Mam na imię Adam i odkąd pamiętam toczę nierówny bój z trudnym, lecz pięknym językiem ojczystym. Próbuję swoich sił na polu poezji, choć póki co, wychodzi krótka, podzielona na wersy proza (całkiem rytmiczna, ale jednak proza). Ponieważ mam naturę perfekcjonisty, pisanie idzie bardzo powoli. Liczę, że udział w społeczności pomoże mi znaleźć ten złoty środek między nierealnymi oczekiwaniami względem finalnego efektu pracy, a samoakceptacją dającą motywację do systematycznego doskonalenia warsztatu.
Jeśli chodzi o literackie inspiracje, to tak:
1. Pilch jest moim mistrzem języka (cóż, powiedzieć, że Pilch miał wpływ na kształtowanie mojej frazy, to nie oddać istoty sprawy

2. Świetlickiego lubię za brzmienie. Jest strasznie dobrym skurczybykiem. Kiedy mieszkałem w Delcie Dietla, spotykałem go w pralni albo "Biedronce". Chyba nie wiedział, że to spotkanie dwóch wielkich, pokrewnych dusz. Nie miałem odwagi zagadać. Oprócz fenomenalnego brzmienia cenię u Świetlickiego subtelne poczucie humoru.
3. Hrabala uwielbiam, w sumie, to również za brzmienie, jak teraz sobie uświadamiam.
4. "Czarodziejska góra" Manna zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Co tu mam napisać?
Na co dzień, w ramach konspiracji, prowadzę żywot całkiem porządnego obywatela. Pracuję jako programista, starając się jednakowoż łamać stereotyp informatyka. Mieszkam w Krakowie, w nieciekawej okolicy. Czasem na klatce schodowej wieżowca, w którym wynajmuję mieszkanie, spotykam Łukasza Orbitowskiego. Chyba on również jeszcze nie wie, że to zderzenie dwóch literackich światów. Pracuję nad tym. Muszę którąś z jego książek przeczytać w końcu, żeby był temat do rozmowy. Polecacie coś na początek?
Pozdrawiam serdecznie!