
Nie było absolutnie moją intencją napisanie słodkiego, harlekinowego ulepku i szczerze mówiąc mocno się zdziwiłam, że można ten tekst tak odebrać
 Tak naprawdę to miała być historia nie tyle o miłości, co o uzależnieniu - przede wszystkim Magnolii od Dominika, ale też (i tu trochę brakło mi objętości, żeby to należycie wybrzmiało) Dominika od pływania.
 Tak naprawdę to miała być historia nie tyle o miłości, co o uzależnieniu - przede wszystkim Magnolii od Dominika, ale też (i tu trochę brakło mi objętości, żeby to należycie wybrzmiało) Dominika od pływania. Początkowa słodkość jest w zamierzeniu i trochę zmyłką dla czytelnika, i kontrastem w stosunku do tego, jakie emocje faktycznie kryją się pod tym powierzchownym lukrem. Bo kryje się coś paskudnego: przewlekły stres, wzajemne niezrozumienie, zadręczanie siebie i partnera, a wreszcie - właśnie to chore uzależnienie Magnolii od człowieka, z którym przecież tak naprawdę żyć nie potrafi. I za którym jest łatwiej obsesyjnie tęsknić i obsesyjnie go poszukiwać nawet wbrew faktom, które mówią, że on nie żyje - i to jest tak naprawdę w dalszym ciągu uzależnienie Magnolii, prowadzące do tragicznego finału.
Druga rzecz, to - jak i u Romka - pewne nawiązania, których też nikt nie zauważył
 Ten początek to bardzo, bardzo wprost nawiązuje przecież do szanty "Powroty". I przyznam się, że pierwotny pomysł był taki, żeby cały tekst poprowadzić poprzez takie właśnie nawiązania - miało być jeszcze "Przemijanie" Ryśka Muzaja, ale zrezygnowałam, chyba całkiem słusznie zakładając, że będzie to nieczytelne
 Ten początek to bardzo, bardzo wprost nawiązuje przecież do szanty "Powroty". I przyznam się, że pierwotny pomysł był taki, żeby cały tekst poprowadzić poprzez takie właśnie nawiązania - miało być jeszcze "Przemijanie" Ryśka Muzaja, ale zrezygnowałam, chyba całkiem słusznie zakładając, że będzie to nieczytelne  Plus jeszcze absolutnie nieprzypadkowe imię van Beverwijka, będące grą w skojarzenie z Jonaszem przynoszącym pecha na statku
 Plus jeszcze absolutnie nieprzypadkowe imię van Beverwijka, będące grą w skojarzenie z Jonaszem przynoszącym pecha na statku 
A skąd u mnie fantastyka? Raz, że miałam zamiar w ten sposób zmylić oceniających co do autorstwa, a dwa - czasami jest zdrowo wyjść z własnej banieczki i spróbować się z czymś totalnie dla siebie obcym

 A to ciekawe. Oni takimi mi się jawili (zwłaszcza Magnolia, bo Dominik zdawał się po prostu nie umieć z nią rozmawiać), ale chyba przez to, że ton nigdzie nie przestaje być lukrowato-egzaltowany stwierdziłam: "meh, nie, jednak kolejny tekst z kategorii romantyzowania patologicznych zachowań w związkach >>ach! ona tak go kocha, że z rozpaczy w pysk mu dała! Jaka piękna miłość!<<".
 A to ciekawe. Oni takimi mi się jawili (zwłaszcza Magnolia, bo Dominik zdawał się po prostu nie umieć z nią rozmawiać), ale chyba przez to, że ton nigdzie nie przestaje być lukrowato-egzaltowany stwierdziłam: "meh, nie, jednak kolejny tekst z kategorii romantyzowania patologicznych zachowań w związkach >>ach! ona tak go kocha, że z rozpaczy w pysk mu dała! Jaka piękna miłość!<<".