Słońce

1
Uwaga! Spoiler!Drugie podejście do monologu mającego dawać wrażenie zagubienia. Tym razem próbowałam zrobić to odrobinkę mniej chaotyczne. I dopasowałam do pogody. Zimą był Śnieg, to teraz będzie Słońce.
Kłosy zbóż miękko uginały się pod moimi dłońmi. Uniosłam twarz do góry zamykając oczy i pozwalając południowemu słońcu ogrzać moją skórę. Uśmiechnęłam się radośnie, wirując w złocistym morzu. W każdy inny dzień wuj skarciłby mnie za deptanie plonów, ale nie dziś. Dziś był mój dzień! Opadłam w objęcia dojrzałego żyta, niezaplecione włosy rozsypały się na złamanych łodyżkach. Ostatnie panieńskie chwile. Podziwiałam białe obłoki leniwie płynące po błękitnym niebie, gdy słyszałam męski głos. Czyżby mój najdroższy postanowił mnie poszukać? Jak zawsze taki niecierpliwy! Podniosłam się z radosnym uśmiechem.
Gorąco.
Rozejrzałam się zdziwiona. Gdzie? Przecież przed chwilą...
Stałam na skraju pola, pod rozłożystym dębem. Kiedy?
Słońce ciągle wisiało wysoko na niebie.
Zrobiłam niepewny krok do przodu. Muszę wracać. Muszę. Przecież czekają na mnie...
Gorąco.
Powoli szłam przez ściernisko. Ostre resztki łodyg raniły w stopy.
Ściernisko? Przecież przed chwilą...
Przyspieszyłam. Biegłam czując się jakby leciała.
Nade mną świeciło słońce w zenicie.
Gorąco.
Znów skraj pola. Przecież biegłam!
Usłyszałam głosy. To na pewno najdroższy mnie szuka!
Biegnę. Dwoje mężczyzn. Nie poznaję twarzy.
Przerażanie w ich oczach. Czemu uciekacie? Czemu?
Zabierzcie mnie do domu!
Gorąco.
Znów jestem w cieniu drzewa. Przede mną rozciąga się zielone pole.
Dojrzewające kłosy. Skąd się tu wzięły?
Ktoś idzie. Kto?
Poznaję! Najdroższy! Przyszedł po mnie.
A obok niego kobieta. Kim jest?
Chcę do niego podejść, ale nie mogę.
Ukochany nie patrzy w moja stronę. Nie widzi?
Kobieta coś mówi, coś wskazuje. Nie rozróżniam słów.
Boję się jej.
Nie słuchaj najdroższy!
Szpadel wbity w ziemię.
Nie! Przestań!
Białe kości pod dębem...
Nie! Nie chcę!
Układa stos z drewna. Co robisz najdroższy?
Ogień smaga kości. Boli! Ból przywołuje wspomnienia.
Męskie twarze. Obrzydliwy dotyk ich dłoni. Krzyk zamierający w gardle. A potem nic.
Spoglądam w dół. Moje ręce... Czerwone smugi na dziwnie obcej skórze.
Pamiętam. Niosłam śmierć.
Gorąco, ale czuję się wreszcie wolna.
Żegnaj najdroższy.
Jagoda, elfy i świnki morskie

Słońce

2
Przekornie zacznę od plusów.

Pierwszy: za przywołanie religii przodków i pokazanie jednej z legend z punktu widzenia opiewanego w niej potwora. Południca to ciekawa postać i to miło, że odniosłaś się do jej przeszłości oraz popularnego w baśniach motywu zaburzenia upływu czasu.

Drugi: za kompozycję. Jest zrównoważona, a kolejne kurtyny tajemnicy zostają odsłonięte w odpowiednich momentach.

Trzeci: dobra, nieoczywista ekspozycja.

Szkielet tekstu jest przemyślany i solidny. Problem w tym, co nań nałożono. Tu niestety jest dużo gorzej.

Zobacz:
Kłosy zbóż miękko uginały się pod moimi dłońmi. Uniosłam twarz do góry zamykając oczy i pozwalając południowemu słońcu ogrzać moją skórę.
Nadsłowie i dość oczywiste określenia.
Uśmiechnęłam się radośnie, wirując w złocistym morzu.
Banał
W każdy inny dzień wuj skarciłby mnie za deptanie plonów, ale nie dziś. Dziś był mój dzień! Opadłam w objęcia dojrzałego żyta, niezaplecione włosy rozsypały się na złamanych łodyżkach.
Tu jest ta udana zgrabna ekspozycja. Padanie w objęcia żyta dobre. Ino, że dojrzałe żyto nie ma łodyżek.
Podziwiałam białe obłoki leniwie płynące po błękitnym niebie,
Banał
Jak zawsze taki niecierpliwy!
To jest miłe i urocze.
Podniosłam się z radosnym uśmiechem.
Banał.
. Dwoje mężczyzn.
Ups.
Nie poznaję twarzy.
Przerażanie w ich oczach. Czemu uciekacie? Czemu?
Zabierzcie mnie do domu!
Troszeczkę przedramatyzowane, ale w sumie niezłe.
Chcę do niego podejść, ale nie mogę.
Ukochany nie patrzy w moja stronę. Nie widzi?
Kobieta coś mówi, coś wskazuje. Nie rozróżniam słów.
Zarówno "ale nie mogę" jak i "nue rozróżniam słów" dało się napisać ciekawiej.
Ogień smaga kości. Boli! Ból przywołuje wspomnienia.
Męskie twarze. Obrzydliwy dotyk ich dłoni. Krzyk zamierający w gardle. A potem nic.
Banał.

Ogólnie?

Jest z czym pracować. Jest obraz. Styl, w jakim go opisałaś pasuje jednak do młodzieżowej przygodówki, gdzie na sucho uchodzą znane sformułowania i niezgrabności, bo liczą się lekkość odbioru i walory rozrywkowe.

Jeśli chcesz stworzyć miniaturę i wziąć się za temat bardziej, powiedzmy, w stylu Nicka Cave'a, to szkolna poprawność już nie wystarczy.

Moja rada?

Zdejmij ze szkieletu zasłonkę w kwiatki z IKEI i narzuć nań płótno, które sama pomalowałaś.

Słońce

3
MargotNoir pisze: (pn 28 cze 2021, 11:48) Tu jest ta udana zgrabna ekspozycja. Padanie w objęcia żyta dobre. Ino, że dojrzałe żyto nie ma łodyżek.
Próbowałam ustalić co ma dojrzałe żyto czy jakiekolwiek zboże, ale nie znalazłam satysfakcjonującego określenia. Co łamie dziewczyna układając się w zbożu?
MargotNoir pisze: (pn 28 cze 2021, 11:48) . Dwoje mężczyzn.


Ups.
:ups:

MargotNoir, dziękuję za opinię. Nad banałami się zastanowię, ale mnie one pasowały. Czyż prosta dziewczyna w dzień swojego ślubu nie będzie myśleć banałami?
Jagoda, elfy i świnki morskie

Słońce

4
Źdźbła, łodygi, ale nie łodyżki. Próbowałaś się kiedyś kłaść w dojrzałym zbożu?

Co do języka: jeśli chcesz pisać językiem dziewczyny, która opisujesz to powinno być raczej coś w stylu "I żem se tedy legła na polu, słoneczko piknie świeciło, ptaszkowie kwilili, kwiatkowie pachli..."
Stylizacja na język mówiony prostej osoby a język wypracowania to nie to samo. Nikt spontanicznie nie myśli w taki sposób.

Słońce

6
MargotNoir pisze: (pn 28 cze 2021, 12:04) "I żem se tedy legła na polu, słoneczko piknie świeciło, ptaszkowie kwilili, kwiatkowie pachli..."
Ja tylko zaznaczę, że zakochałam się w tym zdaniu!
Jagodo, przeczytam, zostawię ślad. Ale na razie rozkoszuję się zdaniem. :D
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Słońce

8
jagoda139 pisze: (pn 28 cze 2021, 11:04) Uniosłam twarz do góry
do dołu można unieść
jagoda139 pisze: (pn 28 cze 2021, 11:04) Dwoje mężczyzn.
Czarnek!

Cóż powiedzieć? Opisy w ekspozycji zbanalizowanie do bólu, monolog w treści byłby może ciekawy, ale puszczony na tak wysokim diapazonie emocji, że staje się śmieszny, jak pijacka opowieść egzaltowanej dziewczyny. Tej lasce już raczej nie polewać ;)
Poszukaj równowagi wewnętrznej w narracji.

Dodano po 20 minutach 31 sekundach:
Myślę, że najpierw musiałabyś napisać pełną opowieść - jako opis sytuacji ( z opisami, historią, postaciami), potem ewentualnie poszukać technik obrazowania zagubienia.

Słońce

9
AgaJa, dzięki za opinię.
AgaJa pisze: (pn 28 cze 2021, 13:21) Myślę, że najpierw musiałabyś napisać pełną opowieść - jako opis sytuacji ( z opisami, historią, postaciami), potem ewentualnie poszukać technik obrazowania zagubienia.
To w żadnym momencie nie miał być fragment większej historii. To jest samodzielna miniatura o południcy. W końcu zmieściło się tu całe jej życie (poludnicy, nie dziewczyny, która się w nią zamieniła).
Jagoda, elfy i świnki morskie

Słońce

10
Mój klimat :)
Jest egzaltacja, jest dramat. A poza tym podpisuję się obiema rączkami pod komentarzem MargotNoir.
Powodzenia :)
No one said that would be easy.

Słońce

12
Początek jest dość banalny, ale faktycznie można go obronić mówiąc, że oddaje to, na czym w tym momencie skupia się bohaterka. Co wprawdzie sprawia, że nie za bardzo chce mi się o niej dalej czytać, no ale mam nadzieję, że będzie lepiej, więc czytać będę. :P Poprawnościowo jest generalnie ok. Jakieś "podnoszenie do góry" itd. już wspomniano, więc się do tego czepiać nie będę. Ogólnie wstęp jak wstęp - przeszedłby, gdyby dalej było lepiej.

Tylko że, moim zdaniem, nie jest lepiej.
To, co miało być emocjonalne robi się nużące i (tu się zgodzę z Agają) miejscami raczej śmieszne niż przejmujące. Ten dramatyzm, ujęty w krótkie, pełne egzaltacji zdania pewnie w mniejszym nagromadzeniu by zadziałał. Może jakby go przeciąć fragmentami normalniejszej narracji? Albo momentami uchwycić się jakiegoś bardziej przyziemnego detalu? Nie wiem...
W każdym razie, czytając miałam wrażenie, że "autor chciał za bardzo" (że boi się choćby na moment odpuścić, bo a nuż czytelnik zapomni, że miał się przejmować), a równocześnie trochę się polenił i nie szukał jakichś ciekawszych wyrażeń/obrazów/zdań itd. I to mnie zwyczajnie nie wciąga.

A szkoda, bo pomysł z potencjałem. Zgodzę się z Margot - fajnie, że zabrałaś się za południcę, że uwzględniłaś wiele elementów z legend. Idea, by oddać w jakiejś zwartej formie całe jej istnienie jest, moim zdaniem, dobra.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Słońce

14
chaos jako zasada konstrukcji świata powinien wynikać z konsekwencji porządku czasu i przestrzeni i gry z nimi na wielu poziomach. Tego nie można osiągnąć szatkownicą składniową, bo to nie kapusta. Dlatego zaproponowałam Ci, żebyś najpierw napisała sobie opowieść, wykorzystując opis sytuacji jako technikę.

Słońce

15
jagoda139 pisze: (wt 29 cze 2021, 17:09) ale dla mnie właśnie to dawało ten chaotyczny, zagubiony charakter o który mi chodziło.
Zagubienie może i jest, ale nie wiedząc, że postawiłaś sobie je za cel (nie czytałam spojlera wcześniej), nie wyczułam go, bo tylko brnęłam przez tę egzaltację.
Tu wraca pytanie, które było w SB - czy to było tylko ćwiczenie z kreacji wrażenia zagubienia (i "zagubienie" było kryterium sukcesu) czy tekst? Mówiłaś, że tekst i jako taki był przeze mnie komentowany (czyli nie z perspektywy "czy autor wypełnił zadanie, które sobie postawił i inne elementy nas nie interesują", tylko "czy to jest dobra miniatura").
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron