"Słowa też potrafią ranić" (ob

1
Witam po przerwie. Przedstawiam fragment opowiadania, które urywa się w pewnym momencie. Uwierzcie, że czytałem niezliczone ilości razy ten fragment i widzę, że jest coś cholernie nie tak. Wiem to, jednak nie potrafię konkretnie powiedzieć co. Co za tym idzie, nie potrafię tego naprawić. Pewnie będzie śmiesznie. :)













Niedziela. Godzina 11:23



Głośny dźwięk budzika, zbudził go ze snu. Powoli otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Jedną ręką przetarł całą twarz. Po krótkiej chwili ziewnął i rozciągnął ciało jak kot. Zaspanym jeszcze wzrokiem, spojrzał na zegarek wiszący na ścianie.

- Cholera. – Powiedział, raz jeszcze przecierając twarz ręką. Zerknął na swoją stopę, która wystawała z pod kołdry. Poruszył nią, raz w lewo, raz w prawo. Przez chwilę zastanawiał się, po co właściwie to zrobił. Następnie jednym zwinnym ruchem, odkrył swoje ciało zrzucając kołdrę na podłogę.

- Kurwa! – Zaklął, bo przypomniał sobie, że dzień wcześniej miał odkurzyć dywan. – Niech to szlag. Cała brudna… - Wstał z łóżka i podniósł zrzuconą pościel. Ułożył ją na kanapie najstaranniej jak tylko potrafił. Spojrzał na smugi kurzu i powiedział:

- Prezent od matki. Ehh… - Odwrócił się w stronę biurka i zrobił trzy kroki. Nie zdążył zrobić czwartego, ponieważ poczuł ból w lewej stopie i zaczął krzyczeć. Kiedy się opanował, podniósł stopę i popatrzał na nią. Krople krwi opadały na brudny dywan, wsiąkając w niego niesamowicie szybko. Znów zaklął. Po chwili jego uwagę przykuło opakowanie chusteczek higienicznych. Skacząc na jednej nodze, podszedł do biurka. Oparł rękę na blacie a drugą sięgnął po chusteczki. Kiedy już miał zamiar obrócić się w kierunku łóżka, poczuł, że zaraz zwymiotuje. Odczucie to coraz bardziej się nasilało. W jego żołądku toczyła się wojna pomiędzy wczorajszą kolacją a wódką. Na kompromis nie trzeba było długo czekać. Zmieszana pizza z alkoholem, wylądowała na podłodze. Upadł na kolana i zaczął kaszleć. Kiedy poczuł się lepiej, wyciągnął jedną chustkę i przetarł sobie zarzygane usta. Usiadł na podłodze i wyciągnął sobie kawałek szkła ze stopy. Wytarł ją brudną chusteczką.

- No pięknie. Co to za szkło? Skąd ja… No tak. – Przypomniał sobie fragment wieczornej imprezy. Gra w butelkę, pijane dziewczyny i on. Nie gorzej pijany niż one.



Sobota. Godzina 21:32



- Maks! Kup jeszcze…

- Tak wiem. To twoje ulubione.

- Wiedziałam, że nie zapomnisz.

- ślicznotko, dobrze wiesz, że nigdy nie zapomnę, co lubisz najbardziej. – Piękna dziewczyna o jasnych włosach, uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała mu figlarnym gestem.

- To oczko rozumiem do czegoś zobowiązuje? – Zapytał Maks z nadzieją na pozytywną dla niego odpowiedzią. Jednak dziewczyna przemilczała odpowiedź i mrużąc oczy, spojrzała na jego krocze. Po chwili uniosła wzrok i skierowała go wprost w oczy chłopaka. Maks zrozumiał niemą aluzję. Więc odwrócił się i ruszył w kierunku sklepu monopolowego. Po drodze myślał tylko o ślicznotce, którą prawdopodobnie przeleci. Wyobrażał sobie jak jej śliskie od potu ciało, przylega do niego. Dłonie wędrowały po jędrnych piersiach, język pieścił smukłą szyję. Dziewczyna oplotła jego biodra swoimi długimi nogami a on wszedł w nią jednym, gładkim ruchem. Co podać? Proszę pana, co podać?!



- Co?

- Panie, do jasnej cholery! Pan tu kolejkę robi. Kupuje pan czy przyszedł pan sobie postać?

- Cholera. Zamyśliłem się. Przepraszam.

- Dobra, kupuje pan coś? Szlag mnie trafi zaraz. Z takimi jak pan to…

- Już, już. Wódkę i sok pomarańczowy.

- Jaką wódkę?

- Tą litrową, najtańszą. O dokładnie tam stoi. – Wskazał palcem butelkę i zmarszczył czoło, udając, że obchodzi go, co będzie pił.

- A sok, jaki?

- No pomarańczowy. Mówiłem.

- A tak, tak. Faktycznie. To wszystko?

- Nie. Jeszcze paczkę papierosów. Albo nie. Dwie paczki.

- Które?

- Kurwa. Najtańsze!

- Po co te nerwy człowieku? Skąd mam wiedzieć, jakie palisz.

- Ja się nie denerwuję. Cholera, dziewczyna czeka, szybciej nie można podawać?

- Gdybyś ty młody człowieku…

- Kurwa mać! Dawaj te pierdolone…

- Czterdzieści dwa złote i… - Maks rzucił pięćdziesiątką i wyszedł ze sklepu. Reklamówka z zakupami obijała się o jego nogę. Chłopak szedł do domu tak szybko, że nie zauważył, kiedy z foliowej siatki wypadła jedna paczka papierosów. Kiedy doszedł do klatki schodowej, spojrzał na schody.

- Co za ludzie. Niczego nie uszanują, nawet wspólnej klatki schodowej! – Omijając czyjeś wymiociny, dotarł na drugie piętro i stanął przed drzwiami swojego mieszkania. Złapał za klamkę i otworzył drzwi. Wszedł ostrożnie, jakby obawiał się, że ktoś może go na czymś przyłapać. ściągnął buty i ruszył do swojego pokoju.

- Aśka, jesteś? Aśka…?

- Tu jestem! – Krzyknęła. Maks usłyszał odzew i odetchnął z ulgą. Odłożył reklamówkę na biurko i poszedł do toalety.

- Kiedy będzie reszta?

- Słucham?

- No, kiedy przyjdzie Nikita i jej koleżanka. Jak jej tam?.

- Myślałam, że ja ci w zupełności wystarczę.

- Oszalałaś? Przecież miała być impreza a nie randka we dwoje.

- Ja już wiem, o co ci chodzi. Zależy ci tylko na tym, żeby pieprzyć się z Nikitą!

- Aśka uspokój się. Przecież wiesz, że zależy mi na tobie. Tylko na tobie. Po za tym, Nikita wcale nie jest taka…

- Jasne. Widziałam jak patrzysz na jej tyłek i na jej cycki. Co, ja mam gorsze? Tak? To kurwa popatrz sobie i porównaj! – Dziewczyna zaczęła się rozbierać. Zdjęła swoją opinającą bluzeczkę, potem spodnie. Kiedy zaczęła ściągać stanik, Maks delikatnie acz pewnie, złapał dziewczynę za rękę.

- Co robisz? Co chcesz udowodnić?

- To, że mam lepsze ciało niż ona! – Aśka zaczęła płakać.

- Kochanie przestań. To nie ma sensu. Wiesz, kiedyś Nikita mi się podobała, ale teraz mam ciebie. To ciebie… - Chłopak spojrzał dziewczynie w oczy wciąż trzymając ją za rękę.

- No dokończ. Nigdy mi tego nie powiedziałeś. No? Słucham. Wiesz? Jesteś albo głupi albo jesteś tchórzem. Wiesz ilu facetów chętnie wyznałoby mi miłość? Wiesz?!

- To czemu jesteś teraz ze mną a nie z tymi facetami?

- Bo cię kocham idioto! Jesteś kretynem! I nie rzucaj moją ręką!

- Wkurwiłaś mnie. Wiesz, że to boli? Słowa też potrafią ranić.

- Tak? Ty robisz to ciągle. Ranisz mnie, co krok.

- Kocham cię! To chciałaś usłyszeć? Tak kurwa, kocham cię!

- Wypchaj się. – Aśka zaczęła się ubierać. Wciąż płacząc, szybkim krokiem wyszła z pokoju. Maks stał w miejscu. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami i uświadomił sobie, że ona naprawdę wyszła. Zastanawiał się, które z nich było bardziej winne tej kłótni. Oficjalnie nie byli razem, jednak oboje wiedzieli, na czym to polegało. Wspólne wypady do kina, na imprezy. Seks...

Wyciągnął butelkę i papierosy.

- Kurwa mać!!! – Zauważył brak jednej paczki – Cholera… No dobra. – Poszedł do kuchni i przyniósł do pokoju kieliszki.

- No to moje zdrowie… - Myśl o samotnym wieczorze pogrążył jego żal. Chwycił za butelkę i zerknął na małe, szklane naczynka.

- Pieprzyć to! – Po trzech łykach, flaszka zmniejszyła swoją zawartość o połowę.



Sobota. Godzina 22:44



Lekko chwiejnym krokiem, Maks podszedł do stolika, na którym postawił wcześniej butelkę.

- Zawsze musisz być pusta, kiedy cię potrzebuję? Ty suko! I tak mi nie odpowiesz. Nigdy tego nie robisz. Cholera, nawet nie wiesz jak bardzo mam na ciebie ochotę. – Chłopak usłyszał dziwny dźwięk. Jakby ktoś dzwonił do drzwi. Spojrzał na butelkę ze zdziwieniem i zapytał:

- Zadzwoniłaś po koleżanki? – Dźwięk nie ustawał. W końcu chłopak podszedł do drzwi na przedpokoju. Oczy już nie funkcjonowały w stu procentach idealnie, więc Maks nie próbował nawet spojrzeć przez judasz. Głośnym aczkolwiek zachrypniętym głosem, zapytał:

- Kto?!

- Hej Maks. Otworzysz wreszcie? To my!

- Jakie wy?

- No Nikita i Olka. Miała być impreza, tak?

- Cholera. Myślałem, że was nie będzie. Aśka…

- Dobra moment. Otwórz najpierw, co? – Maks pociągnął za klamkę. Drzwi się nie otworzyły. Przez pijany umysł przeszła myśl, która podpowiedziała mu, że trzeba otworzyć zamek. Po chwili walki z zamkiem, wpuścił gości.

- No hej przystojniaku. Zobacz co mamy!

- Znowu wódka? Z sokiem?

- Oczywiście. O ale widzę, że ty już masz dobrze, co?

- Znaczy wiesz Ni… Nikita. Ja stoję jeszcze na nogach, więc impreza dopiero się zacznie.

- Spotkałyśmy Aśkę. Mówiła coś, że z wami koniec czy coś takiego.

- Hmm…

- No co? Co jej powiedziałeś? Dziewczyna płakała, więc to chyba coś poważnego?

- Nie no coś ty. Jest przewrażliwiona. Wiesz, o co poszło? Nie uwierzysz. O to, że ja… Nie czekaj. Ty, to znaczy my… Czekaj. A no tak! Zazdrosna jest. O ciebie Niki wiesz? Myśli, że… Z resztą nieistotne.

- Słucham? Jak to? Przecież nas nic nie łączy. Oprócz wspólnych imprez to…

- Powiedz to tej idiotce.

- Nie mów tak o niej.

- Właśnie, to najfajniejsza dziewczyna, jaką znam! – Krzyknęła dziewczyna stojąca obok Nikity. Trzymała reklamówkę z sokiem i alkoholem tak mocno, że ręce trzęsły jej się jak gdyby miała chorobę Parkinsona.

- Słuchaj – zaczął Maks – jesteś tutaj gościem. Więc z łaski swojej, odpierdol się ode mnie dobrze? Chryste. Dlacz… dlaczego nie mogę mieć spokoju, co? Ciągle tylko Aśka i Aśka. Może zapytacie, co u mnie, co? He? Nie? I tak wam powiem. Mam dosyć udawania pierdolonej miłości. Takie płytkie to jest. Wy… wypiłem sam. Tak. Sam. Nie znaczy to, że nie potrafię myśleć. Wiem, o co wam chodzi.

- Uspokój się Maks.

- Nikita, to ty się uspokój. Ja nigdy nie powiedziałem żadnej… Nikomu nie powiedziałem tych słów.

- Jakich słów?

- No tych. Wiesz. Co się miłość wyznaje.

- Kocham?

- A co? To takie proste myślisz? Myślisz tak?

- Myślę, że jesteś pijany.

- Zajebiście! Jestem i co? Powiedz mi, nie wymiguj się od odpowiedzi. Tak łatwo to powiedzieć? Wyznać komuś, że się go kocha?

- Tak. Jeśli się kogoś kocha naprawdę to…

- A tam pieprzysz. To, czemu… Czemu nie wyznałaś mi miłości? Wtedy, na parkingu? Co? Nie pamiętasz już tego pewnie. Tak. Po co pamiętać, prawda?

- Maks, to nie jest czas i miejsce na takie debaty a ty…

- A ja, co? No? Myślisz, że jestem nic nie wartym skurwysynem? Bo potraktowałem ją tak a nie inaczej?

- Nie. Nie myślę tak i dobrze o tym wiesz.

- Właśnie nie wiem. Nic już nie wiem.

- Olka, rozbierz się i usiądź na kanapie. Tak to te drzwi.

- Co? Ty nie wchodzisz?

- Wchodzę ale najpierw idziesz ze mną do łazienki.

- Po co?

- Zobaczysz. -
" The Thing That Should Not Be "

2
Głośny dźwięk budzika, zbudził go ze snu.
Zbudził wystarczy. Ze snu to jak cofać do tyłu :)
Powoli otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju.


Ale nie wyłączył budzika? Tylko pytam.
Zaspanym jeszcze wzrokiem, spojrzał na zegarek wiszący na ścianie.
Za dużo tu tego budzika i zegarka (na ścianie wisi raczej zegar, zegarek to raczej mały zegar, który nosi się przy sobie). I ten bohater tak otwiera te oczy i się rozgląda po pokoju, i patrzy na zegarek. Przez to bardzo to się kręci w kółku. Takie chwyty nie są błędem, ale stosuje się je wtedy, gdy jakiś element należy wyeksponować, zaakcentować.

Tu bym obcięła wszystko, co zbędne czyli raczej zaczęła od cholera.
- Cholera. – Powiedział, raz jeszcze przecierając twarz ręką.
Zapis dialogu. Powinno być tak:

- Cholera – powiedział, raz jeszcze przecierając twarz ręką.

Gdzieś na forum mądrzy i uczynni ludzie zapodali przydatny link z zasadami, ale niepomnę teraz gdzie on.
z pod kołdry
spod
Następnie jednym zwinnym ruchem, odkrył swoje ciało zrzucając kołdrę na podłogę.
Wcześniej wspominasz o kołdrze, to teraz bym wywaliła, że ją zrzuca. Jak odkrywa ciało, to Czytelnik domyśla się, że musiał pozbyć się okrycia.
- Kurwa! – Zaklął, bo przypomniał sobie, że dzień wcześniej miał odkurzyć dywan.
Powinno być:

- Kurwa! – zaklął, bo przypomniał sobie, że dzień wcześniej miał odkurzyć dywan.

Ale lepiej byłoby tak:

- Kurwa! – Przypomniał sobie, że dzień wcześniej miał odkurzyć dywan.

Bo kurwa to przekleństwo, więc Czytelnik wie, że właśnie zaklął. Nie musisz go o tym informować.
Wstał z łóżka i podniósł zrzuconą pościel.
Bym wywaliła, że z łóżka. Bo już wspominałeś, że leży w łóżku. To jeśli wstaje tu i teraz (w tej konkretnie sytuacji), to nie z pontonu, ani z piaskownicy, ani z leju po bombie tylko ze wspomnianego wcześniej... łóżka, właśnie.

Zrzuconą też bym wywaliła.

A podniósł zamieniłabym na zgarnął. Brzmi bardziej zamaszyście :)
Podniósł (...) ułożył (...) Spojrzał (...) powiedział
Piszesz za sucho, za mdło. Wymieniasz kolejno czynności, jak jakiś raport z wydarzeń. Broń boże, żeby wzbudzić w Czytelniku jakieś emocje.

A emocje to klucz do sukcesu czytelniczego :)
Nie zdążył zrobić czwartego, ponieważ poczuł ból w lewej stopie i zaczął krzyczeć.
Pisząc takim stylem, nawet jeśli nogę miałby mu odgryźć rekin to na Czytelniku nie zrobi wrażenia. Rekin? - zapyta, zanim zaśnie.

Buduj krótkie zdania, sięgnij po czasowniki naznaczone emocjonalnie. Nie zaczął krzyczeć tylko krzyknął. A lepiej: wrzasnął.
Kiedy się opanował, podniósł stopę i popatrzał na nią.
To relacja pozbawiona dynamiki. Spójrz, jakby to można było na przykład tak napisać:

     - Kurwa! – Wczoraj miał odkurzyć dywan. – Niech to szlag!

     Wstał. Zgarnął pościel.

     - Prezent od matki, eh... Kur!... - wrzasnął nagle. Podskoczył na jednej nodze jak kulawy bocian. Odbił się od biurka. Krople krwi wsiąkały w dywan. I co z tego, że plamy? Temu dywanowi już nic nie zaszkodzi. Znów zaklął. Musi opatrzyć rany. Dywan wciągał krew jak rząd podatki. Sięgnął po chusteczki i poczuł słabość. żołądek ścisnął skurcz. To wojna. Wczorajsza kolacja kontra wódka. Pizza po krótkim ostrzale została zmuszona do taktycznego wycofania poza linie frontu.      Dywan przyjął rzygi z godnością. Niech będzie i to.

A propos, co jest prezentem od matki? Smugi kurzu? Pościel? Czy może odkurzacz, niewymieniony tu?
zobowiązuje? – Zapytał Maks
zobowiązuje? – zapytał Maks
z nadzieją na pozytywną dla niego odpowiedzią.
z nadzieją na pozytywną dla niego odpowiedź.

A właściwie lepiej tak:

z nadzieją na pozytywną odpowiedź. (wycinamy zbędne zaimki)

A jeszcze lepiej tak:

z nadzieją.

Im krócej, tym lepiej.
Zapytał Maks z nadzieją na pozytywną dla niego odpowiedzią. Jednak dziewczyna przemilczała odpowiedź
Jak nie piszemy krótko, to mamy powtórzenia :)

Jak piszemy krótko, nie mamy kłopotu:

Zapytał z nadzieją. Jednak dziewczyna milczała.
mrużąc oczy, spojrzała na jego krocze. Po chwili uniosła wzrok i skierowała go wprost w oczy chłopaka.
uniosła wzrok, patrzyła, oczy, oczy, spojrzała, mrużyła oczy...

Za dużo o patrzeniu i za dużo o oczach w tym tekście (patrz też początek).

Można by to napisać inaczej, na przykład tak:

Wzrokiem obmacała mu rozporek. Jasne, zrozumiał. W tył zwrot, strzałka na monopolowy.

Nie musisz wprost pisać, co bohater robi. Poszedł, wrócił, stanął, usiadł - to nudne.
Po drodze myślał tylko o ślicznotce, którą prawdopodobnie przeleci. Wyobrażał sobie jak jej śliskie od potu ciało, przylega do niego. Dłonie wędrowały po jędrnych piersiach, język pieścił smukłą szyję. Dziewczyna oplotła jego biodra swoimi długimi nogami a on wszedł w nią jednym, gładkim ruchem.
Opis erotyczny jest strasznie sztampowy. Przydałoby się coś pieprznego, ale z fantazją językową, z tempem i tak, żeby Czytelnik nie ziewał. Ziewać na opisach erotycznych? Nie, nie przywódź Czytelnika swoim pisarstwem do takich zbrodni :)
Co podać? Proszę pana, co podać?!
Powinno być zapisane jako dialog:

- Co podać? Proszę pana, co podać?!

Potem niepotrzebnie robisz przerwę w tekście, jakbyś przeszedł do innej sceny.

Potem scenka w sklepie drewniana, choć widzę, że starasz się (między innymi przez użycie wulgaryzmów), żeby było potocznie, żywo i prawdziwie.

Ale wulgaryzmy są w takich scenach jak wisienka na torcie. Nic same nie załatwiają w tekście.
zakupami obijała się o jego nogę
Zaimki są potrzebne tylko tam, gdzie Czytelnik ma do wyboru co najmniej dwie postaci i trzeba mu podpowiedzieć, której akcja dotyczy. Tu wiemy, że chodzi o Maksa. Wywal.
Chłopak szedł do domu tak szybko, że nie zauważył, kiedy z foliowej siatki wypadła jedna paczka papierosów. Kiedy doszedł do klatki schodowej, spojrzał na schody.
Taki krótki tekst a kilka niezręczności:

1/ Mówisz cały czas o Maksie, wywal chłopak. Wystarczy szedł. Wiemy, że to on idzie, nikt inny, bo nikim innym tu nie wspominasz.

2/ jedna paczka, dwie paczki, pięć paczek. Jak powiesz: wypadła mu paczka papierosów (czemu nie: fajek?) to wiemy, że jedna a nie dwie, trzy, pięć czy sto. Wywal zbędne.

3/ Szedł i potem doszedł. W oczywisty sposób jest tu niezręczność, którą łatwo ominąć, jeśli przestaniesz manierycznie relacjonować jego ruchy posługując się wąskim zakresem słownictwa.

Możesz to napisać np tak:

Pędził do domu. Zgubił paczkę fajek i nawet nie zauważył. Przed klatką spojrzał na schody.

Klatka jest tu ujęta domyślnie. Gdyby Czytelnik nie znał kontekstu, to by si,ę zastanawiał, o jaką klatkę Ci chodzi: dla ptaków, piersiową czy stop-klatkę. Ale znamy kontekst i domyślamy się, że chodzi o schodową :) Zaufaj inteligencji Czytelnika.



Myślę, że pokazałam Ci, co nie gra wg mnie w opowiadaniu a właściwie w sposobie, w jaki opowiadasz. Resztę zdań musisz sobie sam zobaczyć.



Popracuj nad znakami interpunkcyjnymi (np Jak jej tam?. ), zapisem dialogów. Zapomnij o tym, że wulgaryzmy zrobią tekst. Są czasem miłym i pożądanym dodatkiem, przyprawą, ale tylko, gdy tekst jest dobry.



Co do treści... hm. Nie moje klimaty. Nie czuję tego. I nie podobało mi się.

Ale to jest naprawdę kwestia gustu i tego, co chcesz opowiedzieć. W końcu, to Ty jesteś Autorem.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

3
Widzę duży zamęt dialogowy. Raz są okey a raz są suche. Sama historia jakaś dziwna ale może dlatego, że kończy się tak a nie inaczej.



Jeśli już mowa o dialogach, to ich zapis też jakby ee, nie bardzo.Chociażby:
- To oczko rozumiem do czegoś zobowiązuje? – Zapytał Maks z nadzieją na pozytywną dla niego
"zapytał" małą.

Gdzieś na forum jest tekst o zapisywaniu dialogów :) może warto sobie przypomnieć?

Momentami robisz to, co ja -> puszczasz same dialogi, bez opisów tego, co dana postać robi. Mnie to tam pasuje :P ale faktycznie, można się przyczepić.

Ogólnie postać Maxa jest dla mnie trochę niespójna - najpierw zachowuje się jak cham do potęgi w sklepie a potem rzuca tekstem w stylu słowa też mogą ranić. Jakoś nie przekonuje mnie.

Jako iż zabrałeś się za obyczaj (tak, wpadłeś - ja to lubię :P), żadnej taryfy ulgowej. W obyczaju stawiamy na jakość(jeśli chodzi o jakość widzę, że Zuz już coś wypisała) i bohaterów. Oni muszą nas interesować, budzić jakieś emocje a tu mam póki co niemoc mentalną przy próbie rozgryzienia tego pana i wcale mnie się to nie podoba. Może to też wina fragmentu - się tak zaczyna, nawet dobrze nie rozkręca i kończy. To, że to obyczaj, nie znaczy, że nie powinno się tu widzieć jakiejś spójnej całości. Ja się czuje jakbym czytała wyrwany ot tak fragment a przecież można podzielić tekst tak, żeby o czymś był.

Na razie na nie, ale wierzę, że będzie lepiej.



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”