19
autor: Strach na wróble
Pisarz osiedlowy
Tak sobie jeszcze parę rzeczy przemyślałem...
To jest bardzo istotne dla fabuły, Blanka jest zachwycona, czeka aż znów wyjdą, chce znów przyjść do cyrku tylko dla nich! Tylko dzięki temu udaje się dowcip Irenki!
Ręka do góry, kogo porwał ten opis, kto zrozumiał zachwyt Blanki. Ja nie zrozumiałem, ja muszę autorce wierzyć na słowo, że zachwyciło.
Jakbym zapytał kolegę, ścisłowca, ty, widziałeś ten występ akrobatów, opowiedz. A on by mi opowiedział,: No, wiesz, robili salta i zwisy i stawali na rękach i wirowali na rurach sprawnie zmieniając figury. A ja znając mojego kolegę i jego niewymowność pomyślałbym - hmmm, musiało mu się zajebiście podobać.
Ty, Ithilhin, masz być czymś o wiele więcej. Operować językiem, malować nim. Daj popłynąć fantazji. Rozwlecz ten opis, utoń w nim sama, rozpłyń się w emocjach Blanki. (Kruger)
I owóż nie, nie zgadzam się z powyższym. Gdyby te emocje były w centrum uwagi, gdyby opowiadanie kończyło się w momencie w którym zapalają się światła a Blanka zostaje z niespełnieniem, nienasyceniem i zachwytem - owszem, opis tych emocji byłby kluczowy. Ale tutaj osią jest żart koleżanki, emocje to tylko przygrywka. W dodatku tekst jest dość krótki, nie ma miejsca i sensu specjalnie ich rozbudowywać.
Dodaj jeszcze, że czas akcji to wczesne lata 80 ubiegłego wieku. Po to też mi był ten napis na płocie i wspomnienie o wegetarianizmie dopiero w liceum. Ale sama widzę, że nie jest czytelne. (Ithilhin)
To jest kompletnie nieczytelne, bo napisy na płotach widuję i teraz, podobnie jak i dziatwę uczęszczającą do liceów. O tym zaś, kiedy kto pierwszy raz w życiu usłyszał o wegetarianizmie, decyduje cała masa czynników rozmaitych. Więc nie jest to żadnym punktem odniesienia w czasie.
Owszem, może dla kogoś kto jest zapalonym wege i zna jakieś smaczki z historii ruchu, to są jednoznaczne wskazówki. Ale ile takich osób jest?
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług