31

Latest post of the previous page:

Ale z tego właśnie wynika różnica, o której mówiłam. Nie miałam co prawda na myśli fantasy, bo tu siła fizyczna przejawia się prawie w każdym aspekcie, ale nawet idąc w tą stronę, musimy zauważyć, że:



Facet-bohater jest silnym mężczyzną, (czyli pełen pozytyw), bez względu na to, jakie braki by przejawiał, znajdzie się spora liczba kobiet go adorujących. Taki bohater, choćby był nie wiem jak oszpecony i niekomunikatywny, zyska jakieś poparcie czytelników obu płci - dla facetów będzie wzorem, dla kobiet bożyszczem.



Teraz baba(już ma negatywny wydźwięk)-bohater, jak ją opisał nine. Jest po prostu babolem - ma fizyczne cechy męskie. Czyli nie jest już kobietą w pojmowaniu ogólnym, tylko babo-chłopem, czymś niewłaściwym. Ma to zdecydowanie negatywny wydźwięk, żaden facet nie potraktuje jej jako kobiety, a też żadna dziewczyna nie będzie obierała jej za wzór.



Piszecie, że trzeba łamać stereotypy. To dlaczego tak mało jest bohaterów męskich o cechach damskich - słabych, nie potrafiących posługiwać się bronią, troskliwych, wrażliwych, rodzinnych itd. ?

Tu za przykład służy Frodo. Ale jego akurat bardzo nie lubię...
I've got the lot to burn...

32
Mazer, trudno o piękno w 150kg mięśni, skórze pokrytej bliznami, łapie wielkości szynki, sękatych paluchach, etc. Sama twierdzisz, że takiej osoby nie chciałabyś spotkać. A jak ty sobie wyobrażasz kobietę-wojowniczkę? Skórzany pancerzyk ledwo zakrywający tyłek i jakiś ochłap na piersi, z mieczykiem w łapce, piękne toto, delikatne, gładziutka skóra, pełna etykieta...

Inaczej.

Jak myślisz, czemu weteran wojen nie jest energicznym, pięknym młodzieńcem o opalonej skórze i pięknej twarzy, a żylastym facetem o krótko ściętych włosach, nieogolonej twarzy, potężnych łapskach, spękanej skórze i bliznach na ciele? No czemu?

Piękna kobieta, świetnie władająca orężem to ćwierć czy jedna ósma tego, co brzydki, poorany, brodaty facet z mieczem.

Powiedz, jakim cudem ktoś ważący 45kg, mający biceps jak kilkunastoletni chłopak nadgarstek, z długą grzywą do łopatek, o opalonej, gładkiej cerze bez skazy, z wielkimi piersiami, odziany w jakieś tam skórzane łachmany może sobie ot tak, załatwić faceta w zbroi płytowej, z tarczą i mieczem szerokim jak jej udo?

Czym toto w ogóle może walczyć? Rapierek, szpada? W oko będzie dźgać naszego rycerza? Powodzenia, przejdź przez zaporę wirującego ostrza które jednym ciosem może przepołowić doskonałe ciało bohaterki. A niech sobie będzie szybsza. Proszę bardzo. Kobra też jest szybsza, a rycerzowi dużo nie zrobi.


To dlaczego tak mało jest bohaterów męskich o cechach damskich - słabych, nie potrafiących posługiwać się bronią, troskliwych, wrażliwych, rodzinnych itd. ?
Bo większość bohaterów to wojownicy - a nie znajdziesz słabego wojownika.

Taka prawda ;)


Robimy, Nine! Znikną słodkie kicie w płytowych kostiumach plażowych, nie będzie już miecza i szminki jednocześnie. Larwy nakarmimy Chwastoxem.
Przypomina mi się piękny obrazek z podręcznika do DnD... Półorczyca... XD

Kanciasta szczena, szersze to i wyższe niż człowiek facet i szczerzy kły... XD
Are you man enough to hold the gun?

33

Najpierw koncept postaci, potem cała psychika, potem wymagania fizyczne, jakie narzuca koncept, potem dopiero płeć, i wygląd.



Nine, czy mógłbyś to rozwinąć?


Jasne.



Wyobraźmy sobie, że wymyślamy postać do naszej powieści.



Zazwyczaj jest tak, że mamy prosty podział funkcji, które ma nasza postać spełniać: Detektyw, wojownik, ksiądz, hydraulik, handlarz prochami, kupiec, woźnica, artysta, dziewczyna głównego bohatera, seksowna wojowniczka, zabójca, młodzieniec, który dopiero uczy się życia, dziecko...



Widzicie? Rola dziewczyny głównego bohatera to rola sama w sobie. To nie jest księgowa, czy bibliotekarka, ani nie członkini tajemnego stowarzyszenia, która nie lubi lodów. To "Dziewczyna Głównego Bohatera". Albo: :Ta seksowna laska, z którą się prześpi, a która potem zginie".



Zamiast schematu przydzielania roli proponuję coś innego.



Najpierw wymyślamy do czego nam dana postać potrzebna, co chcemy osiągnąć przez wprowadzenie jej do tekstu. Nazwijmy to pierwotnym konceptem. Nie myślimy o kolorze włosów, stylu ubierania się i tak dalej. Nasza postać to bezwstydnie naga funkcja.



Dalej, dajemy naszej postaci charakter. Psychikę. Co lubi, czego nie lubi. Jak się zachowuje.



Wygląd musi wynikać z konceptu i z psychiki. Ustalamy jak się ubiera, jak się czesze, jakie buty nosi... Jeśli to wojownik - to musi mieć mięśnie. Jeśli żeglarz, to musi mieć ogorzałą skórę. I tak dalej.



I dopiero w tym momencie sprawdzamy, czy nasza postać będzie ciekawsza jako kobieta, czy mężczyzna.



Nazywam to żartobliwie snem feministki, bo aż do ostatniej chwili nie patrzymy na naszą postać jako na kobietę czy mężczyznę, a jako na Człowieka, po prostu.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

34
Sama twierdzisz,
Mazer - facet o lekko kręconych, brązowych włosach i 65 kilogramach żywej wagi (około 10 niedowagi;) ). Nie wojownik :P

A na poważnie, Testudos, masz jak najbardziej rację. Wojowniczka o smukłej, zmysłowej figurze nadaje się raczej do wojowania w łóżku, aniżeli na polu bitwy. ale dlaczego bohaterka musiałaby machać mieczem? Dlaczego bohater fantasy musi od razu kojarzyć się z walką ciężkim orężem? Dlaczego właśnie nie mogłaby być tą kobrą - zwinną, szybką i przebiegłą, której siła fizyczna jest zbędna, a wystarczy dokładne ukąszenie? Oczywiście kobra w starciu z rycerzem nie ma szans, ale to nie jest dobry przykład, wiadomo, na każdego znajdzie się silniejszy. A gdyby tak bohater (już bez względu na płeć) był cichym zabójcą, podstępem wykańczającym swe ofiary? Niby zły, a jednak nam miły. Cała sztuka polegałaby na tym, aby owego bohatera przedstawić w sposób taki, by czytelnik go polubił (polecam Zambocha, po raz kolejny, tak! Przyznaję, jestem nim zafascynowany!)

Babo-chłop z mieczem w dłoni jest może i nowym powiewem w fantasy, ale ciągle jest to bohater z mieczem, czyli już standard - to ciągle te same techniki walki, ciągłe parowanie, unikanie i wyprowadzanie kolejnych ciosów, to jest taki chłop z cyckami. I niech nikt nie twierdzi, że kobieta zmieniłaby techniki walki, wprowadzając coś odmiennego! 100 kg, które potrafi unieść miecz, to ciągle 100 kg. Nowością natomiast byłoby nie tyle wprowadzenie niewiasty do czołówki, ale i odebranie jej miecza na rzecz zatrutego sztyletu. W bezpośredniej walce pewnie nie miałaby szans, jednak z ukrycia, atakując z zaskoczenia, z mroku wyskakując na rycerza i wpychając mu cienkie ostrze między płyty zbroi? Zatruwając obiad? Podkładając żmiję do łóżka? To jest chyba innowacyjny pomysł, co?

Sam nigdy jeszcze nie stworzyłem kobiety bohatera, jako że to wiązałoby sie z wejściem w jej psychikę, a w rzeczywistości już trudno mi rozgryźć ten labirynt, co dopiero, gdybym sam miał go tworzyć, wnikać w to wszystko, pewnie jeszcze szybciej bym się zgubił i zaczął skamleć o pomoc <brrrrr>... 8)


To dlaczego tak mało jest bohaterów męskich o cechach damskich - słabych, nie potrafiących posługiwać się bronią, troskliwych, wrażliwych, rodzinnych itd. ?
Jeśli o mnie chodzi, to prędzej przypadnie mi do gustu kobieta z mieczem, aniżeli facet z patelnią w ręku, troskliwy, kochający, taka... ciota. Poza tym, facet z patelnią może zarówno robić dobrą jajecznicę, jak i dobrze wojować, może być czuły i troskliwy, ale i bezlitośnie zabijać wrogów swej rodziny, całkiem przyjemnie mi to wygląda.


I dopiero w tym momencie sprawdzamy, czy nasza postać będzie ciekawsza jako kobieta, czy mężczyzna.
Yyyyyyy, wydaje mi się jednak, że to jest podstawa, stwierdzenie czy chłop, czy baba już na początku. Owszem, to drastycznie wpłynie na określenie charakteru postaci, ale ciągle tylko od nas zależy, jaki on będzie. Nie wyobrażam sobie nadawanie cech postaci bez świadomości czy ma kuśkę, czy nie.

Jeśli ktoś kojarzy bohaterki skrytobójczynie (chodzi mi o klimaty fantasy - magia i miecz) to niech przytoczy jakieś, bo ja nie bardzo potrafię wygrzebać z pamięci - kłania się jednak brak większego oczytania :/
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

35

Mazer - facet o lekko kręconych, brązowych włosach i 65 kilogramach żywej wagi (około 10 niedowagi;) ). Nie wojownik
Przepraszam ^^


Oczywiście kobra w starciu z rycerzem nie ma szans, ale to nie jest dobry przykład, wiadomo, na każdego znajdzie się silniejszy. A gdyby tak bohater (już bez względu na płeć) był cichym zabójcą, podstępem wykańczającym swe ofiary? Niby zły, a jednak nam miły. Cała sztuka polegałaby na tym, aby owego bohatera przedstawić w sposób taki, by czytelnik go polubił (polecam Zambocha, po raz kolejny, tak! Przyznaję, jestem nim zafascynowany!)
Ale my cały czas mówimy o kobietach wojowniczkach. Kobiecie skrytobójczyni nie mówimy nie. Chociaż, co tu dużo mówić, żeby przejść treningi aby się takim skrytobójcą stać, też trzeba mieć krzepę. Naprawdę. Ci wszyscy zabójcy są tylko pozornie krusi i słabi.

Zabójca musi się wspinać, skakać, czołgać, szybko biegać, etc. Do tego potrzeba właśnie kondycji. Tak więc zabójczynią nie będzie wielki babon, ale także czołowa top modelka z anoreksją raczej też.


Poza tym, facet z patelnią może zarówno robić dobrą jajecznicę, jak i dobrze wojować, może być czuły i troskliwy, ale i bezlitośnie zabijać wrogów swej rodziny, całkiem przyjemnie mi to wygląda.
St6rzał w dziesiątkę. To, że ktoś na polu bitwy macha dwumetrowym mieczem i kładzie tuziny wrogów martwych na ziemię, wcale nie wyklucza go jako przyjacielskiego, wrażliwego mężczyzny ^^'
Are you man enough to hold the gun?

36
Ależ Mazer...


Nowością natomiast byłoby nie tyle wprowadzenie niewiasty do czołówki, ale i odebranie jej miecza na rzecz zatrutego sztyletu. W bezpośredniej walce pewnie nie miałaby szans, jednak z ukrycia, atakując z zaskoczenia, z mroku wyskakując na rycerza i wpychając mu cienkie ostrze między płyty zbroi? Zatruwając obiad? Podkładając żmiję do łóżka? To jest chyba innowacyjny pomysł, co?
Toż to zabieg stosowany od lat, i to nie tylko w książkach, i nie tylko w filmach, ale przede wszystkim w anime i mandze, które dziś jest inspiracją "setków" młodych pisarzy.



Złodziejki, zabójczynie, panie detektyw, ślicznotki z zatrutymi sztyletami... To wszystko piękne. Ale, jak wspomniał Mazer - nie stawiajmy znaku równości między kobietą-wojownikiem, szkolonym do zabijania, a zdeterminowaną matroną.



Determinacja i inwencja, oraz zwinność jest ważna. Ale niestety, bez kondycji wyrobionej wyczerpującym treningiem, bez mięśni przyzwyczajonych do zadawania ciosów, bez blizn - świadków walk, bez połamanych paznokci (to od wspinania się po dachach), bez plam na skórze od warzenia trucizn, bez brudu, odcisków, mocnych butów... Się nie da.



A autorzy mają właśnie tendencję do upraszczania: Jak duży i umięśniony, to głupi i powolny (kto czytał np. Conana ten wie, że Conan był silny, bystry, szybki i zwinny "jak górska pantera"). Jak mamy zabójczynię, to na pewno zamiast trenować, zajmuje się ona farbowaniem włosów na blond, depilowaniem nóg i innych regionów, dbaniem o paznokcie, flirtowaniem z głównym bohaterem, szwendaniu się po galeryjkach handlowych, a wszystkiego o zabijaniu nauczyła się korespondencyjnie. No i obowiązkowo nosi długie, finezyjnie włosy, bo są zajebiście wygodne, kiedy przychodzi do walki wręcz, krótką koszulkę lub najlepiej sam stanik, do tego mini spódniczka (najwygodniejszy strój do akrobacji, nie ma co) i coś, co uwielbiam: wysokie buty na obcasie. Dodajmy starannie wykonany makijaż, i możemy wysyłać naszą 20 letnią zabójczynię na dachy.



Paranoja.



Kiedy piszemy o teraźniejszości/przyszłości rzecz ma się nieco inaczej, bo wystarczy dać babie niby Smith&Wessona i już jest mordercza. Ale tydzień szkolenia na strzelnicy nie daje pewności siebie, kondycji, refleksu i wszechstronności wyszkolonej G.I.Jane.



O to samo chodzi wszędzie: Nie mylmy babki, która okazjonalnie raz, z zaskoczenia kogoś zabije sztylecikiem, z kobietą-wojownikiem.



Rozumiem, że najbardziej drażliwą częścią takiego spojrzenia jest eliminacja "atrakcyjności" kobiecej bohaterki. Jednak po doświadczeniach z Lapur stwierdzam, że jest zupełnie inaczej.



Nasz babo-chłop może być atrakcyjny. Nie dlatego, że ma długie blond włosy, niebieskie oczy, makijaż i seksowny outfit, ale właśnie dlatego że drzemie w niej ogromna siła. Nie mówię, że od razu ta baba musi mieć złamany w trzech miejscach nos, wybite zęby i oko. Ale na pewno nie będzie to młodziutka dziewczyna o alabastrowej skórze.

Kto woli naturalnie wyglądające kobiety zamiast zphotoshopowanych, silikonowych, chudych lasek na różowym tle, ten załapie, że nasz babsztyl nie musi w żadnym razie odstraszać. Poobserwujcie niektóre lekkoatletki - śliczności mają i mięśnie, i kondychę i buzię.



Zamiast przyrównywać nasze bohaterki do blachar, nadajcie im aurę siły i pewności siebie, a zobaczycie, że depilację, piercing, solaryczną skórę i blond włoski nadrobią fascynującą osobowością. Bo co może fascynować bardziej niż pewność siebie wojownika, piękne, zdrowe (choć surowe) wysportowane ciało i zimna krew?
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

37
Kurna Nine, chyba sobie w łeb strzelę! (ale przez własną głupotę) Doczytałem Twojego posta do słowa "paranoja" i zacząłem od razu odpowiadać, tworząc dłuuuuugie zdania, po czym wróciłem i doczytałem Cię do końca...

Testudos, nie będę się powtarzał po Nine, napisał, co myślę :) Taki tylko przykład rzucę z rzeczywistości - znajoma moja ma dość wysoki już stopień wtajemniczenia w jakiejś dziwnej sztuce walki i naprawdę, gdy widzę, jak macha nogami, aż boję się później przy niej żartować, by nie odebrała mnie źle. Ma mięśnie, lecz nie zwaliste muskuły, a smukłą, wyrzeźbioną sylwetkę, porusza się niczym kot, przy tym jest mmmmmm:) (bynajmniej nie lalka Barbie) Przyznam, że myśląc o skrytej zabójczyni ona pierwsza mi przyszła do głowy, jako wzór (mam jednak nadzieję, że nie prowadzi podwójnego życia :/ ) Osiągnięcie jednak takiego stopnia wymagało od niej wielu wyrzeczeń i mnóstwa pracy...


Toż to zabieg stosowany od lat, i to nie tylko w książkach, i nie tylko w filmach, ale przede wszystkim w anime i mandze, które dziś jest inspiracją "setków" młodych pisarzy.
Być może zwyczajnie nie trafiłem na właściwe książki, a z anime, to tylko Songo i Vegeta!!! no, i Księżniczka z Księżyca :D
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

38
Czy twoja znajoma zabija ludzi, szaleje z mieczem i trucizną, potrafi przetrwać dziesięć godzin w bezruchu czekając na ofiarę, czy zatłucze dwóch oprychów stojących jej na drodze, wespnie się w kilkanaście sekund na dach trzypiętrowej kamienicy?

Jeśli nie, to nie nazwiemy jej zabójczynią, anie nawet namiastką. Wymachiwanie nogami nie zbliża nikogo do postaci skrytobójcy, tak, jak ciebie nie zbliżyłoby to, że ciosem siekiery umiesz ściąć drzewo.
Are you man enough to hold the gun?

39
Hej, ale Mazerowi chodziło chyba o to, że owszem, potrafi sobie wyobrazić "atrakcyjne" dziewczę, które nie:
...zajmuje się ona farbowaniem włosów na blond, depilowaniem nóg i innych regionów, dbaniem o paznokcie, flirtowaniem z głównym bohaterem, szwendaniu się po galeryjkach handlowych, a wszystkiego o zabijaniu nauczyła się korespondencyjnie. No i obowiązkowo nosi długie, finezyjnie włosy, bo są zajebiście wygodne, kiedy przychodzi do walki wręcz, krótką koszulkę lub najlepiej sam stanik, do tego mini spódniczka (najwygodniejszy strój do akrobacji, nie ma co) i coś, co uwielbiam: wysokie buty na obcasie.
Ta znajoma, o której wspomina to przykład na to, że "atrakcyjna" niekoniecznie musi znaczyć, że wygląda jak wyciągnięta z grafik Royo.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

41
I znowu zgadzam się z Nine :)

Chodzi mi o to, że postać skrytobójczyni winna mieć za sobą ciężki trening ukierunkowany we właściwą stronę, prawda? I tu widzę podobieństwo między taką bohaterką a moją znajomą - obie są po latach pracy nad własną techniką, ale obie ciągle atrakcyjne.

Przyszedł mi jeszcze drugi problem do głowy, chyba poważniejszy. Niech już będzie ta wojowniczka z toporem... zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że cholernie trudno byłoby mi w nią uwierzyć, a co za tym idzie polubić, dlaczego? W rzeczywistości przecież to mężczyźni walczyli, to oni robili za rębajłów i to na nich się wzorują pisarze, tworząc swoich wojów, czyż nie? Zwalisty facet, któremu nie potrzeba zbroi, bo mięśnie ma jak skała, jest wiarygodniejszy od podobnej mu kobiety. Nie wyobrażam sobie w roli Juranda ze Spychowa jakiejś tam Janiny z Ptaszkowej, wybaczcie, ale nie! Chcemy łamać pewne standardy, ale te standardy miały swoje poparcie w rzeczywistości. Dlatego właśnie tak się uczepiłem skrytobójczyni, bo to, uważam, jest rola zdecydowanie lepsza dla kobiety, wszak wymaga od niej zupełnie innego treningu niż od wojownika. Skrytobójczyni musi być inteligentna, zwinna, wytrzymała, jak i również silna (ale nie, by podnosić konia jedną ręką) Nie przekreślam kobiety-wojownika, ale... no nie wiem, musiałbym coś o takiej przeczytać, jakąś przygodę, może wtedy bym w nią uwierzył? Poza tym, nie zapominajmy najważniejszego, ciągle tworzymy fantasy, tutaj pewne reguły mogą być naginane, nie trzeba sztywno trzymać się praw natury panujących w rzeczywistości.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

42
Na bogów, Mazer! Kobiety TEż walczyły, co widać w historii. Przykłady? Grace O'Malley, czy chociażby powszechnie znana i ogólnodostępna Joanne Darc. Piratka i chłopka-wojowniczka. Joanne też pewnie rzygała po pierwszym razie w zbroi płytowej (jesteś opatulony przeszywanicą i gorącą blachą, dla nieprzyzwyczajonego niedotlenienie mur beton), ale później sama prowadziła szarże.



I jeszcze jedno, nawet jeżeli masz stalowe mięśnie, to po uderzeniu kiścieniem w tą naturalną zbroję wymiękasz. Nie mówiąc o starym, poczciwym mieczu.



Jeżeli chodzi o atrakcyjność, to szczerze mówiąc wolę dziewczynę ze szramami na rękach i nogach, powstałą podczas marszu przez góry, która potrafi wyrazić swoje zdanie o, powiedzmy, Mistrzu i Małgorzacie, niż pustego długowłosego piersiastego blond twora Royo w miniówce, który po podarowaniu róży odpowiada: "oCh Jejuś, jaKhiś tY kOffAny!". Pierdolca można dostać, przepraszam za wyrażenie.


Bo co może fascynować bardziej niż pewność siebie wojownika, piękne, zdrowe (choć surowe) wysportowane ciało i zimna krew?


Nine, bo ja wiem... Chyba tylko inteligencja, elokwencja, cięty dowcip, uśmiech na twarzy pomimo złego dnia i płaski brzuch. No, morze być podrzeźbiony.



Mówcie co chcecie, ale od brzucha nie odstąpię ani na krok.
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

43
Na bogów, Mazer! Kobiety TEż walczyły, co widać w historii. Przykłady? Grace O'Malley, czy chociażby powszechnie znana i ogólnodostępna Joanne Darc. Piratka i chłopka-wojowniczka.
Aj, aj, aj!!! Wiem doskonale, że walczyły, ale... to przecież nie były zwaliste babo-chłopy. Odniosłem wrażenie (jeśli się mylę, przepraszam i poprawcie mnie), że została tu wykreowana bohaterka, która machając mieczem powinna mieć dwumetrowe bary, łapy jak niedźwiedź, nogi niczym pnie drzew, a przecież wyżej wymienione takie nie były, tylko o to mi chodzi. Zdaję sobie sprawę, że lalka Barbie nie udźwignie oręża, ale też nie twórzmy nie wiadomo jakich kobył. Jak dla mnie, takie właśnie kobyły właśnie są nie bardzo realne. Niech bohaterka będzie smukła, ale też niech widać po niej będzie ślady walki i ciężkiego życia.


Mówcie co chcecie, ale od brzucha nie odstąpię ani na krok.
Palce, ja od palców nie dostąpię, moja bohaterka walczyłaby w rękawicach, dla ich ochrony :D A co!

Hy, hy, zaraz stworzymy kobietę ideał młodego pisarza fantasty :P



Mazer się żegna, Mazer idzie spać...
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

44
Jak dla mnie, takie właśnie kobyły właśnie są nie bardzo realne. Niech bohaterka będzie smukła, ale też niech widać po niej będzie ślady walki i ciężkiego życia.


A Lapur Nine'a niby jaka jest?


Palce, ja od palców nie dostąpię, moja bohaterka walczyłaby w rękawicach, dla ich ochrony Very Happy A co!


A ty myślisz, że niby jak się walczy? Na treningach szermierczych czy sparringach z bronią drewnianą/stalową bez rękawic nie wytrzymasz. Obiją ci dłonie do krwi, palce potłuką, sińce nie zejdą później przez tydzień. Tylko gruba wołowa skórka daje pełny komfort walki, chociaż nieco krępuje ruchy na początku. Można się przyzwyczaić ;) Jelec, owszem, chroni dłoń, ale tylko powierzchownie. Później w rapierach weszły rękojeści z dzwonem. To był dobry patent, chociaż nie dało się tym długo walczyć na słońcu (przynajmniej ja to tak odczuwam) - blacha grzeje łapę jak piekarnik. żeby nie wspomnieć o schiavonach, to jest coś!



Rozmarzyłem się, sorry. Znowu był wykład z serii "Grey i jego zardzewiałe blachy"...
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

45
no, i Księżniczka z Księżyca Very Happy


Czarodziejki z Księżyca, aaaa, nie przekręcać nazwyyy! xD





Uczestnictwo kobiet na wojnach (bo pojedyncze walki to inna sprawa) elimiuje również ich... miesiaczka. Bo zdaje się, że walki trwają nawet po kilka dni, bezpośrednie starcia - po kilka godzin. Nie idzie wytrzymać tak wielkiego wysiłku fizycznego podczas okresu...

Ludzie często zapominają o tych codziennych, przyziemnych sprawach, tych drobnych problemach pdoczas pisania. To ujmuje realistyczności postaci. Szczerze? W żADNEJ książce jak dotąd nie spotkałam się z choćby wzmianką o okresie. Jest tyle książek o narkomanach... o współczesnych narkomanach... to wręcz niesamowite, że wszystkie ćpunki swe dni na gigancie, chwile spędzone podczas zaćpania mają wtedy, gdy nie mają miesiączki. Takiego ćpuna nie stać na jedzenie, on chce mieć tylko na towar... taki ćpun już nie dba o swój wygląd, chodzi brudny, nieprzebrany, nie ma kasy żeby kupić sobie jedzenie... a jak radzi sobie w takim razie z miesiączką? Prochy zaburzają cały cykl, ale na pewno nie eliminują go całkowicie... nie w tak krótkim czasie... A oni wszyscy jakoś zawsze są tak dziwnie zaradni, ich problemy takie schematyczne. Tak samo i w świecie fantasy... czy w czasach średniowiecza, gdzie najczęściej umieszcza się akcję tych wszystkich wojowników, kobiety nie miały miesiączki? Czy naprawdę były aż tak wytrzymałe, by przetrwać ten cały, wojenny poligon? Służbę w armii? Wszystkie szkolenia? Chyba że dodajemy od razu motyw znajomej wiedźmy i różnych eliksirów... ale to już takie oklepane ;p

46
Neto, poruszyłaś iście ciekawy i kulejący w literaturze temat. Powód jego kalectwa to w głównej mierze to, że autorzy - faceci tego problemu nie znają z autopsji, co najwyżej z narzekania najbliższego otoczenia czy reklam na Polsacie. Książki pisane przez kobiety... cóż, nie znam ich wiele, może dlatego, że nie lubię stylu pisania kobiet. Mimo wszystko tam TEż nie było ani słówka o okresie.



No i kicha.



Zapowiada się kolejna krucjata o urzeczywistnienie fantasy - światów?
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”