Navajero pisze: Eldil pisze:Dla przykładu: opisy szermiercze czytało mi się doskonale, ZANIM zacząłem ją trenować. Później co niektóre zaczęły mnie denerwować.
Dla uściślenia: nie negując braku wiedzy u części autorów, chciałbym tylko zaznaczyć, że w Europie w zasadzie nie istnieją szkoły szermierki bojowej, a to co można obecnie ćwiczyć to albo sport, albo "szermierka historyczna" oparta na widzimisię "miszczów" i odtwarzaniu technik ze starych traktatów. Odtwarzaniu czesto nieprecyzyjnym, bo rysunki czy zdjęcia wszystkiego nie zdradzają. Więc i zasadność krytyki względna.
 
Jeszcze nie wiesz, jaka krytyka, wobec kogo, czego dotycząca, a już prewencyjnie negujesz 
 
Nie mam na myśli jakiejś abstrakcyjnej wierności dawnym walkom - przecież co człowiek, to inny styl. Zwykłe obycie z bronią, praktyka, sprawy o których nie spróbowawszy tego, nie pomyśli się.
Ale, żeby nie być gołosłownym, przykład z zupełnie anonimowego autora (którego nb. bardzo lubię 

 ).  Zdarzyło mu się napisać, że "oczywiście" broń biała jednoręczna jest szybsza od dwuręcznej. Wręcz przeciwnie 

 Nie wiedziałbym, czytałoby mi się bardzo przyjemnie, z rozdziawioną buzią rozmarzyłbym się i podziwiał autora, skąd tyle wie. A tak, zgrzyt.
Jeszcze raz, zanim jako autor poczujesz się podszczypywany powtórzę - nie wymagam od autorów, żeby wszystko wiedzieli. Po prostu czasem mnie brakuje dawnej nieświadomości i zachwycania wszystkim.
Zresztą, najgorszą wiedzą zatruwającą przyjemność z lektury, jest znajomość ogromnej ilości fabuł. Kiedyś najgorsze szmiry zachwycały, bo niosły pomysły których nie znałem. Teraz i przy dobrych książkach jest znużenie - było, było, było... :(
Added in  12 minutes 40 seconds:
Rubia pisze:  Znasz tak dobrze np. historię Indii, żeby stwierdzić, kiedy czytasz powieść historyczną, a kiedy "alternatywną"?
 
Jest informacja na okładce 
 
Mówimy o różnych rzeczach, Rubia. Mam wrażenie, że powtarzasz argumenty z jakiejś innej rozmowy, dotyczącej powieści historycznych, typu wspominanych przez Andy'ego dzieł Sienkiewicza. I biedny czytelnik czyta, myśli że pozna bliżej historię, a tu czasem go autor wpuszcza w maliny.
Ale teraz nie piszemy o powieściach historycznych (sama hamowałaś Andy'ego przed pójściem w tę stronę), tylko o fanastyce. Kto normalny czerpie wiedzę historyczną z fantastyki?