Smutek Salome

1
w pochyleniu głowy zobaczył go Spinello Aretino*
a fresk zatrzymał chwilę kiedy zmęczona
tanecznym wirowaniem zajrzałam w oczy Jana
widzące choć bez życia
 
nawet tytuł królowej Armenii nie wypełnił pustki 
 
czy dzisiaj potrafię spojrzeć ze zrozumieniem
na wygiętą w łuk szyję niewinnej dziewczyny
tej którą byłam przed skazującym tańcem  
 
 ------
*Spinello Aretino (Spinello Di Luca Spinelli), toskański malarz z przełomu XIV/XV wieku. Malował głównie freski we Florencji, Pizie, Sienie i Arezzo.  Początkowo w stylu Giotta, stąd też były trudności z przypisywaniem autorstwa. Część jego prac nie przetrwała do dnia dzisiejszego różnych powodów, także niefortunnych konserwacji.  
 

Added in 44 minutes 29 seconds:
nebbia pisze: czy dzisiaj  potrafię spojrzeć ze zrozumieniem
niestety, nie ma możliwości edycji, a w tym wersie wkradła się zbędna, dodatkowa spacja.
Sorry :ups:

Smutek Salome

2
A dlaczego Salome jest smutna, przecież dostała to, co chciała?
W sumie, to nie wiem czy cofnięcie się do ''przed skazującym tańcem'' w jej przypadku ma sens. Tak była wychowana, bez żadnych wartości, a raczej wartością była władza nad mężczyznami i to osiągnęła.

Można się zastanawiać, jak jej przyszło spojrzeć w oczy Jana Chrzciciela... po drugiej stronie już raczej nie było triumfu.

Ciekawy wiersz, zmusza do poruszenia szarych komórek.
Pozdrawiam.

Smutek Salome

3
Też nie widzę specjalnie sensu związków przyczynowo-skutkowych, które sugeruje tekst.

Rozumiem to tak, że uważasz, iż Salome była niewinną dziewczyną o złotym sercu, potem skazała św. Jana na śmierć i zaczęła mieć wyrzuty sumienia, czuć pustkę i tęsknić za utraconą niewinnością.

Tylko, że to średnio możliwe.

To by działało w przypadku człowieka, którego dramatyczne okoliczności zmusiły do podjęcia trudnej decyzji. Klęska żywiołowa, wojna: ktoś "niewinny" czyli o dość silnym poczuciu moralności zostaje zmuszony do odebrania życia, może po to, by ratować własne lub kogoś bliskiego. Tak, wtedy jest pustka, survivor's guilt i inne takie. Wtedy zabójstwo zmienia niewinnego człowieka w winnego.

Ktoś "o złym sercu" może popełnić zbrodnię z własnej woli, dla przyjemności lub zysku a potem zmienić się, nawrócić i zacząć żałować... Ale nie może mówić o niewinnym sobie, jakim był przed popełnieniem zbrodni... Nie był. W momencie jej popełniania i tuż przed był złym człowiekiem. W sensie prawnym może i był niewinny, ale w sensie moralnym (takim, jaki sugeruje tekst) nie.

Twój tekst miesza te dwie sytuacje i szczere mówiąc nie wiem, po co.

Smutek Salome

4
MargotNoir.
czy nie wolno mi spojrzeć na postać Salome inaczej?
Urodziła troje dzieci, była podwójną królową, jej ostatni małżonek prawdopodobnie był od niej sporo młodszy, ale jak możemy wejrzeć w serce kobiety. No, może poprzez oczy – Ty zobaczyłaś okrutną satysfakcję, tryumf brutalnej zemsty, może i cynizm, ja skupienie oraz cień smutku z powodu tego, co się dokonało. O tym, że to interesująca, wielowymiarowa postać świadczy jej bardzo częste występowanie w sztuce i literaturze. Od średniowiecza do współczesności.

Czy kiedyś przyjrzałaś się oczom Salome na obrazie namalowanym przez mistrza nastroju Tycjana? To w oczach służki jest pytanie. A sama Salome? Jej twarz jest równie spokojna, jak twarz martwego Jana. Może tylko w spojrzeniu lekkie zamyślenie i ciekawość: to tak wygląda śmierć?
Fakt, nie ma tu empatii.
I to jest zgodne z interpretacją tej postaci chociażby przez Oscara Wilde1a, który przedstawił Salome, jako wcielenie ZŁA.

A, czy przypadkiem nie jest tak (abstrahuję od jej czynu - świadomego, lub nie - a raczej od jej okrutnego rezultatu), że stosunkowo szybko średniowiecze poczęło „ustawiać kobiety na właściwej pozycji”. Wystarczy przypomnieć sobie postać Marii Magdaleny, którą postanowiono (jaka perfidia!) utożsamiać z cudzołożnicą. Przyszła mi do głowy teza, najprawdopodobniej poruszana w literaturze, ale nie pamiętam, czy, i gdzie, że taniec Salome celowo - dla celów wskazanych powyżej, to jest przedstawienia jej, jako archetypu kobiety z gruntu złej, fatalnej - porównano, ba utożsamiono ze średniowiecznym Tańcem Śmierci. Obydwa niosły przecież zagładę - ŚMIERĆ.
Dołożył się do tego Dekadentyzm, który uczynił z Salome femme fatale.

Chociaż była i inna Salome - żona Zebedeusza, matka apostoła Jana i Jakuba Starszego – ta, ogłoszona świętą. Dla przeciwwagi? Ta Salome odgrywała dużą rolę u boku Jezusa, wspominana jest w Nowym Testamencie; była przy ukrzyżowaniu, i jako jedna z trzech kobiet była także świadkiem zmartwychwstania. To mocna, ambitna kobieta, która nawet nie zawahała się zażądać od Chrystusa zaszczytów w królestwie niebieskim dla swoich synów.
O ile dobrze pamiętam, imię Salome wywodzi się z hebrajskiego - shalom – pokój.
I te dwie Salome żyły, mniej więcej, w tym samym czasie.

Nie, nie jestem wojującą feministką, wiem, że tych wyrządzonych krzywd nie da się naprawić. Kruszyć kopii nie będę, ani wyzywać na udeptaną ziemię – wszakże to tylko (przynajmniej w moim przypadku) zabawa w „wierszowanie”. Lubię ją, chętnie się jej oddaję, sprawia mi przyjemność oraz satysfakcję, ale nie stanowi istoty moich życiowych poczynań.

Ja tylko po swojemu patrzę i interpretuję. A może chcę zobaczyć, to co mi serce i intuicja podpowiada, nie wolno mi?

Ale przecież na ten tekst możemy spojrzeć jeszcze inaczej, poprzez indywidualny odbiór sztuki.
Przebywając całymi dniami - czasami przygotowując jakąś muzealną wystawę także nocami - (taki scenariusz napisało mi życie) pośród dzieł sztuki, niejednokrotnie miałam okazję obserwować reakcje zwiedzających; na całość, albo na konkretny eksponat, ale także moje, własne odczucia, co ciekawe, zmieniające się pod wpływem wielu warunków; upływu czasu, samopoczucia, nastroju, pory roku itp. I to właśnie mnie uderzyło. Mój odbiór ewoluował. Oczywiście, można to wytłumaczyć zwiększającym się z wiekiem (co naturalne) doświadczeniem, wiedzą, pogłębioną refleksją, własnymi publikacjami; przecież indywidualny bagaż przeżyć poszerza horyzonty - nam wszystkim.

Jeszcze pamiętam, jak złościłam się na lekcjach polskiego, kiedy interpretacja wiersza musiała odpowiadać jakimś wskazówkom zawartym w programie nauczania. Nie lubiłam tego, bowiem kompletnie podcinano mi skrzydła. Może i wybór zawodu był czymś w rodzaju mojej niezgody na takie praktyki.
Chciałam sama i od siebie.

Ponadto, każdemu wolno - i z wiersza, i z obrazu - odczytać to co widzi, lub chce widzieć. Dla mnie artysta uchwycił moment, kiedy młoda dziewczyna, zmęczona, ale i bardzo zadowolona ze swojego, brawurowo wykonanego tańca, gasi swoją radość, bo nagle dochodzi do niej, i to z całą brutalnością; do czego to erotyczne zapamiętanie w wirowaniu doprowadziło. To moment szczególny. Nie, nie ma już odwrotu, za chwilę przyniosą jej tacę i będzie musiała spojrzeć w oczy Jana Chrzciciela. Może nawet nie chce tego robić, ale będzie musiała, aby jej taniec nie stracił sensu oraz ważności. Pomimo zachwytów sali pełnej widzów, prawdopodobnie burzy oklasków i aplauzu, jest sama. Całkiem sama. I zmierzy się z tym, co nadchodzi, może już nawet przeczuwa, że nadciąga nierozsuwalna kurtyna smutku – smutku Salome. I to jej spojrzenie jest (msz) wyraźnym kontrapunktem do tańca. Tańca, z pewnością pięknego, pełnego wdzięku i harmonii, a przede wszystkim kusicielskiego. Tańca, który sprawiał radość i może także uzmysłowił jej siłę mocy sprawczej. Gdyby było inaczej, to czy Herod Antypas zgodziłby się na żądania Herodiady, bo przecież nie Salome, która była tylko biernym narzędziem w rękach matki.

Czy Salome z Biblii i Salome z przywołanego fresku Aretina to jedna i ta sama osoba?
Salome z fresku miała sporo czasu na przemyślenia. Jednak nie jestem pewna, czy zechciałaby spuścić zasłonę milczenia na ten taniec. Dzięki temu, jej „taniec siedmiu zasłon”* - co jakiś czas – pojawia się na którejś z operowych scen świata.

Aretino zachwycił mnie swoją kreską. Ten łuk szyi przechodzący w plecy. Oczu oderwać nie można! I ten cień gasnącego półuśmiechu?
Ciekawe, czy przypadkiem nie widział go Leonardoda Vinci?
Ot, takie rozmyślania kustoszki po godzinach, lub jak to ładnie kiedyś określono - „Ekfraza z nadgodzin kustoszki”.

Elka, bardzo dziękuję za czytanie i słowo.

Pozdrawiam obydwie Panie
nebbia

• Opera „Salome” - Richard Strauss, libretto wg dramatu Oscara Wilde`a.

Smutek Salome

5
Widzę, że znów wyraziłam się niejasno. Muszę się zacząć przyzwyczajać...

Oczywiście, że każdemu wolno na wszystko patrzeć jak tylko zechce. Prolem pojawia się, gdy efekt nie zachowuje logicznych ciągów przyczynowo-skutkowych. Czy to palimpsest, reinterpretacja czy nawet historia napisana od nowa, historia jest bardziej wiarygodna, gdy nie zawiera wewnętrznych sprzeczności.

Czy Twoja takie zawiera?

Nie wiem.

Cały swój zarzut opieram na rozumieniu wyrażenia "niewinna dziewczyna". Poniżej przedstawię, jak je rozumiem. Jeśli niewłaściwie, to cały mój wywód jest do wyrzucenia.

Krok pierwszy: mam wrażenie, że cały refleksyjny i emocjonalny tekst sugeruje, że nie mówimy tutaj o niewinności w sensie prawnym, a niewinności moralnej. To pojęcie rozumiem jako nieco szersze niż tylko "cecha osoby, która jeszcze nie popełniła przestępstwa" (zresztą w tym sensie Salome była niewinna i przed i po egzekucji).
W wymiarze moralnym niewinność to raczej cecha kogoś, kto nie tylko zbrodni nie popełnił, ale też nie jest zdolny do popełnienia zbrodni (jaką jest niewątpliwie skazanie kogoś na śmierć dla zabawy lub poklasku) z własnej woli. Sama pomyśl: czy nazwałabyś niewinną w sensie moralnym dziewczynę mająca ochotę na zabicie kogoś dla zabawy?

Krok drugi: Salome nie może patrzeć na wygięta w łuk szyję niewinnej dziewczyny, którą była, gdyż nią nie była. Nie ma żadnej niewinnej dziewczyny o szyi wygiętej w łuk.


I tyle mojego.

Smutek Salome

7
nebbia pisze: czy dzisiaj potrafię spojrzeć ze zrozumieniem
na wygiętą w łuk szyję niewinnej dziewczyny
tej którą byłam przed skazującym tańcem  
Tutaj, to ja widzę bardziej wyrzuty sumienia... czy potrafię spojrzeć na siebie w ten sposób, w jaki patrzyłam przed tańcem.

Smutek Salome

8
Naturalnie, że tak będzie. Ja jedynie wyjaśniam, co miałam na myśli, gdyż odnioslam wrażenie, że za pierwszym razem nie zostałam zrozumiana, jak to się często zdarza. Taka już moja przypadłość.

Ja również dziękuję - zwłaszcza za obszerne wyjaśnienie, rzucające światło na motywację do napisania tego tekstu i stojące za nim rozumowanie. Była to dla mnie bardzo ciekawa przygoda.

Smutek Salome

9
elka pisze:Tutaj, to ja widzę bardziej wyrzuty sumienia... czy potrafię spojrzeć na siebie w ten sposób, w jaki patrzyłam przed tańcem.
Elka, masz rację.
Przecież
nebbia pisze:nawet tytuł królowej Armenii nie wypełnił pustki 
 
A czym może być ta pustka?
Wyrzutami sumienia, pragnieniem wymazania czynu, albo przynajmniej jego zapomnienia, pustką martwych oczu, już pozbawionych blasku, a może jest wyrazem nieczułej, zatwardziałej oraz lubującej się w makabrze duszy. Chi lo sa, jak mawiają Włosi, czyli kto wie, czy nie zastanawiał się nad tym niejeden artysta podejmujący temat Salome.

Serdecznie
n

Smutek Salome

10
Sugerujesz zatem, że Salome nie zdawała sobie sprawy, kim była, nie zastanawiała się nad własnymi poczynaniami, była po prostu bezrefleksyjną istotką bez wglądu w siebie. Hmm. Mozliwe.Teraz, kiedy o tym piszesz rzeczywiście ma to sens i rzeczywiście odbiera postaci jej fatalną aurę, za to reinterpretuje historię w sposób jeszcze bardziej obraźliwy dla Salome, niż średniowieczne powiązanie z danse macabre. Ciekawy twist.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”