Nie napisałem jeszcze całego opowiadania, w sumie dopiero mam początek. To co teraz prezentuję dzieje się podczas drugiej wojny światowej, drugi wątek w teraźniejszej Polsce. Nie jest to początek opowiadania też :wink:
(...)
Thomas Feuerkraft był typem człowieka sukcesu, realizował swoje cele wszelkimi możliwymi środkami. Był absolwentem uniwersytetu w Oxfordzie i mimo dość młodego wieku, uznawano go za jednego z najbardziej błyskotliwych naukowców w przedwojennych Niemczech. Spełnieniem jego marzeń było objęcie kierownictwa ekipą PII w Oświęcimiu, zajmującą się badaniami genetycznymi. Nie był typowym nazistą. Brzydził się przemocą i przymusem, ale przymknął na te sprawy oko, gdy tylko dowiedział się o nowych zadaniach, które wyznaczył mu sam Heinrich Himmler. Było to ukoronowanie jego dotychczasowej kariery naukowca we Frankfurcie. Wiedział, że nie będzie tęsknił za rodzinnym miastem i Rzeszą. Cierpiał na nieustającą depresję, w którą wpadł po śmierci żony w 1930 roku. Myśli samobójcze nachodziły go co kilka miesięcy, czuł się jak wrak, a jedynym światłem w jego życiu była praca w laboratorium i szkocka literatura, którą namiętnie czytał w trakcie nieprzespanych nocy, które zdarzały się nader często. Dlatego też z radością przyjął skierowanie na prowadzenie eksperymentów w Oświęcimiu, odkładając na bok wszelkie uprzedzenia, dotyczące państwowej ideologii.
Cały następny dzień Feuerkraft i Christiansen spędzili na selekcji więźniów. By otrzymać najbardziej wiarygodne wyniki, musieli wyszukać osobę, spełniającą wszystkie surowe kryteria. Przez kilkanaście godzin oglądali zdjęcia, czytali akta i biografie. Potrzebowali człowieka ocierającego się o ideał: zdrowego, silnego, odpornego. Ciężko znaleźć takiego w obozie koncentracyjnym, z tego zdawali sobie sprawę, ale przed eksperymentem zamierzali poddać kandydata rekonwalescencji. Przygotowane było do tego odrębne pomieszczenie. Wygodne łóżko, łazienka, artystycznie pomalowane ściany sprawiały wrażenie eleganckiego hotelu. Więzień miałby zapewnione codzienne posiłki i miłą obsługę. Jakże nachalne pozory wolności. Podstawową rolę w selekcji odgrywała jednak psychika. Eliminowały wszelkie, nawet bardzo drobne zaburzenia psychiczne. Feuerkraft sądził, że mogą spowodować one nieodwracalny uszczerbek w umyśle pacjenta, co zniweczy cały eksperyment.
Jak już go wybierzemy i odnowimy, to będziemy przewozić go do strefy „B”? - Zapytał, przeciągając się na fotelu Christiansen.
No tak. Tam zrobimy wszystkie badania wstępne i pierwsze próby na tamtych maszynach.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Feuerkraft nie wyobrażał sobie, że wertowanie danych może być tak mozolne i męczące. Minęła godzina dwudziesta pierwsza a naukowcy nie trafili jeszcze na żadną poważną kandydaturę. Zmęczenie dawało o sobie znać. Przelane przez cały dzień litry kawy spowodowały dodatkowe osłabienie umysłu. Nagle Feuerkraft huknął pięścią w stół. Christiansen przebudził się z godzinnej drzemki i ujrzał dziecięcy, radosny uśmiech na twarzy swojego przełożonego.
Więzień numer 665234 – Feuerkraft przeciągając się rzucił koledze teczkę z aktami.
Christiansen pospiesznie przeczytał wszystkie dane kandydata.
Thomi... świat stoi dla nas otworem. Jeśli to się uda, człowiek przestanie być zagadką. Dzwonię po komendanta.
...
W drzwiach pojawiła się niewysoka, lecz tęga sylwetka komendanta obozu Friedricha Hartjensteina . Odziany był we flanelową koszulę i cywilną kurtkę, zarzuconą tylko na ramiona, mimo że brzydził się nieschludnie ubranymi żołnierzami. Naukowcy zerwali się na jego widok z foteli, unosząc ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. Na okrągłej twarzy Hartjensteina wyraźnie malowała duma. Jego małe, zielone oczy świeciły jak gwiazdy na niebie, kontrastując z łysiną. Komendant nie był typowym aryjczykiem. Wręcz przeciwnie – niski, gruby, ponoć jeszcze kilka lat wstecz miał kruczoczarne włosy.
No i... mamygo? - w pokoju rozległ się bardzo niski głos
Tak jest. Ciężko było kogoś wyselekcjonować, ale myślę, że z czasem kryteria zmaleją i niemal wszyscy będą mogli brać w tym udział. - Feuerkraft podsunął krzesło przełożonemu
Wystarczy nam rasa aryjska – zaśmiał się komendant. - opowiedzcie mi coś o tym człowieku.
Podążając za dowódcą, naukowcy usiedli w fotelach. Christiansen zebrał porozrzucane akta kandydata i zaczął mówić:
Więzień numer 665234. Polak urodzony w miejscowości Koło pod Warszawą 24 marca 1918 roku. Pochodzi raczej z ubogiej rodziny. Ojciec szewc, matka zmarła w 1930 roku. Aby syn mógł kształcić się w liceum, przeprowadzili się do Warszawy. 665234 radził sobie w szkole całkiem nieźle, z czasem zaangażował się publicystycznie. Jakimś cudem rozpoczął studia w Lublinie z dziedziny filologii romańskiej, nie wiem skąd miał na to pieniądze. Ciągle pisał wiersze i opowiadania przepełnione patriotyzmem, zwracał uwagę na tożsamość narodową, kulturę, tradycję. W końcu wybuchła wojna. 665234 walczył na Pomorzu a potem gdzieś na Podlasiu, nie wiemy dokładnie, w każdym bądź razie szybko awansował. Skończył jako partyzant...
- AK? - zapytał komendant, zapalając papierosa
- Tak. Typ samotnika. Dzięki bytowaniu w lesie, zahartowany psychicznie i fizycznie. Wydawał podziemne czasopismo, w którym nawoływał Polaków do walki. Powiem szczerze, że czytając jego niektóre liryki sam chciałem chwycić za broń.
Ty akurat niezbyt byś się do tego nadawał – zaśmiał się Feuerkraft.
Jakby nie patrzeć, kandydat na bohatera narodowego. Teraz kojarzę... byłem obecny przez chwilę przy jego... przesłuchaniach. Mocny chłop. Szkoda, że nie aryjczyk – Hartjenstein wstał. - W porządku. Za chwilę przygotuję wam wszystkie dokumenty, załatwimy kwestię formalną i przejdziecie do konkretów. Nie muszę przypominać, że akcja jest ściśle tajna, nikt nie chce kłopotów ani problemów... No nic... pozostaje mi życzyć wam powodzenia w strefie B i zapraszam ponownie za kilka miesięcy.
Re: Błękit obrócił się w szaroś
2Nad ekipą, tyle że nie w Oświęcimiu, ale w Auschwitz.El Sadistico pisze:kierownictwa ekipą PII w Oświęcimiu
Faktycznie, bo w ogóle jej nie opuści. Auschwitz zostało włączone do Rzeszy.El Sadistico pisze:nie będzie tęsknił za [...] Rzeszą
Propozycja: szkocka literatura, którą namiętnie czytał w trakcie nader częstych nieprzespanych nocy.El Sadistico pisze:szkocka literatura, którą namiętnie czytał w trakcie nieprzespanych nocy, które zdarzały się nader często
Pozdrowienia od Feliksa W. Kresa. Tnij zaimki.El Sadistico pisze:sądził, że mogą spowodować one nieodwracalny uszczerbek
Powtórzenie - oto dlaczego w pierwszym zdaniu wystarczyłoby samo "mozolne". Czytelnik i tak dostanie odpowiedni przekaz.El Sadistico pisze:nie wyobrażał sobie, że wertowanie danych może być tak mozolne i męczące. [...] Zmęczenie dawało o sobie znać.
Osobiście nie lubię słów "spowodowały", "wywołały" itd. Propozycja: "[...] litry kawy dodatkowo osłabiły umysł".El Sadistico pisze:Przelane przez cały dzień litry kawy spowodowały dodatkowe osłabienie umysłu.
Plus kilka drobnych potknięć niewymienionych powyżej. Czytało się nieźle, choć ta rozmowa w drugiej części wydaje mi się niezbyt autentyczna, tkwi w niej pewna sztuczność, której nie jestem w stanie precyzyjnie wskazać.
Poza tym przychodzą mi do głowy takie gry jak Wolfenstein (dobre skojarzenie) i Mortyr (złe), ale śmiem twierdzić, że w fabule może być duży potencjał. Na pewno zarysowałeś ciekawą intrygę. Nie zepsuj jej teraz, niech oni zrobią z tym więźniem coś naprawdę ciekawego.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
3
Nie porwało mnie - może dlatego, że to początek, może dlatego, że lubię ciekawą formę lub wyraźny styl.
Do zbyt wielu rzeczy przyczepić się nie mogę, to co chciałam powiedzieć na temat błędów powiedział kolega przede mną.
Bardzo możliwe, że te niedostatki znikną w dalszej części opowiadania jeśli fabuła będzie interesująca.
A ten ostatni dialog do zmiany, naprawdę...
Czekam na ciąg dalszy.
Do zbyt wielu rzeczy przyczepić się nie mogę, to co chciałam powiedzieć na temat błędów powiedział kolega przede mną.
Bardzo możliwe, że te niedostatki znikną w dalszej części opowiadania jeśli fabuła będzie interesująca.
A ten ostatni dialog do zmiany, naprawdę...
Czekam na ciąg dalszy.
4
No na fabułę mam trochę pomysłów, lecz opierać się ona będzie przede wszystkim na dość... "osobliwych" przemianach politycznych w XX wieku, a eksperyment ma dać temu początek. Zresztą nie ma co teraz o tym się rozpisywać, chciałem kilka uwag po prostu na temat stylu i błędów warsztatowych
Dodane po 25 sekundach:
A. no i dzięki za komentarze
Dodane po 25 sekundach:
A. no i dzięki za komentarze

Metzengerstein
5
Zapis, zapis. Patrz jak upadł. Na łeb na szyję.
Pomóż mu wstać, a nie się tak patrzysz.
Nie, nie teraz.. A kiedy?
Popraw to co już napisałeś, bo chłop nabawi się na zawsze skrzywienia jakiegoś.
Chodzi mi oczywiście o:
a) bryłę, która powstała z tekstu,
b) o zapis dialogów, w ogóle zapis kwestii bohaterów, bo momentami zapisujesz je jak opisy i czytelnik musi się domyślać, co należy do kwestii, a co do opisów.
Zaskoczę cię, ale są zasady odpowiedniego zapisu. Pisząc opowiadania zgadzasz się na nie. Co innego jeśli łamiesz formy i robisz to umyślnie, ale tutaj mamy do czynienia z inną sprawą. Prosty brak wiedzy.
Tu masz coś o dialogach, jest późno i nie chce mi się już szukać:
http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9
To jakieś wyzwisko? Nie znałem takiego.
Ogólnie jest zalążek. Nie ma nic więcej. Styl kuleje, budowa leży. Popracuj nad tymi dwoma czynnikami zanim ruszysz dalej z fabuła i akcją.
Pozdro.
Pomóż mu wstać, a nie się tak patrzysz.
Nie, nie teraz.. A kiedy?
Popraw to co już napisałeś, bo chłop nabawi się na zawsze skrzywienia jakiegoś.
Chodzi mi oczywiście o:
a) bryłę, która powstała z tekstu,
b) o zapis dialogów, w ogóle zapis kwestii bohaterów, bo momentami zapisujesz je jak opisy i czytelnik musi się domyślać, co należy do kwestii, a co do opisów.
Zaskoczę cię, ale są zasady odpowiedniego zapisu. Pisząc opowiadania zgadzasz się na nie. Co innego jeśli łamiesz formy i robisz to umyślnie, ale tutaj mamy do czynienia z inną sprawą. Prosty brak wiedzy.
Tu masz coś o dialogach, jest późno i nie chce mi się już szukać:
http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9
Co malowała ta duma? Drzewka i kwiatki? Tak serio już to chyba o czymś zapomniałeś.Na okrągłej twarzy Hartjensteina wyraźnie malowała duma.
No i... mamygo?
To jakieś wyzwisko? Nie znałem takiego.
Wydaje mi się, że nie powtarzałby co chwile numeru, użyłby jakiegoś zamiennika typu: obiekt czy coś w tym stylu.665234
Ogólnie jest zalążek. Nie ma nic więcej. Styl kuleje, budowa leży. Popracuj nad tymi dwoma czynnikami zanim ruszysz dalej z fabuła i akcją.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
6
Tak, rzeczywiście, podstawowy wniosek jest taki, że nim zaczniesz rozwijać fabułę, powinieneś dopracować formę, styl, zniwelować niektóre błędy.
W oczy pierwsze rzucają się dialogi; zły zapis, który jest niewygodny i wprowadza chaos, łatwo się pogubić. Web dał Ci już odpowiedni link, skorzystaj z niego.
I też sądzę, że mógłbyś tekst bardziej rozstrzelać, tj. dać więcej akapitów, aby było przejrzyściej i przyjemniej dla czytelnika. Chyba przyznasz, że krótsze akapity czyta się wygodniej?
Styl nie jest zły, nie jest też super - czyli neutralnie. To dobrze, ćwicząc i czytając różnorodne rzeczy, będziesz stopniowo szlifował swój warsztat, dodawał nowe elementy, wywalał i przekształcał stare. Musisz być tylko zaangażowany.
Jeśli chodzi o treść... Krótki to fragment, nic nie da się powiedzieć. Jest prolog, jakiś zalążek, z którego rozwinąć może się właściwie wszystko. Mi - w przeciwieństwie do pozostałych - dialog drugiej połowy nie wydał się straszny, natomiast ten pierwszy raził drewnem. Szczególnie trzy ostatnie zdania, brrrrr.
Ogólnie jest neutralnie. Wszystko zależy od tego, jak ruszysz tę historię i czy poprawisz swój warsztat. A wierzę, że tak. Powodzenia w szlifach i pamiętaj - dużo pisz, dużo myśl o pisaniu, dużo czytaj i analizuj to pod kątem pisarskim.
Pozdrawiam.
W oczy pierwsze rzucają się dialogi; zły zapis, który jest niewygodny i wprowadza chaos, łatwo się pogubić. Web dał Ci już odpowiedni link, skorzystaj z niego.
I też sądzę, że mógłbyś tekst bardziej rozstrzelać, tj. dać więcej akapitów, aby było przejrzyściej i przyjemniej dla czytelnika. Chyba przyznasz, że krótsze akapity czyta się wygodniej?
Styl nie jest zły, nie jest też super - czyli neutralnie. To dobrze, ćwicząc i czytając różnorodne rzeczy, będziesz stopniowo szlifował swój warsztat, dodawał nowe elementy, wywalał i przekształcał stare. Musisz być tylko zaangażowany.
Jeśli chodzi o treść... Krótki to fragment, nic nie da się powiedzieć. Jest prolog, jakiś zalążek, z którego rozwinąć może się właściwie wszystko. Mi - w przeciwieństwie do pozostałych - dialog drugiej połowy nie wydał się straszny, natomiast ten pierwszy raził drewnem. Szczególnie trzy ostatnie zdania, brrrrr.
Ogólnie jest neutralnie. Wszystko zależy od tego, jak ruszysz tę historię i czy poprawisz swój warsztat. A wierzę, że tak. Powodzenia w szlifach i pamiętaj - dużo pisz, dużo myśl o pisaniu, dużo czytaj i analizuj to pod kątem pisarskim.

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"