No bo cały tydzień próbowałem być poetą prawdziwym, takim co twarz ma chmurną i przenikliwym spojrzeniem sięga za horyzont. I mi się nie udało, bo miałem katar, a jak poeta może być prawdziwym z czerwoną kalafą i stosem zużytych chusteczek?
Bycie wieszczem nikiforystycznym stanowiło jakieś rozwiązanie, aliści po następnym tygodniu mnie znużyło. Gdyż albowiem wkoło paliwa do wesołości nie stało, a w środku tym bardziej. A do tego jakieś dytyramby się pchały pod palce, łatwo się domyślić, jakiej jakości.
Z ulgą wróciłem do przyrodzonej sobie powagi i surowości. Jako i bezwzględności także.
Pozostał dokument na okoliczność wkradania się na Parnas bez stosownego biletu i protokół czynności kontrolnych tamtejszego Zielonego Smoka
Wrotycz, Gelsomina, dzięki za miłą wizytę.