater pomimo, iż w pewnych trudnych sytuacjach się wyłącza, to jest po prostu wrażliwy - proponuję takie zmiany, bo według mnie w org. zapisie ta prawie ciągła płaczliwość bohatera daje wrażenie, że jest on, jak wspomniałem, beksą. Wiem, że to tylko fragment, jednak usprawiedliwienia i autorskie wszelkie tłumaczenia nie mają sensu wobec wspomnianego płaczu, gdyż okoliczności, w których Janek ma ochotę płakać są zbyt błahe, a w szczególności rozmowa z nauczycielką - stąd nieodparte wrażenie beksy.
Ponadto dodam, że postać Janka jest bardzo nacechowana stygmatami: rudy->przezwisko Marchewa->z lokami->szybko i bardzo się czerwieni->z biedy->zaczepiany/atakowany->szybko i z błahego powodu zbiera mu się na płacz(!) - te elementy sprawiają wrażenie, jakby zostały specjalnie dobrane do bohatera, do kompletu brakuje jeszcze, że jest on wątłej budowy ciała, niski i nazwisko powiązane ma z którymś z powyższych, jak to nazwałem, stygmatów. Do tego dochodzi jeszcze imię.
Nie mam nic przeciwko imieniu Jan, zresztą, wszystkie są fajne, ale trudno przy powyższym zarysie postaci nie zastanowić się, czy imię również nie jest "specjalnie dostosowane" do jego
roli , mam tu na myśli tylko tyle, że Janek, to nie to samo w swym wydźwięku, co np: Adam, Rafał, Tomek itp.
Pytanie: na ile wszystko powyższe zostało autorsko zaplanowane
tylko po to, by bohater niemal z automatu wzruszał,
dla samego wzbudzania emocji? Według mnie powyższe to,
delikatnie mówiąc, pójście na łatwiznę...
To są ważne zagadnienia, bo powyższych cech jest za dużo jak na jednego bohatera i stąd mogą brać się zarzuty o brak oryginalności i schematyczność/stereotypowość poszczególnych postaci, tu: postaci Janka, wobec tego zachęcam do zmian niektórych jego cech, np: kolor włosów zmienić na dowolny inny, brak loków, brak rumieńców, niech tyle nie zbiera mu się na płacz, w końcu jest dorastającym chłopakiem - to już będą duże zmiany w dobrym kierunku.
3. Długi, banda Długiego - bohater do poprawienia, do wzmocnienia. Jak wyżej opisałem w analizie, niechaj będzie widoczne, że to przywódca - obojętne, czy banda jest mniej czy bardziej poważna. Niechaj przywódca będzie przywódcą, a banda bandą. Liczę przy tym na to, że jakieś opisy pozostałych chłopaków tej grupy są w tekście oraz dialogi z ich udziałem, bo na razie mam wrażenie ich tylko "wirtualnej" obecności obok Krzysztofa w powyższym fragmencie.
4. Joanna, nauczycielka - rozumiem, że jest bez większego doświadczenia, ale... nawet początkująca ekspedientka w sklepie nie rozdaje za darmo towarów. Niechaj jej brak kompetencji wynika raczej z tego jak z rozmawia z uczniami, brak pewności siebie, pewności swoich decyzji - coś w tym stylu, ale niech nie rozdaje ocen na lewo i prawo, w dodatku tak bardzo wysokich.
5. Scenka w klasie.
- dialog między nauczycielką a uczniem do poprawienia
- sugestia winy Jaśka (że się rzekomo wygadał nauczycielce) musi być dla czytelnika
wyraźniejsza - narzędzia: dialog i zachowanie bohaterów, pytania nauczycielki, jak proponowałem wcześniej: może nawet zerkać w Jaśka stronę, co da pewne domysły Długiemu, a w wyniku tego ukradkowe spojrzenia Długiego na Jaśka; kątem oka, pogardliwe, coś w ten deseń, musi być wyraźniejsza sugestia dla czytelnika CO oraz Z JAKIEGO POWODU Długi ma Jaśkowi za złe, musi być wyraźniejsze:
dlaczego po szkole Janek oberwał.
Przy czym dodam:
ithilhin pisze: Oberwać ma - bo tak.
udaję, że tego nie widzę...
- opisy zastosowane nieprawidłowo:
a) cisza w klasie nieadekwatna do sytuacji, a konkretne dobre zdanie: "w klasie dawno nie było takiej ciszy" do przeniesienia w inne miejsce w tekście, jako zbyt wartościowe, by je całkowicie usunąć
b) wrzawa następująca po wykreowanej ciszy jest ogromnym nieporozumieniem i wręcz zabija wspomniane dobre zdanie - wrzawę ów bym zostawił (
pod warunkiem usunięcia z tej sceny rzekomo wymownej ciszy), wrzawa będzie dobrym tłem, gdzie (według proponowanych zmian) mogłaby nastąpić konfrontacja wychodzącego z klasy Długiego; jego gest w kierunku Janka, w całym po lekcyjnym zamieszaniu Długi pokazuje Jankowi po kryjomu odpowiedni gest,
który nada odpowiedni charakter bohaterowi.
Dodam jeszcze, że po przeczytaniu całości odniosłem wrażenie, że powyższy fragment dzieje się w szkole podstawowej (1-2 klasa), ale dowiedziawszy się z uzupełnienia w komentarzu, że jest to II klasa gimnazjum, podszedłem do analizy inaczej, proponując tym samym odpowiednie zmiany w zachowaniach bohaterów - między innymi dlatego, by "stali się doroślejsi", ale także dlatego, by nadać im
wyrazistości.
P.S. Głowa do góry przy poprawkach i powodzenia w pisaniu! :wink: