Temat: Opowiadanie erotyczne
Limit znaków: 10k - 15k
Termin nadsyłania tekstów: 30 listopada
Sposób oceniania: Każdy oceniający ma do dyspozycji trzy punkty, które w dowolny sposób może rozdysponować pomiędzy tekstami.
Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 7 grudnia 2020.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
[30 listopada] ela vs Isabel
2TEKST I
*
Tej nocy Alicja nie mogła zasnąć. Przez ostatnie dni panował taki skwar, że powietrze można by kroić w porcje jak ciasto z kremem i sprzedawać w kawiarni. Usiadła w fotelu, przy otwartym oknie a lekki wietrzyk muskał delikatnie jej ciało. Miała na sobie tylko jedwabną koszulkę i szorty.
W głowie wciąż jeszcze słyszała erotyczne zaklęcia i obietnice, które jej złożył Adrian. Czarował słowami. Najbardziej lubiła, gdy dokładnie opisywał te, nieprzyzwoicie słodkie pieszczoty, jakie przeznaczył specjalnie dla niej. Jutro zobaczymy się po raz pierwszy, w realnym świecie – pomyślała. Czy nie zawiodę jego oczekiwań? Chcę rozpalić jego zmysły do granic wytrzymałości a wtedy, to on zauroczony moim pięknem będzie gotowy wypełnić najmniejszy kaprys, zachciankę i rozkaz swojej Pani. To jest dobry plan! Adrian jest taki niegrzeczny i przesłodki.
Jestem spóźniona! Głupi autobus, zawiózł mnie za daleko. Oczywiście, niebo zakryły ciemne, burzowe chmury. Oczywiście, zaczęło lać jak z cebra. Oczywiście, chlorella wzięła misternie ułożoną fryzurę. Tusz do rzęs nie był jednak wodoodporny. Przemokłam do suchej nitki. Kto w ogóle sprawdza prognozę pogody, kiedy wychodzi z domu?! Kto zabiera parasol?! Wyglądam, jak zmokła kura. A miało być tak pięknie! Tylko drzwi wynajętego mieszkania oddzielają nas od siebie. Wciskam dzwonek. Słyszę kroki. Granica upadła.
Mój głos, który miał być tak uwodzicielski oraz pełen słodyczy, zawiódł haniebnie. Westchnęłam cicho. – Cześć. Jestem cała mokra...Apsik! Moje oczy zrobiły się okrągłe jak dwa spodki a serce biło tak mocno, jakby miało wyfrunąć niczym ptak z klatki, na wolność, na jego widok. Stał przede mną wysoki, przystojny mężczyzna, ubrany w ciemną koszulę z długim rękawem, spodnie i eleganckie buty. Patrzył na mnie zza okularów, w czarnych oprawkach. Utonęłam w bursztynowej głębi jego oczu. Przestraszyłam się, kiedy zamknął drzwi. Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Jego męski zapach rozgrzewał moje zmysły. Kropelki deszczu, leniwie spływały w dół, po moich włosach, znacząc piersi oraz krzywiznę bioder. Niepewnie przestąpiłam z nogi na nogę. Zamknęłam oczy. Jeden, dwa, trzy, oddychaj. Apsik!
Nie tracił czasu. Tylko rozgniótł moje usta w mocnym, brutalnym pocałunku. Prawie że wpił się w te kształtne wargi, zachłannie odkrywając językiem miodowy smak, ukryty przed światem, do którego tylko on miał dostęp. Moje usta nabrzmiały od jego pocałunków, stały się błyszczące i wilgotne. Och tak! Całował namiętnie, jak mężczyzna, który wie czego chce. Zbędne ubranie wylądowało na podłodze.
Jego dłonie badały wszystkie zakamarki jej ciała, każdą wypukłość, centymetr po centymetrze, krok po kroku. Kreśli intymne wzory na szyi, piersiach i brzuchu. Smakował kropelki deszczu i zapach różanych perfum z jej ciała. Patrzył na dziewczynę tak, że jakby była kostką lodu, to rozpuściłaby się natychmiast. Ciało Alicji płonie szkarłatnym rumieńcem wstydu.
Odsunął ją od siebie i delikatnie pchnął w kierunku na podłogi, tak że jej dłonie i łokcie znalazły się na dywanie. Alicja była zachwycona tym pomysłem i troszeczkę zaniepokojona także. On wyjął pasek ze spodni. Ten moment był niezwykle ekscytujący. Uderzył raz, drugi i trzeci. Skóra na jej tyłku paliła się coraz bardziej i goręcej z każdym uderzeniem skórzanego paska, Alicja krzyknęła. Takie pośladki wyglądają niesamowicie kusząco, tak słodko zaczerwienione – stwierdził.
Nie mógł już dłużej czekać. Wbił się w jej chętne ciało, do końca, tak jak chciał. Odnalazł pierwotny rytm. Świat zatrzymał się w miejscu. Ten moment jest dla nich. Nagły, mocny dreszcz rozkoszy wstrząsnął nimi. Słodkawo – mleczna esencja, wypełniła jej wnętrze do końca. Wtulona w szerokie ramiona mężczyzny, czuła miarowe bicie jego serca, było jej bardzo dobrze, ciepło i przyjemnie. Zasnęła.
*
Alicja nie miała ochoty na nic. Dosłownie. Tylko schować się przed całym światem. Najlepiej do łóżka i pod kołdrę w różowe motylki. A jeszcze lepiej z pucharkiem lodów waniliowo-czekoladowych, w wersji deluxe z książką.
Jak mogła być tak głupia?! – Witamy w „La pasione”. Czy zechcą państwo złożyć zamówienie? – zapytał usłużnie kelner. On po przeciwnej stronie –jak zawsze pewny siebie– znany i ceniony pan adwokat. Byli razem już pół roku. Lada chwila powinien się oświadczyć. Czy to właśnie dziś?
Do restauracji weszła kobieta. Jak możesz – wykrzyczała nieprzyjemnym głosem– z tym się zadawać?! –wskazała dłonią w kierunku Alicji. Kiedy masz mnie na wyciągniecie ręki?! – powiedziała słodkim głosem do Adriana.
– Wioletka, kochanie to jest koleżanka z pracy. To spotkanie w sprawach biznesowych.
O tym, co stało się później, Alicja wolałaby nie pamiętać, no może z wyjątkiem tego jak oblała sokiem modne spodnie Wioletki oraz wyrzuciła z talerza spaghetti wprost na głowę Adriana. To był widok. Teraz, pół godziny później, z lustra w łazience, spoglądała dziewczyna, której włosy sklejone były sosem pomidorowym i majonezem z sałatki.
Świetnie! Po prostu cudownie! Plama z czerwonego wina pyszniła się na białej eleganckiej bluzce z długim rękawem oraz na plisowanej spódnicy za kolana, w kolorze turkusowym. Białe szpilki, które założyła specjalnie na ten wieczór, kupione w mega-promocji obtarły jej pięty. –Jestem spokojna niczym lazurowy błękit oceanu. Jestem jak rzeka wpływająca do morza. Jak kwiat lotosu nad powierzchnią wody. Oddycham głęboko, raz, dwa i trzy…
Zacisnęła dłonie i wyprowadziła cios w kierunku lustra, tak jak to widziała na filmach, wyobrażając sobie, że trafiła, tego drania, prosto w nos. Była wściekła. Jej oczy miotały błyskawice. W tej chwili mogła zniszczyć cały świat. Zagłada, armagedon i unicestwienie! Oczywiście gdyby tylko miała taki kaprys. O! Tak właśnie. Z każdym wydechem napięcie uchodzi z mojego ciała, z każdym wdechem kosmiczna energia wszechświata, którego jestem cząstką, zabiera ode mnie negatywne emocje….
–W diabły rogate z tym! I jeszcze raz! Bam! Zaciśnięta dłoń Alicji uderzyła w ścianę, która przesunęła się? I mówi? Nie, coś tu jest nie w porządku. Wypiłam o jeden drink za dużo? Pieprzyć to! Jestem dorosła i mogę robić, co zechcę!
–Wiesz, tak to sobie możesz komara pacnąć – stwierdził męski głos.
–A kto pytał o zdanie?! Mężczyźni. Na wszystkim się znacie, tak?!
–Możesz się odsunąć? Chciałbym umyć ręce.
–To jest łazienka…– wszedł jej w słowo – dla panów. Natychmiast zaczerwieniła się aż po koniuszki włosów. To było jak wisienka na torcie. Za dużo słodyczy na raz. Za pierwszą łzą podążyły kolejne. Za chwilę już płakała, łkała, ryczała albo wyła. Zależy od wrażliwości dźwiękowej słuchaczy. W każdym razie, Marek, nie miał czasu na takie dramaty. – Nic nie wysycha tak szybko jak łzy, stwierdził i wyszedł.
=======================================================================
TEKST IIPaco.
Właśnie tak pomyślałam o nim wtedy, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na Cabo da Roca, pochylonego nad leżącym na kamiennym murku szkicownikiem – i takie imię miał dla mnie przez kolejne dni i noce.
Sylwetka tancerza, jasne włosy rozwiewane przez słony wiatr, lekko wklęsłe policzki – i to nieokreślone, pociągające coś, ni to pewność siebie, ni to stanowczość, kryjące się w zarysie ust, w tym, jak przygryzał wargi, ssał koniec ołówka… Rysowanie pochłaniało Paco bez reszty, zdawał się nie dostrzegać nikogo wokół, zupełnie, jakby istniał tylko on i szkic, który właśnie powstawał.
Przez chwilę obserwowałam taniec smukłej dłoni, precyzyjnie kreślącej zawiłe linie, z których wyłaniał się już kontur urwiska i górującej nad przylądkiem latarni. I jeśli tylko Paco dotykałby mnie z takim samym wyczuciem, z tą samą finezją i delikatnością, z jaką rysował… Przymknęłam oczy, poddając się temu wyobrażeniu, pożądanie z siłą, jakiej nie doświadczyłam już dawno, wezbrało w moim ciele, rozlewając po nim gwałtowną, gorącą falą...
Otrzeźwił mnie dźwięk klaksonu; taksówka, którą – po dogadaniu się na jednej z facebookowych grup – wynajęliśmy w kilka osób, zatrąbiła raz i drugi. Najwyraźniej minęło już pół godziny, na które umawiałam się z moimi towarzyszami. Zawahałam się przez moment; z jednej strony nie chciałam stracić szansy, choćby nikłej, na umówienie się z Paco, a z drugiej – absolutnie nie nęciła mnie perspektywa autobusowo - pociągowych komplikacji w powrocie do Lizbony…
-Jedziesz z nami, czy wolisz tłuc się autobusem? - Wystarczyło jedno pytanie, rzucone przez przypadkową współpasażerkę, żebym wycofała się z tego, co było dla mnie tak ważne…
Do Lizbony wróciłam chora od smutku, pożądania i tęsknoty. To, że odważyłam się na samotną wyprawę na drugi koniec Europy nie miało żadnego znaczenia; byłam tchórzem i doskonale o tym wiedziałam...
Wracałam na Cabo da Roca jeszcze kilka razy, w nadziei, że znów zobaczę tam Paco, tak jak wtedy walczącego z wiatrem szarpiącym kartkami szkicownika - ale bez powodzenia, nie spotkałam go na przylądku już nigdy więcej. Przeklinałam swoje tchórzostwo i swoją głupotę, które nie pozwoliły mi odezwać się do niego, ani w jakikolwiek inny sposób zwrócić na siebie uwagi. Dlaczego tak po prostu zrezygnowałam, dlaczego nie zrobiłam kompletnie nic, zadręczałam się – a karą za brak zdecydowania zostały długie, przeraźliwie zimne noce, spędzane samotnie w lizbońskim mieszkaniu.
Noce, w czasie których rozpaczliwie próbowałam ogrzać się samodzielnie, choćby na chwilę i w tak bardzo kłamliwy, złudny sposób przynieść stęsknionemu ciału uspokojenie. Kochałam się sama ze sobą, za każdym razem zamykając oczy i przywołując we wspomnieniach rysy twarzy Paco, jego dłonie, z wciąż zachwycającą mnie precyzją kreślące ołówkowe linie...
Spotykaliśmy się w tych marzeniach zawsze tam, na Cabo da Roca, zupełnie, jakby poza przylądkiem nie mógł istnieć. A może i tak naprawdę było, skoro to właśnie tam go zobaczyłam? Albo w rzeczywistości nie istniał wcale?… Może wymyśliłam go tak samo, jak wyobrażałam sobie niecierpliwą dłoń wdzierającą się od razu pod sukienkę, palce do granicy bólu ściskające wyłuskaną ze stanika pierś, kiedy Paco po prostu odwracał mnie tyłem i, przyparłszy do barierki okalającej przepaść, brał ostro, gwałtownie, zatracał się we mnie, nie zwracając uwagi na nic i na nikogo?...
A częściej kochaliśmy się długo i powoli, wciąż z tą samą zachłannością, ukryci przed wzrokiem ciekawskich u podnóża urwiska, w cieniu skał na Praia da Ursa. Dłonie Paco, zaklęte w dotyku moich palców, za każdym razem na nowo uczyły się mojego ciała poznając każdy jego zakamarek, powoli i uważnie pieściły piersi i brzuch – a wreszcie wędrowały w dół, między uda, w poszukiwaniu kolejnego z setek sposobów na to, aby doprowadzić mnie do spełnienia...
Czasem się nie udawało, zupełnie, jakby mojego ciała nie można było oszukać. A czasami krzyczałam, krzyk splatał się w jedno z huczącym wciąż w mojej głowie oceanem, rozkosz porywała mnie z gwałtownością atlantyckich fal. I tak jak one białą pianą rozbijały się o skały – tak i ja rozpadałam się wtedy na tysiące kawałeczków, miliony kropel, słoną mgłę unoszoną przez wiatr - a potem, kiedy w końcu wracałam do siebie z tej podróży, długo bałam się otworzyć oczy. Jeszcze choćby na chwilę chciałam zatrzymać pod powiekami obraz Paco, jeszcze przez chwilę nie być w mieszkaniu sama...
Ale to wciąż było za mało, wciąż było nie tak, nawet najczulszy, najwprawniejszy dotyk własnych dłoni nie potrafił do końca zastąpić tego, co – byłam absolutnie pewna – mógł zrobić z moim ciałem właśnie ten mężczyzna. Właśnie ten – i tylko ten, nawet przez moment nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym poszukać spełnienia w ramionach innego kochanka.
W tekście wykorzystano fragmenty piosenki „Cabo da Roca”, sł. Anna Maria Jopek, Marcin Kydryński
Tak bardzo zmarnowałam te tygodnie, wyrzucałam sobie, kiedy wymykały mi się bezpowrotnie z rąk kolejne puste dni, kolejne noce; mój czas w Lizbonie się kończył, a ja wciąż pośród meandrów azulejos szukałam tylko jego - Paco.
I nawet teraz, kiedy niespiesznie dopijam kawę, uma bica, ukryta przed deszczem w malutkiej pastelarii, myśli wciąż krążą wokół nieznajomego mężczyzny z Cabo da Roca. Do powrotnego samolotu do Polski zostały mi dokładnie dwadzieścia trzy godziny i w zasadzie nie mam już żadnej nadziei. Wszystko ma swój koniec, myślę, obserwując strużki deszczu spływające po szybie, światło latarni tańczy na blacie stolika, przesiane przez ruchliwe krople. Wszystko ma swój koniec, a czasami bywa on nawet wcześniejszy, niż jakikolwiek początek…
Jesteś na Cabo da Roca.
Czy to już drogi kres?
Kto odpowiedź zna?
Unoszę głowę, zaskoczona zarówno słowami, jak i językiem piosenki, która sączy się właśnie z głośników. Polska muzyka, tutaj?… Szukam wzrokiem baristy, chcę po prostu go o to zapytać – ale nie zdążę już tego zrobić. Rozlega się dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami i do pastelarii wchodzi kolejny gość, twarz jeszcze przez chwilę kryje się w cieniu ociekającego wodą, czarnego parasola.
Paco.
Zamieram. Ręce mi drżą, serce wali jak oszalałe, przez długi moment nie jestem zdolna do jakiegokolwiek ruchu; wszystko, na co mogę się zdobyć, to zachłanne wpatrywanie się w mężczyznę, o którym myślałam, że nie zobaczę go już nigdy. Smukłe palce, jasne włosy, łagodny łuk policzka, po którym spływa pojedyncza deszczowa kropla… Zagryzam mocno wargi, tłumiąc okrzyk, pragnienie niemal boleśnie szarpie mnie w dole brzucha.
I nadal nie wiem: podejść, nie podejść, pozwolić na to, żeby marzenie pozostało tylko nim już na zawsze?…
Nie lękaj się - tylko stawiaj żagle.
I płyń - pewnie i odważnie.
Bo nie warto żyć inaczej.
Zaufaj mi…
„Teraz! Nie masz nic do stracenia, nawet jeśli ci odmówi, to przecież nie spotkacie się już nigdy więcej...” – Nagle dzwoni mi w głowie to, czego zabrakło na Cabo da Roca przed kilkunastoma dniami, to, co musiał obudzić dopiero tekst piosenki.
Wstaję od stolika i starannie obciągam granatową sukienkę, mimowolnie próbując dopasować się do wtłaczanego latami do głowy, jedynie słusznego wizerunku grzecznej dziewczynki – a przecież tak daleko mi teraz do niego... Świetnie wiem, co jest jedyną treścią kłębiących się jak oszalałe myśli, jakie pragnienia popychają mnie do tego, żeby wreszcie podejść do obcego mężczyzny.
-Me desenhe, narysuj mnie... - proszę, a wszystko w środku walczy z chęcią, żeby złapać go za koszulę, przyciągnąć do siebie i po prostu pocałować. - Narysuj mnie - mówię jeszcze raz, ale teraz ani trochę nie brzmi to już jak prośba, ton głosu zamienia moje słowa w rozkaz.
Paco patrzy na mnie przez chwilę, ten nieskończenie długi moment, w którym wiem, że ważą się moje plany i pragnienia, zależne w tej sekundzie wyłącznie od decyzji, jaką podejmie. Nie mam pojęcia, czy faktycznie tak bardzo się waha, czy po prostu drażni ze mną, zadowolony z przewagi, której z pewnością jest świadom, uważne spojrzenie burych jak Atlantyk oczu wydaje się rozbierać mnie z sukienki, przenikać na wylot.
- Dobrze – mija kolejna nieskończoność, kiedy Paco odzywa się wreszcie. Głos ma niski i miękki, nawet to jedno, krótkie słowo wystarczy, żebym poczuła, jak pod skórą rozlewa się kolejna, niemożliwa do opanowania fala gorąca. I wcale nie chcę jej przecież opanować, ani teraz, kiedy muszę jeszcze zapłacić za kawę – ani za chwilę, kiedy Paco otwiera przede mną drzwi kawiarni i wychodzimy wreszcie w gęsty, chłodny mrok lizbońskich ulic.
Przestało już padać, ale zimno i tak wdziera się pod sukienkę, kąsa nagie uda, odsłonięte przez zakolanówki - i mimowolnie przychodzi mi na myśl, że znacznie bardziej wolałabym poczuć wreszcie na skórze dotyk ciepłych rąk Paco. Bo poczuję to w końcu, on przecież wie, że wcale nie o rysowanie tu chodzi, prawda? - przekonuję samą siebie, wędrując wraz z moim towarzyszem stromymi uliczkami Alfamy, wciąż mokre po deszczu, nierówne chodniki lśnią w złotawym świetle latarni. Wydaje mi się, że nasz nocny spacer trwa całą wieczność, zanim wreszcie docieramy do właściwej kamienicy i skrzypiącymi schodami wspinamy się na ostatnie piętro.
Elegancka, przemyślana w najdrobniejszych detalach kawalerka, utrzymana jest w szaro-granatowej tonacji; przemyka mi przez głowę, że kolorystyką wpasowałam się w nią wprost idealnie. Obchodzę pokój dookoła, dotykam mebli, chłodnego blatu stołu, miękkiej narzuty na łóżku; oswajam się z tym miejscem, podczas gdy Paco rozstawia sztalugę. Na ścianie, tuż za jego plecami, wisi lustro w prostej, niemal ascetycznej ramie, powinnam widzieć w nim wszystko, co będzie działo się w trakcie rysowania; uśmiecham się mimowolnie do swoich myśli, podoba mi się pomysł, który właśnie się w nich zrodził.
Rozwiązuję pasek i wyciągam go ze szlufek, dokładnie wtedy, kiedy Paco mocuje karton na sztaludze.
Paco… A może wcale nie Paco? To śmieszne, ale do tej pory nie zapytałam go, jak ma naprawdę na imię, w naszej sytuacji i tak jest to całkowicie bez znaczenia.
Rozpinam sukienkę powoli, guzik po guziku, całkiem, jakbym rozpakowywała prezent, jak najdłużej ciesząc się tą najsłodszą chwilą, tuż przed odkryciem niespodzianki. I tak do końca już nie mam pewności, czy cała ta sytuacja bardziej jest podarunkiem dla Paco, czy – dla mnie samej?... Granatowa bawełna gładko ześlizguje się z moich ramion; spoglądam w lustro, widzę, jak Paco sięga po pudełko z ołówkami. Zamykam oczy, zupełnie, jakby mogło dodać mi to odwagi, wciąż tak potrzebnej do zrobienia tego, co zrobić właśnie mam zamiar.
Miękkie stuknięcie otwieranej pokrywki.
Dłonie wędrujące za plecy, ten powtarzany przez tysiące dni, precyzyjny ruch palców odpinających haftki – i za chwilę stanik ląduje na jasnych deskach podłogi, tuż obok sukienki, a ja czuję, jak moje ciało pokrywa się gęsią skórką, nabrzmiewają piersi, muśnięte nagłym chłodem.
A może i nie tylko chłodem?… Gwałtownie unoszę powieki i spoglądam na Paco; uśmiecha się, jeśli jakimś cudem miał do tej pory jakiekolwiek wątpliwości, to teraz z pewnością wie już wszystko.
- Zaczynaj – mówię schrypniętym głosem. Nie czekam już na kolejny gest Paco; szybkim ruchem pozbywam się majtek, zostawiam tylko zakolanówki. Chcę, żeby właśnie taką mnie widział, taką mnie rysował, z taką się kochał… – Zaczynaj – powtarzam, kiedy wreszcie siadam na skraju łóżka. Podnoszę ręce, zarzucam je nad głowę zbierając w dłoniach włosy i odsłaniając kark, przeciągam się leniwie, niczym młoda kotka – i zastygam w tej pozie, na krótko, zaledwie parę chwil, dopóki Paco nie dotknie papieru ostrzem ołówka.
W lustrze widzę każdy jego ruch, właśnie tak, jak się spodziewałam. Miękkie, wygięte w łuki linie układają się w znaki dla moich dłoni, prowadzą je dokładnie takimi drogami, jakie Paco wyczarowuje na szorstkim papierze.
Szyja pulsująca ciepłem. Obojczyk. Ramię wciąż pokryte gęsią skórką, talia przechodząca w łagodną krzywiznę biodra – i jeszcze niżej, coraz bardziej niecierpliwie, już same tylko opuszki suną pod obnażonym udzie, żeby znieruchomieć nagle tam, gdzie napotykają dzianinową miękkość. Paco obserwuje ten spektakl, zaskoczony – i chyba jeszcze nie wie, że to właśnie od niego wszystko zależy, że to właśnie on kieruje moimi palcami, kiedy wędrują po skórze, przemykając w dół, dokładnie tak, jak wiedzie wyznaczona na rysunku ścieżka. Uśmiecham się tylko, nie chcę zbyt wcześnie zdradzać reguł zabawy; sięgam do lewej piersi, obrysowuję palcami jej kształt, powoli i uważnie, żeby za chwilę zrobić to samo z drugą, prowadzona przez kolejne łuki i zakola rysowane przez Paco.
Już zrozumiał, jak działa ta gra. Na wargach buja mu bezwstydny uśmiech, kiedy zamaszystymi pociągnięciami ołówka kreśli dwie schematyczne, układające się w niedomknięty trójkąt linie.
Już? Tak szybko?...
Przecież nie muszę tego robić, mogę znaleźć inne wyjście… ale tak naprawdę wcale nie chcę go szukać; palce wślizgują się dokładnie tam, gdzie chce tego Paco. Jestem uważna, nie śpieszę się, dotykając tak samo, jak podczas wszystkich samotnych nocy, tak samo jak wtedy powoli szukając drogi na szczyt – ale tym razem nie zamykam już oczu, patrzę prosto w coraz bardziej zamglone pożądaniem, czarne jak lizbońska noc źrenice.
Jeden ruch, gwałtowny skok, rozsypane ołówki z chrzęstem toczą się po deskach podłogi – i Paco jest tuż przy mnie, tak blisko, że bez trudu łowię oudowe nuty perfum.
-”Narysuj mnie”, co? - Uśmiecha się jakby drapieżnie, kiedy ujmuje mnie za podbródek i zbliża twarz do mojej twarzy tak bardzo, że ciepły oddech łaskocze mi usta; pocałunek przychodzi nagle, mocny i gwałtowny, język próbuje wedrzeć się między moje wargi.
I jeszcze moment wątpliwości, dosłownie ułamek sekundy wahania, że co ja do cholery robię, że przecież tak nie można - ale już za chwilę wcale o tym nie pamiętam i pozwalam Paco wtargnąć do moich ust. Nie liczy się już nic, narastające przez tyle dni pragnienie dopiero teraz wybucha z całą swoją mocą, porywa mnie z gwałtownością fal rozbijających się o skalisty brzeg Cabo da Roca.
Palce tańczą z guzikami koszuli, szamoczą się ze sprzączką paska, kiedy jednocześnie poddaję się silnym dłoniom błądzącym po moim ciele i uwalniającym je z ostatnich zahamowań, z ostatnich śladów wstydu. Sycę się tą chwilą, która nie powtórzy się już nigdy więcej, poddaję jej całkowicie, ucząc się na pamięć smaku ust Paco, ciepła jego skóry, zapachu, stanowczości z jaką kładzie mnie na chłodnej narzucie łóżka, ani na moment nie przerywając pocałunków…
Nagłe ukłucie bólu przywraca mnie do rzeczywistości; odsuwam się na moment i zlizuję krew ze zranionej zachłannością wargi, wierzchem dłoni ścieram jej ślad z ust Paco.
Patrzę mu w oczy i widzę, jak otwiera się w nich otchłań Atlantyku...
Nie żałuję siebie, swojego ciała, dłoni i warg, coraz chętniej przyjmuję każdą pieszczotę i równie chętnie ją odwzajemniam, snute długimi nocami marzenia nareszcie stają się prawdą. Ciemność wyostrza zmysły, kiedy z przyzwyczajenia zaciskam powieki i już całkowicie poddaję się zamiarom Paco, gotowa na wszystko, co tylko zechce mi dać. Przez chwilę wodzi ustami po moich piersiach, drażniąc nabrzmiałe pączki sutków – ale nagle przerywa tę przyjemność, a ja czuję muśnięcie gorących warg tam, gdzie jeszcze niedawno ziębił mnie wiatr, na granicy nagiej skóry uda i zakolanówki. Jest w tym coś nieskończenie bezwstydnego, w miękkości języka, jego cieple i wilgoci, kiedy Paco z każdym kolejnym liźnięciem wędruje coraz to wyżej i wyżej, właśnie dotąd, gdzie… Zamieram w oczekiwaniu - ale to wciąż jeszcze nie ta droga, nie ten czas.
Ocean huczy coraz głośniej, kiedy Paco delikatnie chwyta zębami płatek mojego ucha.
-Widziałem cię, tam, wtedy… - mruczy jeszcze; ciasno oplatam udami jego biodra, kiedy w końcu zanurza się we mnie – i stajemy się jednością, on jest mną, a ja jestem nim.
Na Cabo da Roca zaczyna się sztorm.
W tekście wykorzystano fragmenty piosenki „Cabo da Roca”, sł. Anna Maria Jopek, Marcin Kydryński
=======================================================================
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
3Tekst I
Jeśli to jest erotyka, to w ogóle dla mnie nieerotyczna. Opis seksu po to, żeby był, do tego oparty na strasznie wyświechtanych hasłach i obrazach. W tekście, w którym seks jest po prostu potrzebny do dalszego rozwoju fabuły, to jeszcze przejdzie, ale nie, kiedy mamy erotyka i to ma być sedno całej zabawy. Przynajmniej moim zdaniem.
Fabuła ledwo co zarysowana i trochę bez błysku. Babka sypia z chłopem, a on ma babę na boku. No okej. Proste pomysły jak najbardziej się sprawdzają, ale... Boję się, że żeby taka opowieść mnie zainteresowała, to musiałabym mieć jakiś stosunek emocjonalny do bohaterów, a tu się zwyczajnie nie miał kiedy rozwinąć - tekst krótki, a do tego facet nie dostaje nawet cienia osobowości. Język miałby pewnie potencjał, ale widać, że zabrakło czasu - dużo niedopatrzeń, chaosu, chyba nie do końca przemyślanych zabiegów (zmiany narracji z pierwszo- na trzecioosobową). Ostatecznie najbardziej na plus niedobranie stroju do pogody przez bohaterkę (w kółko tak robię) i dialog przy lustrze w męskim kiblu, za to, że był dialogiem w męskim kiblu.
Tekst II
Pomysł na konstrukcję tekstu niezły z tym przechodzeniem od wyobrażeń do ich spełnienia. Chyba miałoby to dla mnie więcej klimatu bez ostatniej kropki nad i (tego stawania się jednością i sztormu), starczyłoby samo rysowanie pozostawione z niedopowiedzeniem czy tam wstępem do samego seksu. Doceniam zbudowanie erotyki na czymś innym niż gdzie wsadził i jak głęboko. Językowo zgrabnie, nadal wprawdzie dużo wytartych opisów (ale może to już prawidła gatunku, nie wiem?). Całkiem plastyczna Lizbona, pomysł z piosenką dla mnie trochę przesłodzony, ale okej, daje jakieś wyjaśnienie dla zachowania bohaterki. Znów trochę szkoda, że postać męska nie dostaje osobowości, tylko sexi przymioty i tyle.
Ocena:
Tekst I (ela) 0,5
Tekst II (Isabel) 2,5
Jeśli to jest erotyka, to w ogóle dla mnie nieerotyczna. Opis seksu po to, żeby był, do tego oparty na strasznie wyświechtanych hasłach i obrazach. W tekście, w którym seks jest po prostu potrzebny do dalszego rozwoju fabuły, to jeszcze przejdzie, ale nie, kiedy mamy erotyka i to ma być sedno całej zabawy. Przynajmniej moim zdaniem.
Fabuła ledwo co zarysowana i trochę bez błysku. Babka sypia z chłopem, a on ma babę na boku. No okej. Proste pomysły jak najbardziej się sprawdzają, ale... Boję się, że żeby taka opowieść mnie zainteresowała, to musiałabym mieć jakiś stosunek emocjonalny do bohaterów, a tu się zwyczajnie nie miał kiedy rozwinąć - tekst krótki, a do tego facet nie dostaje nawet cienia osobowości. Język miałby pewnie potencjał, ale widać, że zabrakło czasu - dużo niedopatrzeń, chaosu, chyba nie do końca przemyślanych zabiegów (zmiany narracji z pierwszo- na trzecioosobową). Ostatecznie najbardziej na plus niedobranie stroju do pogody przez bohaterkę (w kółko tak robię) i dialog przy lustrze w męskim kiblu, za to, że był dialogiem w męskim kiblu.
Tekst II
Pomysł na konstrukcję tekstu niezły z tym przechodzeniem od wyobrażeń do ich spełnienia. Chyba miałoby to dla mnie więcej klimatu bez ostatniej kropki nad i (tego stawania się jednością i sztormu), starczyłoby samo rysowanie pozostawione z niedopowiedzeniem czy tam wstępem do samego seksu. Doceniam zbudowanie erotyki na czymś innym niż gdzie wsadził i jak głęboko. Językowo zgrabnie, nadal wprawdzie dużo wytartych opisów (ale może to już prawidła gatunku, nie wiem?). Całkiem plastyczna Lizbona, pomysł z piosenką dla mnie trochę przesłodzony, ale okej, daje jakieś wyjaśnienie dla zachowania bohaterki. Znów trochę szkoda, że postać męska nie dostaje osobowości, tylko sexi przymioty i tyle.
Ocena:
Tekst I (ela) 0,5
Tekst II (Isabel) 2,5
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
4Tekst 1. No cóż powiedzieć... Słaby jest. Ani w nim erotyki, ani za bardzo warsztatu nie ma, językowe wpadki widać na poziomie braku jeszcze jednego przeczytania i wyłapania choć brakujących przecinków, chaos narracyjny aż boli, użyte chwyty niestety tak boleśnie ograne... Ponieważ obie pojedynkowczynie pisać umieją, to diagnozuję, że zabrakło pomysłu i czasu na realizację. I z tego powodu będę okrutny w ocenie 
Tekst 2. Bardzo dobrze napisany. Nie tak, że idealnie - mnie erotyki tego typu chyba nie są w stanie doprowadzić do stanu 3.0
Niemniej, w swojej kategorii jest to naprawdę dobre, w dodatku widzę w tym nutę obyczajowości, którą (jak już pewnie wiadomo) bardzo lubię. To jest tekst, który - wrzucony w powieść - naprawdę by nie bolał.
Ergo:
- tekst 1 dostaje 0,5 punktu,
- tekst 2 dostaje 2,5 punktu.

Tekst 2. Bardzo dobrze napisany. Nie tak, że idealnie - mnie erotyki tego typu chyba nie są w stanie doprowadzić do stanu 3.0

Ergo:
- tekst 1 dostaje 0,5 punktu,
- tekst 2 dostaje 2,5 punktu.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
5Przeczytane.
Mam dość mieszane uczucia co do tekstu pierwszego. Primo - nagła zmiana, przeskok narracji z "ja" na "ona", skoki w POV'ach,
Drugie primo- słabo wyrażone emocje i celowość tego aktu. Choć jest to akt dla samego aktu i wstęp to potwierdza, to jednak brakuje mi jakichkolwiek emocjonalnych odczuć, jakiejś refleksji w tym zespoleniu. A powinna ona chyba wybrzmieć, skoro potem pojawia się płacz. Być może to mój błąd i naiwność w myśleniu, lecz seks w literaturze powinien być po coś i dla czegoś; ma czemuś służyć. Nawet jeśli miałby być to akt dla aktu, to i tak emocje i myśli powinny się pojawić. W tle, ale jednak coś więcej poza stwierdzeniami "całował tak, czuła to, myślał(a), że kusząco wygląda". Tu mi tego zabrakło.
Tekst drugi ma tych emocji, myśli i odczuć ma więcej. Miejscami wydaje mi się zbyt pompatyczny, trochę za bardzo płomiennie pożądający, zamglony i... depersonalizowany. W pewnej chwili oni stają się jedynie ciałami. I znów, ginie emocja, która tak ładnie się zarysowała na początku. No ale może tak miało być.
Oceny:
Tekst 1: 1,5
Tekst 2: 2.00
EDIT
Dodano po 10 minutach 35 sekundach:
No, matematyka mi wyszła na spacer. Miały być trzy punkty do rozdania... Pardon.
A zatem - poprawne oceny:
Tekst 1: 1,2
Tekst 2: 1,8
Mam dość mieszane uczucia co do tekstu pierwszego. Primo - nagła zmiana, przeskok narracji z "ja" na "ona", skoki w POV'ach,
Drugie primo- słabo wyrażone emocje i celowość tego aktu. Choć jest to akt dla samego aktu i wstęp to potwierdza, to jednak brakuje mi jakichkolwiek emocjonalnych odczuć, jakiejś refleksji w tym zespoleniu. A powinna ona chyba wybrzmieć, skoro potem pojawia się płacz. Być może to mój błąd i naiwność w myśleniu, lecz seks w literaturze powinien być po coś i dla czegoś; ma czemuś służyć. Nawet jeśli miałby być to akt dla aktu, to i tak emocje i myśli powinny się pojawić. W tle, ale jednak coś więcej poza stwierdzeniami "całował tak, czuła to, myślał(a), że kusząco wygląda". Tu mi tego zabrakło.
Tekst drugi ma tych emocji, myśli i odczuć ma więcej. Miejscami wydaje mi się zbyt pompatyczny, trochę za bardzo płomiennie pożądający, zamglony i... depersonalizowany. W pewnej chwili oni stają się jedynie ciałami. I znów, ginie emocja, która tak ładnie się zarysowała na początku. No ale może tak miało być.
Oceny:
Tekst 1: 1,5
Tekst 2: 2.00
EDIT
Dodano po 10 minutach 35 sekundach:
No, matematyka mi wyszła na spacer. Miały być trzy punkty do rozdania... Pardon.
A zatem - poprawne oceny:
Tekst 1: 1,2
Tekst 2: 1,8
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
6Przeczytałam.
Oba teksty dość stereotypowe (również w użytym języku – „odnalazł pierwotny rytm”, „rozgniótł moje usta w mocnym, brutalnym pocałunku”, „pocałunek [...]mocny i gwałtowny, język próbuje wedrzeć się między moje wargi” itd.), bazujące na fantazjach a nie relacji między bohaterami.
Przy czym tekst drugi jest dopracowany warsztatowo, więc sprawia lepsze wrażenie (choć drażnił mnie nadmiar wielokropków). Dobrym pomysłem było powtarzanie przez bohaterkę tego, co Paco rysuje. Jak dla mnie, konstrukcyjnie, to powinien być pełen napięcia finał (a tak napięcie utonęło w otchłani Atlantyku
).
W tekście pierwszym najciekawsza jest scena końcowa w toalecie i to by mogło być dobre otwarcie do dalszej przygody z Markiem
Poza tym sceny trochę „poszarpane”, a zmiana narracji (z 1 os na 3 os) niezręczna i niczego nie wnosi.
Tekst 1: 1 punkt
Tekst 2: 2 punkty
Oba teksty dość stereotypowe (również w użytym języku – „odnalazł pierwotny rytm”, „rozgniótł moje usta w mocnym, brutalnym pocałunku”, „pocałunek [...]mocny i gwałtowny, język próbuje wedrzeć się między moje wargi” itd.), bazujące na fantazjach a nie relacji między bohaterami.
Przy czym tekst drugi jest dopracowany warsztatowo, więc sprawia lepsze wrażenie (choć drażnił mnie nadmiar wielokropków). Dobrym pomysłem było powtarzanie przez bohaterkę tego, co Paco rysuje. Jak dla mnie, konstrukcyjnie, to powinien być pełen napięcia finał (a tak napięcie utonęło w otchłani Atlantyku

W tekście pierwszym najciekawsza jest scena końcowa w toalecie i to by mogło być dobre otwarcie do dalszej przygody z Markiem

Tekst 1: 1 punkt
Tekst 2: 2 punkty
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
7T1
Gdy ciasto jest bardziej erotyczne niż opis atmosfery...
"Czy nie zawiodę jego oczekiwań? Chcę rozpalić jego zmysły do granic wytrzymałości" - och, ach, egzaltacja
Opowiadanie jest dobrym przykładem na to, jak popsuć romantyczną atmosferę kichaniem.
Obosz... jakaś przymiotnikoza ogarnęła Autorkę.
"Odsunął ją od siebie i delikatnie pchnął w kierunku na podłogi, tak że jej dłonie i łokcie znalazły się na dywanie. Alicja była zachwycona tym pomysłem i troszeczkę zaniepokojona także. On wyjął pasek ze spodni. Ten moment był niezwykle ekscytujący."
"wyprowadziła cios w kierunku lustra, tak jak to widziała na filmach, wyobrażając sobie, że trafiła, tego drania, prosto w nos." - nie wiem, czy patrząc w lustro, łatwo sobie wobrazić twarz kogoś innego
Tak, no. Opisy jedzenia najbardziej mnie tu ekscytują.
Ocena: 0,5 (za dobre chęci)
T2
O, znów przemoc.
Ładne, że tam dźwięk oceanu jest. "huczącym wciąż w mojej głowie oceanem, rozkosz porywała mnie z gwałtownością atlantyckich fal."
Chociaż kim jest ten typ? Jakiś wymyślony tancerzo-rysownik? Czy ona po prostu wchodziła w fale i sobie wyobrażała...rzeczy? I wszystko jest wymyślone?
Przykład na to, jak popsuć atmosferę: "Zaczynaj – mówię schrypniętym głosem." (zacząć mówić z chrypą, jak Tom Waits)
"stajemy się jednością, on jest mną, a ja jestem nim." - kiczyk, ale spoko
"Na Cabo da Roca zaczyna się sztorm." - ładne.
Strasznie dużo słów. Niby buduje to napięcie, ale jakieś przegadane. A to, co ma być najważniejsze, to przeleciane. (;))
Ocena: 2,5 (bo tyle zostało z 3 punktów...)
Drugi dla mnie trochę bardziej niż pierwszy, ale i tak powodowały u mnie roll lub lol (
lub
). Oba schematyczne. Symptomatyczna jest przemoc w obu, gdzie kobieta staje się ofiarą - nie wiem, na ile to świadome, ale może należy zastanowić się nad wykorzystywaniem tego schematu. Relacji między bohaterami właściwie nie ma (ale są relacje z fantazjami, co nie jest ciekawe), a szkoda, bo to chyba napędza erotyki. Przymiotnikoza w jednym i drugim. A ja bym chciała coś sensualnego. Niby są te fale, szum i woda w drugim, ale wykorzystane tak se. Acha - i egzaltacja. Nie egzaltujcie się tak, bo to nie pomaga tekstom. Patos umiejętnie, należy go dawkować, a nie topić w nim czytelników. No i chyba dobrze pomyśleć, co pokazać/opisać, a co nie. I czy na pewno to służy tekstowi.
Gdy ciasto jest bardziej erotyczne niż opis atmosfery...
"Czy nie zawiodę jego oczekiwań? Chcę rozpalić jego zmysły do granic wytrzymałości" - och, ach, egzaltacja
Opowiadanie jest dobrym przykładem na to, jak popsuć romantyczną atmosferę kichaniem.

Obosz... jakaś przymiotnikoza ogarnęła Autorkę.
"Odsunął ją od siebie i delikatnie pchnął w kierunku na podłogi, tak że jej dłonie i łokcie znalazły się na dywanie. Alicja była zachwycona tym pomysłem i troszeczkę zaniepokojona także. On wyjął pasek ze spodni. Ten moment był niezwykle ekscytujący."

"wyprowadziła cios w kierunku lustra, tak jak to widziała na filmach, wyobrażając sobie, że trafiła, tego drania, prosto w nos." - nie wiem, czy patrząc w lustro, łatwo sobie wobrazić twarz kogoś innego
Tak, no. Opisy jedzenia najbardziej mnie tu ekscytują.
Ocena: 0,5 (za dobre chęci)
T2
O, znów przemoc.
Ładne, że tam dźwięk oceanu jest. "huczącym wciąż w mojej głowie oceanem, rozkosz porywała mnie z gwałtownością atlantyckich fal."
Chociaż kim jest ten typ? Jakiś wymyślony tancerzo-rysownik? Czy ona po prostu wchodziła w fale i sobie wyobrażała...rzeczy? I wszystko jest wymyślone?
Przykład na to, jak popsuć atmosferę: "Zaczynaj – mówię schrypniętym głosem." (zacząć mówić z chrypą, jak Tom Waits)
"stajemy się jednością, on jest mną, a ja jestem nim." - kiczyk, ale spoko
"Na Cabo da Roca zaczyna się sztorm." - ładne.
Strasznie dużo słów. Niby buduje to napięcie, ale jakieś przegadane. A to, co ma być najważniejsze, to przeleciane. (;))
Ocena: 2,5 (bo tyle zostało z 3 punktów...)
Drugi dla mnie trochę bardziej niż pierwszy, ale i tak powodowały u mnie roll lub lol (


Dzwoń po posiłki!
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
8Kurcze... No niby porzeczki, ale część jakaś niedojrzała jest. 
W pierwszym rozgardiasz straszny. Brakuje zwyczajnego przeczytania na głos (chyba). Kilkukrotnego na wszelki wypadek.
W drugim - nawet mi się podobał - gdyby samej sceny nie było (na końcu), to byłby smaczniejszy. Może gdyby TO zadziało się tylko w wyobraźni bohaterki, a Pako na to patrzył i rysował, mogłoby nawet wyjść przepysznie? No nie wiem, nie znam się. Tak mi się tylko wydaje. Ale dopóki nie zaczęli TEGO robić, temperatura rosła
Tekst I: 0.5 pkt
Tekst II: 2 pkt

W pierwszym rozgardiasz straszny. Brakuje zwyczajnego przeczytania na głos (chyba). Kilkukrotnego na wszelki wypadek.
W drugim - nawet mi się podobał - gdyby samej sceny nie było (na końcu), to byłby smaczniejszy. Może gdyby TO zadziało się tylko w wyobraźni bohaterki, a Pako na to patrzył i rysował, mogłoby nawet wyjść przepysznie? No nie wiem, nie znam się. Tak mi się tylko wydaje. Ale dopóki nie zaczęli TEGO robić, temperatura rosła

Tekst I: 0.5 pkt
Tekst II: 2 pkt
• "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia" • "Jem kamienie. Mają smak zębów." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
9Tekst I
Miała być erotyka, a wyszła humoreska. Autorka ma w nosku pisanie o seksie, woli sobie żarty robić.
Można i tak, ale trzeba by wyrzucić wszystkie banały, pseudometafory i porównania wytarte do niemożliwości np.
1 punkt.
Tekst II
Ładnie. Ujęło mnie, że bohaterka została potraktowana z szacunkiem. Praktyki autoerotyczne są intymne i na ogół podejmowane w samotności. Narrator, który na to patrzy (i czytelnik razem z nim) jest podglądaczem. Bardzo łatwo zrobić z takiego narratora (i potem czytelnika) zwykłą świnię. A tu Autorka pułapkę ominęła - narrator patrzy i relacjonuje wszystko z akceptacją i zrozumieniem.
Podoba mi się też idea tego opowiadania - sztuka jest erotyczna, erotyka jest sztuką, a wszystko razem przypływa i odpływa jak ocean.
Wada: chyba już Adrianna o tym wspomniała - postać męska jest zlepkiem cech, a nie osobowością. Może tekst jest po prostu za krótki i warto go rozwinąć?
2 punkty (ale niewiele brakuje do 3).
Miała być erotyka, a wyszła humoreska. Autorka ma w nosku pisanie o seksie, woli sobie żarty robić.

One nie są śmieszne. Zabawny jest natomiast moment, gdy bohaterka mówi Jestem cała mokra, bo tu jest gra na dwuznaczności i kontekście. Przy takim pomyśle właśnie w ten sposób trzeba by kombinować. No i sama historia też jest banalna, może do fabuły też warto wprowadzić więcej dwuznaczności?
1 punkt.
Tekst II
Ładnie. Ujęło mnie, że bohaterka została potraktowana z szacunkiem. Praktyki autoerotyczne są intymne i na ogół podejmowane w samotności. Narrator, który na to patrzy (i czytelnik razem z nim) jest podglądaczem. Bardzo łatwo zrobić z takiego narratora (i potem czytelnika) zwykłą świnię. A tu Autorka pułapkę ominęła - narrator patrzy i relacjonuje wszystko z akceptacją i zrozumieniem.
Podoba mi się też idea tego opowiadania - sztuka jest erotyczna, erotyka jest sztuką, a wszystko razem przypływa i odpływa jak ocean.
Wada: chyba już Adrianna o tym wspomniała - postać męska jest zlepkiem cech, a nie osobowością. Może tekst jest po prostu za krótki i warto go rozwinąć?
2 punkty (ale niewiele brakuje do 3).
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
10Bardzo ciekawe zestawienie!
Tekst pierwszy jest napisany z werwą i ma całkiem sympatyczną, trochę narwaną bohaterkę. Narracja jest niestety trochę niedopracowana, składnię i interpunkcję należałoby uporządkować, ale naprawdę spodobała mi się energia bijąca z tekstu, szczególnie roztrzepany monolog wewnętrzny Alicji. Wydaje mi się natomiast, że jest to bardziej opowiadanie obyczajowe z elementami erotycznymi niż erotyka.
Tekst drugi jest bardzo dopracowany, schludny i skrupulatny w opisach. Podobało mi się, że rzecz się dzieje w Portugalii – atmosfera wciągnęła mnie bardziej nawet niż sama historia. Niestety bohaterowie, szczególnie Paco, wydali mi się trochę blado oddani, niezbyt ciekawi, nie do końca zdolni udźwignąć tekst o tej długości. Co do gatunku, to owszem, erotyka zdecydowanie, i to całkiem profesjonalnie napisana.
Tekst 1: 1.5 pkt
Tekst 2: takoż 1.5 pkt
FL
PS. Trochę mnie rozbawiło, że w obu tekstach użyto zwrotu “krzywizna biodra”.
Tekst pierwszy jest napisany z werwą i ma całkiem sympatyczną, trochę narwaną bohaterkę. Narracja jest niestety trochę niedopracowana, składnię i interpunkcję należałoby uporządkować, ale naprawdę spodobała mi się energia bijąca z tekstu, szczególnie roztrzepany monolog wewnętrzny Alicji. Wydaje mi się natomiast, że jest to bardziej opowiadanie obyczajowe z elementami erotycznymi niż erotyka.
Tekst drugi jest bardzo dopracowany, schludny i skrupulatny w opisach. Podobało mi się, że rzecz się dzieje w Portugalii – atmosfera wciągnęła mnie bardziej nawet niż sama historia. Niestety bohaterowie, szczególnie Paco, wydali mi się trochę blado oddani, niezbyt ciekawi, nie do końca zdolni udźwignąć tekst o tej długości. Co do gatunku, to owszem, erotyka zdecydowanie, i to całkiem profesjonalnie napisana.
Tekst 1: 1.5 pkt
Tekst 2: takoż 1.5 pkt
FL
PS. Trochę mnie rozbawiło, że w obu tekstach użyto zwrotu “krzywizna biodra”.
ze względów formalnych (zapisy regulaminu) przyznane punkty nie mogą być wliczane do puli. niemniej jednak bardzo dziękujemy za ocenę!
"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
11Tekst 1
- Zapis dialogów zły.
- Przeskoki narracyjne zrobione źle.
- Przejście z narracji pierwszoosobowej na trzecioosobową złe.
- A najgorszy jest ten pompatyczny, blogaskowy styl, sprawiający, że miałem ochotę na - Wisienki na torcie:
Ciało Alicji płonie szkarłatnym rumieńcem wstydu.
Nagły, mocny dreszcz rozkoszy wstrząsnął nimi. Słodkawo – mleczna esencja, wypełniła jej wnętrze do końca. Punkty: 0.
Autorko, płać mi szkodliwe!!!
Tekst 2
- W paru miejscach przecinki nie tam, gdzie trzeba.
- W którymś cytacie spację urwało.
- Przy pauzach dialogowych też.
- I to tyle.
Punkty: 2,5, bo to jednak nie moje klimaty
Tekst jak sinusoida wijąca się w aksamitnej pościeli, płynna, stawiająca akcenty dokładnie tam, gdzie trzeba.
- Zapis dialogów zły.
- Przeskoki narracyjne zrobione źle.
- Przejście z narracji pierwszoosobowej na trzecioosobową złe.
- A najgorszy jest ten pompatyczny, blogaskowy styl, sprawiający, że miałem ochotę na - Wisienki na torcie:
Ciało Alicji płonie szkarłatnym rumieńcem wstydu.
Nagły, mocny dreszcz rozkoszy wstrząsnął nimi. Słodkawo – mleczna esencja, wypełniła jej wnętrze do końca. Punkty: 0.
Autorko, płać mi szkodliwe!!!
Tekst 2
- W paru miejscach przecinki nie tam, gdzie trzeba.
- W którymś cytacie spację urwało.
- Przy pauzach dialogowych też.
- I to tyle.
Punkty: 2,5, bo to jednak nie moje klimaty

Tekst jak sinusoida wijąca się w aksamitnej pościeli, płynna, stawiająca akcenty dokładnie tam, gdzie trzeba.
[oceniamy do 7 grudnia!] ela vs Isabel
12Tekst 1 - ela - punktów 5.2
Tekst 2 - Isabel - punktów 17.8
Zwycięża Isabel!
Gratulacje!
Tekst 2 - Isabel - punktów 17.8
Zwycięża Isabel!
Gratulacje!