Do wglądu PT Weryfikatorów - Dwa Akty - fantastyka biblijna, dokładnie to wariacje biblijne - króciutki szort o początku i końcu
Dwa Akty
Na początku był bałagan – całkiem spory i zajmujący cały magazyn. Co gorsza, nie całkiem było komu sprzątać. No i było ciemno. Na tyle, że gdy Absolut zaglądał do środka zawsze na coś wpadał. A to mu się nie podobało, więc zaczął umyśliwać co by tu zrobić by ten stan rzeczy zmienić.
Tak minął mu dzień cały – pierwszy.
Wziął się więc do roboty i uczynił w magazynie instalację elektryczną, do której podłączył wielką lampę by oświetlała choć trochę magazyn. Wtedy zobaczył Absolut ogrom bałaganu w magazynie, lecz nie przeląkł się tylko przystąpił do roboty. Część śmiecia zgarnął na lewo, a część na prawo, i uczynił między nimi szpaler, zwany też Alejką. Lecz czuł, że problemu jeszcze nie rozwiązał.
Tak spędził dzień cały – drugi.
Potem przeszedł Alejką i wybierał śmieci już nie potrzebne, oddzielił je od tych, co do którego losu nie był tak pewien i umieścił je w wielkiej metalowej skrzyni – Kontenerze. Po czym ustawił Kontener niedaleko głównych drzwi, przy których w wolnych chwilach zbił z impregnowanych desek Dyżurkę, w której trzymał narzędzia. Potem wrócił do segregacji. A że śmieci w Magazynie było dużo...
Tak spędził dzień cały – trzeci.
Ale gdy chciał dokładnie spenetrować cały Magazyn lampa u sufitu okazała się nie wystarczająca. Rozbudował więc instalację elektryczną i uczynił przy Dyżurce Tablicę Rozdzielczą, aby móc kontrolować ile lamp, z której strony i w jakiej kolejności zapalane będzie, bowiem podłączył pod sufitem lamp mniejszych kilkanaście. Stworzył też lampę jedną, słabą by wieczorem sprawiała wrażenie, iż w Magazynie ktoś czuwa.
Tak spędził dzień cały – czwarty.
Potem Absolut penetrował dokładnie Magazyn szukając wciąż śmieci nieużytecznych by je zamknąć w Kontenerze, który zapełniał sie nie tylko śmieciem różnorakim. Pojawiła się w nim rzesza cała żyjątek różnorakich, które czasem maluteńkim rojem migały w świetle lamp. Pracował jednak dalej, nie przeszkadzały mu one.
Tak spędził dzień cały – piąty.
Zabrakło Mu jednak paru narzędzi, a rękawice którymi osłaniał swe dłonie w pracy przetarły się już za dużo, więc wyszedł do Dyżurki po nowe, zostawiając drzwi uchylone. I skorzystał zwierz inny, istoty wszelakie w Kontenerze nie zamieszkałe, ani pod dachem nie migające w blasku lamp. I weszły do Magazynu, schowały się pomiędzy inne śmiecie. Wrócił On i ujrzał nowych lokatorów, ale ich nie wygnał. Zabrał się do dalszej pracy.
Tak spędziłby dzień cały – szósty.
Ale gdy już zbliżał się czas wyłączenia lamp zastanowił się Absolut jak upilnować cały magazyn jak wyganiać zeń to, co nie dobre, jak pilnować by nic złego tu się nie wdarło. Zapytywał się długo tak sam Siebie, wreszcie udał się na spacer po Magazynie i stanął pod największą z lamp dziennych, zwracając się do wszystkiego i wszystkich uczynił Stróża czy też Dozorcę dla Magazynu, który zwał się Człowiek. Umieścił Go w Dyżurce, pokazał Tablicę Rozdzielczą, pokazał Magazyn i dał Klucze by pilnował wejścia i wyjścia, by strzegł mieszkańców i pobierał od Absolutu pensję najwyższą w Chwale wyrażoną.
Tam spędził dzień cały – szósty.
Następnego dnia odpoczywał Absolut i patrzył jak Człowiek siedzi przed swym domem, tuż za ogrodzeniem - na pięknym dwudomowym osiedlu przy ul. Edeńskiej – czyta gazetę, patrzy na to co go otacza i podziwia.
Widział to Absolut i postanowił, że dzień siódmy po sześciu poprzednich pracowitych można wyróżnić i utworzył Wolne. A gdy Człowiek spał zakradł się do Jego domu Absolut i zostawił na kanapie w Przedpokoju drugiego człowieka – Kobietę, która następnego dnia z rana zrobiła Mężczyźnie śniadanie po czym wysłała go do Magazynu.
A gdy przyszło kolejne Wolne bawili się Ludzie w Ogrodzie przy swoim domu i podszedł do Nich Absolut i powiedział, żeby zaopiekowali się Jego Domem i Ogrodem, gdyż On musi dokądś się udać. Ale prosił by nie zjadali jego owoców i nic nie niszczyli.
Siedziała Kobieta w ogrodzie Absolutu gdy ujrzała Obcego – Mężczyznę, który przedstawił sie jej jako przyjaciel Absolutu. Zapytał się o to i owo, po czym zagadał czemu nie je doskonałych jabłek z Jabłoni z Ogrodu. Odparła, że On im nie pozwolił.
Zaśmiał się Obcy i rzekł, że On mówi tak, bowiem boi się, że gdy Im jabłka te zasmakują i będą chcieli więcej i więcej, a On jest chytry, to się nie podzieli.
Dała się Kobieta namówić, zerwała jabłko i skosztowała. Rzeczywiście było przepyszne. Pobiegła do Mężczyzny i dała mu skosztować. Zachwycił Ich smak i zapach lecz poczuli coś dziwnego – krzyknęli i schowali się do Domu, bo nagle zawstydzili się swego człowieczeństwa.
Wrócił Absolut i zapukał do domu Ludzi, lecz Oni nie chcieli otworzyć. Udawali, że Ich nie ma. Wreszcie nieśmiało odezwał się Mężczyzna, że nie może Go wpuścić, bo On taki a taki, a oni tacy, a tacy... Ujrzał Absolut umykającego Obcego, przeklął Go i zasmucony powiedział ludziom, że odtąd mogą mieszkać tylko w Magazynie. Mają natychmiast wyprowadzić się z domu przy ul. Edeńskiej.
Zasmuceni ludzie zamieszkali w Magazynie, a Absolut nie pokazywał się im więcej, chyba, że raz na sto lat – jeśli pojawiał się człowiek wart tego.
Zamknięci w Magazynie, odizolowani ludzie zaczęli sobie jakoś radzić. Pilnowali porządku, lecz każde kolejne pokolenie coraz bardziej zapominało o idei swego zadania, o karze. Dla nich jedynym światem był już tylko Magazyn, a o przodkach zapomnieli. I gdy ktoś spisał na paruset karteluszkach ich historię, losy Magazynu przyjęli to do wiadomości, lecz o sensie i głębi zapomnieli.
* * *
Zaświecono lampę dzienną i roje zwierząt różnorakich powychodziły z kryjówek swoich. Człowiek zaś spał w Dyżurce.
I dał się słyszeć huk wielki, który spłoszył zwierzęta i obudził Człowieka. I zdawało się, że Magazyn opustoszał, ale wyszedł Człowiek z Dyżurki. Rozejrzał się Człowiek po Magazynie i poszedł na Obchód, by sprawdzić czy nic złego się nie dzieje.
Zerwała się nagle do lotu, pod dach chmara żyjątek w Kontenerze zamieszkałych aż upadł Człowiek na Posadzkę. Zahuczało ponownie.
I ciemność dziwna ogarniała Magazyn, gdy lampy gasły jedna po drugiej, aż Mrok wszystko pochłonął. Zdziwił się Człowiek i wyciągnął zza pasa Latarkę by przyświecać sobie. I udał się On do Tablicy Rozdzielczej. Ta jednak była zniszczona.
I zahuczało ponownie, zachwiał się Magazyn.
A gdy Człowiek stał przy Tablicy Rozdzielczej, nie wiedząc co czynić snop białego światła opadł z dachu na Posadzkę, po nim zaś kolejne. I wypełnił się Magazyn oślepiającym światłem.
Stał Człowiek niezdecydowany, zagubiony i usłyszał jak otwierają się drzwi Magazynu i nowy snop światła wpadł do środka. I obejrzał się Człowiek, by ujrzeć Bestię depczącą pozostałość drzwi.
A siedem jej języków plugawych plugawe słowa wymawiało, które zwabiały żyjątka w Kontenerze zamieszkałe i te rojące się w snopach białego światła. Słuchały Bestii żyjątka, a Człowiek patrzył na to zdumiony. I kazał iść Bestii precz, poza Magazyn, lecz ta spojrzała na Niego i przeląkł się Człowiek nieznanej Mu siły.
Zza ścian Magazynu usłyszeli wszyscy chór głosów różnorakich, pięknych i czystych i zahuczało ponownie. A potem huczało jeszcze razy sześćset sześćdziesiąt sześć. I ujrzał Człowiek wielką kulę, z nieznanego mu materiały która uderzyła z mocą w jedną ze ścian Magazynu, która zaraz się rozsypała. I podeszła Bestia do Człowieka by pożreć Go w tej ostatniej chwili, lecz Kula znów spadła na Magazyn, zabijając Bestię.
Chór głosów zaintonował pieśń nową i w zniszczonych drzwiach ukazał się Starzec. Rzekł Starzec do stojącego obok Młodzieńca by przywołał Specjalistów.
Zawołał Młodzieniec po raz pierwszy. Usłyszał Człowiek śmiech miliona szaleńców i krzyki miliona umierających. I weszła do Magazynu postać inna – w błazeńskiej czapce, z miną głupawą. śmiejąc się dziko tańczyła z mieczem w dłoni, a żyjątka przez nią zaczarowane dziko szalały na Posadzce.
A gdy Młodzieniec zawołał po raz drugi pojawiła sie postać potężna. I miała ona twarz pałającą, i ręce krwawiące, i czoło zmarszczone. W ręku zaś trzymała wielki miecz, który wbiła w Tablicę Rozdzielczą. Posypały się iskry i zniknęła postać lecz z krzykiem rzuciły się na siebie żyjątka. I starły się w Wielkiej Bitwie na Posadzce, którą całkowicie zniszczyły.
Zawołał Młodzieniec po raz trzeci. Weszła postać nowa. Skulona była, biedna i nędzna, przymuszona przez siły nieznane do patrzenia na swe stopy. I miała ona jedno oko większe, a drugie wydłubane. W pustym zaś oczodole widział Człowiek małą istotkę wrzeszczącą głosem cyklopowym: Moje, Moje, Moje, Ja, Ja, Ja. I wszystkie żyjątka, które nie zginęły w bitwie tarzały się w Prochu wyrywając sobie jego ziarenka.
Zawołał wreszcie Młodzieniec po raz czwarty. Zadrżał Magazyn gdy kolejna ze ścian runęła, a była to ściana przedostatnia. I weszła do środka postać olbrzymia w jasnej szacie, pałając dziwną mocą. Wyjęła zza szaty łańcuch i spętała nim pozostałe żyjątka. Zawyła postać i powlekła korowód ku Młodzieńcowi. A Człowiek patrzył na to.
Stanęły cztery postacie koło Starca i Młodzieńca. I ujrzał Człowiek Obcego zaczajonego za ostatnią ze ścian. I podeszła postać czwarta, spętała człowieka łańcuchem. Zawył Człowiek gdy trzy pozostałe postacie wyrwały Mu kawałek samego siebie i rzuciły Obcemu jak głodnemu psu.
I wyrzekł Starzec: Wzbudziliście we mnie Gniew, znieważyliście mnie przygarniając Obcego do Magazynu.
I zniknął Człowiek, Starzec i Młodzieniec, Postacie i Obcy gdy, runęła ostatnia ze ścian. Magazyn przestał istnieć.
Dwa Akty [fantastyka biblijna]
1Huginn ok Muninn flięga hverian dag
i??rmungrund yfir;
óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,
þó si??mk meirr um Muninn.
-------------------------------------------------------
Witajcie w Kraju Umarłych!
Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!
A marzenia i sny...
Spełni Wielki Papier!!!
i??rmungrund yfir;
óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,
þó si??mk meirr um Muninn.
-------------------------------------------------------
Witajcie w Kraju Umarłych!
Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!
A marzenia i sny...
Spełni Wielki Papier!!!