- Myślałeś kiedyś o śmierci? - dwóch ponurych mężczyzn wpatrywało się w dopalające ognisko. Ognisko... Niezwykła metafora, symbol. Ich działania poszły na marne. Chwila ciepła przeistoczyła się w obrzydliwy widok spróchniałych od ognia gałęzi. Problem w tym, że wcale nie chodzi tutaj o ognisko. Znaczy - racja, ognisko również zgasło. Ale wraz z ogniskiem zgasły ich marzenia. Ich ideały. Coś tak błahego, ale również tak mocarnego. Nie mieli już po co żyć.
- Hę? Myślałeś?
- Ale... Ale ja nie wiem...
- Masz już dwadzieścia jeden lat. Nie żartuj sobie. - zgorzkniały głos kolejny raz zadawał to pytanie. Śmierć. Śmierć dla nich była wszędzie. Ich towarzysze broni już nie żyli. I ten, dorosły, prawie już dwudziestotrzyletni mężczyzna, zdał sobie sprawę z tego, że przeminie.
- Nie chcesz mówić? Szkoda, naprawdę... Ale wiesz co? Ja myślałem. Znaczy... - ja wiem, że ciebie to nie obchodzi...
- Obchodzi. Mów.
- Zawsze sobie wyobrażałem, że gdy będę umierał to... - nie mógł mówić dalej. Zamurowało go. Obaj nie mogli nic mówić. Podnieśli głowy. Zza horyzontu pojawiało się słońce. Zupełnie nieświadome. Blask tego słońca zawsze był dla chłopców powalający.
- Pamiętasz?
- Co? Co pamiętam?
- Zobacz! Słońce! To... To nie jest koniec! Pamiętasz? Pamiętasz! Byliśmy młodzi, byliśmy dziećmi. Codziennie w ciepłe wakacyjne dni wzdrapywaliśmy się na to wzgórze i oglądaliśmy to słońce. Och... Tęsknię za tym, naprawdę!
- Zawsze będziesz dla mnie Antosiem.
- Nie przeszkadzaj mi! Widzisz? - ich oczy obróciły się w stronę wsi. Sielanka? Kiedyś tak. To w tej wsi młodzi chłopcy dorastali. Uczyli się. To tam pierwszy raz kosztowali różnych trunków. Po chwili roześmiali się do łez. Sprowokowały ich do tego najzwyczajniejsze wspomnienia.
- Wracajmy już... - entuzjazm w głosie jednego z nich znowu upadł. Zgasł. Niczym ognisko. Antoni ruszył w stronę wsi, polną dróżką.
- Jesteś idiotą? Tam... Czekają oni.
- Bezpieka...?
- Tsa... A wraz z nimi nasi "przyjaciele" z NKWD. Zabiją nas. - ruszyli więc. W stronę przeciwną. Oddalali się od słońca. Ale równocześnie oddalali się od siebie.
***
- Jesteśmy u siebie... - weszli. Do siebie. Do miejsca, w którym mieli zgnić. Które było ostatnią ostoją dla "młodych wilków". Do stodoły. Stodoły schowanej gdzieś, gdzie od lat nie stąpała ludzka noga. Czy oni byli jeszcze ludźmi? Byli wyprani z emocji. Nikt nie chciał patrzeć im w oczy. Nikt o nich nie mógł myśleć. Usiedli na słomie. Ale i słoma po chwili się zawaliła. Tak samo, jak niegdyś zawaliły się ich rodziny. Najpierw byli Niemcy. Zabijali. Potem przyszli Sowieci. Zabijali. A na koniec - przyszła najpotężniejsza siła. Przyszła śmierć. Już nie na bagnetach, a na chmurach. I zabrała to, co chłopakom pozostało. Wszyscy przyjaciele z dzieciństwa? Nie żyją. A jeśli żyją to jako komunistyczni urzędnicy. Nic im nie pozostało. Dzień budził się do życia. A oni? Oni zasypiali. Ich marzenia już dawno usnęły.
***
Antoni wszedł do budynku lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa. Chwycił w dłoń kartkę i długopis. Wpisywał w rubryki swoje dane. Antoni Mierzejewski. Syn Józefa i Emilii. Urodzony piętnastego maja roku dwudziestego szóstego. Dowódca? Również wpisał. I poszedł do okienka.
- Towarzyszu Majorze... - szepnął człowiek, który zajmował miejsce przy okienku.
- Bardzo dobrze, że się ujawniacie, panie Antoni. Polska Ludowa o was zadba! - niejaki towarzysz major uderzył stemplem w ankietę tego wtedy niespełna dwudziestojednolatka. A wiecie co było jeszcze mocniejsze? Uderzenie w twarz, wymierzone przez tego samego "towarzysza majora" w twarz tego samego "polskiego bandyty". Dał się nabrać. Bito go. Torturowano.
- Idiota... - śmiał się UBecki major w twarz naszemu "Antosiowi". Antoś się obudził. Sapał. Był cały mokry. Znowu mu się to przyśniło... Znowu wróciły obrzydliwe wspomnienia sprzed dwóch lat. Znowu wróciła chęć odwetu. Obudził się wtedy jednak i jego towarzysz broni.
- Słyszałeś to?
- Co? - niepewny swojego losu człowiek wychylił głowę przez małe okienko, ulokowane w ścianie stodoły.
- Cholera... Znaleźli nas...
***
- Te psy mają zniknąć z powierzchni ziemi. Wszyscy.
- Tak jest, towarzyszu majorze!
***
- Myślałeś kiedyś o śmierci? - ponury głos Zygmunta znów zwrócił się do Antoniego
- O czym ty do mnie mówisz? Junacy z KBW zaraz nas wystrzelają, a ty znowu wyjeżdżasz z filozofią? - zdenerwowany Zygmunt podbiegł do Antoniego i chwycił go za gardło.
- Myślałeś kiedyś o śmierci?
- Nie! Nie! Nie! Puść mnie! Ja myślałem tylko o życiu, rozumiesz? O miłości, o przyszłości, o marzeniach... - krzyczał Antoni. Nie, nie krzyczał. On się... darł. Niczym dziecko. Niczym niewinne dziecko. On był niewinnym dzieckiem. Nie chciał umierać. Walczył tylko dlatego, bo nie miał innego wyboru. Nie był bohaterem. Był człowiekiem. Jak każdy.
- Wiesz co, Antoś? Lubiłem cię. Ale musisz sobie teraz zdać sprawę, że nasze życie nie ma sensu. To po prostu... - Zygma wybuchnął śmiechem. Zdał sobie sprawę, z tego że umrze. Ale nie smucił się. Odskoczył w stronę drabiny.
- Jak słodko i zaszczytnie jest zginąć za ojczyznę... - starszy z żołnierzy władował sobie kulkę w łeb. Przed śmiercią uśmiechnął się jeszcze do przyjaciela.
- Jestem... sam. - i Antek wyrzucił broń przez okienko. I on zdał sobie sprawę ze swojego losu. Musiał umrzeć. Ale nie płakał. Nie śmiał się. Chyba nic nie czuł. Zszedł delikatnie po drabinie, zdjął czapkę z głowy i wyszedł przed stodołę. Patrzył się w ziemię. Nie mrugał. Na jego twarzy nie było żadnych emocji. Naprzeciw niemu stał cały, dumny oddział KBW, osłaniany przez jeszcze dumniejszych sowietów z NKWD.
- Cieszę się, że znów się widzimy. - rzucił Towarzysz Major, który widział go wcześniej. Tak! Przesłuchanie sprzed dwóch lat nie było jedynie koszmarem. Było traumą, o której Antek chciał zapomnieć. Chciał jednak powtórzyć dwa słowa.
- Jestem... sam. - komuniści przeładowali broń. Antoś był na muszce. Myślał o dzieciństwie. O swojej pierwszej miłości. O Hani.
- Nie udało mi się życie. Niech żyje... - nie dokończył. Podzielił los swojego brata, poległego jeszcze za okupacji niemieckiej. Jego klatkę piersiową przeszył pocisk. Milczał.
***
Nie minął jeszcze dzień, kiedy oprawcy bawili się jego ciałem. Wspólne fotografie, konsumpcja wódki nad jego zwłokami.
- Zawsze robili ze mnie boginię zwycięstwa. Panią zwycięzców. Teraz to ty jesteś moim Panem. - do ucha zwłok szeptała Nike. Ale Nike nie istniała. Tak samo jak nie istniały marzenia młodego Antoniego.
Pieśń Nike [Historyczne]
2Głoguś, proszę o przeczytanie regulaminu, a potem go zastosowanie, wtedy będę mogła odblokować komentarze.
Pieśń Nike [Historyczne]
3Dziękuję, odblokowane 
Od siebie powiem, że Twój tekst ma ciekawy klimat, trzeba natomiast popracować nad stylem i usunąć nieco chaosu z narracji.

Od siebie powiem, że Twój tekst ma ciekawy klimat, trzeba natomiast popracować nad stylem i usunąć nieco chaosu z narracji.
Pieśń Nike [Historyczne]
4Dziękuję. Chciałbym przeprosić za tą gafę z regulaminem, czytałem go, ale po prostu zapomniałem.ithi pisze: (śr 29 mar 2023, 22:14) Dziękuję, odblokowane
Od siebie powiem, że Twój tekst ma ciekawy klimat, trzeba natomiast popracować nad stylem i usunąć nieco chaosu z narracji.
Zdaję sobie sprawę z potrzeby poprawy stylu, na pewno skorzystam z poradników na WM! Sam chaos był efektem w jakiś sposób zamierzonym - jeśli jednak to problem to mogę w przyszłych utworach porzucić ten "grafomański surrealizm" (chociaż to raczej nie jest surrealizm, po prostu błąd narracyjny). Dziękuję za opinię, jeśli kiedyś podzielę się innym tekstem to na pewno popracuję przed tym nad warsztatem.
no i będę pilnował się z przestrzeganiem regulaminu. Miłego wieczoru!
Pieśń Nike [Historyczne]
5Klimat jest ciekawy, to prawda. Chaos, hmmm... Nie stosuj efektów "w jakiś sposób zamierzonych", Twoja praca na tym cierpi, lepiej zastanów się co chcesz uzyskać. Narrator wydaje się być nierówny. Mam wrażenie, że masz momenty, gdzie chciałbyś go zmienić na narratora pierwszoosobowego, ale się hamujesz w ostatniej chwili. Dialogi wydają się ciut toporne.
Musisz pamiętać, że wszystko co jest oparte na historii wymaga ogromnego nakładu pracy i badań. Nie wiem, czy zaczynała bym od tego. Zawsze jak czytam wprawki i opowiadania historyczne to mi się Iris przypomina i kolor tramwajów w przedwojennej Łodzi.
Jednak widzę po tym tekście potencjał.
Musisz pamiętać, że wszystko co jest oparte na historii wymaga ogromnego nakładu pracy i badań. Nie wiem, czy zaczynała bym od tego. Zawsze jak czytam wprawki i opowiadania historyczne to mi się Iris przypomina i kolor tramwajów w przedwojennej Łodzi.
Jednak widzę po tym tekście potencjał.
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.
Pieśń Nike [Historyczne]
6Źle zacząłeś.
Nie wiem za bardzo kto co mówi i ten chaos idzie dalej w dialog. Trzeba coś tutaj uporządkować. Może:Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) - Myślałeś kiedyś o śmierci? - dwóch ponurych mężczyzn wpatrywało się w dopalające ognisko. Ognisko... Niezwykła metafora, symbol. Ich działania poszły na marne. Chwila ciepła przeistoczyła się w obrzydliwy widok spróchniałych od ognia gałęzi. Problem w tym, że wcale nie chodzi tutaj o ognisko. Znaczy - racja, ognisko również zgasło. Ale wraz z ogniskiem zgasły ich marzenia. Ich ideały. Coś tak błahego, ale również tak mocarnego. Nie mieli już po co żyć.
- Hę? Myślałeś? (nie wiadomo kto mówi)
- Ale... Ale ja nie wiem...
Dwóch ponurych mężczyzn wpatrywało się w dopalające ognisko. Ognisko... Niezwykła metafora, symbol. Ich działania poszły na marne. Chwila ciepła przeistoczyła się w obrzydliwy widok spróchniałych od ognia gałęzi. Problem w tym, że wcale nie chodzi tutaj o ognisko. Znaczy - racja, ognisko również zgasło. Ale wraz z ogniskiem zgasły ich marzenia. Ich ideały. Coś tak błahego, ale również tak mocarnego. Nie mieli już po co żyć.
— Myślałeś kiedyś o śmierci? — zapytał Zygmunt(?).
Antoś milczał
— Hę? Myślałeś? — ponaglił kolegę.
— Ale... Ja nie wiem…
Ciężko się czyta takie wypowiedzi. Wyraź je bardziej dosadnie, skróć, albo rozłóż, możesz także opisać emocje towarzyszące postaci przed dialogiem, albo po pauzie np. rzekł niepewnie, wykrzyczał X, itd. Nie mam pomysłu jak to przerobić, ale w takiej postaci niewygodnie się czyta.Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) - Nie chcesz mówić? Szkoda, naprawdę... Ale wiesz co? Ja myślałem. Znaczy... - ja wiem, że ciebie to nie obchodzi…
- Zobacz! Słońce! To... To nie jest koniec! Pamiętasz? Pamiętasz!
- Dwóch ponurych mężczyzn | Zrozumiałem, że w tekście chodzi o młodzieniaszków, chłopców. Ale te dwadzieścia jeden lat, hmm... Trochę za dużo.
- Ognisko... Niezwykła metafora, symbol. | Niekoniecznie niezwykła.
- obrzydliwy widok spróchniałych od ognia gałęzi. | „Spróchniałych od ognia” nie pasuje, „obrzydliwych” również, to neutralny widok. Chodzi Ci zapewne o widok zwęglonych, spalonych, palących się gałęzi.
- Problem w tym, że wcale nie chodzi tutaj o ognisko. Znaczy - racja, ognisko również zgasło. | Zdecyduj się i wyrażaj jasno.
- Zza horyzontu pojawiało się słońce. Zupełnie nieświadome. | Zza horyzontu wyjrzało słońce, albo na horyzoncie pojawiło się słońce. Jeśli nieświadome, to czego? Niezrozumiałe.
Pieśń Nike [Historyczne]
7Hmmm... Ciekawa próba. Takie mocne wejście w stany emocjonalne ludzi znajdujących się w sytuacjach skrajnych daje spore pole do popisu i widać tutaj, że próbujesz je wykorzystać.
Poniżej będzie trochę uwag bardziej szczegółowych, natomiast najpierw chciałam napisać bardziej ogólnie o stylu.
W moim odczuciu próbujesz trochę za bardzo. Wszystko jest symboliczne, rozmowy są albo dramatyczne, albo uciekają w lirykę, wydarzenia są mocne. Jest dużo powtórzeń, mających podkreślać kolejne elementy budowanego obrazu... W efekcie tej kumulacji tekst się robi trochę "napuszony". Trochę tak, jakby czytał go ktoś, kto każde, najzwyklejsze zdanie musi wykrzyczeć donośnym głosem, załamując przy tym ręce. W szczególnie mocnych, ważnych momentach - czemu nie. Ale gdy jest to ciągłe, wytraca swoją moc i wpada trochę w komizm. A tutaj tego nie chcemy.
Druga rzecz... Wspomniany przez komentujących wcześniej chaos... Faktycznie też jest go trochę za dużo. Czasem starczyłoby po prostu ogarnąć go dodatkowym enterem, żeby opis kolejnych czynności nie wyrastał wprost z partii dialogowej, ale czasem jednak nie. Natomiast... Ja bym się nie wyzbywała tych prób z chaosem tak zupełnie. Chaos ma szansę tutaj podbić to wrażenie zaszczucia bohaterów, końca itd. Tylko znowu - trochę go odjąć, używać trochę bardziej świadomie.
Teraz do bardziej szczegółowych błędów (niektóre to przykłady powtarzających się problemów, ale większość to raczej kwestia ostrożności w doborze słów czy form, sprawdzenia jeszcze raz tekstu, może przeczytania go sobie na głos).
Nadużywając takiego wzmacniającego przekaz efektu sprawiasz, że traci on moc. Zamiast podkreślić coś coraz bardziej wygląda, jakby się ktoś jąkał.
Jest więc, jak widać, co szlifować warsztatowo. Natomiast widzę w tym potencjał - w klimacie, w budowaniu opisów. Strony historycznej nie rozważam, bo się na tym nie znam, natomiast ogólnie fabularnie (czy też bardziej emocjonalnie, bo to jest tu motorem) nawet mi zagrało.
Tyle ode mnie, życzę powodzenia w dalszej pracy.
Poniżej będzie trochę uwag bardziej szczegółowych, natomiast najpierw chciałam napisać bardziej ogólnie o stylu.
W moim odczuciu próbujesz trochę za bardzo. Wszystko jest symboliczne, rozmowy są albo dramatyczne, albo uciekają w lirykę, wydarzenia są mocne. Jest dużo powtórzeń, mających podkreślać kolejne elementy budowanego obrazu... W efekcie tej kumulacji tekst się robi trochę "napuszony". Trochę tak, jakby czytał go ktoś, kto każde, najzwyklejsze zdanie musi wykrzyczeć donośnym głosem, załamując przy tym ręce. W szczególnie mocnych, ważnych momentach - czemu nie. Ale gdy jest to ciągłe, wytraca swoją moc i wpada trochę w komizm. A tutaj tego nie chcemy.
Druga rzecz... Wspomniany przez komentujących wcześniej chaos... Faktycznie też jest go trochę za dużo. Czasem starczyłoby po prostu ogarnąć go dodatkowym enterem, żeby opis kolejnych czynności nie wyrastał wprost z partii dialogowej, ale czasem jednak nie. Natomiast... Ja bym się nie wyzbywała tych prób z chaosem tak zupełnie. Chaos ma szansę tutaj podbić to wrażenie zaszczucia bohaterów, końca itd. Tylko znowu - trochę go odjąć, używać trochę bardziej świadomie.
Teraz do bardziej szczegółowych błędów (niektóre to przykłady powtarzających się problemów, ale większość to raczej kwestia ostrożności w doborze słów czy form, sprawdzenia jeszcze raz tekstu, może przeczytania go sobie na głos).
Tutaj musi być "dopalające się". Żeby uniknąć powtórzenia "się" można podmienić na "patrzyło na".
Zły dobór słowa. "Spróchniały" oznacza jednak co innego. Tutaj możesz pójść w "wypalonych"/"przepalonych".
Za dużo powtórzeń tego "mówienia" w różnej formie. W samym dialogu jeszcze ok, rozmawiający mogą tak powtarzać. Ale jeśli stosujesz taki zabieg, to warto już dalej, w didaskaliach, znaleźć zastąpienie albo zwyczajnie odpuścić dopowiedzenia.Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) - Nie chcesz mówić? Szkoda, naprawdę... Ale wiesz co? Ja myślałem. Znaczy... - ja wiem, że ciebie to nie obchodzi...
- Obchodzi. Mów.
- Zawsze sobie wyobrażałem, że gdy będę umierał to... - nie mógł mówić dalej. Zamurowało go. Obaj nie mogli nic mówić.
Nie da się "pojawić zza czegoś". Można się "wyłonić zza czegoś", można "wychynąć zza czegoś" (i pewnie parę innych opcji.
Niespójne to określenie ich w tym miejscu "chłopcami". Wcześniej wyraźnie mówimy o mężczyznach. Wiem, że dalej przechodzimy do wspomnień z dzieciństwa, no ale właśnie... dalej.
Ten akapit jest przykładem nadużycia zabiegu, który w mniejszych ilościach działałby bardzo dobrze (i tego próbowania "za bardzo", o którym pisałam na początku). Łączysz następujące po sobie zdania. "Do stodoły. Stodoły schowanej" / "...byli jeszcze ludźmi? Byli wyprani..."/ "Nikt nie chciał... . Nikt o nich." / "... przyszła najpotężniejsza siła. Przyszła śmierć" (to nie wszystko).Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) - Jesteśmy u siebie... - weszli. Do siebie. Do miejsca, w którym mieli zgnić. Które było ostatnią ostoją dla "młodych wilków". Do stodoły. Stodoły schowanej gdzieś, gdzie od lat nie stąpała ludzka noga. Czy oni byli jeszcze ludźmi? Byli wyprani z emocji. Nikt nie chciał patrzeć im w oczy. Nikt o nich nie mógł myśleć. Usiedli na słomie. Ale i słoma po chwili się zawaliła. Tak samo, jak niegdyś zawaliły się ich rodziny. Najpierw byli Niemcy. Zabijali. Potem przyszli Sowieci. Zabijali. A na koniec - przyszła najpotężniejsza siła. Przyszła śmierć. Już nie na bagnetach, a na chmurach. I zabrała to, co chłopakom pozostało. Wszyscy przyjaciele z dzieciństwa? Nie żyją. A jeśli żyją to jako komunistyczni urzędnicy. Nic im nie pozostało. Dzień budził się do życia. A oni? Oni zasypiali. Ich marzenia już dawno usnęły.
Nadużywając takiego wzmacniającego przekaz efektu sprawiasz, że traci on moc. Zamiast podkreślić coś coraz bardziej wygląda, jakby się ktoś jąkał.
No jak się obudził, to już nie spał
Głos się nie zwraca do kogoś. Głos może komuś zabrzmieć w uszach, może kogoś dosięgnąć, dobiec, ale zwraca to się człowiek.
Jest więc, jak widać, co szlifować warsztatowo. Natomiast widzę w tym potencjał - w klimacie, w budowaniu opisów. Strony historycznej nie rozważam, bo się na tym nie znam, natomiast ogólnie fabularnie (czy też bardziej emocjonalnie, bo to jest tu motorem) nawet mi zagrało.
Tyle ode mnie, życzę powodzenia w dalszej pracy.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Pieśń Nike [Historyczne]
8Niby schematyczne. Niby przeegzaltowane. Niby banalne.
A jednak nie, chyba dlatego, że temat jest właśnie taki. Trudny, niełatwy, ponury, tak właśnie mozna i należy o nim pisać i mówić i to się nie brzydzi, nawet jak milion razy przeczyta się to samo. Wojna się nie zmienia niestety... zawsze tak samo straszliwa i okrutna.
Jest potencjał na dobry, mocny tekst.
Niestety, są błędy, które to opowiadanie dość mocno podniszczywują.
Problemy z logiką.
Zreszta nie jedyny raz:
Wszystko to są problemy, które mozna rozwiązać tylko czytając i pisząc. Cholercia, mam to na końcu języka... były dwie dość słynne książki, chyba pamiętniki, jedna pisana przez więźnia o życiu w Auschwitz, druga także przez więźnia o życiu w gułagu sowieckim. Poleciłbym jako wzór, ale za szlag nie pamiętam nazw...!! rrrgh.
BTW:
Ostatecznie obecnie nie jesteśmy już satelitą ZSRR.
Dodano po 8 minutach 2 sekundach:
Tamtych dwóch książek zapomniałem, ale pamiętam chociaż Białoszewskiego Pamiętnik z Powstania -- ale małpować po Białoszewskim raczej bym odradzał, to, co robił Białoszewski to jednak wyższa szkoła jazdy chyba.
A jednak nie, chyba dlatego, że temat jest właśnie taki. Trudny, niełatwy, ponury, tak właśnie mozna i należy o nim pisać i mówić i to się nie brzydzi, nawet jak milion razy przeczyta się to samo. Wojna się nie zmienia niestety... zawsze tak samo straszliwa i okrutna.
Jest potencjał na dobry, mocny tekst.
Niestety, są błędy, które to opowiadanie dość mocno podniszczywują.
Problemy z logiką.
Pokręciłeś wypowiadających się.- Myślałeś kiedyś o śmierci? - ponury głos Zygmunta znów zwrócił się do Antoniego
- O czym ty do mnie mówisz? Junacy z KBW zaraz nas wystrzelają, a ty znowu wyjeżdżasz z filozofią? - zdenerwowany Zygmunt podbiegł do Antoniego i chwycił go za gardło.
Zreszta nie jedyny raz:
Drugim problemem jest styl. Założeniem tekstu takiego, jak ten jest ukorzenie czytelnika przed majestatem spraw niezwykle istotnych -- ale juz niekoniecznie sensowna wypowiedź na temat tych spraw, prowadzenie fabuły itp. Dlatego styl powinien z umiarem budować ponury nastrój, uderzać czytelnika realistyczną straszliwością zła, które opisuje. A styl kuleje, głównie z powodu braku wprawy.- Myślałeś kiedyś o śmierci? - dwóch ponurych mężczyzn wpatrywało się w dopalające ognisko. Ognisko... Niezwykła metafora, symbol. Ich działania poszły na marne. Chwila ciepła przeistoczyła się w obrzydliwy widok spróchniałych od ognia gałęzi. Problem w tym, że wcale nie chodzi tutaj o ognisko. Znaczy - racja, ognisko również zgasło. Ale wraz z ogniskiem zgasły ich marzenia. Ich ideały. Coś tak błahego, ale również tak mocarnego. Nie mieli już po co żyć. ------------- OK mówi mężczyzna A
- Hę? Myślałeś? ------ Kto mówi? Wygląda, jakby mówił rozmówca mężczyzny A, czyli mężczyzna B. Przypuszczam, że twoją intencją było, by wypowiadającym się był B
- Ale... Ale ja nie wiem... --------------- Znowu mężczyzna A? Nay, twoją intencją p-dobnie jest, by to był B
- Masz już dwadzieścia jeden lat. Nie żartuj sobie. - zgorzkniały głos kolejny raz zadawał to pytanie. Śmierć. Śmierć dla nich była wszędzie. Ich towarzysze broni już nie żyli. I ten, dorosły, prawie już dwudziestotrzyletni mężczyzna, zdał sobie sprawę z tego, że przeminie. --------- Ups źle, czytelnik się gubi, dla czytelnika wypowiada się teraz B, ale wtedy wypowiedź nie ma sensu, to chyba jednak jest A
- Nie chcesz mówić? Szkoda, naprawdę... Ale wiesz co? Ja myślałem. Znaczy... - ja wiem, że ciebie to nie obchodzi... ----- ??? Domyślam się, że między wypowiedzią powyższą a obecną było milczenie B a wypowiadającym się dalej jest A? Niestety wygląda jakby wypowiadał się B
Skreśliłbym "niejaki". Dołożenie do zdania informacji o wieku czyni (IMO) całe zdanie lekko niezgrabnym. "A wiecie co było jeszcze mocniejsze?" - to rujnuje wydźwięk. Rozumiem, co chciałeś osiągnąć tym zdaniem, ale ten chwyt jest zbyt tani, zbyt łopatologiczny, zbyt... trochę infantylny. Do wywalenia. Dalej "wymierzone przez tego samego towarzysza majora w twarz tego samego polskiego bandyty" -- "tego samego" do wywalenia. "Dał się nabrać" - chyba najmniejszy problem spośród wszystkich wypisanych w tym akapicie, ale moim zdaniem słowo "nabrać się" tutaj nie pasuje jako zbyt niepoważne.- Bardzo dobrze, że się ujawniacie, panie Antoni. Polska Ludowa o was zadba! - niejaki towarzysz major uderzył stemplem w ankietę tego wtedy niespełna dwudziestojednolatka. A wiecie co było jeszcze mocniejsze? Uderzenie w twarz, wymierzone przez tego samego "towarzysza majora" w twarz tego samego "polskiego bandyty". Dał się nabrać. Bito go. Torturowano.
Wszystko to są problemy, które mozna rozwiązać tylko czytając i pisząc. Cholercia, mam to na końcu języka... były dwie dość słynne książki, chyba pamiętniki, jedna pisana przez więźnia o życiu w Auschwitz, druga także przez więźnia o życiu w gułagu sowieckim. Poleciłbym jako wzór, ale za szlag nie pamiętam nazw...!! rrrgh.
BTW:
JEdnak zbyt pesymistyczna konstatacja niecoAle Nike nie istniała. Tak samo jak nie istniały marzenia młodego Antoniego.

Dodano po 8 minutach 2 sekundach:
O, tak, tak. Temat jest tak mocny sam z siebie, że nie potrzebuje wzmacniania. Chyba, paradoksalnie, tekst byłby najsilniejszy, gdyby narrator niemal w całości zrezygnował z takich napuszonych zabiegów. Tylko pisał o tak skrajnych zjawiskach jak o czymś powszednim.Adrianna pisze: (czw 13 kwie 2023, 22:14) W moim odczuciu próbujesz trochę za bardzo. Wszystko jest symboliczne, rozmowy są albo dramatyczne, albo uciekają w lirykę, wydarzenia są mocne. Jest dużo powtórzeń, mających podkreślać kolejne elementy budowanego obrazu... W efekcie tej kumulacji tekst się robi trochę "napuszony". Trochę tak, jakby czytał go ktoś, kto każde, najzwyklejsze zdanie musi wykrzyczeć donośnym głosem, załamując przy tym ręce. W szczególnie mocnych, ważnych momentach - czemu nie. Ale gdy jest to ciągłe, wytraca swoją moc i wpada trochę w komizm. A tutaj tego nie chcemy.
Tamtych dwóch książek zapomniałem, ale pamiętam chociaż Białoszewskiego Pamiętnik z Powstania -- ale małpować po Białoszewskim raczej bym odradzał, to, co robił Białoszewski to jednak wyższa szkoła jazdy chyba.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
Pieśń Nike [Historyczne]
9Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) Śmierć dla nich była wszędzie. Ich towarzysze broni już nie żyli. I ten, dorosły, prawie już dwudziestotrzyletni mężczyzna, zdał sobie sprawę z tego, że przeminie.
"I ten..." wygląda jakby miało byc częscia poprzedniego zdania. Przebudowałbym to lekko. To samo odnosi sie do wielu stworzonych tu zdań,jak przykład ponizej:
Głoguś pisze: (śr 29 mar 2023, 20:29) - Nie przeszkadzaj mi! Widzisz? - ich oczy obróciły się w stronę wsi. Sielanka? Kiedyś tak. To w tej wsi młodzi chłopcy dorastali. Uczyli się. To tam pierwszy raz kosztowali różnych trunków. Po chwili roześmiali się do łez. Sprowokowały ich do tego najzwyczajniejsze wspomnienia.
Powtórzenie - troche razi.Czy oni byli jeszcze ludźmi? Byli wyprani z emocji
Tekst ogółem - czym dalszy akapit tym lapiej się czyta. Jakby jeszcze poprawić początek tj do pierwszych *** to nie miałbym nic do zarzucenia. Realia powojenne i żołnierze wyklęcie w koncepcji dramatu jak zwykle w cenie. Choć przydałoby sie też odświeżyć koncepcję i moze dodać coś mniej oczywistego.